Polska anarchia - Pawel Jasienica.pdf

(800 KB) Pobierz
Spis treści
1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
11.
Karta tytułowa
Kollizja litewska
Teoria faktów dokonanych
Wielcy i mali
W stronę Ciemnogrodu
W stronę Ciemnogrodu (c.d.)
Cena totalizmu
Aneks. Polska anarchia
Koreckie wojny
Nota wydawcy
Posłowie
Czytelnik: 1993
Kollizja litewska
Na zachodnim skraju Puszczy Rudnickiej, nad piękną Mereczanką,
nieco powyżej ujścia do niej leśnej rzeczki Solczy, leży miasteczko
Olkieniki. Przy torze kolejowym z Warszawy do Wilna istnieje
stacyjka tej nazwy, ale teatru wydarzeń, o których za chwilę, z okien
pociągu nie widać. Kraj tamtejszy odznacza się posępnym urokiem,
jest piaszczysty, porosły sośniną i bardzo ubogi. Ostatniej jesieni
XVII stulecia skonfederowana szlachta litewska rozłożyła się pod
Olkienikami obozem. Dwunastotysięczną przeszło armię długo
gnębił chłód, zanim doniesiono, że traktem grodzieńskim nadciąga
od strony Wilna nieprzyjaciel. Był nim Kazimierz Jan Sapieha,
hetman wielki litewski i wojewoda wileński.
Działo się to w listopadzie 1700 roku, na samym niemal początku
panowania Augusta II Mocnego, króla Rzeczypospolitej Obojga
Narodów i księcia Saksonii. Nowy monarcha zdążył już był przed
paru laty poważnie zmniejszyć wojsko litewskie i zorganizować w
Grodnie publiczną ceremonię łamania sztandarów rozwiązanych
pułków. Wojna domowa, upuszczająca krwi poddanym, nie musiała
go zbytnio martwić. August zamierzał wprowadzić ład opierając się
na własnych, niemieckich, na czerwono przystrojonych regimentach.
Okazji po temu miała dostarczyć kampania przeciwko Szwecji,
prowadzona do spółki z carem Piotrem I i Chrystianem duńskim.
Działania już się rozpoczęły i przyniosły pierwsze niepowodzenia.
Nie udało się zaskoczyć i wziąć Rygi. Szwedzki dowódca patrolu
wykrył, że fury, ciągnące nocą do miasta rzekomo na targ, wiozą
broń, a idący przy nich chłopi to przebrani grenadierzy sascy. W
sierpniu osiemnastoletni Karol XII błyskawicznie rozbił Danię i
podyktował jej pokój.
August II nie patronował zgromadzonej pod Olkienikami szlachcie.
Ona zaczęła się burzyć i rwać do broni już za poprzedniego
panowania. To Jan III był tym, który postanowił sięgnąć po stary, od
stuleci zapomniany sposób. Własne doświadczenie go pouczyło, że
wysuwanie jednego wielkiego pana przeciwko drugiemu do niczego
nie prowadzi. Wczorajszy protegowany, wziąwszy górę, nazajutrz
zmienia bowiem front, zaczyna robić to samo, co czynił poprzednik.
Magnat spycha magnata i zaraz zajmuje jego miejsce. Bruździli
królowi Pacowie, więc poparł Sapiehów. Lecz kiedy i ci stanęli
okoniem, Jan III poruszył szlachtę, rozjątrzoną uciskiem królewiąt.
Niech nam ludzie ówcześni własnymi słowami opowiedzą, co
znaczył wtedy na Litwie ród Sapiehów: “Naprzód bowiem Kazimierz
Jan Sapieha był wojewodą wileńskim i hetmanem wielkim. Brat zaś
jego, Benedykt, podskarbim Wielkiego Księstwa Litewskiego.
Synowie zaś Kazimierza Jana Sapiehy tymi honorami byli uczczeni:
jeden był marszałkiem wielkim, drugi stolnikiem, a trzeci koniuszym
Wielkiego Księstwa Litewskiego (oraz, dodajmy od siebie, generałem
artylerii litewskiej, generałem-majorem wojsk cesarza Leopolda).
Którzy wszyscy przy domowej wielkiej fortunie i będąc jeszcze do
tego przez królów panów i Rzeczpospolitą wsparci różnymi
beneficjami, starostwami, dzierżawami… A do tego skarb Wielkiego
Księstwa Litewskiego będąc w Sapieżyńskim domu…”
Naiwna relacja starczy za wszelkie analizy “mechanizmów”. Potęga
materialna, o jakiej darmo by marzył skarb w Warszawie, skupienie
w jednej rodzinie najważniejszych urzędów sprawowanych
dożywotnio i nieodpowiedzialnie! W Rzeczypospolitej Obojga
Narodów tylko władzy królewskiej tak dobrze jak brakło, magnacka
osiągała wręcz wyjątkowy stopień koncentracji. I w tym właśnie
Zgłoś jeśli naruszono regulamin