Ksiega4.pdf

(1057 KB) Pobierz
Zamboch Mirosław
KRAWĘDŹ ŻELAZA
TOM II
Cykl o Koniaszu, księga 4
Z języka czeskiego przełożyła Anna Jakubowska
Copyright © by Miroslav �½amboch, 2008
Copyright © for this edition by Fabryka Słów sp. z o.o. Lublin 2008
Copyright © for translation by Anna Jakubowska, 2008
Wydanie I
ISBN 978-83-60505-71-7
Spis treści
Pustynny Skorpion
Kiepska inwestycja
Ostra gra
Wysoki przypływ
Koniec wilka samotnika
P
USTYNNY
S
KORPION
Wjechałem do płytkiego kanionu - gorące powietrze sprawiło, że nie mogłem
oddychać.
Jakbym wdychał rozpuszczony ołów. Rozpalona ziemia, czerwonawa od
dużej ilości utlenionego żelaza, wzmagała żar słońca i rozgrzewała warstwę
powietrza tuż przy gruncie tak mocno, że znacznie przekraczało to granice
wytrzymałości. Miejscowa roślinność, doskonale przystosowana do zabójczego
klimatu, desperacko pięła się w górę, skórzaste liście starały się dosięgnąć jak
najwyżej, w miejsca, gdzie było odrobinę chłodniej i gdzie powiewający od czasu
do czasu wiatr pomagał pozbyć się przynajmniej części nadmiernego ciepła. Każdy
kanion, dolina lub większa rozpadlina od wczesnego poranka do późnego
popołudnia przemieniały się w śmiertelnie niebezpieczne pułapki. Rozpalone skały,
z dużą zawartością czarnego hematytu, działały jak żelazne płyty i zwiększały
temperaturę tak bardzo, że drewno zaczynało się palić. Jechałem od jednego
szczytu pagórka do drugiego, bez powodu nie zjeżdżałem w dół i unikałem
wszystkich miejsc, gdzie nie było żadnej roślinności. Ten region był piekłem na
ziemi. Porozrywana ziemia przez lata burz piaskowych zmieniła się w labirynt
przesmyków, skał, dolin i kotlin. Według starych kronik nie padało tutaj od stu
pięćdziesięciu lat, ale od czasu do czasu napotykałem wyschnięte koryto, którym
kiedyś płynęła duża rzeka. Objechałem wysoką czarną skałę wielkim łukiem, choć i
tak czułem, że zwiększa temperaturę w całej okolicy. Najbliższy kaktus rósł w
znacznym oddaleniu. Mógłbym się założyć, że gdyby u podnóża skały postawić
garnek z wodą, kawa ugotowałaby się raz-dwa. Na szczycie długiego wybrzuszenia
terenu zatrzymałem się i zwilżyłem koniowi nozdrza. Została mi ostatnia manierka
z wodą. Miałem nadzieję, że Żelazna Dolina jak najszybciej znajdzie się za mną, a w
Cunnin uzupełnię zapasy. Znalazłem się dalej niż zazwyczaj na pustkowiu, ponieważ
nie chciałem natknąć się na żołnierzy.
Cesarz crambijski i hrabia z Duamu walczyli ze sobą o kontrolę nad tym
rozżarzonym piekłem. Nie chodziło o to, że nie zależało im na biednych farmach i
kopalniach żelaza, ale kto sprawuje władzę z jednej strony nad Cunnin, a z drugiej
Zgłoś jeśli naruszono regulamin