Czy Jezus nas zna. Czy my znamy Jezusa.doc

(479 KB) Pobierz

Seria Problemy Teologiczne

1.    H. U. von Balthasar, Chrześcijanin i lęk

2.    H. U. von Balthasar, Credo

3.    H. U. von Balthasar, Wiarygodna jest tylko miłość

4.    K. Rahner SJ, Sakramenty Kościoła

5.    H. U. von Balthasar, Czy Jezus nas zna?

Czy my znamy Jezusa?

W przygotowaniu:

6. H. U. von Balthasar, Kim jest chrześcijanin?


czy jezus

NAS ZNA?

czy My znamy

JEZUSA?

Przekład ks. Eligiusz Piotrowski

Wydawnictwo WAM Księża Jezuici Kraków 1998


Tytuł oryginału

Kennt uns Jesus kennen wir ihn?

© Johannes Verlag Ensiedeln, Freiburg im Breisgau 1995

© Wydawnictwo WAM, 1998 ul. Kopernika 26, 31-501 Kraków

Redakcja Michał Romanek

Projekt okładki Andrzej Sochacki







ISBN 83-7097-424-4



NIHIL OBSTAT Prowincja Polski Południowej Towarzystwa Jezusowego, ks Adam Zak SJ, prowincjał Kraków, 21 II 1998 r, 1 dz 44/98


PRZEDMOWA

Sytuacja jest zdumiewająca. Z jednej strony wydaje się, że nieustannie powtarzają się sceny znane z Biblii: jak niegdyś Jezus był otoczony przez lud, prawie przezeń stratowany i zepchnięty do jeziora

              tak dzisiaj Jezusowa pobożność, kościelna i niekościelna, rozszerza
się powszechnie. Z drugiej strony, egzegeci wznoszą coraz więcej
barier, które utrudniają nam bezpośredni przystęp do historycznego
Jezusa, a często chcą go wręcz uniemożliwić. Ogólnie tę sytuację
można opisać w ten sposób: lud po części nie zwraca wcale uwagi na
te przeszkody, po części zaś po prostu je przełamuje, kierując się
całkiem właściwym instynktem, że żaden uczony w Piśmie nie jest
w stanie zrelatywizować niepowtarzalności i aktualnego znaczenia
postaci Jezusa. „Ja chcę do Niego" — mówi prosty człowiek (am-ha-
-arez) — „gdyż On jest mój".

Prezentowane dwa rozważania nie roszczą sobie pretensji do załagodzenia konfliktu pomiędzy naiwną pobożnością i naukową egzegezą. Są one jednak dowodem, że jedynie pisma Nowego Przymierza — będące świadectwem wiary i traktowane jako całość

              umożliwiają uzyskanie plastycznego, wiarygodnego portretu Jezusa
Chrystusa. Natomiast każda krytyczna próba zbliżenia się do Jego
osoby, stawiająca się poza poświadczoną w Piśmie wiarą, może dać
co najwyżej tylko wyblakły, zniekształcony, niewiarygodny, a stąd też
nieinteresujący Jego obraz.

W rzeczywistości tylko ten, kto jest przekonany, że Jezus zna go osobiście, zyskuje dostęp do poznania Jezusa; tylko ten, kto ma ufność, że zna Go takim, jakim On jest, czuje się także znanym przez Niego.

Bazylea, 6 stycznia 1980 roku              Hans Urs von Balthasar


PRZYSTĘP

Wobec objawienia danego nam przez Jezusa postawione pytanie może się nam wydać szokujące. Czyż na każdej stronie Ewangelii nie znajdujemy już z góry pozytywnej odpowiedzi? Jednak czy sposób, w jaki Jezus nas zna, nie różni się jakościowo od tego, jak znają nas inni, i to tak bardzo, że trzeba by wyraźnie pytać o rodzaj tej znajomo­ści? Jeśli się porówna Jezusa z „miarodajnymi" (tak nazywa ich Jaspers) ludźmi, to głębokie poznanie człowieka z pewnością posiadł Sokrates. Pod warstwami płytkiej bądź też pozornej wiedzy w drugim człowieku i w sobie samym mógł odsłonić wielką niewiedzę człowie­ka, która odróżnia go od tego, co boskie, i to mocą daimonion, swego rodzaju quasi-boskiego natchnienia, które pozwala mu przeczuwać to, co słuszne i prawdziwe. Z pewnością także Budda wejrzał głęboko w człowieka, znajdując wpośród aktywności zniewalającej ludzi ukryte nieszczęsne pragnienie, które musi być zaspokojone; jednostka powinna mieć możliwość rozbicia zamkniętego, ciemnego więzienia swojego ,ja" po to, by wejść w jasność nieskończoności. Jednak czy takie poznanie sięga dostatecznie głęboko? Czy zostaliśmy poznani wówczas, kiedy obnażono naszą niewiedzę albo wskazano nam drogę uwolnienia się od naszego „ja"? A jeśli przyjmiemy wiele poglądów „miarodajnych" łudzi, czy wówczas oni wszyscy nie wskazują czegoś innego w człowieku, co do pewnego stopnia może okazać się słuszne, ale różne ujęcia nie zgadzają się ze sobą i wzięte razem ukazują człowieka rzeczywiście jako Sfinksa?

Z drugiej strony moglibyśmy wskazać na postęp „nauk o człowie­ku" od czasów Jezusa. Czy Jego poznanie nie jest archaiczne i prymi­tywne w porównaniu z poglądami nowoczesnej psychologii we wszyst-


kich jej dziedzinach, metodach, których Ewangelie zdają się nie przewidywać? Jednak czy w owej psychologii — ostatnią część stwier­dzenia na razie odstawiamy na bok — nie panuje ten sam językowy zamęt, gdyż za każdą teorią i szkołą stoi różne światopoglądowe widzenie człowieka? Można by zapytać Freuda, Adlera, Junga, Fromrna i innych o sens ludzkiego bytu — przecież każda praktyczna wskazówka musi zmierzać do rozwiązania tego problemu — otrzyma się wówczas wiele rozbieżnych odpowiedzi.

Czy na zagadkę człowieka nie powinien paść promień światła z płaszczyzny wyższej od płaszczyzny człowieczeństwa, by zagadka ta, ogarnięta blaskiem, została rozjaśniona? Czy nie powinno to być światło od Boga, świecące już u proroków, światło, które nieubłaganie odsłania to, co chciałoby pozostać w ukryciu, nie pouczając jednak w sposób lekceważący, lecz życzliwie podnosząc? Jezusowe poznanie człowieka mogłoby być takim doskonałym światłem padającym od Boga, Z jednej strony odsłania On ludzkie serce w sposób bezwzględ­ny — to jest zadaniem Bożego słowa: Żywe bowiem jest słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca. Nie ma stworzenia, które by było przed Nim niewidzialne, przeciwnie, wszystko odkryte i odsłonięte jest przed oczami Tego, któremu musimy zdać rachunek (Hbr 4, 12n). Jednak to padające z góry światło nie jest zimne i niemiłosierne. Kiedy Jezus określa siebie jako światłość świata, w którą wierzymy, w której powinniśmy chodzić, dopóki ją mamy, abyśmy byli synami światłości (J 8, 12; 12, 35n), wówczas mówi o łaskawym, ochraniającym i miłosiernym świetle, które — prowadząc łagodnie — nie pozwala nam potknąć się w nocy (J 11, 9n).

Jego światło odsłania i jednocześnie zasłania, zarzuca płaszcz Bożego przebaczenia na to, co obnażone, zadaje rany, ale zadaje je jak lekarz — by uleczyć. Sposób, w jaki się to dokonuje, pozwala przypuszczać, że pada na nas jednocześnie ludzkie i więcej niż ludzkie światło, które może mieć różnorodne oddziaływanie, jednak nie rozbija i nie rozłupuje człowieka, lecz zbiera go przy jednym źródle światła,

10


ku któremu zmierza! — świadomie albo nieświadomie -— od zawsze. Nie będzie on pozostawiony w sokratejskiej niewiedzy, nie zostanie pochłonięty przez nirwanę, lecz w sposób dla niego samego niepojęty zajaśnieje jako syn światłości.


I

JAK JEZUS ZNA CZŁOWIEKA Poznanie serca

„Panie, Ty wszystko wiesz"

O tym, że Jezus zna ludzkie serca, przekonują nas nad wyraz wszyscy Ewangeliści. Wystarczy przypomnieć kilka dobrze znanych scen.

Kiedy paralityk został spuszczony przez otwarty dach przed Jezusa i Jezus oczyścił go najpierw z jego grzechów, uczeni w Piśmie poczęli zastanawiać się: Któż może odpuścić grzechy prócz samego Boga? Lecz Jezus przejrzał ich myśli i rzekł do nich: „Co za myśli nurtują w sercach waszych? Cóż jest łatwiej powie­dzieć: «Odpuszczają ci się twoje grzechy», czy powiedzieć: «Wstań i chodź»?" (Łk 5, 17n)

Głuchoniemy zostaje uzdrowiony, a faryzeusze stwierdzają, że Jezus wyrzuca złe duchy przez Belzebuba, władcę złych duchów. Jezus, znając ich myśli, rzekł do nich: „ Każde królestwo, we­wnętrznie skłócone, pustoszeje" (Mt 12, 25 i par.).

W pewien szabat Jezus naucza w synagodze, w której znajduje się człowiek z uschłą ręką. Uczeni w Piśmie i faryzeusze czyhają na Niego, patrząc, czy uzdrowi go w szabat. On wszakże znał ich myśli i rzekł do człowieka, który miał uschłą rękę: „ Podnieś się i stań na środku!" (Łk 6, 8) Potem stawia pytanie, czy można

13


w szabat dobrze czynić, spogląda wokoło na wszystkich i uzdrawia chorego.

Uczniowie zastanawiają się między sobą, który spośród nich jest największy. Jezus, znając myśli ich serca, wziął dzie­cko, postawił je przy sobie i rzekł do nich: „Kto (...) jest najmniejszy wśród was wszystkich, ten jest wielki" (Łk 9, 47n).

Długi łańcuch bezpośrednich i pośrednich zapowiedzi oraz wskazań nadchodzącej śmierci Jezusa zawiera w sobie także poznanie Jego zdrajcy: jeden z was Mnie zdradzi, ten, który je ze Mną, (...) który ze Mną rękę zanurza w misie (Mk 14, 18. 20). Mowa jest także o jego niechlubnym końcu (zob. Mk 14, 21).

U Jana doświadczenie przez uczniów Jezusowej znajomości serc zostaje wyrażone intensywniej, wręcz w sposób zabsolutyzowany. Kiedy Jezus pyta Filipa, skąd należałoby kupić chleba, by nakarmić tłumy, zostaje dodane wyjaśnienie: A mówił to wystawiając go na próbę. Wiedział bowiem, co miał czynić (J 6, 6). Pytania Jezusa są pytaniami pozornymi. W świątyni Jezus (...) nie zwierzał się im, bo wszystkich znał i nie potrzebował niczyjego świadectwa o czło­wieku. Sam bowiem wiedział, co w człowieku się  kryje  (J 2, 24n).

W rozmowie z Samarytanką poleca jej zawołać męża; ona stwier­dza, że męża nie ma. ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin