DOBRY PASTERZ CZ 245 - NIE IDŻ DO PIEKŁA ONO NAPRAWDĘ ISTNIEJE !!!.docx

(1375 KB) Pobierz

NIE IDŻ DO PIEKŁA,

ONO NAPRAWDĘ ISTNIEJE !!!

Powinniśmy wierzyć w istnienie piekła, bo możemy dostać się do niego.

Współczesny świat odrzuca istnienie piekła, często też traktuje je w sposób lekkomyślny i beztroski. Piekło to bajeczka, straszak na niegrzeczne dzieci i ciemny lud, ewentualnie wesołe miejsce imprez z wyluzowanym diabłem na czele (w przeciwieństwie do nudnego nieba). Wiele osób pomyśli: skoro tak, to nie ma się czego obawiać, teraz żyję bez Boga i jest mi z tym dobrze, po śmierci nic się nie zmieni.

Nie łudźmy się, prawdziwe piekło istnieje, ma się coraz lepiej i niestety większość z nas może tam trafić, jeśli nie zmienimy swojego postępowania. Materiały zgromadzone w tej gazetce mają Tobie przypomnieć, że "Piekło nie jest wcale religijnym symbolem, który został wymyślony po to, żeby zastraszać wiernych i zmusić ich do przestrzegania dekalogu. ... to realne miejsce, w którym grzesznicy cierpią katusze w ogniu piekielnym" /Benedykt XVI.

Wielu z Was powie, jestem młody, pogrzeszę jeszcze trochę, jest fajnie, na starość się nawrócę. Pamiętaj tylko, że może Ci zabraknąć czasu, Twoje życie może się skończyć w każdej chwili. Czy warto ryzykować? Pomyśl ile trwa ludzkie życie w stosunku do wieczności - mniej niż ułamek sekundy. Ten "ułamek sekundy" życia zgodnie z Przykazaniami, w zgodzie z Bogiem będzie Cię kosztował trochę wysiłku, pójścia "pod prąd", ale przyniesie same zalety dla wszystkich.

Możesz powiedzieć, że to wszystko brednie, piekła nie ma, jestem wolny, mogę robić co mi się podoba. Pomyśl jednak co z Tobą będzie, jeśli okaże się, że piekło jednak istnieje i tam trafisz? Wtedy już będzie za późno. Czy warto ryzykować? Zastanów się nad tym.

Byłbym niezmiernie szczęśliwy, gdyby dzięki tej gazetce choć jedna osoba zmieniła swoje życie na lepsze i uniknęła zguby.

 

 

MOŻE TO BĘDZIESZ

WŁAŚNIE TY ?!

 

Znam pewną osobę co przez większość swojego życia ośmieszała ludzi twierdząc że nie ma piekła i aniołów .Gdy już przekroczyła 40 lat zachorowała na raka żołądka. Lekarze nie dawali jej długich lat życia. Po dwóch latach nastąpiła operacja .Rozcięto brzuch i natychmiast zaszyto. Pacjentka za dwa dni zmarła. W kostnicy w drugim dniu po sekcji przebudziła się i….narobiła niezłego popłochu wśród pracowników kostnicy. Płakała, płakała krzycząc, Boże dziękuję Ci! Póżniej opowiedziała co przeżyła wszystkim ludziom i pracownikom kostnicy(narobiła niezłej paniki) OPOWIADA - gdy byłam na stole operacyjnym poczułam jakbym unosiła się w górę i usłyszałam silne brzęczenie. Nagle, usłyszałam słowa doktora operującego. Popatrzcie! czegoś takiego w życiu nie widziałem. Zaszywamy z powrotem. Znalazłam się w ciasnym czarnym leju na końcu którego widziałam mały czerwony punkcik. Nagle ten punkcik powiększył się do rozmiarów potężnego jeziora ognia. W jeziorze tym widziałam może miliony ludzi ramię w ramię jęczących ,ale jeden drugiego nie widział .Po chwili Ja też się tam znalazłam. Poczułam potężne przygnębienie ,a przed moimi oczami przeleciał mój cały życiorys mojego życia! Byłam bardzo przerażona i zdumiona! Czułam się podle i haniebnie za to ile krzywdy zadawałam ludziom. Przeżywałam teraz każde cierpienie tych ludzi jakie odebrali ode mnie! W końcu wyciągłam ręce w górę i zawyłam! BOŻE! jeżeli możesz przebacz mi i pomóż! W jednej chwili pojawił się potężny anioł o przepięknym obliczu i chwycił mnie za rękę, a swoją podniósł do góry i zawołał - Boże co mam z nią zrobić! I doniósł mnie potężny grzmot słów PUŚĆ JĄ! ona teraz będzie świadczyć o mnie. Po tej panice do kostnicy przyjechało pogotowie i milicja(były to lata 80) Zabrali mnie do szpitala i przeprowadzili mi badania i przeswietlenie. Rak zniknął a po operacji nie było śladu! Zagrożono mi opowiadanie o tym komukolwiek. Dzisiaj jest aktywną służebną dla niepełnosprawnych. Jednak pomimo grożby, o tym zdażeniu opowiedziała tysiącom ludzi. PIEKŁO -istnieje.

Jeżeli chodzi o piekło to posyłam do lektury która przełamie wasze wszystkie wątpliwości a mianowicie Dzienniczek św. siostry Faustyny gzie opisała je w prostych i zrozumiałych słowach. Jest to miejsce a nie żadne wydarzenie i nie łudźmy się że go nie ma .

Szatan chce żebyśmy tak myśleli bo wtedy może spokojnie działać!!! Dziś byłam w przepaściach piekła, wprowadzona przez anioła .Jest to miejsce wielkiej każni, jakiż jest jego obszar strasznie wielki. Rodzaje mąk ,które widziałam: pierwszą męką, która stanowi piekło, jest utrata Boga; drugą ustawiczny wyrzut sumienia; trzecią nigdy się już ten los nie odmieni; czwartą męka jest ogień który będzie przenikał dusze, ale nie zniszczy jej, jest to straszna męka, jest to ogień czysto duchowy, zapalony gniewem Bożym; piątą męka jest ustawiczna ciemność, straszny zapach duszący, a chociaż jest ciemność, widzą się wzajemnie szatani i potępione dusze, i widzą wszystko zło innych i swoje; szóstą męka  jest ustawiczne towarzystwo szatana; siódmą męka jest straszna rozpacz, nienawiść do Boga, złorzeczenia, przekleństwa, blużnierstwa. Są to męki które wszyscy potępieni cierpią razem, ale to nie koniec mąk. Są męki dla dusz poszczególne, które są mękami zmysłów: każda dusza czym grzeszyła tym jest dręczona w straszny i nie do opisania sposób. Są straszne lochy otchłanie każni, gdzie jedna męka odróżnia się od drugiej: umarłabym na ten widok tych strasznych mąk gdyby mnie nie utrzymywała wszechmoc Boża. Niech grzesznik wie; jakim zmysłem grzeszy, takim dręczony będzie przez wieczność całą. Piszę o tym z rozkazu Bożego aby żadna dusza nie wymawiała się że piekła nie ma, albo tym że nikt tam nie był i nie wie jak tam jest (Dz.741) Św. siostra Faustyna!!!!

Powinno być zatem oczywiste, ze zło, cierpienie, piekło, (czyli wieczna męka, która nigdy nie będzie miała końca) nie są dziełem Boga.

Pewnego dnia o.Candido - egzorcysta wypędzał złego ducha. Pod koniec egzorcyzmu zwrócił się do niego z drwiną: "Wynoś się stąd! Pan ci przygotował piękne mieszkanie, dobrze nagrzane!" Zły duch mu odpowiedział: "Ty nic rozumiesz. To nie On [Bóg] stworzył piekło. My sami je uczyniliśmy. On o nim nawet nie pomyślał". Gdy w podobnej sytuacji zapytałem złego ducha, by się dowiedzieć czy współpracował przy tworzeniu piekła, usłyszałem w odpowiedzi: "Wszyscy wnieśliśmy swój wkład".

TEN PIĘKNY FRAGMENT JEST Z KSIĄŻKI "Wyznania egzorcysty" KSIĘDZA GABRIELA AMORTHA

Niestety, potępionych jest bardzo wielu! Święta Teresa przyrównuje ich do płatków śniegu, które spadają w mroczne dni zimowe.

Sługa Boży Antoni Pereyra w wizji zobaczył dusze grzeszników schodzące jak gdyby do szybu prowadzącego do wnętrza kopalni. - Pewnego dnia Bóg ukazał mu mnóstwo dusz spadających do piekła jak jesienią pod podmuchem wiatru spadają liście z drzew. Czcigodny ojciec Antoni Baldinucci z Towarzystwa Jezusowego, który zmarł w opinii świętości w 1717 roku, głosił kazania na otwartej przestrzeni, ponieważ kościół nie mógł pomieścić wiernych, którzy przyszli go słuchać. Mówiąc o piekle powiedział: Moi bracia, czy chcielibyście poznać jak wielka jest liczba tych, którzy są potępieni? Popatrzcie na to drzewo. Wszystkie oczy zwróciły się na drzewo, które tam było pokryte liśćmi. W tym momencie podmuch wiatru potrząsnął gałęziami drzewa i liście spadły tak obficie, że niewiele ich zostało na całym drzewie. Widzicie - kontynuował dalej mąż Boży - jakie dusze są strącone a jakie ocalone. Zachowujmy więc środki ostrożności, aby zachować ocalenie.

Ojciec Nieremberg opowiada o biskupie, który za specjalnym zezwoleniem Boga otrzymał możność doznawania odwiedzin nieszczęśliwego grzesznika, który zmarł bez żalu za grzechy. Na krótko przed tym zwracając się do dostojnika kościelnego potępiona dusza pytała, czy są jeszcze ludzie na ziemi! Ponieważ biskup wydawał się być zdumiony tym pytaniem zatracona dusza dodała: odkąd jestem w tym smutnym miejscu mojego pobytu widziałem tak zdumiewający tłum ludzi przybywających tutaj, że byłem tym zaskoczony i myślałem sobie, czy tam są jeszcze ludzie na ziemi. Mowa ta odwołuje się do tego, co Zbawiciel powiedział w Ewangelii: Wchodźcie przez ciasną bramę! Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują !

                                                                                                                                                          (Mt 7,13-14).

Pewien święty ksiądz egzorcyzmował opętanego i zapytał demona, jakie męki cierpi on w piekle. - Wieczny ogień - odpowiedział - wieczne przekleństwo, wieczny gniew i straszny rozpacz z tego powodu, że nigdy nie będę w stanie spojrzeć na Tego, który mnie stworzył. - Co byś zrobił, aby mieć szczęście widzenia Boga? - Aby widzieć Go, choćby na mały chwilę, chętnie zgodziłbym się znosić moje męki przez 10 000 lat. Ale próżne pragnienie! Ja będę cierpiał wiecznie i nigdy Go nie zobaczę!

Podczas podobnej okazji egzorcysta zadał pytanie demonowi jaka jest największa męka w piekle. On odpowiedział z akcentem nieopisanej rozpaczy: Zawsze, zawsze! Nigdy, nigdy!

Pewnego dnia święta dusza medytująca na temat piekła i rozważająca nad wiecznością mąk, nad strasznym „zawsze, nigdy", wpadła w wewnętrzny konflikt sama z sobą; nie była w stanie pogodzić tę niewspółmierną surowość z Bożą dobrocią i Jego doskonałością. - Panie - powiedziała - ja podporządkowuję się Twoim wyrokom, ale nie posunięciom rygoru Twej sprawiedliwości; czyż one nie poszły za daleko. - Czy ty rozumiesz - padła odpowiedź - czym jest grzech? Grzech jest powiedzeniem Bogu - ja nie będę Ci służył! Ja gardzę Twoim prawem, ja śmieję się z Twoich gróźb! - Rozumiem Panie, że grzech jest zniewagą Twojego majestatu. - A więc miarą tego jest Twoja najwyższa godność. - Panie, ta ciężka obraza jest nieskończona, gdyż obraża Twój nieskończony Majestat. Sprawiedliwość domaga się by ona taką była przez całą wieczność. Ostatecznie to Boża sprawiedliwość decyduje o wieczności mąk, o strasznym „zawsze" i „strasznym nigdy". Potępieni sami osobiście powinni być zobowiązani wyrazić hołd tej sprawiedliwości i wykrzykiwać pośród znoszonych cierpień: Ty jesteś sprawiedliwy o Panie i Twoje sądy słuszne (Ps 118; 137).

Święta Teresa Wielka zobaczyła miejsce, które było przygotowane dla niej w piekle i rozpamiętywanie tego dawało jej siły do znoszenia surowego życia. Mówi o tym w 32 rozdziale autobiografii: modląc się pewnego dnia nie wiem, w jaki sposób zostałam z ciałem i duszą przeniesiona do piekła. Zrozumiałam, że Bóg chciał pokazać mi miejsce, które mogłam zająć, gdybym nie zmieniła dotychczasowego stylu życia. Żadne słowa nie mogą wyrazić ostatecznego cierpienia - to jest nie do pojęcia. Poczułam w mojej duszy pożerający ogień, znosiłam okrutne cierpienia w ciągu mojego okresu życia, ale wszystko, co wycierpiałam było niczym w porównaniu do tego, co wtedy doświadczyłam. Miary dopełniła świadomość, że to trwać będzie wiecznie. Tortury ciała są niczym wobec męki duszy. Podczas gdy czułam się palona i rozdzierana na tysiące kawałków cierpiałam wszystkie zgonie śmierci. W tym straszliwym miejscu przebywania nie było choćby odrobiny nadziei, ani pocieszenia. Odczuwało się ciągły, duszący, zaraźliwy smród. Nie było tam światła tylko ponura ciemność, która w porównaniu do znanego nam światła czyniła go najbardziej smutnym. Mówiąc w skrócie; wszystko, co słyszałam i czytałam o mękach piekła było niczym wobec rzeczywistości. Tam była ta sama różnica, jaka występuje między żywą osobą a jej portretem. Och! Najgorętszy ogień w tym świecie jest mało znaczącą rzeczą. Jest tylko podobnym do rzeczywistości malowidłem. Prawie dziesięć lat minęło od tej wizji a ja jeszcze przeżywam to ze strachem. W moich cierpieniach zawsze przywoływałam pamięć tej wizji i ona dała mi siłę do znoszenia tego wszystkiego.

Cesare opowiada o chorym człowieku, za którego ofiarowano wiele modlitw, ale on zmarł. Kiedy miał być pochowany powrócił znowu do życia i dochodził do pełni sił, ale wzbudzał powszechny strach. Wypytywany odnośnie tego, co mu się przydarzyło odpowiedział: - Bóg udzielił mi daru swojej łaski; On pokazał mi piekło, niezmierzony ocean ognia, do którego miałem być wrzucony z powodu moich grzechów. Uczyniono dla mnie zwłokę abym mógł odpokutować moje grzechy i w ten sposób zostałem uratowany. - Od tego momentu zmienił się i stał się innym człowiekiem i nie myślał już o niczym innym jak tylko o tym, by przez łzy, posty i modlitwy czynić wynagrodzenie za swoje grzechy. Chodził boso po jeżynach i cierniach, odżywiał się tylko chlebem i wodą, od-dawał biednym wszystko co zarobił. Kiedy ludzie próbowali skłonić go, aby złagodził swoje obyczaje odpowiadał: - zobaczyłem piekło; wiem, że wiele trzeba wysiłku, by go uniknąć. Ach, piekło. Jeśli by wszystkie drzewa na ziemi zostały ścięte, wrzucone na stos i zapalone, to ja raczej wolałbym pozostać w tym palącym się ogniu do końca świata, niż znosić choćby tylko jedną godzinę ognia w piekle.

Pewien lichwiarz miał dwóch synów, którzy postępowali za złym przykładem swojego ojca. Jeden dotknięty łaską Boga porzucił swój dotychczasowy występny sposób życia i udał się na pustynię. Przed opuszczeniem domu ze łzami w oczach upomniał swojego ojca i brata, aby pomyśleli tak jak on o zbawieniu swoich dusz. Z ich strony nie było żadnej chęci postanowienia poprawy; w dalszym ciągu trwali w grzechu i w takim stanie obaj zmarli. Bóg dopuścił, aby samotny pustelnik dowiedział się o ich nieszczęśliwym położeniu. W ekstazie zobaczył samego siebie na wysokiej górze, u podnóża której było morze ognia, z którego słychać było unoszące się okrzyki jakby opętanych. Wśród tych palących się zauważył swojego ojca i brata ogarniętych szałem, wzajemnie się łajających i podtrzymujących straszny dialog między sobą: - oskarżam cię, wstrętny synu! To z twojej przyczyny byłem niesprawiedliwy i zatraciłem moją duszę. - To ja oskarżam cię nic nie warty ojcze, który doprowadziłeś mnie do ruiny przez twój zły przykład. - Ja oskarżam cię głupi synu, który przyłączyłeś się to twego ojca w jego grzechach. - Ja oskarżam cię, gdyż ty skazałeś mnie na potępienie! - Spójrz jak źli rodzice i złe dzieci będą wiecznie przedkładać jedni drugim swoje złorzeczące racje.           

                                                                                                                                    

Aby odrzucić  piekło należy odrzucić drogę do niego i zniszczyć przyczynę potępienia, to jest grzech we wszystkich jego postaciach. Ludzie doprowadzają siebie do ruiny poprzez różne nieprawości. Jest wielu, którzy umierają w grzechach, ponieważ są pozbawieni sakramentów, a i między tymi, którzy je otrzymują jest pewna liczba zatraconych, ponieważ brakuje im szczerości w oskarżaniu się ze swoich grzechów. Przytaczamy tutaj przypadek, o którym czytamy w Annałach Paragwajskich, a wydarzył się on w 1640 roku. W jezuickiej misji wniebowzięcia zmarła pewna kobieta pozostawiając około dwudziestoletniego syna. Swoją matkę ujrzał on w strasznym położeniu. Powiedziała mu, że została potępiona, ponieważ nie odprawiła szczerej spowiedzi a wiele innych spowiedzi było świętokradzkich. - Ty — dodała - nie naśladuj złego przykładu swojej nieszczęśliwej matki.

Ojciec Niercmberg wspomina także o innej osobie, która ujawniła powód potępienia. Ta osoba to młody człowiek, który prowadził pozornie wzorowe chrześcijańskie życie, ale miał nieprzyjaciela, którego nienawidził i podczas przyjmowania sakramentów świętych zamiast adoracji żywił nienawiść i pragnął zemsty, którą Jezus Chrystus polecał odrzucić. Po swojej śmierci ukazał się swojemu ojcu i powiedział, że został potępiony, ponieważ nie przebaczył swojemu wrogowi. Potem zawołał z akcentem niewypowiedzianego bólu: - Ach! Jeśli wszystkie gwiazdy na niebie byłyby językami ognia, nie mogłyby one wyrazić, jakie męki znoszę!

Posłuchajmy znów tego samego autora. Pewien nieszczęśliwy człowiek, który miał zwyczaj znajdować przyjemność w niemoralnych myślach zachorował i przyjął sakrament chorych. Następnego dnia jego spowiednik, który zamierzał go odwiedzić zobaczył go na drodze idącego na spotkanie z nim. Nie idź dalej - powiedział - ja nie żyję i jestem potępiony - dlaczego? - zapytał kapłan - czy ty nie odprawiłeś dobrej spowiedzi ze swoich grzechów? - tak, ja odbyłem dobrą spowiedź, ale potem diabeł przedstawił mi pełne grzechu przyjemności i zapytał mnie czy w przypadku wyleczenia nie wrócę znowu do moich przyjemności. Zgodziłem się na te diabelskie propozycje i w tej samej chwili śmierć mnie zaskoczyła. Następnie rozchylając swój ubiór pokazał ogień, który go pożerał i zniknął.

Czytamy także u Ojca Nieremberga, że pewna szacowna pani, która była nadzwyczajnie pobożna, zapytała Boga, co nie podoba się Jego Bożemu Majestatowi w jej osobie. Pan łaskawie usłyszał ją i w cudowny sposób otworzył przed jej oczami straszną wieczną otchłań. Rozpoznała tam kobietę poddaną okrutnym torturom; była nią jedna z jej przyjaciółek, która niedawno temu zmarła. Ten widok wywarł na niej wielkie zdumienie, zaskoczenie i zmartwienie, ponieważ wydawało się jej, że osoba, którą zobaczyła, jako potępioną nie żyła źle. Ta nieszczęśliwa dusza powiedziała jej: - prawdę jest, że praktykowałam życie religijne, ale ja byłam niewolnicę próżności. Wodzona przez namiętność podobania się lubiłam się przebierać, aby zwrócić uwagę i rozpalić ogień nieczystości w niejednym sercu. Ale! Gdyby chrześcijańskie kobiety wiedziały jak bardzo nieskromność w ubiorze nie podoba się Bogu! W tym samym momencie ta nieszczęśliwa dusza została przebita przez duże ogniste lance i zanurzona w kotle z płynnym ołowiem.

Tomasz z Cantimpre, uczony teolog w zakonie świętego Dominika opowiada, że był w Brukseli nieszczęśliwy grzesznik, niewolnik nieumiarkowania i wielu innych wad, które go podsycały do złego. Miał on przyjaciela, a jednocześnie kompana do tych rozrywek, do których był bardzo przyzwyczajony. Nagła śmierć położyła kres nieporządkowi. Jego pogrążony w bólu kompan po towarzyszeniu mu do grobu powrócił do domu i przebywał samotnie w swojej izbie, gdzie usłyszał podziemne łkanie: - to ja jestem, twój kompan, któremu asystowałeś do grobu. Niestety! Moja dusza pali się w piekle. Wtedy z krzykiem dodał: - biada mi! Piekło pochłonęło mnie i otchłań zamknęła się nade mną.

Henryk z Grenady opowiada o młodej kobiecie, której potępienie nie miało żadnego innego źródła jak próżność i pragnienie przyjemności. Prowadziła ona regularne życie, ale jej pasją było zwracanie na siebie uwagi. Po krótkiej chorobie zmarła otrzymawszy uprzednio wszystkie sakramenty. Podczas gdy jej spowiednik modlił się za jej duszę ona ukazała mu się mówiąc, że jest potępiona, a powodem tego była jej próżność. - Ja myślałam - dodała – tylko o tym, aby wpaść w oczy mężczyzny. Ta pasja spowodowała, że popełniłam mnóstwo grzechów; co przeszkadzało mi w godnym przyjęciu świętych sakramentów i w końcu zaprowadziło mnie na wieczne męki.

Naturalne rozumowanie potwierdza dogmat o piekle. Pewien ateista chełpił się, że nie wierzy w piekło. Wśród słuchaczy był mądry młody człowiek i nikt nie pomyślał, że on po-trafi zamknąć usta głupiemu mówcy. Młodzieniec postawił mu proste pytanie: Panie - po-wiedział - królowie świata mają więzienia, by karać swoich buntowników; czy może Bóg, Król wszechświata być bez więzienia dla tych, którzy uwłaczają Jego majestatowi? Grzesznik nie umiał na to odpowiedzieć, gdyż oczywistym było, że jeśli król ma więzienia to i Bóg musi mieć piekło.

Protestanci, którzy zburzyli prawie wszystkie dogmaty, nie ośmielili się dotknąć tego dogmatu. Ten fakt poddał wierzącej pani dowcipną odpowiedź. Gdy dwaj protestanccy pastorzy nagabywali ją usilnie, by przeszła do obozu re-formacji ona odpowiedziała: Panowie, wy rzeczywiście przeprowadziliście dobrą reformację. Znieśliście post, spowiedź, czyściec. Niestety, zostawiliście piekło; odrzućcie piekło, a ja będę jedną z was. Tak, Panowie wolnomyśliciele, usuńcie piekło a wówczas poproście nas abyśmy byli waszymi. Ale zdajecie sobie sprawę z tego, że deklaracja ja nie wierzę w to nie wystarcza, by piekło przestało istnieć.

Święty Piotr Damian i mówił o człowieku, który prowadził światowe życie i żył tylko dla zabawy i przyjemności. Żadnej propozycji, którą mu przedkładano odnośnie zmiany złego stylu życia nie przyjął; żadną przestrogą, którą go ostrzegano nie przejmował się prowadząc życie bogatego człowieka aż do śmierci. Zaledwie przestał żyć pustelnik dowiedział się o jego potępieniu. Zobaczył go w ognistym stawie; był to ogromny staw podobny do morza, w którym była zanurzona wielka liczba ludzi wyjących z rozpaczy. Trudzili się oni, aby osiągnąć brzeg, ale on był strzeżony przez bez-litosne smoki i demony, które zabraniały im zbliżyć się do niego i odpychały ich z powrotem na ocean ognia.

Mikołaj z Nicei mówiąc o ogniu piekielnym twierdzi, że nic nie istnieje na ziemi, co mogłoby dać wyobrażenie o tym. Dodaje on, że jeśli wszystkie drzewa lasu byłyby wycięte i rzucone na wielką stertę i w tej ilości wrzucone w ogień, to ta sterta drzewa nie mogłaby być nawet iskrą piekła.

Święty Jan Damasceński opowiada w Żywocie Świętego Jozafata, że ten młody książę pewnego dnia został wystawiony na pokusy i modlił się do Boga ze łzami, aby był od nich uwolniony. Jego modlitwa została łaskawie wysłuchana. Wpadł on w ekstazę i zobaczył siebie leżącego w ciemnym miejscu, pełnym strasznych zjaw. Było tam rozlewisko siarki i ognia, w którym były zanurzone niezliczone ofiary pożerane przez płomienie. Wśród desperackich wyć i okrzyków usłyszał niebiański głos, który mówił: Tutaj jest miejsce, gdzie grzesznik otrzymuje karę; tutaj za chwilowe przyjemności jest karany przez wieczne męki. - Ta wizja napełniła go nową siła tak, że uzdolniła do stawienia czoła i przezwyciężenia wszystkich ataków wroga.

Ojciec pewnej rodziny, który bogacił się tylko przez robienie fałszerstw, zapadł na niebezpieczną chorobę. Mimo tego, że widział na sobie oznaki śmierci, nie miał zamiaru czynić poprawy. - Jeśli ja poprawię się - powiedział - co stanie się z moimi dziećmi?

Jego przewidujący spowiednik posłużył się niezwykłym podstępem po to, aby zbawić tę biedną duszę. Powiedział mu o bardzo prostym, ale kosztownym środku. - Powinno to kosztować tysiąc, dwa tysiące, nawet dziesięć tysięcy franków. - Jakież to dziwaczne? - odpowiedział żwawo stary człowiek. - Jakie to jest lekarstwo? - Jego działanie polega na polewaniu roztopionym tłuszczem żyjącej osoby w te miejsca, które obumierają. To nie wymaga wielkiego zachodu. Jeśli znajdziesz kogokolwiek chętnego cierpieć z powodu jednej ręki, którą będzie spalał w ogniu nie mniej aniżeli kwadrans na godzinę, to będzie wystarczające.

- Niestety! - powiedział wzdychając biedny człowiek - jestem bardzo zakłopotany gdyż nie mogę znaleźć odpowiedniej osoby. - pomogę ci - powiedział kapłan spokojnie. - Twój najstarszy syn; on cię kocha i on ma być twoim spadkobiercą.

Powiedz mu: mój drogi synu, ty możesz uratować życie twojego starego ojca, jeśli zgodzisz się użyczyć swojej jednej ręki, aby była spalona. Jeśli odmówi zaproponuj mu po raz drugi. Jeśli odmówi i tym razem zaproponuj drugiemu synowi, a potem trzeciemu -.

Propozycja sukcesywnie były czyniona trzem braciom, ale jeden po drugim odrzucali ją z drżeniem. Potem ojciec powiedział im:

- Aby uratować moje życie, boicie się chwilowego bólu? A ja, aby zapewnić wam wygodne życie pójdę do piekła - aby palić się tam wiecznie! - Rzeczywiście, ja jestem szalony.

- Nie zwlekając pospieszył się, aby wynagrodzić wszystkim krzywdy, których się dopuścił bez względu na to, co miałoby się stać z jego dziećmi. Z tak podjętej decyzji poprawy zadowolony był za...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin