Izabela Sowa
AZYL
Ach, kochany Augustynie,
wszystko minie, minie, minie!
Hans Christian Andersen, Świniopas
1.
Wydał jej się mniejszy niż na zdjęciach.
– I bordowy jak fiut morsa.
Tak opisałaby go znajomym z fitness clubu. Ale tu, z dala od wszystkich, nie musi się wysilać. Po prostu bordowy, oceniła, podchodząc bliżej. Dom stał blisko morza, w niewielkiej zatoczce okolonej od lewej strony wzgórzami. Dla tej zatoczki oraz plaży, łagodnie schodzącej do wody, rodzina Paliczków wracała tu każdego lata. Właśnie w Srebreno Wiktoria nauczyła się pływać dyrektorską żabką i jeść ze smakiem zielone oliwki. Tu doświadczyła uroków poparzenia słonecznego, na które nie pomógł nawet kefir przykładany do jej spieczonych łopatek. Tu byli szczęśliwi. Bez żadnych „ale”.
Po osiemdziesiątym dziewiątym zaczęli jeździć nad Solinę, a wspomnienia z Dalmacji przyszarzały niczym fotografie robione starym zenitem jej ojca. Ale dzięki fotografiom nie wyblakły zupełnie. Kiedy po latach Wiktoria stanęła nad brzegiem morza, rozpoznała tylko obiekty ze zdjęć: półksiężycowatą plażę pokrytą okrągłymi kamyczkami, betonowy falochron wcinający się w morze, bordową willę otoczoną kwitnącą pospornicą. I pustą. Nagle z nerki Wiktorii rozległo się radosne kląskanie. Szybko rozpięła suwak i wydobyła komórkę.
– Mama? – zaczęła podniesionym głosem. Stary nawyk wyrobiony przez lata korzystania z budek telefonicznych. – Jestem w Dalmacji, więc krótko, bo roaming...
– Wakacje o tej porze roku? Pewnie nie wzięłaś szalika?
Noż kurwa, znowu to samo, westchnęła. Choć w gruncie rzeczy tego właśnie oczekiwała. Nieśmiertelnych pytań o szalik. Albo czapkę.
– Spakowałam, w ostatniej chwili – skłamała. Tłumaczenie, że jest tu upalnie jak latem w Polsce, nie miało sensu. – Minuta kosztuje pięć zeta, więc...
– Powinnam chyba mówić to, co ważne – domyśliła się mama. – Tylko że czasami trudno wybrać... A gdzie właściwie jesteś?
– Na plaży w Srebreno.
– Na naszej plaży?
Naszej? Chorwaccy patrioci nie byliby zachwyceni.
– Srebreno – powtórzyła mama roztkliwionym głosem. – Pamiętasz, jak tatuś przechadzał się w swoich kąpielówkach w kolorze toffi?
Pewnie, że pamięta; Wiktoria nigdy nie była tak zażenowana własnym ojcem.
– A kiedy się opalił... – Mama zachichotała. – ...
dre4mwalker