Poradnik pszczelarza 7.pdf

(5893 KB) Pobierz
K a lk u la c y a w y ro b u .
Znając powyżej podane
asady sycenia i przepisy doprawiania miodów możemy
przystąpić do warzenia miodu. Najpierw z ołówkiem
w ręku i notatką przeprowadzam sobie plan czyli kal-
kulacyę wyrobu.
Zastanawiam się nad tem, jaki m i ó d chcę uwa­
rzyć, o jakiej sile, z jakiej patoki, ile części wody do­
mieszać i t. o
T b wszystko kalkuluję, układam i zapisuję, two-
ząc plan roboty. Zapiski te powinno się przechowy­
wać, ażeby służyły na dalsze lata jako przykłady i do­
świadczenia.
Postanowiwszy jaki miód mam wyrabiać, muszę
na 3 — 4 dni naprzód przed gotowaniem miodu przy­
rządzić sobie
z a cz y n dro żd żo w y
dla przeprowadze­
nia w ugotowanym miodzie fermentacyi.
D r o ż d ż e . Jeżeli jakąkolwiek ciecz słodką posta­
wimy w ciepłem miejscu, to po jakimś czasie zauwa­
żymy zmianę w kolorze, mącenie się, ruch tej cieczy,
perlenie u powierzchni, i wytwarzanie się piany. Proces
ten nazywamy fermentacyą, przyczyną zaś, która to
zaburzenie i przemianę sprawia, są drożdże.
S ą to maleńkie jednokomórkowe roślinki, które
możemy widzieć tylko za pomocą mikroskopu, a mnożą
się przez rozdzielanie. — Komórki te rozłączają się,
wytwarzając w dalszym ciągu komórki następne.
Drożdże znajdują się na owocach, bardzo dużo
bywa na rodzynkach, tak że te ich skupiny zesta­
rzałe widzimy nawet gołem okiem.
171
Drożdży mamy różne odmiany; inne są przy fer-
m entacyi piwa, inne u wina, a inne u miodu.
Ja k o ść drożdży nadaje kierunek smaku. Tyle je s t
fermentacyjnych źródeł win, ile je s t jakości drożdży.
W Badenie. w Austryi górnej, na W ęgrzech, wszędzie
znajdziemy inne drożdże. K ażda niemal winnica po­
siada własne drożdże.
D o wyrobu miodu pitnego powinniśmy użyć naj­
szlachetniejszych drożdży rasowych.
Najlepiej i najpewniej byłoby zwrócić się do fir­
my dobrze w okolicy znanej; u nas w kraju do stacyi
doświadczalnej przy szkole przemysłowej, albo do ta­
kiej stacyi w Dublanach. Zamawiając, opisuje się naj­
dokładniej do czego się żąda drożdży.
Przesyłają je w flaszeczkach małych, zalakowanych
razem z pożywką, na której drożdże znakomicie się
hodują.
Przysłane drożdże są zburzone i wymagają uspo­
kojenia, dlatego stawiamy flaszeczkę w chlodnem
miejcu, i dopiero po 24 godzinach możemy przystąpić
do otworzenia, inaczej z siłą wybryzgują.
Najprostszym a zarazem najtańszym sposobem
przygotowania sobie drożdży jest następujący.
Ja k już powiedzieliśmy na rodzynkach znajduje
się osad drożdży i to drożdży szlachetnych.
Kupujemy w ięc w pierwszorzędnym handlu, gdzie
przestrzegają czystości, 1 funt rodzynków, przecieramy
na miazgę na maszynce lub w moździerzu, wkładamy
do słoja szklanego i zalewamy dwoma litrami letniej
wody.
Zaczyn ten nakrywamy kawałkiem czystego płó­
tna i ustawiamy w ciepłem miejscu.
G o to w a n ie .
Mniejwięcej po 2— 3 dniach po za­
czynieniu drożdży przystępuję do gotow ania miodu..
Najpierw dodaję do odważonej czy odmierzonej
172
ilości patoki odpowiednią ilość wody (dwójniak, trój­
niak i czwórniak) i mieszam to wszystko jak najdo­
kładniej drewnianą kopyścią.
Wymieszanie miodu z wodą musi odbyć się w oso-
bnem naczyniu a nie w tym samym kotle, w którym
mamy miód warzyć, gdyż inaczej przypalił by się na
dnie kotła.
Przyrządzoną brzęczkę wlewamy do kotła tak,
iżby płyn sięgał tylko do % wysokości ścian kotła, a to
dlatego, że miód w czasie gotowania od czasu do czasu
burzy się i mógłby łatwo wypłynąć ponad brzegi ko­
tła i zalać ognisko.
Miód warzymy Dądź na wolnem powietrzu (w ogro­
dzie), bądź też w kuchni. Niektórzy starzy pszczelarze
uważają warzenie miodu, jakoby „dożynki" w gospo­
darstwie pasieczniczem, zapraszają na uroczystość wa­
rzenia przyjaciół, a roznieciwszy ognisko w sadzie lub
w polu, warzą miód młody, przypijając od czasu do
czasu starym „dębniaczkiem".
Czy gotujemy miód na polu czy w izbie, to pod
kotłem utrzymujemy wolny ogień, ażeby miód gotował
sie jednostajnie i równomiernie.
Skoro podgrzeje się nieco, ustawiamy w nim
pionowo kopyść i znaczymy na niej kreską zaciętą no­
żem wysokość do jakiej płyn w kotle sięga.
Gotowanie bowiem potrwa 3 — 4 godziny, a przez
ten czas wskutek parowania, ubędzie nam znaczna ilość
wody, tak iż po skończonem gotowaniu mielibyśmy
płynu daleko mniej, niż na początku i miód nasz utra­
ciłby stosunek wody, jakiśmy mu pierwotnie wymie­
rzyli.
Otóż kreska zaznaczona na kopyści będzie dla
nas miarą, do której w czasie warki mamy ciągle ilość
wody uzupełniać, dolewając gorącej wody, tak, iżby po
ugotowaniu płyn w kotle sięga! do oznaczonej kreski.
173
Przez cały czas gotowania tworzą się na powierz­
chni płynu męty i piany, czyli miód się szumuje; szu­
mowiny te zbieramy łyżką lub warzechą do osobnego
naczynia na tak zwaną barwicę. W rzący miód często
burzy się tak, iż grozi wybiegnięciem z kotła, wtedy na­
leży dla uspokojenia wlać nieco zimnej wody.
Płyn miesza się ciągle kopyścią. P o pewnym cza­
sie, (zależy od mniej lub większej czystości patoki
i wody) szumowiny przestają wychodzić zupełnie, i to
jest oznaką, że miód nasz jest ugotowany.
Warzony płyn będzie miał kolor wina, a więc
jasny. K toby chciał nadać miodowi syconemu kolor
ciemniejszy lub zupełnie ciemny, ten niechaj dobrze za­
gotuje uzbierane szumowiny, a nawet może przypalić
kawałek zwykłego cukru, zmięszać z barwicą i przece­
dziwszy przez płótno, wlać do miodu.
Teraz dopiero dodajemy upatrzonej przez nas
przyprawy. Chmiel czy korzenie, albo wrzucamy wprost
do płynu, albo też zawiązujemy dokładnie w kawałek
czystego białego płótna i tak wraz z płótnem zanu­
rzamy w miodzie. Po dodaniu przyprawy gotujemy miód
jeszcze przez pół godziny, zbieramy resztki szumowin
wreszcie ognisko gasimy, kocioł z miodem odstawiamy
na bok, a wyjąwszy węzełek (woreczek) z przyprawą
nakrywamy kocioł wraz z miodem rządkiem płótnem.
Po ochłodzeniu płynu tak, iż bez obawy dotknąć
go można ustami, zlewamy miód do naczyń, w których
ma przejść fermentacyę.
N a cz y n ia .
D o przechowania miodu nadają się
najlepiej dębowe beczki o różnej pojemności. Muszą
to jednak być beczki jak najczyściejsze, wolne od
wszelkich zarazków octowych, pleśni lub stęchliny.
Beczki już używane np. po occie, po piwie, lekkiem
winie itp. mimo najdokładniejszego wyparzenia i mycia
174
na przechowanie miodu użyte być nie mogą. W takich
beczółkach miód nasz przeszedłby w ocet.
Beczki, z których
d o p ie r o co
ściągnięto spiry­
tus, koniak, rum lub silne wino, są do zlewania miodu
zupełnie pewne i mogą być użyte zaraz bez płukania
gorącą wodą. Zupełnie nowe beczki muszą być jak naj­
dokładniej wyparzone. Beczki zatęchłe i o podejrza­
nej czystości, najpierw siarkuje się dobrze, a do­
piero po tem myje i płucze w kilku prawie wrzących
wodach.
Ponieważ najmniejsza niedokładność i nieostro­
żność w oczyszczeniu
z u p e łn e m
beczek używanych
może zepsuć nam miód zupełnie i przemienić w ocet,
przeto radzimy używać do zlewania miodu tylko beczek
co do czystości pewnych, a w większej mierze po­
sługiwać się naczyniami
sz b la n n e m i.
Do tego celu nadają się bardzo dobrze duże,
oplatane w kosze gąsiory (butle). Naczyń tych o po­
jemności 40, 50 do 70 litrów, nabyć można w każdym
składzie aptecznym, uważać jeno należy, ażeby nie
trąciły żadnym odrażającym zapachem smarów i kwa­
sów.
Mycie naczyń szidannych jest łatwe, albowiem wy­
starczy wyszurowanie wodą zmieszaną z grubym p.a-
skiem, wyługowanie wodą z popiołem drzewnym, a wresz­
cie dokładne wypłukanie czystą wodą.
Zwłaszcza dla początkujących zaleca się przy wa­
rzeniu miodu używanie tylko takich naczyń.
Z ie w a n ie m io du .
Po ochłodzeniu płynu i oczy­
szczeniu naczyń zlewamy w nie miód ugotowany.
Jeżeli przyprawę dodawaliśmy owiniętą w płótnie,
a do wyrobu użyliśmy czystej patoki, to miód zlewa­
my do naczyń bez użycia jakichkolwiek sit i cedzideł.
Jeżeli jednak zaprawę wrzuciliśmy wprost do wa­
rzącego się miodu, to teraz musimy, zlewając do na­
Zgłoś jeśli naruszono regulamin