Graham Masterton - Sissy Sawyer 01 - Zła Przepowiednia.pdf

(1076 KB) Pobierz
▲ Spis treści ▼
Nadciągają dwie burze
Potencjalna katastrofa
Ogród miłości
Fatalna chwila
Feely zmierza na północ
Bez fasoli
Czuła jest północ
Ostrzeżenie z zaświatów
Duch nadchodzących Świąt
Feely łapie okazję
Kolejne ostrzeżenie
Śniadanie w Canaan
Przejrzysta historia
Pan White spotyka swojego Stwórcę
Skąd przyszła śmierć?
Sissy słucha wiadomości
Feely poznaje Serenity
Trevor wpada w złość
Witajcie w domu rozpusty
Kapitan Lingo
Bohater powraca do domu
Nie zadawaj pytań i nie kłam
Wesołe pajączki
Roześmiane drzewo
Echa tragedii
Krew na śniegu
Obserwatorzy
Furgonetka duch
Dzieci nieobecnych bogów
Powrót Kapitana Lingo
Dom wstrętnych kreatur
Woźnica bez serca
Steve wpada w złość
Czas kataklizmu
Trevor wstępuje na scenę
Duża prędkość
Przesłuchanie podejrzanego
Sissy ostrzega
Karły i pieprz
Szalona rzeka
Nowoczesny pług
Triumfujący Feely
Wyznanie Trevora
Ostateczna rozgrywka pod Big Bear
Śnieg przestaje padać
PRZYPISY
„A droga w górę jest drogą w dół,
droga przed siebie drogą wstecz”.
.
T. S. ELIOT,
The Dry Salvages
(w przekładzie Krzysztofa Boczkowskiego)
Nadciągają dwie burze
Sissy wyszła na podwórze i zapaliła pierwszego papierosa od
dwóch dni. Próbowała rzucić palenie, jednak czekając na Minę Jessop,
postanowiła sobie powróżyć i wyczytała z kart ostrzeżenie, jakiego
nie widziała jeszcze nigdy dotąd.
Nadchodzą dwie burze, obie naraz.
Pan Boots, czarny labrador, otarł się o jej nogi i wybiegł na
trawnik. Uniósł nogę przy bezlistnej wiśni i wysiusiał się, po czym
zastygł w bezruchu, nasłuchując i rozglądając się dookoła. Od czasu
do czasu spoglądał na Sissy, jakby oczekiwał od niej wyjaśnienia, co
się dzieje.
Podwórze chronił przed wiatrem stromy pagórek i rząd wysokich
jodeł, nie czuła więc podmuchów, lecz jedynie je słyszała. Ku ziemi
spłynęły pierwsze płatki śniegu. Kilka z nich łagodnie osiadło na jej
szalu. Wiatr szeleścił i szeptał coś dokoła, niczym duchy w pustych
pokojach. Sissy nie słyszała ani samochodów na szosie, ani warczenia
psów. Odniosła wrażenie, że jest w tej chwili jedyną żywą osobą w
hrabstwie Litchfield.
Mocno zaciągnęła się papierosem i wypuściła dym nosem.
Właściwie nie lubiła palić na dworze, jednak o szesnastej miał przyjść
Trevor. Nie znosiła, jak z surową, potępiającą miną głośno pociągał
nosem w jej własnym domu.
Właściwie to Trevorowi nie podobało się nic, co jej dotyczyło. Nie
podobały mu się jej długie, białe włosy. Nie lubił jej kolekcji spinek w
stylu art nouveau, które wpinała w kok. Nie pochwalał długich
czarnych sukien ani wysokich butów, ani pełnej szafy
różnokolorowych swetrów, zrobionych na drutach. Nie pochwalał
zwisających jej z uszu dużych srebrnych kolczyków ani srebrnych
naszyjników, które z kolei Sissy wprost uwielbiała.
–Mamo, wyglądasz jak wróżka z wędrownej trupy.
No, cóż, właściwie tak wyglądała. Bo przecież była wróżką.
Wpatrywała się w fusy po herbacie i potrafiła przepowiedzieć, czy
Zgłoś jeśli naruszono regulamin