Tajemnica baszty saracenskiej - Rossana Guarnieri.pdf

(2364 KB) Pobierz
Tytuł oryginału włoskiego
UN’AWENTURA PER L'ESTATE
Copyright by Casa Editrice Capitol — Bologna 1965
Ilustrowała
Maria Schwartz-Schier
NOWA ZNAJOMA
Na murku, okalającym pustą w tej chwili przystań, siedziało
czworo dzieci. A raczej troje i pół, bo Łukaszek, pięcioletni zale-
dwie kawaler, był jeszcze tak mały, że niezupełnie mógł się zali-
czać do reszty towarzystwa.
Mariana, jego siostra, miała lat dwanaście, gęste, czarne włosy
uczesane w „koński ogon" i błękitne oczy, które błyszczały
świetliście, gdy 'tylko dziewczynka się śmiała, to znaczy dosyć
często.
Poldek i Gino, bliźniacy, byli synami aptekarza; każdy z nich
wyglądał jak dokładna kopia drugiego: mieli takie same jasne,
nastroszone włosy, takie same szerokie usta i ten sam wzrost.
Różnili się tylko usposobieniem — Poldek był spokojny, trochę
nawet ospały, a Gino żywy i zadziorny.
W ciszy letniego popołudnia cała czwórka siedziała milcząc,
zwiesiwszy nogi ponad zastygłą w bezruchu wodą.
Łukaszek wydłubał z murka kamień i rzucił go przed siebie,
obserwując z zaciekawieniem rozbiegające się coraz szerzej
kręgi na powierzchni toni.
— Nie wychylaj się, bo spadniesz — skarciła go Mariana.
— Przecież umiem pływać, nie pójdę na dno.
— I uważasz, że to jest świetne miejsce do kąpieli? — wtrącił
Poldek krzywiąc się z obrzydzeniem.
— Chodźmy jutro rano nad zatoczkę — zaproponował Gino. —
Tam sobie popływamy, a potem poszukamy morskich jeży.
— Lepiej chodźcie ze mną — sprzeciwiła się Mariana. — Wy-
bieram się rano do parowu po jeżyny na marmoladę.
— A Łukasza weźmiesz z sobą?
— Pewnie będę musiała.
— No to ja nie mam ochoty być niańką — mruknął nachmu-
rzony Gino.
— A ja pójdę, właśnie że pójdę! — rozzłościł się Łukaszek. —
Zgłoś jeśli naruszono regulamin