Wiersz VI.pdf
(
36 KB
)
Pobierz
Wiersz VI
Wykryłem wszystkie kody mistyfikujące Prawdę. Dlatego
zostałem odizolowany od świata jak chory na AIDS
narkoman. Prawda okazała się groźna. Prawdziwe piekło
miało dopiero nadejść. Mimochodem tylko wspominano
o odradzającej się mafii, korupcji i szerzących się aktach
wandalizmu. Krążyły pogłoski, że dzięki postępowi w
medycynie, niektórzy co bogatsi ludzie stali się nieśmiertelni.
Jestem dalece niespokojny, jak po przedawkowaniu
miłości (jest coś niespójnego w odczuwaniu braku, co
promieniuje na przyszłość, jakkolwiek nieobecną, poniekąd
uchwytną w swym rozwlekłym Istnieniu), zatem rad
byłbym dowieść, że przetrwam nawet najpotworniejszy
Obłęd i wyjdę cało z demonicznego uwikłania mojej
nieoznaczonej obecności w potocznym widzeniu świata,
przysługującym tylko zmarłym.
Gdybym teraz, po tym wszystkim nabył większej
praktyczności umysłu i zwinności ciała.
Do jakich głębin wiedzy zepchnąć to zdenerwowanie
że wszystko przychodzi za późno i nie budzi entuzjazmu,
zaledwie akceptację.
Zaczyna się od tego, że coś jest lepsze, a coś gorsze
i to są małe, mikroskopijne radości, które zgadzają
się z sądem ogólnym.
Znalazłem się we wnętrzu Bestii, wokół sprzętów
otaczanych boskim kultem.
Ja, Łazarz dwa życia znający dopytuję się o drogę
do łaźni.
Ani bym śnił, ani marzył byś mnie z ciemnego
wyprowadził lasu i „ogarki dni okopconych” * rozjaśnił.
Dni błagających o litość szalonego starca, który
wypluł swe dzieci jak zęby, kładąc im pod głowę
kamienie i przebijając ich pięty tyrsem.
Chełpił się potem niewiedzą.
Wykreślam ze słownika wizję raju.
Szybko bije serce Bestii i przetacza krew do
merdającego ogona.
Tam, pod rozkwitłą, zieloną jabłonią pręży się do
skoku Tygrys. Skrajem lasu spaceruje niedźwiedź
z utartymi pojęciami i furtką do sadu.
Kobiecy głos uśpił moją czujność i podstęp został
chwilowo zawieszony. Wstrzymałem oddech.
Jak skoczek, kiedy miękkim flopem pokona wysokość
i poprzeczka lekko trącona drży drwiąco i złośliwie
na końcach jako w laboratorium fizyka, ale mniej
strapiona, a on patrzy na nią jak zaklęty i ręce
mu sztywnieją jakby chciał ją zgasić, tak ja
czekałem po prostu co się stanie.
Pomóc mi mogło tylko ziele Pantagruelionu.
* T. S. Eliot
Plik z chomika:
abradeu33
Inne pliki z tego folderu:
MOSTY.pdf
(297 KB)
Audycja Literamuz (25) wersja skrócona.mp3
(51106 KB)
Poezje zebrane MKK.pdf
(1126 KB)
Trzeci zeszyt.zip
(4223 KB)
wiersze ze środka.zip
(501 KB)
Inne foldery tego chomika:
Pliki dostępne do 16.11.2022
Pliki dostępne do 21.01.2024
Pliki dostępne do 27.02.2021
~>DWOJKA (hasło 123abc)
~>France Musique
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin