Sonety.pdf

(402 KB) Pobierz
Sonety
Sonet 1
Słowa w miłości dają trwały wyraz,
Ryglując pożądania kruche bramy,
A dusze wierne łączą się tylko raz,
Przekraczając bigoterii ramy.
Stabilna miara wspólnej przyszłości
Jednaka wiara, codzienny obrządek –
To co nie w jednym, w dwóch sercach się zmieści
Na zawsze zawrze ład uczuć, porządek.
Jak ekliptyka zmierza do przymierza
Znaków zodiaku na sferze niebieskiej,
Tak nasze oczy – od zwierza do zwierza –
Wyznaczają tor podróży boskiej.
Ufa się słowom, spojrzeniom zawierza
Bo one zespalają ogród naszej Troski.
Sonet 2
Miłości szlachetna, miłości złośliwa
Czy zdołam utrzymać równowagę ducha?
Czym mnie nakarmi Pallada kąśliwa
Jakiż los mi szykuje kiesa krucha?
Wszak to co kocham i co nienawidzę
W jednym się mieści ciele niewieścim.
Czego się boję i czego się wstydzę,
Wszelkie piękno wniwecz może zbezcześcić.
Z tej to przyczyny nie chcę uczestniczyć
W twoich ponętnych przeczuciach złowieszczych,
Owoców twych marzeń potajemnie liczyć
Ani też porządków poważać treści.
Ja zachowam w sercu twój profil, portret
Druhem mi będzie nieśmiertelny Werter.
Sonet 3
Jakoby pożądanie nie było miłością
A miałoby być samą tylko czułością;
Tryśnięciem zdroju w mierzeję,
Uprowadzeniem w dziką knieję.
Jak różnicujący może być organ żeński
Jak kapilara, ostrożny i tęskny,
I jak rubasznie oddycha w nadziei
Jakby młodzieńcy spełnieni się śmieli.
Dzieli nas ta pajęcza nić rozkoszy
Tkana impresji planem uroczym.
Ach, gdybym tak miał dar proroczy
Czy bym do siodła bukłak przytroczył?
Czekam aż pościg psów za mną wyruszy
Aż pohukiwanie sów ciszę rozjuszy.
Sonet 4
Zyskałem spokój, utraciłem brzemię.
Brzemię pożądania jak i zazdrości
Zgiełkliwość dnia, utrapioną i powszednią.
Nie zamierzyłem swej próżnej podłości,
Sensu szukam, nie usprawiedliwienia,
Zrównoważenia hańby i godności,
Przyczyny fałszu i zagubienia
A te „Stracone zachody miłości”?
Czy powrócą chwile nieprzytomnienia?
Niepewności, rozterki i złości,
Nachalne żale nie do udowodnienia,
Cóż mi Kupido jeszcze obwieści.
Niechaj więc rozstrzyga dłoń przeznaczenia
Każda utopia jest do wybaczenia.
Sonet 5
Czy tajemnica jest mową ocalenia
Czy odkupienia, czy serdeczną łaską?
Ośrodkiem życia, czy etapem wrzenia
Jaki jest świat za tą bezczelną maską?
Ja czciciel i przeniewierca bólu
Teraz gromadzę kamyki i cienie,
Kataloguję brzęczenie pszczół w ulu
A „snu miodem” oszukuję cierpienie.
Niezrozumienie, samotność dzikich pól
I przemiany wyczekującą gorycz
Składam z pierwiastków i pierwiosnków słów.
Czy może roztrwonię przyjazną zdobycz?
Aby w przyszłość spojrzeć brak mi zwykłych słów,
A przeszłość wymaga monotonnych mów.
Sonet 6
Złamałaś serce me jak gałąź suchą,
Rozbiłaś cały spokój duszy błogi.
Wkroczyłaś we mnie zimną zawieruchą,
Związałaś język, podcięłaś mi nogi –
Okrutna moja dręczycielko serca.
Czy to za piekła ojcowym podszeptem
W jeden dzień zrobiłaś mnie starcem
Gdy zawiązałaś moje zmysły vetem.
Odrzuciłaś mnie jakbyś włosów chmurę
Ręką ze swego czoła odgarniała;
By te posłuszne jak skazańcy pod murem
Twą szyję oplotły, jak wąż bez mała.
Więc ja będę posłuszny jak one –
Zniosę katusze dumy urażonej.
Sonet 7
Odchodzisz z mego życia jak marzenie,
Zbyt wygórowane i niespełnione.
Grając komedię na tej życia scenie
Tłoczyliśmy wino w żyły spragnione.
W tym życiu rozstań różnych są tysiące,
Zgłoś jeśli naruszono regulamin