Barry Lyndon (1975) Stanley Kubrick [Napisy PL].txt

(66 KB) Pobierz
00:00:41:CZĘĆ I
00:00:44:O TYM JAK REDMOND BARRY
00:00:47:ZDOBYŁ POZYCJĘ I TYTUŁ|BARRY'EGO LYNDONA
00:00:56:Panowie, odwieć kurki.
00:01:04:Ojciec Barry'ego,|jak wielu synów rodzin z towarzystwa,
00:01:09:został wykształcony na prawnika.
00:01:11:Bez wštpienia|zaszedłby wysoko w tym zawodzie,
00:01:16:gdyby nie poległ w pojedynku...
00:01:19:z powodu zakupu kilku koni.
00:01:35:Po mierci męża matka Barry'ego...
00:01:39:wiodła życie nie prowokujšce oszczerstw.
00:01:43:Wielu mężczyzn,|niegdy oczarowanych wdziękiem panny,
00:01:47:zwracało się z ponownš propozycjš|do wdowy.
00:01:50:Ona jednak odrzucała owiadczyny,
00:01:54:twierdzšc, że żyje tylko dla syna...
00:01:57:i dla więtej pamięci po zmarłym.
00:02:49:Pierwsza miłoć!|Jakie zmiany czyni w młodzieńcu!
00:02:55:Jak wspaniałš tajemnicę nosi on w sobie!
00:03:01:Jego serce tryska czułš namiętnociš.
00:03:05:Kocha tak naturalnie,|jak naturalnie piewa ptak...
00:03:09:czy kwitnie róża.
00:03:14:Killarney.
00:03:17:Co teraz będzie?
00:03:23:Odwróć się do ciany.
00:03:35:Obiektem zainteresowania Barry'ego...
00:03:38:i przyczynš jego pierwszych kłopotów...
00:03:40:była kuzynka, Nora Brady.
00:03:55:Tasiemkę, którš miałam na szyi|ukryłam gdzie na sobie.
00:04:01:Jeli jš znajdziesz, będzie twoja.
00:04:04:Wolno ci szukać wszędzie.
00:04:07:Rozczarujesz mnie, jeli nie znajdziesz.
00:04:36:Nie mogę znaleć.
00:04:40:Nie szukałe należycie.
00:04:55:Nie mogę znaleć.
00:05:02:Dam ci wskazówkę.
00:05:23:Czuję tę tasiemkę.
00:05:30:Dlaczego drżysz?
00:05:36:Z radoci, że znalazłem tasiemkę.
00:05:45:Kłamca.
00:06:50:W owych czasach Zjednoczone Królestwo|było bardzo zaniepokojone...
00:06:54:grobš...
00:06:56:francuskiej inwazji.
00:06:59:Szlachta i zamożne mieszczaństwo...
00:07:02:z oddaniem tworzyły regimenty,
00:07:04:by stawić opór najedcom.
00:07:08:Czerwone kubraki i buńczuczne postawy|budziły w Barrym zazdroć.
00:07:28:Kompania wystawiona przez Brady Town...
00:07:30:przyłšczyła się do regimentu Kilwangen,|którym dowodził John Quin.
00:07:37:W całym kraju rozbrzmiewały dzwony...
00:07:41:i wojskowe fanfary.
00:09:21:Co ci jest, Redmondzie?
00:09:28:Musiała tańczyć z kapitanem Quinem|aż pięć razy?
00:09:32:Nie obchodzi mnie kapitan Quin.
00:09:36:Dobrze tańczy i jest sympatyczny.
00:09:39:Do twarzy mu w mundurze.
00:09:41:Poprosił mnie do tańca.|Jak mogłabym mu odmówić?
00:09:44:Mnie odmówiła.
00:09:46:Z tobš mogę tańczyć codziennie.
00:09:49:Taniec z własnym kuzynem oznacza,|że nie można znaleć innego partnera.
00:09:54:Poza tym kapitan Quin jest mężczyznš.
00:09:58:A ty jeste jeszcze chłopcem bez grosza.
00:10:02:Jeli go znowu spotkam, przekonasz się,|kto jest prawdziwym mężczyznš.
00:10:06:Pokonam go, mimo że jest kapitanem.
00:10:08:Nie bšd niemšdry!
00:10:10:Mówię poważnie.
00:10:12:Kapitan Quin cieszy się sławš|dobrego żołnierza.
00:10:15:Możesz walczyć z wiejskimi chłopakami,
00:10:18:ale pojedynek z angielskim oficerem|to inna sprawa.
00:10:22:Niech on cię odprowadza do domu.
00:10:25:Redmondzie!
00:10:52:Barry postanowił,|że już nigdy nie spotka się z Norš.
00:10:56:Ale podobne postanowienia,|nawet jeli trwajš cały tydzień,
00:11:00:rozwiewajš się w chwili rozpaczy.
00:11:07:Nie, Noro.|Przed paniš tylko dla czterech dam...
00:11:11:moje serce...
00:11:16:płonęło słodkim ogniem.
00:11:19:Ach, wy mężczyni!
00:11:23:Wasze namiętnoci nie sš równe naszym.
00:11:27:My jestemy jak rolinki.
00:11:30:Zakwitamy raz i umieramy.
00:11:34:Pani, chcesz powiedzieć,
00:11:37:że nigdy nie skłaniała się ku innemu?
00:11:40:Nigdy. Jak możesz pytać?
00:11:44:Moja kochana!
00:11:47:Pieczę nad Norš sprawowali dwaj bracia,|Mick i Ulick,
00:11:52:którzy mogliby odnieć korzyci...
00:11:55:z jej zwišzku z Quinem.
00:12:10:Miło cię widzieć, Redmondzie.
00:12:17:Redmondzie!
00:12:19:Jak mogła mi to zrobić?
00:12:21:O co ci chodzi, Redmondzie?
00:12:23:O czym ty mówisz?
00:12:27:Sšdzę, że to właciwa chwila,|by ci co zwrócić.
00:12:35:Dziękuję, Redmondzie.
00:12:37:Musiałam to gdzie zostawić.
00:12:40:Zostawiła.
00:12:46:Kapitanie, przedstawiam panu|mojego kuzyna, Redmonda Barry'ego.
00:12:50:Panno Brady, odnoszę wrażenie,
00:12:52:że macie do omówienia|jakš osobistš sprawę.
00:12:55:Lepiej będzie, jak się usunę.
00:12:57:Nie mamy z kuzynem do omówienia|żadnej osobistej sprawy.
00:13:01:Wydaje się,|że macie niemało do omówienia.
00:13:05:On nie znaczy dla mnie więcej|niż moja papużka czy piesek.
00:13:10:Czyżby?
00:13:11:Ma pani zwyczaj ofiarowywać...
00:13:13:zwierzštkom intymne częci garderoby?
00:13:17:Nie wolno dać kuzynowi kawałka tasiemki?
00:13:21:Ależ owszem, panienko.
00:13:23:Nawet całe metry, jeli wola.
00:13:26:Kiedy dama daje mężczynie prezenty,|pora by inny mężczyzna się usunšł.
00:13:30:Życzę państwu miłego dnia.
00:13:32:Jacku Quinie!
00:13:34:O co chodzi?
00:13:35:Powiem panu.
00:13:37:Mam doć panny Brady|i waszych irlandzkich zwyczajów.
00:13:41:Dlaczego?
00:13:42:Przywyknie pan do irlandzkich zwyczajów|albo my do angielskich.
00:13:46:Angielskie damy nie miewajš|dwóch kochanków jednoczenie.
00:13:49:Będę wdzięczny za zwrot sumy,|którš jestecie mi winni.
00:13:53:I wyrzekam się wszelkich roszczeń|do tej młodej damy.
00:13:56:Znajdcie jej młokosa,|jeli się w nich lubuje.
00:13:58:Pan żartuje!
00:14:00:Nigdy nie byłem bardziej poważny.
00:14:04:Proszę zaczekać!
00:14:11:Ty smarkaczu!
00:14:13:Pomieszałe nam szyki!
00:14:15:Jak można szukać zwady|z bogatym szlachcicem?
00:15:12:Usišd, Redmondzie.
00:16:25:Pani Brady, drogie panie,
00:16:30:to rzadki toast w mojej rodzinie,
00:16:34:z tym większym zaszczytem go wznoszę...
00:16:38:za długie pożycie państwa Quin.
00:16:48:Proszę jš pocałować. To prawdziwy skarb.
00:16:53:miało.
00:16:56:To dopiero mężczyzna!
00:17:06:Za długie i szczęliwe życie.
00:17:11:Dziękuję.
00:17:17:Redmondzie!
00:17:28:Oto mój toast, kapitanie Quin.
00:17:35:Jak miałe tak postšpić w moim domu?
00:17:39:Proszę wyprowadzić dzieci, pani Brady.
00:17:41:Nic się panu nie stało?
00:17:52:Co to, u licha, ma znaczyć?
00:17:57:Rzecz w tym,
00:17:58:że ten małpiszon zakochał się w Norze.
00:18:00:Spotkał dzi w ogrodzie Norę i kapitana.
00:18:03:A teraz chce Quina zamordować.
00:18:06:Zostałem w tym domu dotkliwie obrażony.
00:18:10:Nie podoba mi się to wszystko.
00:18:13:Jestem Anglikiem! Człowiekiem zamożnym!
00:18:17:A tę bezczelnš winię...
00:18:19:powinno się wychłostać.
00:18:21:Pan Quin może otrzymać satysfakcję|w dowolnej chwili,
00:18:23:zwracajšc się do Redmonda Barry'ego,|pana na Barryville.
00:18:34:Odprowadzę chłopca.
00:18:43:Niele narozrabiałe, paniczu.
00:18:48:Wiedzšc, jak wuj jest zadłużony,
00:18:50:próbujesz zniechęcić konkurenta,|który może wnieć 1500 funtów rocznie...
00:18:55:Quin obiecał spłacić te 4000 funtów,|którymi wuj się zamartwia.
00:19:00:Bierze dziewczynę bez grosza,
00:19:02:takš, co się puszczała tu z każdym.
00:19:07:I nie mogła złapać żadnego!
00:19:10:A ty winiene kochać wuja jak ojca...
00:19:14:I kocham.
00:19:16:Tak mu się odpłacasz za dobroć?
00:19:19:Czyż nie przygarnšł cię po mierci ojca?
00:19:22:Czyż nie ofiarował tobie i twojej matce|dachu nad głowš?
00:19:27:Cokolwiek miałoby się stać,
00:19:30:będę się pojedynkował|z kandydatem do ręki Nory Brady.
00:19:34:Nawet w kociele, jeli będzie trzeba.
00:19:38:Albo on, albo ja.
00:19:46:Na Boga!
00:19:48:W życiu nie widziałem większego miałka.
00:19:52:Ucałuj mnie, chłopcze.
00:19:57:Jestem z tobš całym sercem.
00:19:59:Masz we mnie przyjaciela i opiekuna,|póki żyć będę.
00:20:06:Przekażesz mu moje wyzwanie?|Zorganizujesz pojedynek?
00:20:12:Co być musi, będzie.
00:21:19:To głupota, chłopcze.
00:21:24:Ona polubi Quina, to pewne.
00:21:27:I równie pewne, że ty o niej zapomnisz.
00:21:31:Jeste tylko chłopcem|i Quin cię potraktuje jak chłopca.
00:21:36:Prawda, Quin?
00:21:39:Tak.
00:21:43:Dublin to przyjemne miejsce.
00:21:46:Jeli zgadzasz się tam pojechać|na miesišc,
00:21:51:masz tu 10 gwinei na swoje wydatki.
00:21:55:Czy to pana zadowala, kapitanie Quin?
00:21:58:Tak. Jeli pan Barry przeprosi mnie|i wyjedzie do Dublina,
00:22:02:uznam sprawę za zakończonš honorowo.
00:22:12:Powiedz, że ci przykro.
00:22:15:Co ci szkodzi?
00:22:24:Nie jest mi przykro.
00:22:28:I nie przeproszę.
00:22:33:I prędzej znajdę się w piekle niż w Dublinie.
00:22:43:To wszystko, co można było zrobić.
00:22:49:Niech Bóg ma cię w opiece.
00:22:55:To nie mój pistolet.
00:22:57:To jeden z moich.
00:23:00:Użyjesz twojego w drugiej próbie,|jeli będzie trzeba.
00:23:05:Powodzenia, Redmondzie.
00:23:19:Panowie,
00:23:23:odwieć kurki.
00:23:38:Panowie,
00:23:41:wycelujcie.
00:23:56:Raz.
00:24:00:Dwa.
00:24:03:Trzy.
00:24:14:Nie żyje?
00:24:20:Nie żyje.
00:24:27:To smutny dzień dla naszej rodziny.
00:24:30:Pozbawiłe nas 1500 funtów rocznie.
00:24:33:Odjed, zanim zjawi się policja.
00:24:36:Na pewno już o tym słyszeli.
00:24:40:Pojadę z tobš do domu, Redmondzie.
00:25:04:Jakże inaczej mogłyby się potoczyć|losy Barry'ego,
00:25:07:gdyby nie zakochał się był w Norze...
00:25:10:i nie chlusnšł winem|w twarz kapitana Quina.
00:25:14:Jego przeznaczeniem była tułaczka.
00:25:17:Pojedynek z Quinem zapoczštkował|jego wędrówkę we wczesnym wieku,
00:25:22:jak wkrótce zobaczycie.
00:25:24:Chłopiec musi się na pewien czas ukryć.
00:25:29:Dublin to najlepsze miejsce.
00:25:31:Może tam zostać,|póki sprawa nie przycichnie.
00:25:34:Ale mój synek nigdy dotšd|nie był z dala od domu.
00:25:38:Tutaj nie będzie bezpieczny?
00:25:40:Chciałbym, aby tak było, ciociu Belle.
00:25:43:Ale policja może już być na tropie.
00:25:47:Do Dublina jest tylko pięć dni drogi.
00:25:51:Nikt go ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin