Slaughter Karin - Hrabstwo Grant 06 - Przywilej skóry.pdf

(1310 KB) Pobierz
KARIN
SLAUGHTER
PRZYWILEJ
SKÓRY
Przekład Zbigniew A. Królicki
Tytuł oryginału Skin Privilege
Copyright © 2007 by Karin Slaughter AU rights reserued
Copyright © for the Polish edition by REBIS Publishing House Ltd.,
Poznań 2008
Redaktor Elżbieta Bandel
Projekt i opracowanie graficzne okładki oraz fotografia na okładce Zbigniew Mielnik
Wydanie I
ISBN 978– 83– 7510– 154– 6
Dom Wydawniczy REBIS Sp. z o.o.
ul. Żmigrodzka 41/49, 60– 171 Poznań
teł. 061– 867– 47– 08, 061– 867– 81– 40; fax 061– 867– 37– 74
e– mail: rebis@rebis.com.pl
www.rebis.com.pl
Skład ZAEIS Gdańsk, tel. 058– 347– 64– 44
Dla Barb, Sharon i Susan – za wszystko
PROLOG
Co oni jej dali? Co wstrzyknęli jej w żyły? Z trudem udawało jej się utrzymać otwarte
oczy, lecz słyszała wszystko aż za dobrze. Przez głośne, rozdzierające uszy dzwonienie
słyszała nierówną pracę silnika i dudnienie, z jakim opony toczyły się po wybojach.
Mężczyzna siedzący obok niej na tylnym siedzeniu mówił cicho, niemal jakby śpiewał
dziecku kołysankę. W tonie jego głosu było coś uspokajającego i gdy mówił, zaczynała
powoli opuszczać głowę na piersi, aby znów ją poderwać na dźwięk krótkich,
lakonicznych odpowiedzi Leny.
Ramiona bolały ją od wykręconych za plecami rąk. A może nie bolały. Może tylko
myślała, że powinny, i dlatego jej mózg wysyłał sygnał, że bolą. Ból był tępym
pulsowaniem w rytmie bicia jej serca. Próbowała skupić się na czymś innym, na przykład
na toczącej się obok niej rozmowie lub na tym, dokąd Lena jedzie. Jednak wciąż zapadała
z powrotem w swoje ciało, spowijając się kokonem każdego nowego odczucia jak
niemowlę wtulające się w koc.
Tył ud piekł ją od skóry siedzenia, chociaż nie wiedziała dlaczego. Przecież nie było
upału. Czuła chłodny powiew na karku. Przypomniała sobie, jak siedziała w chevette ojca
podczas długiej wycieczki na Florydę. Samochód nie miał klimatyzacji, a był środek
sierpnia. Wszystkie cztery okna były otwarte, lecz nic nie łagodziło skwaru. Radio
trzeszczało. Nie płynęła z niego muzyka, gdyż nie byli w stanie wybrać odpowiadającej
wszystkim stacji. Jadący z przodu rodzice kłócili się o trasę, cenę paliwa i o to, czy
przekroczyli dopuszczalną prędkość. Za Opeliką matka kazała ojcu zatrzymać się przed
sklepem, żeby kupić zimną colę i krakersy pomarańczowe. Wszyscy krzywili się,
wysiadając z samochodu, ponieważ skóra ramion i ud lepiła się do siedzeń, jakby upał
przykleił ich ciała do plastiku.
Poczuła gwałtowne szarpnięcie, gdy Lena zatrzymała samochód. Silnik wciąż
pracował, jego cichy pomruk wibrował w uszach.
Było jeszcze coś – nie w samochodzie, ale w oddali. Znajdowali się na boisku
piłkarskim. Rozpoznała tablicę wyników, krzyczącą wielkimi literami: NAPRZÓD,
MUSTANGI!
Lena obróciła się i obserwowała ich oboje. Siedzący obok mężczyzna poruszył się.
Wepchnął broń za pasek dżinsów. Nosił kominiarkę, taką jaką widuje się na horrorach,
odsłaniającą tylko oczy i usta. Jednak to wystarczyło. Znała go i niemal mogłaby
wymówić jego nazwisko, gdyby tylko była w stanie poruszyć wargami.
Mężczyzna powiedział, że chce mu się pić, i Lena podała mu duży styropianowy kubek.
Biel kubka była intensywna, prawie oślepiająca. Nagle poczuła, że gardło ma wyschnięte
jak jeszcze nigdy w życiu. Na samą myśl o wodzie łzy stanęły jej w oczach.
Lena spoglądała na nią, usiłując wyrazić coś bez słów.
Mężczyzna nagłe prześlizgnął się po siedzeniu, przysuwając się tak blisko, że poczuła
ciepło jego ciała i subtelny piżmowy zapach płynu po goleniu. Poczuła jego dłoń na
swojej szyi, lekko opierającą się na karku. Miał miękkie, delikatne palce. Skupiła się na
jego głosie, wiedząc, że mówi coś ważnego i powinna go słuchać.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin