Iwan Jefremow - Gwiezdne okręty.pdf

(718 KB) Pobierz
1
IWAN JEFREMOW
GWIEZDNE
OKRĘTY
2
KSIĄŻKA i WIEDZA
Warszawa 1949
Miranda
&
3
Książka i Wiedza
*
Warszawa
Printed In Poland Lipiec 1949 rok
*
Przekład
ZOFII BEYLIN
*
Okładkę projektował
Jan Lonica
M-54419
Tłoczono 15 370 egzemplarzy
Zakłady Graficzne ,,Książka i Wiedza” w Krakowie
Obj. 8,25 ark. Papier dzieł, żeberk. kl. V, 80 g, 70 x 100 Zam. nr. 72, z 14. V, 49. Oddano do
składu 15. V, Druk ukończono w czerwcu 1949.
4
Ro zd zi ał I
Na progu wynalazku
— Kiedy przyjechaliście, Aleksy Piotrowiczu? Dużo ludzi pytało tu o was!
— Przyjechałem dziś, ale nie dla wszystkich jestem obecny. Bardzo proszę
zamknąć w pierwszym pokoju okno!
Przybyły zdjął stary płaszcz wojskowy, otarł chusteczką twarz, przygładził
swoje jasne, mocno przerzedzone na ciemieniu włosy i siadł w fotelu; następnie
zapalił papierosa i zaczął chodzić po zastawionym szafami i stołami pokoju.
— Czyżby to było możliwe?! — powiedział w zamyśleniu.
Podszedł do jednej z szaf i z wysiłkiem otworzył wysokie dębowe drzwi. Białe
poprzeczki półek zarysowały się wyraźnie na tle ciemnej głębi szafy. Na jednej z
nich stało pudło w kształcie sześcianu, zrobione z żółtej, lśniącej jak kość tektury.
W poprzek jednej z krawędzi umocowana była nalepka z szarego papieru
upstrzona grubymi, czarnymi chińskimi hieroglifami. Na powierzchni pudła wid-
niały rozrzucone kółka stempli pocztowych.
Długie, blade palce profesora lekko dotknęły sześcianu.
— Tao-Li, nieznany przyjacielu! Nadszedł czas, kiedy trzeba działać!
Profesor Szatrow cicho przymknął drzwi szafy, wziął wytarty portfel i wyjął
z niego zniszczony wilgocią zeszyt w szarej, tekturowej oprawie. Ostrożnie odry-
wając zlepione arkusze, profesor przeglądał przez powiększające szkło kolumny
cyfr i od czasu do czasu robił w dużym notesie wyliczenia.
W popielniczce zwiększał się stos niedopałków i zapałek, a powietrze w po-
koju zbłękitniało od dymu papierosów.
Niezwykle jasne oczy Szatrowa błyszczały spod gęstych, krzaczastych brwi.
Wysokie czoło myśliciela, kwadratowe szczęki i ostro zarysowane nozdrza potę-
gowały wrażenie niepospolitej mocy duchowej i nadawały profesorowi wygląd
fanatyka.
Wreszcie uczony odsunął zeszyt.
— Tak, siedemdziesiąt milionów lat! Siedemdziesiąt milionów! O key! —
Szatrow uczynił ręką raptowny gest, jak gdyby przebijał coś, co mu stoi na prze-
szkodzie, chytrze zmrużył oczy i znów głośno powiedział: — Siedemdziesiąt mi-
lionów!... Tylko się nie obawiać!
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin