Koontz Dean-Drzwi do grudnia.pdf

(1278 KB) Pobierz
DEAN KOONTZ
Drzwi do grudnia
Tłumaczyła: Danuta Górska
Tyt. oryg.: e door to December, 1994
Warszawa : 1999
CZĘŚĆ PIERWSZA
SZARY POKÓJ
ŚRODA 2.50-8.00
1
Laura skończyła się ubierać, podeszła do drzwi frontowych i zobaczyła, że samochód
patrolowy Departamentu Policji Los Angeles właśnie hamuje przy krawężniku. Wyszła
z domu, zatrzasnęła drzwi i pospiesznie ruszyła chodnikiem.
Ostre kolce zimnego deszczu przybijały noc do miasta.
Nie zabrała parasola. Nie pamiętała, do której szafy go wetknęła, i nie chciała tracić
czasu na szukanie.
Grzmot przetoczył się po ciemnym niebie, ale Laura ledwie zauważyła ten złowiesz-
czy odgłos. Jej serce waliło tak mocno, że zagłuszało wszelkie nocne hałasy.
Czarno-białe drzwi po stronie kierowcy otwarły się i wysiadł umundurowany poli-
cjant. Zobaczył ją, wsiadł z powrotem, sięgnął ponad fotelem i otworzył przednie drzwi
po stronie pasażera.
Zajęła miejsce obok niego i zatrzasnęła drzwi. Zimną, drżącą dłonią odgarnęła wil-
gotny kosmyk włosów z twarzy i wsunęła za ucho.
Wóz patrolowy pachniał silnie sosnowym środkiem dezynfekującym i słabo wymio-
cinami.
— Pani McCaffrey? — zapytał młody policjant.
— Tak.
— Nazywam się Carl Quade. Zawiozę panią do porucznika Haldane’a.
— I do mojego męża — przypomniała zaniepokojona.
— Nic o tym nie wiem.
— Powiedziano mi, że znaleźli Dylana, mojego męża.
— Na pewno porucznik Haldane wszystko pani wyjaśni.
Zakrztusiła się, zakaszlała, potrząsnęła głową z obrzydzeniem.
— Przepraszam za ten smród — powiedział Quade. — Dzisiaj wieczorem zatrzyma-
łem faceta za jazdę po pijanemu i zachowywał się jak świnia.
To nie od fetoru jej żołądek kurczył się i skręcał. Mdliło ją, ponieważ kilka minut
temu otrzymała wiadomość przez telefon, że znaleźli jej męża, ale nie wspomnieli o Me-
lanie. A jeśli Melanie nie było z Dylanem, to gdzie była? Zaginęła? Nie żyje? Nie. Nie do
3
pomyślenia. Laura zakryła usta dłonią, zacisnęła zęby, wstrzymała oddech i czekała, aż
mdłości ustąpią.
— Dokąd... dokąd jedziemy? — zapytała.
— Do domu w Studio City. Niedaleko.
— Czy tam znaleźli Dylana?
— Jeśli pani powiedzieli, że go znaleźli, to pewnie tam.
— Jak na niego trafili? Nawet nie wiedziałam, że go szukacie. Na policji powiedzieli
mi, że nie zajmują się takimi sprawami... to nie należy do ich jurysdykcji. Myślałam, że
już nigdy więcej go nie zobaczę... ani Melanie.
— Musi pani porozmawiać z porucznikiem Haldane’em.
— Widocznie Dylan obrabował bank czy coś w tym rodzaju. — Nie potrafiła ukryć
rozgoryczenia. — Kradzież dziecka matce nie wystarczy, żeby zainteresować policję.
— Proszę zapiąć pas.
Nerwowo gmerała przy pasie, kiedy odjeżdżali od krawężnika. Quade zawrócił na
środku opustoszałej, smaganej deszczem jezdni.
— Co z Melanie? — zapytała Laura.
— Jak to?
— Z moją córką. Nic jej nie jest?
— Przepraszam. O tym też nic nie wiem.
— Czy była z moim mężem?
— Wątpię.
— Nie widziałam jej od... prawie od sześciu lat.
— Spór o opiekę?
— Nie. On ją porwał.
— Naprawdę?
— No, prawnicy nazwali to odebraniem opieki, ale dla mnie to było po prostu po-
rwanie.
Gniew i żal znowu nią zawładnęły, kiedy pomyślała o Dylanie. Próbowała pokonać
te emocje, stłumić w sobie nienawiść, ponieważ nagle doznała niezwykłego wrażenia,
że Bóg na nią patrzy, że ją osądza i jeśli dostrzeże w niej nienawiść lub negatywne myśli,
wówczas postanowi, że nie zasługuje na odzyskanie córeczki. Szaleństwo. Nic nie mogła
poradzić. Strach doprowadzał ją do szaleństwa.
I tak osłabła ze strachu, że przez chwilę nawet nie miała siły oddychać.
Dylan. Laura zastanawiała się, jak to będzie znowu stanąć z nim twarzą w twarz. Co
mógłby jej powiedzieć, żeby wytłumaczyć swoją zdradę — i co ona mogłaby mu powie-
dzieć, żeby należycie wyrazić wściekłość i ból?
Drżała przez cały czas, ale teraz zaczęła gwałtownie dygotać.
— Dobrze się pani czuje? — zapytał Quade.
4
— Tak — skłamała.
Quade nie odezwał się. Z włączonym kogutem na dachu, ale bez syreny pędzili przez
sieczoną deszczem wschodnią część miasta. Kiedy przejeżdżali przez głębokie kałuże,
woda pryskała na obie strony, upiornie fosforyzująca, niczym spienione białe kurtyny
rozstępujące się przed nimi.
— Ona ma teraz dziewięć lat — powiedziała Laura. — To znaczy moja córka. Nie
mogę panu podać dokładnego rysopisu. Bo kiedy ją ostatnio widziałam, miała tylko
trzy latka.
— Niestety nie widziałem żadnej dziewczynki.
— Jasne włosy. Zielone oczy.
Gliniarz nie odpowiedział.
— Melanie musiała być z Dylanem — rzuciła desperacko Laura, rozdarta pomiędzy
radością a przerażeniem. Tak bardzo się cieszyła, że znowu zobaczy Melanie, i tak bar-
dzo się bała, że dziewczynka nie żyje. Laura często śniła, że znajduje okropnie zmasa-
krowane zwłoki córki. Teraz podejrzewała, że powracający koszmar okaże się proroczy.
— Ona musiała być z Dylanem. Przecież była z nim przez te wszystkie lata, sześć dłu-
gich lat, więc dlaczego nie teraz?
— Dojedziemy za kilka minut — poinformował ją Quade. — Porucznik Haldane od-
powie pani na wszystkie pytania.
— Nie budziliby mnie o wpół do trzeciej nad ranem, nie wyciągaliby z domu
w środku burzy, gdyby nie znaleźli też Melanie. Na pewno ją znaleźli.
Quade skupił się na prowadzeniu samochodu, a jego milczenie było gorsze od wszel-
kich słów.
Wycieraczki szorujące po przedniej szybie nie mogły całkowicie oczyścić szkła.
Lepka warstewka wilgoci zniekształcała świat za oknem, więc Laura miała uczucie,
jakby jechała przez sen.
Dłonie jej się pociły. Wytarła je o dżinsy. Czuła krople potu ściekające spod pach,
spływające po bokach. Mdlący supeł w żołądku zacisnął się mocniej.
— Czy ona jest ranna? — zapytała. — O to chodzi? Dlatego nie chce pan nic o niej
powiedzieć?
Quade zerknął na nią.
— Naprawdę, pani McCaffrey, nie widziałem w tamtym domu żadnej dziewczynki.
Niczego przed panią nie ukrywam.
Laura osunęła się w fotelu.
Zbierało jej się na płacz, ale powstrzymywała się z całej siły. Łzy to przyznanie, że
straciła wszelką nadzieję na odnalezienie żywej Melanie, a gdyby straciła nadzieję (ko-
lejna szaleńcza myśl), dosłownie byłaby odpowiedzialna za śmierć dziecka, ponieważ
(jeszcze większy obłęd) może dalszą egzystencję Melanie, podobnie jak Blaszanego
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin