Hartwig Hausdorf - Historia bez cenzury.pdf

(863 KB) Pobierz
Hartwig Hausdorf
Historia bez cenzury
Spis treści
Przedmowa
Wyłom w murze ignorancji!
Rozdział 1. Kto pierwszy poznał cały Układ
Słoneczny? Niewiarygodne płaskorzeźby
Rozdział 2. Kolumb pierwszym przybyszem w Ameryce?
Kto naprawdę odkrył Nowy
Świat? Rozdział 3. Starożytny
komputer Arcydzieło nieznanej
technologii Rozdział 4. Potęga
soborów
jak chrześcijaństwo narodziło się z chrztu
Rozdział 5. Papieżyca Joanna
Kobieta na Tronie Piotrowym
Rozdział 6. Rabin i elektryczność
Magia czy starożytna znajomość
fizyki?
Rozdział 7. Dzieciątko Jezus i helikopter
Nowinki techniczne: we właściwym miejscu, ale w niewłaściwym czasie
Rozdział 8. Uwięziony na zakrętach historii?
Współczesny geniusz rzucony w XVIII stulecie
Rozdział 9. Zaginiony w akcji
Dyplomata rozpływa się w powietrzu
Rozdział 10. Pół wieku przed Roswell
Katastrofa UFO
Rozdział 11. Przeklęty sarkofag
Czy klątwa może spowodować katastrofę morską?
Rozdział 12. Papieskie nieposłuszeństwo
Trzecia tajemnica fatimska
Rozdział 13. Nieudany zamach
Najlepiej skrywana tajemnica Stanów
Zjednoczonych Rozdział 14. Nie tylko Czarnobyl i
Hiroszima Katastrofy jądrowe, o których nikt nie wie
Rozdział 15. Pius XII i głosy z zaświatów
Tajne eksperymenty parapsychologiczne prowadzone w Watykanie
Rozdział 16. Nieznani poprzednicy Gagarina
Anonimowe ofiary pierwszych podróży kosmicznych
Rozdział 17. Gdy umierają prezydenci
Zadziwiające podobieństwa między zamachami na Kennedy'ego i Lincolna
Rozdział 18. Ósmy dzień stworzenia
Czas na nowy gatunek człowieka?
Rozdział 19. Historia na wideo
Chronowizor ojca Ernettiego
Bibliografia
Podziękowania
Przedmowa
Wyłom w murze ignorancji!
Nieważne, że rzeczy się dzieją. Ważne, że o nich wiemy. Egon Friedell (1878-1938)
Poznając dzieje ludzkości, powinniśmy zastanowić się nad następującą kwestią: jak dużo z przekazywanej nam
w szkole wiedzy zawiera informacje mijające się z prawdą historyczną. W oficjalnej historii jest wiele białych
plam, półprawd i przekłamań.
Weźmy chociażby przykład słynnego szturmu na paryską Bastylię, wydarzenia uważanego przez historyków za
rozpoczynające Wielką Rewolucję Francuską. W rzeczywistości w połowie lipca 1789 roku przebywało tam tylko
siedmiu więźniów, a próbującemu zdobyć twierdzę ludowi paryskiemu wcale nie chodziło o ich uwolnienie, lecz o
zdobycie przechowywanego tam prochu strzelniczego. Cel został zresztą szybko osiągnięty, bo królewscy żołnierze
otworzyli bramy, nie stawiając dużego oporu.
Albo przykład z bliższych nam czasów. Reporter Oswald Iten z gazety „Neue Zurcher Zeitung" udowodnił w
1986 roku, że słynne plemię Tasadajów, jakoby odkryte na filipińskiej wyspie Mindanao w 1971 roku, wcale nie
było
reliktem przeszłości, lecz gigantyczną mistyfikacją. Po upadku filipińskiego dyktatora Ferdynanda Marcosa
dziennikarzowi udało się dotrzeć do rzekomych „troglodytów" i pomysłodawców oszustwa. Dopiero po wielu
namowach tubylcy niechętnie przyznali, że ówczesny minister Manuel Elizade zmusił ich, by ubrani jedynie
w przepaski zamieszkali w jaskiniach i udawali przed dziennikarzami i etnografami sielskie życie
prymitywnego plemienia.
Na początku lat 70. ubiegłego stulecia odkrycie Tasadajów wzbudziło wielką sensację. Renomowane czasopisma, jak
choćby „National Geographic", rozpisywały się o ostatnich na świecie jaskiniowcach żyjących w górach Mindanao.
Demaskatorski artykuł szwajcarskiego reportera powinien wywołać równie wielkie poruszenie. Nic takiego się jednak
nie stało. Leksykony i encyklopedie nadal podają informację, że Tasadajowie to małe plemię z filipińskiej wyspy
Mindanao, odkryte w 1971 roku, którego członkowie zajmują się zbieractwem, mieszkają w jaskiniach i posługują się
bardzo prymitywnymi narzędziami z epoki kamienia łupanego.
To nie wszystko. Wiele autentycznych wydarzeń otacza niezrozumiałe tabu. Historycy je ignorują, chociaż należy im
się przynajmniej wzmianka w oficjalnej historiografii.
Dlaczego Rosjanie do dzisiaj wypierają się, że na długo przed lotem Gagarina jego poprzednicy ginęli w płomieniach?
Pozostają anonimowi, choć oddali życie w imię podboju kosmosu przez człowieka.
Stany Zjednoczone, które noszą dumne miano ojczyzny nowożytnej demokracji, cudem uniknęły zamachu stanu w
1934 roku, w wyniku którego zaprowadzono by w tym kraju ustrój faszystowski. Także o tym nie ma ani słowa w
oficjalnych przekazach.
Również przeszłość jednej z najpotężniejszych religii kryje wiele tajemnic. Ukształtowały ją siły i tendencje mające
niewiele wspólnego z tym, co powszechnie uważamy za chrześcijaństwo, wszak religijne dogmaty o nieomylności to
dzieło ludzi, omylnych jak wszyscy. W IX wieku kobieta, dzięki inteligencji i determinacji, objęła najwyższe
stanowisko w Kos'ciele katolickim - została papieżem. Nawet za murami Watykanu szepcze się tylko ukradkiem o tym
„niewiarygodnym świętokradztwie". Imię tej, która zasiadała na Tronie Piotrowym jako Johannes Anglicus, zniknęło z
oficjalnych kronik papieskich już 200 lat temu.
Oprócz oficjalnej istnieje także historia inna, tajemnicza. Jej poznanie jest niczym podróż do fascynującej, intrygującej
i często niepokojącej, równoległej rzeczywistości. Spróbujmy zrobić wyłom w murze ignorancji, powstałym wokół
faktów historycznych, które nie zasłużyły, by się znaleźć na śmietniku historii.
Hartwig Hausdorf
Rozdział 1
Kto pierwszy poznał cały Układ Słoneczny?
Niewiarygodne płaskorzeźby
Układ Słoneczny, jak się dowiadujemy z podręczników historii, nie był znany ludzkości od zawsze. Co prawda
starożytni znali niektóre planety: Merkurego, Wenus, Jowisza, Marsa, Saturna i Ziemię - wszystkim, poza naszą,
nadali imiona bogów - pozostałe jednak odkryto setki lat później.
Uran, siódma planeta Układu Słonecznego, została odkryta w 1781 roku przez Fryderyka Wilhelma Herschela (1738-
1822), obdarzonego nieco później angielskim tytułem szlacheckim. W 1846 roku, przed teleskopem Gottfrieda Galle'a
(1812-1910) po raz pierwszy pojawił się Neptun, natomiast Pluton, najodleglejszą planetę Układu Słonecznego,
dostrzegł dopiero w 1930 roku amerykański astronom doktor Clyde W. Tombaugh (1906-1997).
Także liczne planetoidy, które wypełniają przestrzeń kosmiczną między Marsem a Jowiszem, odkryto o wiele później.
W noc sylwestrową 1800/1801 roku włoski astronom Giuseppe Piazzi (1746-1826), wówczas dyrektor planetarium w
Palermo i Neapolu, jak zwykle obserwował firmament przez teleskop. Nagle zobaczył niewielki obiekt, którego nie
widział nigdy wcześniej - odkrył pierwszą planetoidę, Ce-res. W latach 1802-1807 poznano także położenie Juno,
Pallas i Westy. W 1845 roku niemiecki astronom amator W.P. Hencke wypatrzył piątą planetoidę. Dzisiaj liczba
obiektów między Marsem a Jowiszem urosła do tego stopnia, że określa się je tylko numerem porządkowym. Szacuje
się, że jest ich ponad 400 000.
Tyle mówi oficjalna nauka. Niewiele osób wie, że już przed wiekami niektórzy ludzie znali cały Układ Słoneczny.
Wiadomo mi o dwóch miejscach na ziemi, gdzie powstały kamienne odzwierciedlenia Układu Słonecznego. Być może
po to, byśmy dziś, tysiące lat później, zdobyli się na refleksję dotyczącą naszej wiedzy o dalekiej przeszłości.
Teotihuacan: „miejsce, gdzie człowiek staje się bogiem"
Około 40 kilometrów na północ od meksykańskiej stolicy leży Teotihuacan, miejsce wykopalisk archeologicznych. W
lipcu 1520 roku Hiszpan Hernan Cortes, który przeszedł do historii jako okrutny konkwistador Meksyku, musiał
odstąpić od szturmu na aztecką stolicę Tenochtitlan i schronić się z garstką ocalałych żołnierzy w Otum ba. Tam, wśród
naturalnie ukształtowanych wzgórz, dostrzegł być może nieco dziwne pagórki. Możliwe nawet, że po nich przejeżdżał,
nieświadomy, co mija. Aztekowie wiedzieli, ale rozsądnie zachowali tę wiedzę dla siebie. Nazywali tę okolicę
Teotihuacan, czyli „miejsce, gdzie człowiek staje się bogiem". Nie wiadomo natomiast, jak nazywali je budowniczy.
Nikt nie wie bowiem, kim byli, skąd przybyli, jakim językiem się posługiwali.
Dwukrotnie zwiedziłem fascynujące ruiny na wyżynach Meksyku. To jedno z miejsc na ziemi, którego widok zapiera
człowiekowi dech w piersiach.
Zdjęcia lotnicze wskazują, że Teotihuacan było niegdyś wielkim miastem, zamieszkanym przez 200 000 ludzi.
Centralną arterią jest droga biegnąca z północy na południe, dzisiaj nazywana Camino de los Muertos - aleją
Umarłych. Długa na 3 kilometry, szeroka średnio na 40 metrów, biegnie wśród piramid i świątyń. Największe budowle
to piramidy Słońca i Księżyca, przy czym ta druga znajduje się na końcu ulicy.
Piramida Słońca majestatycznie wznosi się nad Teotihuacan w Meksyku (zbiory autora).
Architektoniczny kunszt tajemniczych budowniczych sprawia, że obserwator pada ofiarą złudzenia optycznego. Na
północnym odcinku aleja Umarłych wznosi się stopniowo na wysokość 30 metrów. Nadchodząc od południa, ma się
wrażenie, że ulica zmienia się w nieskończone schody, aż stapia się z piramidą Księżyca. Efekt zanika, kiedy ze
szczytu tej piramidy patrzy się na południe. Wyrafinowana sztuczka, która wymagała ogromnej wiedzy technicznej i
znajomości geometrii!
Teotihuacan był podzielony na cztery części. Camino de los Muertos wyznaczała oś północ-południe, inna szeroka
arteria prowadziła z zachodu na wschód. Za piramidami i świątyniami były budynki mieszkalne. Znaleziono ślady
osiedli mieszkaniowych przypominających dzisiejsze, były to ciągi połączonych domów i ogrodów. W mieście
funkcjonował system kanalizacji. Jeśli przyjąć, że w „miejscu, gdzie człowiek staje się bogiem" mieszkało około 200
000 ludzi, Teotihuacan dystansuje nawet starożytny Rzym.
Model Układu Słonecznego
Jakby mało było zagadek dotyczących tego miejsca, kilka lat temu pojawiła się tajemnica o wymiarze, można by
rzec, kosmicznym. Amerykańscy naukowcy Peter Tompkins i Hugh Harleston dowiedli, że istnieją zadziwiające
zbieżności między rozmieszczeniem budowli w Teotihuacan a położeniem planet Układu Słonecznego.
Najpierw próbowali ustalić jednostkę miary stosowaną przez budowniczych miasta. Wszak niezależnie od epoki
planowanie architektoniczne bez określonej miary nie miałoby sensu! Została ona w końcu określona - wynosiła
dokładnie 1,059 metra. Harleston nazwał ją hunab, co w języku Majów oznacza dosłownie jednostkę. Znaleziono
zatem
sposób, by zmierzyć całe Teotihuacan. A efekty pomiarów wprawiły wszystkich w zdumienie.
Gdy Harleston wprowadził wyniki pomiarów do komputera, nie wierzył własnym oczom. Ruiny piramid, cytadela ze
świątynią boga wiedzy Quetzalcóatla i inne budowle oddają odległości planet: Merkurego, Wenus, Ziemi i Marsa.
Odległość Ziemi od Słońca wynosi według Harlestona 96 hunab, Merkury i odpowiadająca mu budowla są oddalone o
36, Wenus o 72, Mars o 144 hunab. Nawet pas planetoid między Marsem a Jowiszem został właściwie umieszczony w
odległości 288 hunab. Nieznani budowniczowie miasta utworzyli właśnie tam sztuczny kanał dla stawu San Juan.
Na tym nie koniec: oddalone o 520 hunab ruiny niezidentyfikowanej budowli wyznaczały położenie Jowisza, a
miejsce Saturna jest w odległości 945 hunab. Wspomniana wcześniej piramida Księżyca, wyznaczająca koniec alei
Umarłych, odpowiada miejscu Urana.
A jak się ma sprawa z Neptunem i Plutonem - czy uwzględniono także najbardziej odległe planety Układu
Słonecznego? Tak! Tak zwana aleja Procesji ciągnie się dalej, za piramidę Księżyca, w górzystej okolicy. I oto, w
odległości 2880 hunab, na szczycie góry, znajdują się ruiny świątyni, a dalej, w górach, w odległości 3780 hunab,
wznosi się tak zwana Hermetyczna Wieża- budowla bez drzwi i okien. Zatem nawet Pluton, w czasach nowożytnych
odkryty dopiero w 1930 roku, był od początku uwzględniany w planach jemniczych architektów!
Zestawiłem średnie odległości planet od Słońca. Wyniki są zadziwiające. Dane w hu nab, pozyskane po pomiarze
odległości między budowlami w Teotihuacan, wykazują zadziwiającą zgodność z danymi w przyjętej jednostce
astronomicznej. Doprawdy intrygująca zbieżność: średnia odległość planet od Słońca, mierzona w jednostce
astronomicznej, i odległość odpowiednich budowli w „miejscu, gdzie człowiek staje się bogiem", intrygują i frapują.
Planety i
Bretania na północnym zachodzie Francji to miejsce zgromadzenia niezliczonych menhirów, czyli ogromnych głazów.
Określenie pochodzi z języka bretońskiego i oznacza „długi kamień". Archeolodzy szacują je na lata 6000-1800 p.n.e.
W Bretanii, w departamencie Ille-et-Vilaine, nieopodal uniwersyteckiego miasta Rennes, znajduje się kolejny
wizerunek Układu Słonecznego, zajmuje obszar aż 50 kilometrów! Znaczenie ustawionych tam menhirów, ułożonych
w linii prostej, wyjaśniło się dopiero latem 2000 roku, choć od dawna wiedziano o ich istnieniu. Sam widziałem
niektóre z nich. Niedaleko miasteczka Messac, niemal niewidoczny wśród bujnej roślinności, kryje się monolit wysoki
na 3 metry. Stoi właśnie tam, bo symbolizuje naszego sąsiada, czerwoną planetę, Marsa. Niecałe 150 metrów od niego,
umieszczone w odpowiednim miejscu, leżą dwa niewielkie głazy, które symbolizują księżyce Marsa, Phobos i Deimos
(Strach i Przerażenie). Ponieważ oba są małe - Phobos ma,
wedle szacunków, średnicę 16, Deimos zaledwie 8 kilometrów -odkryto je dopiero w 1877 roku. Dokonał tego
Amerykanin, astronom Asaph Hall.
Łączy się z nimi dziwna historia. Angielski pisarz Jonathan Swift opisał oba księżyce Marsa w książce Podróż do
Laputy, zrobił to 150 lat wcześniej, zanim zostały oficjalnie odkryte przez Halla. Zadziwiające: Swift opisał pewne ich
cechy charakterystyczne, których 150 lat przed ich odkryciem nie miał prawa znać. Na przykład fakt, że obiegają
Marsa na niemal idealnie okrągłej orbicie. Albo że okrążają Marsa szybciej niż planeta obraca się wokół własnej osi.
Jest to zachowanie wyjątkowe w Układzie Słonecznym i radzieccy astronomowie już w latach 60. zadawali sobie
pytanie, czy w przypadku dwóch księżyców Marsa nie mamy do czynienia ze sztucznymi ciałami niebieskimi,
stworzonymi przez cywilizację, która dawniej zamieszkiwała czerwoną planetę, lecz zaginęła bez śladu.
Siedemnasty księżyc Jowisza
Oczywiście fakt opisania przez Jonathana Swifta Phobosa i Deimosa jest zaskakujący, ale niewykluczone, że nie był on
jedynym znającym dokładnie strukturę Układu Słonecznego.
Tymczasem wróćmy do odzwierciedlenia Układu Słonecznego w Bretanii. Menhir, który miał symbolizować Słońce,
leży w miasteczku Janze, około 25 kilometrów od Messac.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin