Wszędzie tyle plamDzielimy się ranami sypiąc w oczy piachA podzieleni w półNie jestem taki twardy, by zatrzymać tuszJuż nie ma prostych zdańKiedy dokoła wnęki z których płynie fałszDysonansu szeptPomiędzy wybuchami niesłyszalny jestPodzieleni na półDwiema poduszkami Moralny szumZnowu ten sam bólRozdrapujemy rany wchodząc w ten sam punktPodzieleni na półPodzieleni na półWszędzie tyle ścianOne wszystko wiedząCzują każde z drgańW głowie brak już słówWiszą nasze opatrunki rozdarte na półNie dzielimy snuCiągle coś nas dzieliTo kamienny murWykończyłem tuszAlbo to mnie wykończył moralny szumPodzieleni na półDwiema poduszkami Moralny szumZnowu ten sam bólRozdrapujemy rany wchodząc w ten sam punktPodzieleni na półPodzieleni na pół
Podzieleni na półPodzieleni na półPodzieleni na półDwiema poduszkami Moralny szumZnowu ten sam bólRozdrapujemy rany wchodząc w ten sam punkt
morpion