Wywiady N.S.Łazariewa.rtf

(187 KB) Pobierz

 

Wywiady N. S. Łazariewa udzielone moskiewskiej telewizji,

w serii programów „Bumerang"

Część I

Reporterka:              O mojej podróży do Indii można by powiedzieć słowami lorda Henry: „Dobrze pamiętam, że się ożeniłem, ale nie przypominam sobie, że zamierzałem to zrobić". Sprzyjające okoliczności pojawiały się same, moja rola polegała wyłącznie na tym, aby się im nie sprzeciwiać. Ilość zbiegów okoliczności i „przypadków" przeszła w wyraźną regułę. Jednym z nich było to, że moim sponsorem okazał się prezes firmy „Hermes Planeta" -Włodzimierz Aleksiejewicz Morożenkow. Wspominam go nie tylko z powodu oczywistego uczucia wdzięczności. Stanie się to jasne w dalszym ciągu mojej opowieści. Zarówno do Indii, jak i po Indiach byłam prowadzona, a przebieg zdarzeń można by nazwać mistyką. Jeśli Państwo nie wierzycie - spójrzcie sami: U wjazdu w Himalaje stoi świątynia, poświęcona bogini Nauli. Należy się tu zatrzymać, by oddać cześć miejscowej bogini. Nie uczyniliśmy tego. Ekspedycja spieszyła się, gdyż chcieliśmy przed zmierzchem dotrzeć do doliny Kulu i... zlekceważyliśmy tutejszy obyczaj. Oszczędziliśmy 5 minut, jednak po przebyciu kilku kilometrów straciliśmy prawie godzinę na wymianę koła. Przypominając sobie, jak zakończyła się podobna sytuacja dla oblubieńca Tamary w Lermontowskim „Demonie", cieszyłam się, że i tak „wykupiliśmy się tanim kosztem". Cieszyłam się zbyt wcześnie. Z doliny Kulu należało jeszcze wyjechać. Na razie byliśmy tam i wreszcie mogłam przeczytać „Diagnostykę karmy". Droga (autora książki) Siergieja Nikołajewicza Łazariewa ku bioenergetyce wiodła przez kolejne etapy - poznawania magii, elementów czarów oraz metod ludowych uzdrowicieli i znachorów.

Łazariew:              Wiele jeździłem po kraju, ucząc się tych metod. Za każdym razem, analizując nową informację, chciałem znaleźć pierwotną przyczynę, zrozumieć - co jest źródłem rodzinnych nieszczęść, dlaczego istnieją wymierające rody, dziedziczne choroby. Oczywistym było dla mnie, że geny nie mogą być źródłem tej informacji. Jest ona przechowywana i przekazywana potomkom wyłącznie w postaci pola (struktury energetyczno-duchowej). Choroba, to jeden z mechanizmów rozwoju ducha. Informacja o tym zawarta jest we wszystkich świętych księgach. Filozoficzne nauki Wschodu potwierdzają, iż podstawą są tu ciała subtelne. Biorąc za punkt wyjścia klasyczne pojęcie karmy, uważałem, że człowiek choruje, ponieważ coś naruszył. Jednak chorując i cierpiąc, winien być świadom zaistniałych wykroczeń, doskonalić siebie duchowo i poszukiwać nowych dróg rozwoju. Kiedy rozpoczynałem pracę, działałem po prostu jako bioenergoterapeuta. Miałem jedyny cel - była to potrzeba wyleczenia człowieka. Zacząłem oddziaływać na ludzkie ciało, działałem za pomocą dłoni lub wprost mówiłem: Niechaj ten człowiek wyzdrowieje! Człowiek zdrowiał, był nawet zdrowszy niż przedtem. Działałem rękami, potem stosowałem masaż punktowy. Wypróbowałem wszelkie możliwe sposoby oddziaływania na człowieka. Później zrozumiałem, że jest to „czarna skrzynka", gdyż nie wiem - czym leczę i jak leczę. Zrezygnowałem z tego. Postawiłem sobie zadanie: pojąć -czym jest człowiek oraz jak go leczyć? Zrozumiałem, że choroba przychodzi z pola i wpływa także na nie. Później ujrzałem w polu złożone struktury. Oddziaływałem na nie i po prostu likwidowałem. Uważałem, że wszystko jest bardzo proste. Potem, kiedy po raz pierwszy ujrzałem, że deformacja struktur poła związana jest z etyką człowieka, byłem wstrząśnięty. Zobaczyłem, jak ścisłe zdrowie związane jest z etyką, z systemem wartości. Ujrzałem, że nieprawidłowy postępek człowieka, czyn agresywny - doprowadza w rezultacie do deformacji pola. Karma - to prawo przyczynowości, czyli mówiąc o karmie, mówimy o istnieniu człowieka w czasie, o „ciele czasowym". Człowiek ma w przestrzeni ciało, zajmujące określony obszar. Ma on także „ciało w czasie", zajmujące nie jedno życie. Ciało to kształtuje się, tworzy - poprzez postępowanie człowieka i jego stosunek do życia. Czego więc potrzebuję, aby zmienić karmę? Muszę zmienić swój los, bo karma i los - to nierozłączna całość. Co to jest mój los? Los i charakter - to także nierozdzielna całość. Zmieniając charakter, człowiek zmienia swój los, swoją karmę, czyli zmienia samego siebie. Co to jest charakter? Charakter-to postępowanie oraz reakcja na otaczający świat. Zmieniając stosunek do otaczającego świata - zmieniam charakter, los i karmę. Wynika z tego, że nasz stosunek do świata w ostatecznym rozrachunku może zmienić dowolną karmę. Kiedy przypomnimy sobie Łotra na Krzyżu, to znajdziemy znakomity przykład tego, jak zmieniając swój stosunek do świata, człowiek może zmienić wszystko. Nie tylko siebie, lecz i otoczenie. Oddziaływanie na los zachodzi nie poprzez otaczający świat, ale przez wewnętrzne struktury. Wszystko zaczyna się od mego stosunku do zdarzeń, które przeminęły lub które zachodzą aktualnie. Okazuje się, że zmieniając stosunek do już zaistniałych wydarzeń, mogę zmienić przyszłość. Jest to niezwykle ważny fakt, którego nie ma w filozofii Wschodu. W tej filozofii rozumienie karmy jest bardzo surowe: „Ty to zrobiłeś - ty za to odpowiesz! „. Tylko tak i nie inaczej. W chrześcijaństwie rozumienie prawa karmy poszło o wiele dalej, chociaż mało, kto zdaje sobie z tego sprawę. Po pierwsze - w chrześcijaństwie odkryto następujące prawo: zmieniając swój stosunek do przeszłości, można zmienić i siebie, i swój los, i swoją przyszłość. Właśnie w chrześcijaństwie zjawiło się pokajanie - skrucha. Poprzez skruchę, pokajanie - człowiek może zmienić przeszłość oraz zmienić przyszłość. Tak więc chrześcijaństwo, w przeciwieństwie do hinduistycznego widzenia świata, jest bardzo silnie skierowane ku przyszłości. Proszę zwrócić uwagę - niemożliwe jest w filozofii hinduizmu, że Łotr na Krzyżu wyraził skruchę lub po prostu uświadomiwszy sobie wszystko - przemienił się. Ten właśnie przykład mówi, że chrześcijaństwo uczyniło krok dalej w rozumieniu praw karmy. Wcześniej pozostawałem pod wpływem filozofii hinduizmu. Byłem więc wstrząśnięty tym, co wykazały moje badania. Zobaczyłem, że choroba jest zsyłana na człowieka nie tyle za to - co zrobił, ale po to - by nie uczynił czegoś w przyszłości. Zrozumiałem, że jest to całkowicie imię spojrzenie. Zawsze uważałem, że choroba - to rozrachunek za uczynki. Okazuje się jednak, że człowiek często choruje po to, aby nie uczynić czegoś w przyszłości. Tu właśnie zmienia się podejście. Karma - to nie tylko przeszłość, ale i przyszłość. Zobaczyłem, że pozostajemy w bezustannej relacji ze zdarzeniami, które zajdą w przyszłości. Jeżeli jesteśmy nieprawidłowo ukierunkowani, to przyszłość zaczyna na nas oddziaływać, między innymi chorobami, dlatego - żebyśmy w przyszłości prawidłowo siebie prowadzili. To znaczy, że teraz pojęcie karmy przenosi się bardziej na wydarzenia przyszłe niż przeszłe. Pewnego razu zatelefonowała do mnie z innego miasta nieznajoma kobieta. Powiedziała, że ma bardzo niedobre wyniki badań i lekarze nie mogą jej już pomóc. Zapytałem - dlaczego zabija w sobie miłość? „Proszę nie zabijać w sobie miłości i wszystko będzie dobrze" -powiedziałem. „To jest właśnie przyczyną Pani choroby". Kobieta odrzekła: „Jakże mam nie zabijać miłości, przecież on mnie zdradził!". Odpowiedziałem: „Nie on Panią zdradził, ale poprzez niego Panią zdradzono".

Ostatnimi czasy ludzkość na tyle zabsolutyzowała sprawy ziemskie, że zatraciła poczucie mądrości Wszechświata. Natomiast kontakt z Boskością przynosi zrozumienie, że cały Wszechświat jest żywą istotą i wszystko, co się dzieje, jest bardzo rozsądne. Nie chaotyczne -lecz mądre. Kiedy pojawia się to właśnie poczucie - człowiek zaczyna zdrowieć. Powiedziałem więc: , Jeśli została Pani zdradzona, to przyczyna tkwi w Pani samej. Po drugie - to nie człowiek Panią zdradził, to poprzez tego człowieka Panią zdradzono. Jeśli to Pani przyjmie, zaakceptuje i uwierzy w logikę faktów - wtedy Pani odczuje poprawę. Takie zdarzenia są w każdym wypadku nakierowane na ratowanie duchowych struktur. Powtarzam - proszę zrozumieć, że Pani logika, to logika ciała. Przyzwyczaiła się Pani nią myśleć i posługiwać. Ciało Pani jest teraz chore i sądzi Pani, że to katastrofa. Jednak zapomina Pani, że właśnie przy ograniczeniu potrzeb ciała fizycznego, aktywizują się duchowe struktury. Wyobraźmy sobie taką sytuację: idziemy po mieście i ktoś nas popchnął - to popchnął nas Wszechświat. Zostaliśmy skrzywdzeni - to skrzywdził nas Wszechświat. Ktoś nadepnął nam na nogę - to Wszechświat nadepnął, posługując się konkretnym człowiekiem. Kiedy Pani poczuje, że <nie ma ludzi>, że obcuje z nami Wszechświat i Boskość - wtedy wszystko u Pani ulegnie poprawie." Kobieta zatelefonowała do mnie za tydzień i powiedziała, że czuje się doskonale i analizy są w normie.

Moje badania wykazały, że dowolna sytuacja, dotycząca człowieka, jest skierowana na jego dobro. Dowolna. Człowiek - to wzajemny związek ciała i ducha, które tworzą pole. Pole jest priorytetowe - priorytetowe są jego potrzeby. Rozmaite sytuacje „pracują" więc w pierwszym rzędzie na struktury duchowe. Kiedy człowiek to poczuje - zmienia się jego stosunek do wszelkich zdarzeń przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Wtedy ten człowiek jest już w harmonii. To poczucie mądrości świata zagubiono w XVII-tym wieku. Wówczas zasada: człowiek - Panem przyrody, odcięła nas od kontaktu z Boskością. Z powodu tego paradygmatu nasze czyny i światopogląd zaczęły ulegać deformacji. Zasada „choroba za coś" - jest klasyczną zasadą wschodniej filozofii. Coś uczyniłem - została mi dana choroba - i będę się męczył. W filozofii Wschodu choroba jest karą, zaś w chrześcijaństwie tym, co nie daje ludziom grzeszyć. W chrześcijaństwie zmienia się stosunek do choroby. Choroba -jest dobrem dla ducha. Jeśli zachoruję - otrzymuję to po to, by moja dusza mogła się oczyścić. Nie zawsze mogę to pojąć, ale jeśli wewnętrznie czuję, że choroba - to nie najważniejsze, wówczas pozbywam się agresji. Agresja rodzi się poprzez przylgnięcie człowieka do spraw ziemskich. Długo to obserwowałem. Proszę zauważyć, że w mojej pierwszej książce zawarłem wyniki następujących dociekań: nienawiść - rodzi chorobę, zazdrość - rodzi chorobę, poczucie krzywdy - rodzi chorobę. Jednak nie wiedziałem, dlaczego jeden człowiek nienawidzi, a inny - nie. Okazało się, że nienawiść rodzi się z powodu przywiązania do spraw ziemskich. Im silniejsza jest gloryfikacja spraw ziemskich (jest to związane z ciałem), tym mocniej włączają się negatywne emocje. Odczuwając mądrość tego świata, czuję, że choroba dana mi jest w konkretnym celu. W celu zwiększenia kontaktu z Boskością. Kiedy to rozumiem - zdrowieję. Na chorobę zaczynam patrzeć nie jak na karę, której nie sposób anulować. Nie jak na coś, co muszę odpracować. Chorobę postrzegam jako dźwignię rozwoju, która znika, gdy zaczynam wzrastać. Jest to całkowicie mnę podejście do choroby, zupełnie inne postrzeganie struktur duchowych. Choroba - jako niezbędny czynnik w rozwoju człowieka.

Reporterka:               Rozmowy o karmie kontynuowaliśmy w czasie naszej podróży do doliny Kulu. Tu, w Himalajach, twierdzy filozofii Wschodu, jej starożytna mądrość wydawała się oczywista i prosta. Nawet w prądzie górskich potoków. Jedne z nich mkną spiesznie, rozbijając się o kamienie (czyż nie są to nasze „kamienie obrazy"?). Tracą przy tym lepszą, być może, część swoich zachwycających kropelek. Inne zaś (a jest ich wyraźnie mniej) płyną z mądrością, trzymając się koryta. Równocześnie docierają do tego samego oceanu, gdzie oba potoki nikną, jednocząc się z tym, z czego powstały. I tam, w oceanie, krople potoków z pewnością częściej wspominają czasy, kiedy były lodem na szczytach gór, niż ten okres krótkiego biegu od gór do oceanu. Okres, który tak szybko się skończył, że w ogóle nie warto o nim wspominać. Ten, który się nie spieszył - więcej widział, więcej czuł i pamiętał. Czyż podobnie nie jest z wolnością naszej woli? Chociaż ani początku, ani drogi, ani OCEANU nie jesteśmy w stanie zmienić - to jednak sposób płynięcia wybieramy sami.

Łazariew:              Każdą komórkę swego ciała organizm prowadzi w 90 - 98%. Czy ma ona osobistą wolę? Tak. Kiedy jednak jej własna wola zaczyna górować nad wolą organizmu -staje się ona komórką nowotworową. Możemy mówić o indywidualnej, osobistej woli tej komórki, ale powinniśmy też pamiętać, że polecenia organizmu winny być priorytetowe w każdym przypadku. Tak samo jest z człowiekiem. Człowiek - to komórka Wszechświata. Jego osobista wola oraz wolność wzrastają w miarę tego, jak poznaje on prawa Wszechświata. Jeżeli chciałbym zwiększyć swoją wolność, powinienem odczuć - w jakim stopniu jestem zależny. Ludzie mówią mi często: „Oto może Pan zmienić karmę, widzi Pan wszystkie zdarzenia, jakie zachodzą w strukturach pola. Pan, można rzec, rozstrzyga ludzkie losy". Jednak, kiedy widzę, w jakim stopniu jestem zależny i z jaką wirtuozerią prowadzony, wówczas wszystko, co (komuś z boku) wydaje się władzą, w pełni i aż nadto neutralizuje się poprzez poczucie mojej zależności. Im więcej mam możliwości wpływania na otaczający świat, tym mocniej czuję swoją zależność od niego. Istnieje tu walka przeciwieństw: im większa jest moja osobista wola i własne możliwości, tym silniej włącza się mechanizm mojej zależności. Dlatego wolność woli... och, rozumie Pani: istnieje świadomość, zorientowana na ciało i jest podświadomość, nakierowana na Wszechświat. Gdy mówimy - o woli i wolności - to są pojęcia świadomości. Podświadomość natomiast - to zupełnie inny obszar. To są dwie przeciwstawne rzeczy, jest to sprzeczność. Dlatego zakres osobistej woli człowieka jest określany w zależności od stopnia jego zgodności z prawami Wszechświata. W czym zawiera się sens moich podstawowych badań? Dane mi było zajrzeć „za kulisy". Wszyscy ludzie - to „aktorzy", którzy grają na „scenie". Jednak nie widzą oni, że mechanizm prowadzący ich -znajduje się za kulisami. Wszedłem za kulisy i ujrzałem, co się tam odbywa. Jest to płaszczyzna, na której widoczne są struktury karmiczne, tam widać jak odbywa się kierowanie ludźmi. Widoczne są te „niteczki", za pomocą, których odbywa się kierowanie naszym postępowaniem, naszym losem. Kiedy to zobaczyłem - zrozumiałem, że dowolne zdarzenie, dotyczące każdego z nas, skierowane jest na doskonalenie naszych struktur duchowych. Spostrzegłem, że absolutnie wszystko, co się wydarza z człowiekiem, nie jest przypadkowe na subtelnej płaszczyźnie. Odczucie stopnia tej zależności było czymś nieprawdopodobnie trudnym do zaakceptowania. Później zrozumiałem, że spowodowane tą informacją przygnębienie wynika z tego, że nie jesteśmy jeszcze doskonali. Biblia wyraża to w bardzo interesujący sposób. W filozofii Wschodu świadomość jest praktycznie zdławiona (tam człowiek jest nikim, człowieka - nie ma; wszystko jest tylko iluzją). Oznacza to niepodzielne panowanie podświadomości, a z tego królestwa jest wyjście do obszaru Jedności całego Wszechświata. Oto zasada wschodniej filozofii - zlikwiduj wszystkie pragnienia, zlikwiduj uczucia i zlikwiduj wszystko, co ziemskie - a staniesz się jednością z Bogiem. Tutaj pojęcia ziemskości w ogóle nie ma. W chrześcijaństwie zachodzi już równowaga: „to jest Boskie, a to - ziemskie". W tym aspekcie chrześcijaństwo wzniosło zrozumienie o stopień wyżej niż filozofia Wschodu, gdyż „ziemskie" może już w nim zaistnieć. Co to znaczy - „ziemskie"? Jest to świadomość. W chrześcijaństwie funkcjonują dwa systemy myślenia, zamiast jednego, jak na Wschodzie. Dlaczego wielu z tych, którzy w latach 70-tych zajmowali się aktywnie jogą, trafiało do klinik psychiatrycznych? Ponieważ niszczyli oni drugi, bardzo ważny element - świadomość. Właśnie ta świadomość, która potrafi być w równowadze, bardzo pięknie przejawia się w biblijnych przypowieściach. Bóg może absolutnie wszystko. Jednak człowiek ,rozrabia" i Boga nie słucha. Wynikałoby z tego, że człowiek ma prawo wyrażać swą własną wolę i nie podporządkować się Bogu. Bóg „nie dopilnował" i człowiek „coś tam zjadł". Wychodzi na to, że człowiek może okłamać Boga. Oto jest zasada triumfu świadomości. Świadomości, która stawia siebie ponad Boga. Jest to normalne i oczywiste - to jest zasada i prawo świadomości. Dlatego są takie właśnie przypowieści, w których Bóg bardzo dziwnie wygląda. Bóg jak gdyby może wszystko, ale gdy tylko zderza się z człowiekiem - bardzo wiele Mu „nie wychodzi". Człowieka nie jest w stanie uczynić „normalnym". Nie może przewidzieć jego postępowania. Dlatego go karze. Wszystko to wygląda jak dziecinna zabawa, lecz zawarta jest w tym kolosalna filozoficzna potęga. Pozwala ona świadomości na „utrzymywanie się przy życiu", gdy następuje kontakt ze Wszechświatem. Świadomość jest niesłychanie krucha. Jest jak bańka mydlana, która może pęknąć przy zetknięciu z kolosalnym mechanizmem podświadomości. Aby świadomość mogła przetrwać, powinna być ogrodzona, zabezpieczona. W chrześcijańskiej filozofii taką właśnie jest. Jeśli czytała Pani literaturę z zakresu magii, to Pani wiadomo, że pierwszą zasadą maga jest „odłączenie" świata, wyłączenie świadomości w tym celu, żeby ją ocalić. Jeśli wchodzi 011 z otwartą świadomością do świata podświadomości - ginie. W jodze jest podobnie. Jogin patrzy na punkt, zatrzymuje (wyłącza) świadomość i tylko po tym fakcie ma prawo do „wychodzenia gdzieś tam". Wsz...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin