Wisława Szymborska - 1993 Koniec i początek tomik.odt

(25 KB) Pobierz

 

Wisława Szymborska

 

"Koniec i początek"

1993

 

 

 

 

 

 

Niebo

Może być bez tytułu

Niektórzy lubią poezję

Koniec i początek

Nienawiść

Rzeczywistość wymaga

Jawa

Rachunek elegijny

Kot w pustym mieszkaniu

Pożegnanie widoku

Seans

Miłość od pierwszego wejrzenia

Dnia 16 maja 1973 roku

Może to wszystko

Komedyjki

Wersja wydarzeń

Wielkie to szczęście

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Niebo

 

Od tego trzeba było zacząć: niebo.

Okno bez parapetu, bez futryn, bez szyb.

Otwór i nic poza nim,

ale otwarty szeroko.

 

Nie muszę czekać na pogodną noc,

ani zadzierać głowy,

żyby przyjrzeć się niebu.

Niebo mam za plecami, pod ręką i na powiekach.

Niebo owija mnie szczelnie

i unosi od spodu.

 

Nawet najwyższe góry

nie są bliżej nieba

niż najgłębsze doliny.

Na żadnym miejscu nie ma go więcej

niż w innym.

Obłok równie bezwzględnie

przywalony jest niebem co grób.

Kret równie wniebowzięty

jak sowa chwiejąca skrzydłami....

Rzecz, która spada w przepaść,

spada z nieba w niebo.

 

Sypkie, płynne, skaliste,

rozpłomienione i lotne

połacie nieba, okruszyny nieba,

podmuchy nieba i sterty.

Niebo jest wszechobecne

nawet w ciemnościach po skórą.

 

Zjadam niebo, wydalam niebo.

Jestem pułapka w pułapce,

obejmowanym objęciem,

pytaniem w odpowiedzi na pytanie.

 

Podział na ziemię i niebo

to nie jest właściwy sposób

myslenia o tej całości.

Pozwala tylko przeżyć

pod dokładniejszym adresem,

szybszym do znalezienia,

jeślibym była szukana.

Moje znaki szczególne

to zachwyt i rozpacz.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Może być bez tytułu

 

Doszło do tego, że siedzę pod drzewem,

na brzegu rzeki,

w słoneczny poranek.

Jest to zdarzenie błahe

i do historii nie wejdzie.

To nie bitwy i pakty,

których motywy się bada,

ani godne pamięci zabójstwa tyranów.

 

A jednak siedzę nad rzeką, to fakt.

I skoro tutaj jestem,

musiałam skądś przyjść,

a przedtem

w wielu jeszcze miejscach się podziewać,

całkiem tak samo jak zdobywcy krain,

nim wstąpili na pokład.

 

Ma bujna przeszłość chwila nawet ulotna,

swój piątek przed sobotą,

swój przed czerwcem maj.

Ma swoje horyzonty równie rzeczywiste

jak w lornetce dowódców.

 

To drzewo to topola zakorzeniona od lat.

Rzeka to Raba nie od dziś płynąca.

Ścieżka nie od przedwczoraj

wdeptana w krzakach.

Wiatr, żeby rozwiać chmury,

musiał je wcześniej tu przywiać.

 

I choć w pobliżu nic się wielkiego nie dzieje,

świat nie jest przez to uboższy w szczegóły,

gorzej uzasadniony, słabiej określony,

niż kiedy zagarniały go wędrówki ludów.

 

Nie tylko tajnym spiskom towarzyszy cisza.

Nie tylko koronacjom orszak przyczyn.

Potrafią być okrągłe nie tylko rocznice powstań,

ale i obchodzone kamyki na brzegu.

 

Zawiły jest i gęsty haft okoliczności.

Ścieg mrówki w trawie.

Trawa wszyta w ziemię.

Deseń fali, przez którą przewleka się patyk.

 

Tak się złożyło, że jestem i patrzę.

Nade mną biały motyl trzepoce w powietrzu

skrzydełkami, co tylko do niego należą

i przelatuje mi przez ręce cień,

nie inny, nie czyjkolwiek, tylko jego własny.

 

Na taki widok zawsze opuszcza mnie pewność,

że to co ważne

ważniejsze jest od nieważnego.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Niektórzy lubią poezję

 

Niektórzy-

czyli nie wszyscy.

Nawet nie większość wszystkich ale mniejszość.

Nie licząc szkół, gdzie się musi,

i samych poetów,

będzie tych osób chyba dwie na tysiąc.

 

Lubią-

ale lubi się także rosół z makaronem,

lubi się komplementy i kolor niebieski,

lubi się stary szalik,

lubi się stawiać na swoim,

lubi sie głaskać psa.

 

Poezje-

tylko co to takiego poezja.

Niejedna chwiejna odpowiedź

na to pytanie już padła.

A ja nie wiem i nie wiem i trzymam się tego

jak zbawiennej poręczy.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Koniec i początek

 

         Po każdej wojnie 
            ktoś musi posprzątać. 
            Jaki taki porządek 
            sam się przecież nie zrobi.

                     Ktoś musi zepchnąć gruzy 
na pobocza dróg, 
żeby mogły przejechać 
wozy pełne trupów.

Ktoś musi grzęznąć 
w szlamie i popiele, 
sprężynach kanap, 
drzazgach szkła 
i krwawych szmatach.

Ktoś musi przywlec belkę 
do podparcia ściany, 
ktoś oszklić okno 
i osadzić drzwi na zawiasach.

Fotogeniczne to nie jest 
i wymaga lat. 
Wszystkie kamery wyjechały już 
na inną wojnę.

Mosty trzeba z powrotem 
i dworce na nowo. 
W strzępach będą rękawy 
od zakasywania.

Ktoś z miotłą w rękach 
wspomina jeszcze jak było. 
Ktoś słucha 
przytakując nie urwaną głową 
Ale już w ich pobliżu 
zaczną kręcić się tacy, 
których to będzie nudzić.

Ktoś czasem jeszcze 
Wykopie spod krzaka 
przeżarte rdzą argumenty 
i poprzenosi je na stos odpadków.

Ci, co wiedzieli 
o co tutaj szło, 
muszą ustąpić miejsca tym, 
co wiedzą mało. 
I mniej niż mało. 
...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin