Powiedz, panno, gdzie ty spisz - M.J. Arlidge(1).pdf

(1667 KB) Pobierz
M. J. Arlidge
Przekład
Agnieszka Brodzik
Tytuł oryginału: Pop Goes the Weasel
Original English language edition first published by
Penguin Books Ltd, London
Text copyright © M.J. Arlidge 2015
The author has asserted his moral rights
All rights reserved
Copyright © for the Polish translation by
Wydawnictwo Poznańskie sp. z o.o., 2015
Copyright © by Wydawnictwo Poznańskie sp. z o.o., 2015
Redaktor prowadząca: Magdalena Genow-Jopek
Redakcja: Karolina Borowiec
Korekta: Magdalena Owczarzak
Projekt okładki: Izabella Marcinowska
Projekt typograficzny, skład i łamanie: Maciej Majchrzak
Konwersja publikacji do wersji elektronicznej: Dariusz Nowacki
Wydanie elektroniczne 2015
eISBN 978-83-7976-236-1
CZWARTA STRONA
Grupa Wydawnictwa Poznańskiego sp. z o.o.
ul. Fredry 8, 61-701 Poznań
tel.: 61 853-99-10
fax: 61 853-80-75
redakcja@czwartastrona.pl
www.czwartastrona.pl
001/121
Znad morza przypełzła mgła. Spłynęła na miasto niczym wroga armia, pochłaniając wszystkie
punkty orientacyjne. Pozbawione księżycowej poświaty Southampton wydało się naraz
miejscem dziwnym i niepokojącym.
Na terenach przemysłowych przy Empress Road panowała grobowa cisza. Warsztaty
blacharskie zamknięto, pracownicy supermarketu i mechanicy wrócili już do domów; teraz
swoją obecność w okolicy zaznaczały prostytutki. Ubrane w krótkie spódniczki i odsłaniające
pępek bluzeczki, zaciągały się głęboko papierosami, próbując ogrzać się ich nikłym żarem
w przejmującym chłodzie. Maszerując w tę i z powrotem, starały się jak najlepiej
zaprezentować swoje wdzięki, jednak w półmroku wyglądały raczej jak wysuszone szkielety,
a nie obiekty pożądania.
Mężczyzna jechał powoli, wpatrując się w półnagie ćpunki. Najpierw zdawało mu się, że je
rozpoznaje, ale się pomylił. Nie tego szukał. Dzisiaj miał ochotę na coś szczególnego. Nadzieja
mieszała się ze strachem i frustracją. Od wielu dni nie myślał o niczym innym. Był już coraz
bliżej… lecz co, jeśli to wszystko kłamstwo? Miejska legenda? Grzmotnął ręką kierownicę. Ona
musi tu być.
Nic. Nic. Ni…
Znalazła się. Stała sama, opierając się o pokrytą graffiti ścianę. Mężczyzna poczuł nagły
przypływ podniecenia. Ta prostytutka wydawała się inna niż pozostałe. Nie patrzyła na swoje
paznokcie, nie paliła, nie plotkowała. Po prostu czekała. Czekała, aż coś się wydarzy.
Zjechał z ulicy i zatrzymał się poza zasięgiem wzroku kobiet, przy płocie z siatki. Musiał
zachować ostrożność, nie mógł zdawać się na przypadek. Rozejrzał się po okolicy, ale widział
tylko mgłę. Zupełnie jakby na całym świecie zostali tylko on i ona.
Przemaszerował na drugą stronę ulicy w kierunku prostytutki, a potem opamiętał się,
zwalniając kroku. Nie powinien się śpieszyć – tę chwilę należało smakować, rozkoszować się
nią. Czasami czas oczekiwania przynosił większą przyjemność niż sam akt. Doświadczenie go
tego nauczyło. Tej musi się lepiej przyjrzeć. Chce mieć wyraźne wspomnienia, by sycić się nimi
przez kilka następnych dni.
Otaczały ją opuszczone domy. Nikt już nie chciał tu mieszkać; budynki stały puste i brudne.
Teraz służyły ćpunom i dziwkom, którzy zostawiali po sobie igły i brudne materace. Kiedy
mężczyzna podszedł do dziewczyny, ta uniosła wzrok, zerkając zza gęstej grzywki. Odepchnęła
się od ściany i bez słowa kiwnęła na znajdującą się najbliżej ruinę, a potem weszła do środka.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin