Helena Sekula - Srebrna moneta.pdf

(660 KB) Pobierz
— …Nie wiem, dlaczego, ale zanim to zrobię, chcę jeszcze usłyszeć ludzki głos… Swoją
drogę
muszę skończyć sama, nikł mi w tym nie pomoże, więc nie wiem, dlaczego mówię właśnie
do was…
Widocznie do-póki człowiek oddycha, wciąż jeszcze czegoś pragnie, a to jest moje ostatnie
pragnienie, które się spełniło, bo nie odkłada pan słuchawki, nic przerywa mi, milczy i
słucha…
Czuję to, słucha mnie pan bardzo uważ-
nie… Człowiek odchodzący na tamten mroczny brzeg, skąd nikt nigdy jeszcze nie wrócił,
taki
człowiek jest godny uwagi bardziej aniżeli ktoś szukający u was chwilowej pomocy. I może
nawet
wstyd panu za tę cieka-wość, może jej pan nawet nigdy w sobie nie przeczuwał… Siedzi
pan teraz
pewnie w jakimś fotelu, niewąt-pliwie za biurkiem, z pudełkiem telefonu w zasięgu reki i…
bardzo
możliwe, że kiedyś, zanim pan przy tym biurku usiadł, wierzył pan w swoje posłannictwo i
to
skłoniło pana do ukończenia wymaganych, nie mogę powiedzieć przydatnych, przy tym
zajęciu
studiów… A więc panie…
— Majewski, nazywam się Łukasz Majewski… — psycholog Telefonu Zaufania
skinieniem ręki
przywołuje koleżankę, zajętą przy sąsiednim biurku, pisze na kartce: Kandydat na
samobójcę.
Sprawdź, jaki numer na linii!
Dziewczyna momentalnie wychodzi z pokoju.
— …święty Łukaszu ewangelisto, magistrze spraw ostatecznych, niech pan powie szczerze,
ale
tak szczerze, jak to powinno powiedzieć się człowiekowi przed śmiercią, dlaczego tkwi pan
tam. w
jakimś świec-kim konfesjonale i spowiada laickich desperatów, niedoszłych samobójców.
rozchwianych nadwrażliwców i histeryków, dlaczego pan tam siedzi?
Naprawdę pan wierzy, że pomaga pan światu… no, może nie całemu światu, ale temu
miastu, tej
ludzkiej termitierze, gdzie przeszło milion jadowitych i bezwzględnych mrówek walczy ze
sobą
nieustannie, zjada się, okalecza, wariuje, unicestwia? A pan chce temu zapobiec za
pomocą dobrej
woli i telefonicznego kabla?
— Dziewczyno…
— Iza, proszę pana, Izabela Białoń. Przedstawiam się, chociaż to już i tak jest bez
znaczenia…
Niech się pan przyzna, niby się pan przejmuje zagrożonym tworem natury, tą trzciną
myślącą, to
chyba Pascal, prawda?
Więc niby obchodzi pana, co mam do powiedzenia, a to tylko dlatego, aby ktoś inny zdążył
zbadać, skąd dzwonię, tak ?
— Chcę pani pomóc i jestem wdzięczny za ten łut zaufania, be jednak zadzwoniła pani do
nas.
— Nie mam nikogo bliskiego, dlatego zadzwoniłam do was.
— Czasami łatwiej zwierzyć się nieznajomemu.
— Tak, ma się mniej oporów, to jak rozmowa w pociągu z przygodnym towarzyszem
podróży,
tylko że ja zaraz wysiadam… I nie mam się właściwie z czego zwierzać. Miałam szare,
nieudane
życie, nie było w nim szczęścia. Ani jedno z moich pragnień nie ziściło się. Może były zbyt
ambitne? I dlatego. Nie wyszło, nic mi nic wyszło, rozumie pan? Tylko niech mi pan nic
mówi. że
każdy jest kowalem swego losu…
— Nie mówię…
— Każdy jest więźniem swego losu… Pomyślał pan: tania filozofia, tak?
Proszę nie kłamać, nie godzi się okłamywać umierającego, niech więc pan powie, co pan
pomyślał!
— Pomyślałem, że nic wszystko jeszcze stracone, jeśli człowiek szuka innego człowieka,
chociażby tylko za pośrednictwem telefonu… Więc nie utracił
jeszcze zupełnie nadziei.
— Atawizm, resztka instynktu.
— Wola życia. Posłuchaj mnie, być może to tylko chwilowa depresja, nie poddawaj się jej
biernie, musisz się bronić, pomogę ci! To nie są tylko słowa, masz tu przyjaciół…
Słyszysz mnie? Iza!
Zgłoś jeśli naruszono regulamin