Maz_ktorego_nie_znalam_mazkto.pdf

(1863 KB) Pobierz
Tytuł oryginału: The Stranger I Married
Tłumaczenie: Marta Czub
Projekt okładki: ULABUKA
ISBN: 978-83-246-6827-4
Copyright © 2007, 2009 by Sylvia Day
All rights reserved. No part of this book may be reproduced in any form or by any means
without the prior written consent of the Publisher, excepting brief quotes used in reviews.
Polish edition copyright © 2013 by Helion S.A.
All rights reserved.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentu
niniej¬szej publikacji w jakiejkolwiek postaci jest zabronione. Wykonywanie kopii metodą
kserograficz¬ną, fotograficzną, a także kopiowanie książki na nośniku filmowym,
magnetycznym lub innym powoduje naruszenie praw autorskich niniejszej publikacji.
Wszystkie znaki występujące w tekście są zastrzeżonymi znakami firmowymi bądź
towarowymi ich właścicieli.
Autor oraz Wydawnictwo HELION dołożyli wszelkich starań, by zawarte
w tej książce informacje były kompletne i rzetelne. Nie biorą jednak
żadnej
odpowiedzialności ani za ich wykorzystanie, ani za związane z tym ewentualne naruszenie
praw patentowych lub autorskich. Autor oraz Wydawnictwo HELION nie ponoszą również
żadnej
odpowiedzialności za ewentualne szkody wynikłe z wykorzystania informacji
zawartych w książce.
Fotografia na okładce została wykorzystana za zgodą Shutterstock.
Wydawnictwo HELION
ul. Kościuszki 1c, 44-100 GLIWICE
tel. 32 231 22 19, 32 230 98 63
e-mail: septem@septem.pl
WWW: http://septem.pl (księgarnia internetowa, katalog książek)
Printed in Poland.
Kup książkę
Poleć książkę
Oceń książkę
Księgarnia internetowa
Lubię to! » Nasza społeczność
Prolog
Londyn, 1815
Czy faktycznie zamierzasz odbić przyjacielowi kochankę?
Gerard Faulkner, szósty markiz Grayson, uśmiechnął się, nie odrywając
spojrzenia od kobiety będącej przedmiotem rozmowy. Ci, którzy dobrze go
znali, znali także to szelmowskie spojrzenie.
— Zdecydowanie tak.
— To podłe — mruknął Bartley. — Nikczemne nawet jak na ciebie, Gray.
Nie wystarczy, że robisz z Sinclaira rogacza? Przecież wiesz, ile znaczy Pel dla
Markhama. On świata poza nią nie widzi.
Gray przyglądał się lady Pelham okiem znawcy. Nie miał wątpliwości, że
idealnie wpisuje się w jego zamierzenia. Piękna skandalistka — przy najwięk-
szych nawet staraniach nie znalazłby żony, która bardziej rozdrażniłaby jego
matkę. Pel, jak ją zdrobniale nazywano, średniego wzrostu, niepozbawiona fa-
scynujących krągłości, była jakby stworzona do tego, by cieszyć oko mężczyzny.
Pyszniąca się burzą kasztanowych włosów wdowa po hrabim Pelhamie emano-
wała zmysłowością, która, jeśli wierzyć plotkom, potrafiła uzależnić. Jej poprzed-
ni kochanek, lord Pearson, poważnie odchorował zakończenie ich romansu.
Gerard bez trudu potrafił sobie wyobrazić żal mężczyzny z powodu utraty jej
względów. W jaskrawym świetle potężnych kandelabrów Isabel Pelham lśniła
niczym drogocenny klejnot — kosztowny, lecz niewątpliwie wart swej ceny.
Markiz patrzył, jak Isabel uśmiecha się do Markhama, rozciągając przy tym
szeroko usta — usta, które kanon piękna mógłby uznać za zbyt pełne, ale któ-
re cechowały się idealną wręcz krągłością, by mogły objąć męskiego kutasa.
Mężczyźni pożerali ją pożądliwym wzrokiem, licząc, że nadejdzie dzień, gdy
Isabel zwróci na nich oczy w kolorze sherry i wybierze jednego z nich na swo-
jego nowego kochanka. Zdaniem Gerarda ich nadzieje budziły politowanie.
Kup książkę
Poleć książkę
8
Sylvia Day
Lady Pelham była niezwykle wybredna i utrzymywała swoje związki przez lata.
Markhama trzymała na smyczy już niemal od dwóch lat i nic nie wskazywało
na to, by straciła nim zainteresowanie.
Tyle że zainteresowanie nie przekładało się na chęć zamążpójścia.
Wicehrabia błagał przy kilku okazjach o jej rękę, ale ona niezmiennie mu
odmawiała, twierdząc, że nie zamierza po raz drugi wychodzić za mąż. Gray
natomiast nie wątpił, że on sam zdoła zmienić w tym względzie jej zdanie.
— Bez obaw, Bartley — mruknął. — Wszystko się ułoży. Zaufaj mi.
— Tobie nie można ufać.
— Możesz mieć pełne zaufanie, że dostaniesz ode mnie pięćset funtów, je-
śli odciągniesz Markhama od Pel i zabierzesz go do pokoju do gry w karty.
— W takim układzie — Bartley wyprostował się i obciągnął kamizelkę, co
nie pomogło ukryć coraz wydatniejszego brzucha — służę.
Gerard uśmiechnął się i skinął lekko głową chciwemu znajomkowi, który
skręcił w prawo, podczas gdy on sam poszedł w lewo. Ruszył niespiesznym
krokiem skrajem sali balowej, zmierzając do kobiety, od której zależała reali-
zacja jego planów. Posuwał się powoli naprzód, a drogę zastępowały mu coraz
to nowe debiutantki w towarzystwie swoich matek. Natarczywość taka wywo-
łałaby na twarzy większości równych mu wiekiem kawalerów grymas irytacji,
ale Gerard słynął tyleż z ogromnego uroku, co z zamiłowania do psot. Flirto-
wał więc bezczelnie, szafował pocałunkami składanymi na podsuwanych mu
dłoniach i pozostawiał każdą mijaną pannę w przekonaniu, że w krótkim cza-
sie może się spodziewać oficjalnych oświadczyn.
Zerkając co jakiś czas na Markhama, spostrzegł, w którym momencie Bart-
ley wywabił go z sali. Zdecydowanym krokiem pokonał dzielący go od Pel dy-
stans, ujął jej obleczoną w rękawiczkę dłoń i złożył na niej pocałunek, zanim
lady Pelham zdążył otoczyć zwykły krąg jej wielbicieli.
Uniósł głowę i pochwycił jej rozbawione spojrzenie.
— Och, lordzie Grayson. Pańska determinacja doprawdy pochlebia kobiecie.
— Moja boska Isabel, pani uroda zwabiła mnie jak płomień ćmę. — Podał
jej ramię i poprowadził ją wokół sali balowej.
— Szukasz chwili wytchnienia od ambitnych matron, jak mniemam? —
zapytała swoim gardłowym głosem lady Pelham. — Obawiam się jednak, że na-
wet moja osoba to za mało, byś stracił na uroku. Jesteś tak wspaniały, że wprost
nie da się tego opisać. Przyniesiesz zgubę którejś z tych nieszczęśnic.
Gerard westchnął z zadowoleniem i poczuł przy tym, jak spowija go osza-
łamiająca, egzotyczna, kwiatowa woń Pel. Będzie im dobrze razem, wiedział
Kup książkę
Poleć książkę
MĄŻ, KTÓREGO NIE ZNAŁAM
9
to. Zdążył ją poznać w ciągu tych lat, które spędziła z Markhamem, i zawsze
ogromnie ją lubił.
— Dlatego właśnie żadna z nich się dla mnie nie nadaje.
Pel leciutko wzruszyła odsłoniętymi ramionami. Ciemnoniebieska suknia
i szafirowy naszyjnik wspaniale podkreślały jej jasną skórę.
— Jesteś jeszcze młody, Grayson. W moim wieku być może zdążysz się już
ustatkować na tyle, by nie zadręczyć do reszty swej małżonki twym nienasyco-
nym apetytem.
— Mogę też poślubić kobietę dojrzałą i oszczędzić sobie trudów zmiany
przyzwyczajeń.
Pel uniosła kształtną brew i rzekła:
— Nasza rozmowa nie toczy się bez celu, mam rację, mój panie?
— Pragnę cię, Pel — odpowiedział Grayson cicho. — Przeraźliwie. Tyle że
romans mi nie wystarczy. Małżeństwo natomiast znakomicie rozwiąże sprawę.
Przestrzeń między nimi wypełnił cichy chropawy śmiech.
— Och, Gray, doprawdy ubóstwiam twoje poczucie humoru. Trudno o męż-
czyzn równie perfidnych, a przy tym tak rozkosznych.
— A jeszcze trudniej o kobietę równie otwarcie epatującą swą cielesnością,
moja droga Isabel. Obawiam się, że jesteś zupełnie wyjątkowa, a zatem nieza-
stąpiona dla moich potrzeb.
Zerknęła na niego kątem oka.
— Odniosłam wrażenie, że masz na utrzymaniu tę aktoreczkę — tę ładniut-
ką, co to nie potrafi spamiętać swoich kwestii.
Gerard uśmiechnął się.
— Zgadza się. Wszystko to prawda. — Gra aktorska nie należała do naj-
mocniejszych stron Anne. Jej talenty były bardziej cielesnej natury.
— Poza tym powiem wprost, Gray. Jesteś dla mnie za młody. Mam dwa-
dzieścia sześć lat. A ty… — Spojrzała na niego spod przymrużonych powiek.
— Rzeczywiście jesteś rozkoszny, ale…
— Mam dwadzieścia dwa lata i bez trudu ci dogodzę, Pel, o to się nie martw.
Ale źle mnie pojęłaś. Mam kochankę. A w zasadzie dwie, ty natomiast masz
Markhama…
— Owszem, i jeszcze z nim nie skończyłam.
— Zatrzymaj go, nie mam nic przeciwko temu.
— Cóż za ulga, że mam twoją aprobatę — rzuciła kpiąco, po czym znów
wybuchła śmiechem. Gray zawsze lubił jego barwę. — Oszalałeś.
— Na twoim punkcie zdecydowanie tak. Od początku.
Kup książkę
Poleć książkę
Zgłoś jeśli naruszono regulamin