Miliony ludzi które można było ocalić.docx

(22 KB) Pobierz

Miliony ludzi które można było ocalić

Jest wiele książek, które napisano, przeczytano i zapomniano. Ale nie wolno dopuścić by tę spotkał ten sam los. Jest to kronika napisana przez rabina Michaela Ber Weissmandla w latach 1942 – 1945, zatytułowana Min Hameitzar (Z głębin) i opublikowana w języku hebrajskim.

Niewiele osób ją przeczytało. Stąd opisane w niej porażające fakty nie są wystarczająco znane.

Kto może sobie wyobrazić hitlerowski holokaust? W jakim języku powinien on być opisany? Wszystkie słowa znane ludzkiej mowie używane są do opisywania standardowych wydarzeń; nabyły one codziennie używanych znaczeń i zostały uformowane z brakiem możliwości oddania okropności Auschwitz lub Treblinki. Co można powiedzieć, by ktoś zrozumiał dzikie krzyki nocne, kiedy nasi bracia i siostry prowadzeni byli na rzeż? I w jaki sposób można prze-kazać przemianę szlachetnych Żydów na zwierzęta przygotowane na rzeż?

Ściany wysokości drapaczy chmur zapobiegły usłyszeniu ich krzyków i wśród tej okropnej, przez człowieka stworzonej ciszy, najbardziej wartościowa część żydowskiego ludu została stłoczona w murach getta, głodna i spragniona, w epidemiach i torturach, gorzko płacząca, tylko wśród swoich, do samego końca ich udręki, kiedy byli ładowani do zatłoczonych bydlę-cych wagonów na tydzień trwające podróże, kiedy sami jeszcze żywi jak również ciała nie-których z nich dojechały do rzeźni i komór gazowych. Gdzie spośród znanych wyrazów można znaleźć odpowiednie do opisania tych wydarzeń, i kto może wymyślić nowe wyraże-nia by je w należyty sposób opowiedziały?

A wszystko to działo się na skutek rozkazów niewinnie wyglądającego biura, gdzie mordercy z SS, wydawali rozkazy metodami nowoczesnej cywilizacji, które, poprzez reakcję łańcusz-kową, wprawiały w ruch całą maszynerię śmierci i zniszczenia, których końca nie można było przewidzieć. Jeden ruch pióra kończył życie setek tysięcy ludzi. Kilka słów wartych miliona. I tych kilku oficerów wprawiały w ruch koła w Auschwitz, Treblince, Einzatzkomados; głębokie doły opuszczonych równin Europy przepełnione ludzką krwią. Za tym wszystkim stała taka siła, taka potęga militarna, że jedynie zwycięzcy wojny światowej zdolni byli jej w tym przeszkodzić.

Jakże zdziwiony był rabin Weissmandl, kiedy odkrył, że te ruchy piórem łatwo mogłyby być usunięte, że tragedia żydów mogłaby w znacznym stopniu być złagodzona prostymi ‘staro-modnymi’ metodami. Ile setek tysięcy żydów można by uratować – a może nawet ile milionów.

Wisliceny był niemieckim oprawcą żydów na Słowacji, przedstawicielem Reichmanna odpo-wiedzialnym za zakładanie gett, niszczenie w nich życia i w końcu za wysyłkę na rzeż setek tysięcy żydów ze Słowacji i sąsiednich krajów. Spełnił swoją misję tak jak to zaplanował Reichmann i tak jak dyktowały mu własne zachcianki. Jego kraj był pierwszym w Europie zobowiązanym do dostarczania żydów na rzeż, gdyż właśnie Słowacja jako pierwsza była okupowana przez Hitlera – nawet wcześniej niż Polska. Marionetkowy rząd kardynała Tisso poprosił Hitlera, by „oczyścił” jego kraj z żydów. Oficjalnie nawet zapłacił Niemcom za trans-port i Wisliceny był najwyższym przywódcą i organizatorem. Zawsze pijany, pijany od alko-holu i pijany od krwi –  i pozornie nie do usunięcia.

W końcu 1943, kiedy dwie trzecie słowackich żydów zostało wywiezionych „do pracy”  w tym odległym miejscu, Rabin Weissmandl dowiedział się od pewnego Hochberga – intryganta SS, zastępcy Wisliceny, że jego szef był również chciwy na pieniądze, oraz zdarzało się, że niejednokrotnie pieniądze kupowały niektórym pomoc w formie odroczenia ich wywozu. Zadowolony z tego odkrycia, skonsultował się z teściem, znanym i szanowanym rabinem z Nitry, który zgodził się, że jeżeli ta staromodna odnosiła skutki, nie było zastrzeżeń dlaczego jej nie spróbować w celu ratowania wielu ludzi.

Rabin Weissmandl napisał o Hochbergu: ‘Pierwszy raz byłem u niego w piątek latem 1942. Stałem na korytarzu koło jego biura. Wszystkie poczekalnie wypełnione były ludżmi zamie-rzającymi błagać Hochberga o odroczenie tego najważniejszego wyjazdu do ‘pracy na wschodzie’, jak wielu jeszcze wierzyło. Słyszałem Hochberga rozmawiającego przez telefon z Wislicenym, swoim szefem: „melduję, że pociąg odjechał z 727 mężczyznami, 637 kobie-tami i 1667 dziećmi, razem 3028. Rozkaz!”. Ta suma nigdy nie wyjdzie mi z pamięci, 1.600 dzieci! Żadne krzyki I żadne łzy. Nikogo to nie obchodzi. Cały świat pogrążony w ciszy. Rozkaz, Herr Hauptsturmbanfuehrer.’

Jednej ze słynnych osób z Pressbergu, Reb Aharon Gruenhutowi udało się spowodować by Hochberg nabrał zaufania do rabina Weissmandl’a i zorganizował ich potajemne spotkanie. Rabin przedstawił się Hochbergowi jako reprezentant światowego rabinatu. Pokazał mu nawet paszport z brytyjską wizą wydaną zanim wybuchła wojna i powiedział mu o wyjazdach do Londynu oraz o różnych konferencjach, by wywrzeć na nim jak najlepsze wrażenie. Następnie powiedział mu, że jest na tajnej misji największego znaczenia jako przedstawiciel światowego żydostwa, które skontaktowało go przez amerykański Joint w Szwajcarii. Wiado-mość którą otrzymał od nich mówiła, że byli przygotowani na zapłatę w gotówce za zanie-chanie następnych transportów słowackich żydów na wschód. ‘Joint’ zapłaciłby każdą sumę wskazaną przez jego szefa Wisliceny’ego. Podkreślił, że ta misja nie jest organizowana przez lokalnych żydów.

W trakcie tej rozmowy, kiedy losy wojny zaczęły przechylać się na stronę nieprzychylną Hitlerowi na skutek ciężkich strat na wschodzie, zadanych przez aliantów przy wsparciu Amerykanów, rabin mógł, z amerykańską siłą, taktownie, wsunąć w umysł Hochberga cień wątpliwości w odniesieniu do niemieckiego podboju świata, a bardziej specyficznie o sytuacji Hochberga po zakończeniu wojny. Przekazał mu, że byłoby korzystne zapewnienie bezpie-czeństwa zarówno jemu jak i jego szefowi. Dodał, że ma pełnomocnictwo światowego ży-dostwa, że jeśli się zgodzą na zaniechanie dalszych transportów, on i Wisliceny będą bezpieczni.

Hochberg zdenerwował się tymi sugestiami, ale w miarę trwania rozmowy stał się spokoj-niejszy i uważnie wysłuchał propozycji, po czym powiedział: „muszę porozmawiać z Wislicenym”’.
Wyszedł natychmiast i rabin Weissmandl czekał. Każda minuta wydawała się godziną, każda godzina wydawała się trwać wiecznie. Zmęczony siedział oczekując na odpowiedź, wierząc, że życie wielu pozostałych słowackich Żydów wisi na włosku.

Siedział przez wiele godzin, kiedy nagle otworzyły się drzwi i Hochberg wybiegł z pokoju. Podekscytowany mówił szybko, i w końcu powiedział: „Sprawa załatwiona. Mój szef wyzna-czył sumę 50.000 dolarów i nie będzie dalszych transportów, ale jego warunki są następu-jące: pokaże swoją dobrą wolę – pierwsze trzy transporty: wtorek, czwartek i przyszły wtorek – każdy około 3 tys. dusz, będą wstrzymane, ale w następny piątek musi otrzymać pierwszą ratę 25.000 dolarów. Póżniej nie będzie żadnych transportów przez siedem tygodni, by umo-żliwić zgromadzenie i dostarczenie drugiej raty 25.000 dolarów, po czym nastąpi całkowite wstrzymanie dalszych transportów. I jeden więcej warunek – musisz udowodnić, że pienią-dze pochodzą z zagranicy, a nie od słowackich żydów”.

Drugi z wymienionych warunków był niezmiernie ważny dla tego oprawcy, gdyż jeśli świato-we żydostwo stało za tym porozumieniem, stanowił  gwarancję bezpieczeństwa. Rabin na-wet nie myślał, że słowaccy żydzi mogliby zebrać taką sumę, ponieważ do tej pory zabrano im wszystko, co mieli. Ale z drugiej strony, nie mógł sobie wyobrazić by bogaty Joint mógł nie dostarczyć stosunkowo niewielkiej sumy, by ocalić dziesiątki Żydów od unicestwienia w niemieckich rzeźniach.

Rabin Weissmandl opuścił biuro Hochberga z nadzieją i radością. Spieszył się do domu w Nitrze, by poinformować teścia, i rozpocząć starania o realizację zawartego porozumienia. Pomimo poczucia szczęścia z możliwości uratowania tak wielu żydów, odczuwał również pewną rezerwację. Czuł, że Joint będąc daleko, nie widzi jak wielka jest ta tragedia, i że syjonistyczni przywódcy współpracujący z Joint mogą kalkulować inaczej. Ale zaproponował, by w wykonanie tego zadania włączyć przedstawicieli  spoza Kanzelei (Rada Ortodoksyjnych Społeczności Żydowskich), a nawet grupy syjonistów i nie-ortodoksów.

Wysunięto wtedy nazwisko pani Gisi Fleischman, która pochodziła z kół syjonistycznych i przed wojną była reprezentantką Jointu na Słowacji. Poza tym, że była dobrze znana, była odważną kobietą o dobrym sercu, i jej opinia miałaby duże znaczenie w Joint. Właściwą była również rozmowa z panem Fuerstem – znanym z uczciwości i możliwości finansowych.

Pośród różnych rodzajów broni, w które wyposażyli się syjoniści w celu przebijania ścian oporu na ich wpływy, jest jeden najważniejszy. Jest nim "ahavas Yisroel” – miłość wobec braci żydów. Ten slogan jest bardzo ważny dla religijnych Żydów. Syjoniści wyjaśniali, że ich celem jest nabycie państwowości i zapewnienie schronienia dla cierpiącego żydostwa.

Nasza długa i zakrwawiona ścieżka do chwili obecnej, trwające 2.000 lat wygnanie, z jego inkwizycjami, prześladowaniami, pogromami, zabijaniem i torturami, zawsze istniała w umyśle każdego Żyda. Rzadko gdzie było miejsce na świecie zamieszkałe przez Żydów, albo okres, w którym nie było krwi i łez na rękach licznych prześladowców wszystkich narodów.

Być może sami syjoniści początkowo wierzyli w takie rozwiązanie, i to było ziarenkiem współczucia dającego im siłę wywierania wpływu na innych. Syjonizm wierzył, że rozwiązanie sprawy narodowościowej, odnoszącej się do każdego innego narodu, odnosi się także do Żydów, jako że  syjoniści nie widzieli różnicy między Żydami i innymi narodami na świecie. Dla syjonizmu nie istniały ani wiara w wygnanie na skutek „niebiańskiego dekretu” jako kara za nasze grzechy, ani wiara w „niebiańskie odkupienie” z woli Stwórcy. Ludzie nie myśleli o podstawowej, powszechnej herezji, na której powstał syjonizm, ale łapali tylko te atrakcyjne składane im obietnice, ponieważ, niestety, syjonizm pokazał się w czasie najsłabszego i najmniejszego liczebnie pokolenia, i razem z nieszczęsnymi wydarzeniami, które przyczyniły się do zablokowania ludzkich umysłów na prawdę, i do pozwolenia na zejście na złą ścieżkę syjonistycznej ideologii.

Nieusłyszany płacz
Jak bardzo uradowani byli rabin Weissmandl i jego przyjaciele, kiedy udało im się zebrać odpowiednią grupę ludzi! Jak wielką mieli nadzieję! Ale też jak bardzo byli zasmuceni kiedy próbowali działać, i jak wielkie było ich rozczarowanie kiedy dowiedzieli się, że syjoniści wspólnie z Jointem zadbali o to, by nie dotarła do nich żadna pomoc z zewnątrz. Było to nie tylko w przypadku możliwości uratowania resztki słowackich Żydów – około 40 tys. dusz – ale również kiedy zaistniała możliwość uratowania resztki Żydów z Polski i Węgier, gdzie chodziło o miliony dusz. Syjoniści umyślnie zapobiegli jakiejkolwiek pomocy pod różnymi pretekstami, które nawet dziecko mogłoby zauważyć. To nigdy nie będzie wybaczone, ani nie będzie zapomniane. Tak więc mówienie o  ahavas Yisroel ze strony syjonistów, musi być pokazywane wyraźnie i poza wszelkimi wątpliwościami.

Piątek – dzień w którym trzeba było zapłacić pierwszą ratę 25.000 dolarów zbliżał się nieubłaganie, i nie było sposobu zgromadzenia jej dla Wisliceny’ego. Słowo pani Fleischman, przedstawicielki Światowego Kongresu Żydów, znanej Żydowskiej Agencji, powinno się liczyć.

Napięcie wzrastało. Pierwszy transport został wstrzymany. Ale jak można nawiązać kontakt z Zurychem, Nowym Jorkiem i Jerozolimą, siedzibami Żydowskiej Agencji, które mogłyby koordynować prace pozostałych dwóch organizacji? Słowacja była wtedy małym państwem odciętym od sąsiednich niemiecką okupacją. Nie było granicy z żadnym wolnym państwem, więc jak można było przekazać wiadomość światu na zewnątrz?

Shlomo Stern okazał się niezastąpiony w znalezieniu chwilowego rozwiązania. Znalazł kurie-ra dyplomatycznego przygotowanego do dostarczenia ważnych wiadomości do Jointu w Zurychu. Mógł również pożyczyć pieniądze, na krótki okres, z różnych źródeł na terenie Słowacji,  więc zebrał równowartość tej olbrzymiej sumy i wymienił ją na czarnym rynku na 25.000 dolarów i wręczono ją Hochbergowi dla Wisliceny’ego. Hochberg je przyjął i przeka-zał nam wiadomość, że nie będzie dalszych transportów przez następnych siedem tygodni, po czym trzeba będzie sfinalizować nasze porozumienie wpłacając drugą ratę.

Wszyscy byli przekonani, że kiedy kurier dyplomatyczny przekaże wiadomość do Jointu i Agencji Żydowskiej, to nie 50 tys. dolarów, ale dziesięć razy 50.000 dolarów będzie oddane do ich dyspozycji dla  tej i podobnych „transakcji”. Przecież Żydzi z całego świata będą tań-czyć z radości, kiedy usłyszą, że w końcu otwarto drzwi do wewnętrznych kręgów SS, i zna-leziono sposób na ratowanie braci Żydów.

Pani Fleischman usiadła by napisać memorandum do Salli Mayera, przedstawiciela Jointu w Szwajcarii. Ostrożnie pisała każdy wyraz, wyjaśniając sytuację, i pisała o iskierce nadziei. Joint powinien przyspieszyć pomoc w ostatnim momencie. Memorandum zostało wysłane do Jointu, do Żydowskiej Agencji, oraz do jej osobistego przyjaciela pana N Schwalbe w Zurychu. Później usiedli i czekali.

Mijały dni, potem tygodnie, i niewiele pozostało z siedmiu tygodni. Zbliżał się termin drugiej i ostatniej raty i potrzebna była ogromna suma pieniędzy. Wiele osób zdołało uciec piekłu z Polski do Słowacji w drodze na Węgry i do Rumunii, państw, które nie były jeszcze tak prze-trzebione przez hitlerowskie hordy. Oni nie stanowili jednej tysięcznej procenta tych, którzy już zostali zamordowani, ale powinni być wspierani. Pieniądze były konieczne do przekupie-nia słowackiej żandarmerii i policji, w celu zmniejszenia ich naporu na kontynuację depor-tacji. Pieniądze były konieczne dla obozów pracy na terenie Słowacji w Sered, Novaki i Wiener.

Antysemicki rząd Słowacji wybudował te obozy pracy niewolniczej przed rozpoczęciem deportacji, i powiedziano pozostałym Żydom, że gdyby sami rozbudowali te obozy i zwięk-szyli ich pojemność, mogłyby one przyjąć więcej Żydów i zmniejszyć parcie na deportacje, a przede wszystkim, pieniądze były konieczne do spłacenia długów zaciągniętych u wielu osób, oraz zapewnienia zapłaty drugiej raty, kończącej ten krwawy układ.

Te pieniądze były sprawą życia i śmierci dla dziesiątków tysięcy żydów na Słowacji i, osta-tecznie, dla milionów jeszcze żywych na terenie Europy. Kto mógłby je zapewnić i kto powi-nien je zapewnić, jeśli nie Joint i Agencja Żydowska, w posiadaniu których były ogromne sumy pieniędzy ofiarowane przez żydów z całego świata na udzielanie pomocy braciom w potrzebie? Czy była kiedykolwiek większa i ważniejsza potrzeba?

Kurier dyplomatyczny wyjechał do Zurychu, trzymając w rękach rozpacz resztki Żydów. Musiał spędzić kilka dni w Zurychu zanim wrócił. Czekaliśmy na niego z niepokojem, ponieważ jego przyjazd wiązał się z nadzieją wszystkich nad którymi wisiał wyrok.

I wrócił. Ale nie miał nawet listu od tych „służących pomocą” organizacji, tylko słowną wiadomość, że nie mieli czasu napisać, nie wspomnieli nawet o pomocy.

Rabin Weissmandl pisze, że po usłyszeniu tej wiadomości ‘”poczuli się tak, jakby zawalił się na nich cały świat”. Tylko pani Fleischman chciała sprawę wyjaśniać. Powiedziała, że „wuj” Salli Mayer był bardzo ostrożnym człowiekiem, i trzeba napisać jeszcze raz. Trzeba również napisać do pana Silberstena, przedstawiciela Kongresu Żydów. „I kto wie, może zrobią coś wspaniałego” – dodała. „Może w takiej ważnej sprawie musieli zwracać się do Nowego Jorku i Jerozolimy – kto wie?”

Rabin Weissmandl sam napisał listy do Agencji i Jointu w imieniu pozostałych słowackich rabinów – listy pełne łez i błagania – ale nie otrzymał odpowiedzi. Minęło siedem tygodni, i w końcu wysłali wiadomość do Hochberga, prosząc go o przekazanie wyjaśnienia Wisliceny’-emu, że kurier z pieniędzmi ze Szwajcarii miał wypadek i spóźniał się, gdyż przebywał w szpitalu. Z pewnością przywiezie pieniądze za dwa lub trzy tygodnie. Wisliceny zgodził się zaczekać.

W końcu przyszedł list od Jointu, list napisany przez Salli Mayera, mówiący, że $50 tys. to duża suma na taki mały kraj, i że w budżecie na ubiegły rok zagwarantowanych mieli tylko kilka tysięcy dolarów. Joint musi być administrowany zgodnie z przepisami. Wyjaśnienia podane w memorandum –  dlaczego potrzebna jest tak duża suma, i dane odnośnie sytuacji w Polsce, do której trwały deportacje, były przesadzone. To była metoda Żydów ze wschod-niej Europy, którzy zawsze proszą o pieniądze. Ogólnie, dodał, niemożliwe jest wysłanie jakichkolwiek pieniędzy, ponieważ przychodzą one z Ameryki, ta z kolei zakazała wysyłki pieniędzy do wrogich krajów. Ale możliwe było udzielanie pomocy finansowej co miesiąc, jeśli węgierski Joint zgodzi się na wypłaty z funduszy na ich koncie, zablokowanych od początku wojny.

Rabin Weissmandl przeczytał list razem z przyjaciółmi; nie mogli uwierzyć, że był napisany przez braci Żydów. Kiedy go zrozumieli, stanęły im serca. Ale to nie był koniec. Był jeszcze jeden list, wyjaśniający pierwszy. Ten był nawet gorszy i bardziej druzgocący. Otworzył bez-denną przepaść, w której mogą utopić się Żydzi – za których odpowiedzialny jest syjonizm.

http://www.jewsagainstzionism.com/rabbi_quotes/weissmandl.cfm

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin