Niespodzianka w podróży - Chomik marekXXXXX.pdf

(282 KB) Pobierz
Wracałam z kolejnej w tym roku podróży służbowej,
wymęczona nie tylko zamykającą spotkanie nudną konferencją,
ale też długą drogą. Miałam za sobą dwie i pół godziny jazdy i
niestety przed sobą jeszcze przynajmniej półtorej. Bardzo
tęskniłam za swoją ulubioną sofą. Co ja bym dała, aby móc się
teraz na niej wyciągnąć! A jeszcze byłam głodna. Mimo chęci
jak najszybszego dotarcia do domu, ze względu na zmęczenie
postanowiłam „rozprostować kości” przy najbliższej okazji.
Zdecydowałam się na naprawdę malutki parking przy lesie z
jednym drewnianym stolikiem i ławką zrobioną z połowy pnia.
Akurat dla mnie, pomyślałam. Ważne, że będzie można gdzieś
usiąść, aby co nieco przekąsić. Zawsze, gdy wybieram się w
dłuższą podróż biorę ze sobą kanapki i termos z herbatą. Taka
już jestem zapobiegliwa. Zjechałam z szosy zatrzymując się na
tym mini parkingu. Zaraz po wyjściu z pojazdu obrzuciłam go
troskliwym wzrokiem. Strasznie byłam zadowolona z mojego
niezawodnego kochanego samochodziku w kolorze maroon
dlatego westchnęłam ze smutkiem, bo poszarzały od kurzu i
gdzieniegdzie większego brudu wyglądał na równie zmęczonego
co ja. Nie martw się, pomyślałam ze współczuciem, zaraz po
powrocie pojedziemy do myjni. Najpierw myjnia, a potem ja pod
prysznic, ustaliłam kolejność, po czym usatysfakcjonowana
decyzją niezwłocznie udałam się na krótki spacer rozciągając
przy okazji wszystkie mięśnie. Zapach i odgłosy lasu...
poczułam się odprężona, ale nadal głodna. Szybko
rozpakowałam zapasy i zabrałam się za pałaszowanie. Ledwo
zaczęłam, podjechał samochód i zatrzymał się obok mojego. Ha!
Co za ruch na tym parkingu – odnotowałam z lekkim
niezadowoleniem. Z samochodu wysiadło najwyraźniej
małżeństwo z jakimś małolatem. Chwilę porozmawiali, po czym
małżeństwo nieśpiesznie weszło do lasu, a małolat chwilę
postawszy niezdecydowanie, ruszył w moją stronę.
– Dzień dobry – rzucił i usiadł na drugim końcu ławki.
– Dzień dobry – odpowiedziałam mile zaskoczona. No, no,
dobrze wychowany chłopak. Inny pewnie by w ogóle się nie
odezwał, pomyślałam.
Patrzył cały czas na mnie.
– Głodny jesteś? – zapytałam.
Pokręcił przecząco głową. Pałaszowałam dalej.
– Ma pani seksowne piersi – odezwał się po paru chwilach, nie
przestając mnie obserwować.
O mało nie zakrztusiłam się kanapką, ale fakt. Byłam
atrakcyjną 36-latką. Zawsze dbałam o figurę i wygląd, choć
muszę przyznać, że ostatnio jakoś nie miałam szczęścia do
facetów. Trzy lata temu rozstałam się z mężem, a potem...
przelotne znajomości, szkoda gadać.
– Dziękuję – odpowiedziałam uprzejmie. – Po chwili jednak
zaciekawiona dorzuciłam – ile ty masz lat?
– Piętnaście – powiedział ociągając się, tak że nabrałam
wątpliwości.
– Czyli czternaście – stwierdziłam, pewna, iż dodał sobie rok.
– Nie! Piętnaście – zdecydowanie zaprzeczył – od kwietnia.
Mogę pokazać legitymację.
– Dobrze, wierzę ci – odrzekłam.
Od czterech miesięcy, szybko policzyłam. A zresztą czternaście
czy piętnaście, co za różnica. Dla takiego dzieciaka każde cycki
są seksowne, pomyślałam z rozbawieniem. Zapadła niezbyt
długa cisza, po czym chłopak ponownie gapiąc się na mnie
powiedział z łobuzerską miną i pewnością siebie:
– Mogę panią zadowolić.
– W jaki sposób? – zapytałam zaciekawiona.
Wykonał charakterystyczny gest rękami. Nie do wiary,
pomyślałam, dzieciak chce mnie przelecieć!
– Nie, dziękuję – odrzekłam siląc się na obojętną uprzejmość,
chociaż zbulwersowała mnie jego propozycja. Niemniej moja
próżność została mile połechtana.
– Bez obaw, nikomu nie powiem, jestem dyskretny. Naprawdę
nikt się nie dowie – zapewnił i widząc brak mojej rekcji z
jeszcze większym przekonaniem w głosie uzupełnił swoją
wypowiedź: – naprawdę mogę.
Ponieważ nadal nie odpowiadałam, po chwili milczenia małolat
znowu się odezwał:
– To jak?
– Co jak? – udałam, że nie rozumiem, z nadzieją zniechęcenia
go do kontynuowania tematu.
– Naprawdę mogę panią posiąść – wyszczerzył się.
– Skąd ty znasz takie słowa? – Byłam zaskoczona elokwencją
młodego człowieka, a jeszcze bardziej że jego słowa wywołały
miły ucisk w podbrzuszu.
Seks z małolatem... to by dopiero było! Aż uśmiechnęłam się
sama do siebie z powodu niedorzeczności takiej myśli, chociaż...
podniecającej. Trafił mi się młodociany napalony ogier, ha, ha!
Chłopak, zamiast odpowiedzieć, łypał tylko od czasu do czasu
na mnie szczerząc zęby.
– To co? Do lasu czy do samochodu? – Nie ustępował.
– Zapomnij o tym – odpowiedziałam tym razem twardo,
stanowczym głosem i aby odsunąć rozmowę ode mnie, dodałam:
– a nie mógłbyś posiąść jakiejś piętnastolatki?
– One niczego nie umią i wszystkiego się boją. Wolę
doświadczone dziewczyny.
– Umieją – poprawiłam.
– Noo tak – zgodził się po krótkim namyśle.
Co do doświadczenia w duchu przyznałam mu rację. Też
wolałam doświadczonych facetów. Ci młodzi mają zapał, ale
nie wiedzą jak zapewnić satysfakcję wymagającej kobiecie. Nie
mogłam jednak mu tego powiedzieć więc znów zapadła cisza.
W pewnej chwili chłopak rozpiął sobie spodnie, wyciągnął
fujarkę i zaczął się onanizować. Siląc się na obojętność
obserwowałam jego starania przez kilkanaście sekund,
pałaszując kanapkę.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin