pojecie_przestrzeni_(struktury)_henga_a_idea_terapii_odruchowej.doc

(245 KB) Pobierz

 

http://autonom.edu.pl

 

C  l  a  v  i   L  a  b    T  e  c h

(Claviteraphy Laboratories  & Technologies Innowation)

 

*    *    *

 

 

 

Projekt realizowany od roku 2005 w ramach autorskiego programu: Antropologia systemowa w naukowym opisie i wyjaśnianiu zjawisk i procesów.

 

 

 

 

Dr Zbigniew F. Zaniewski                                                             Warszawa, dnia 18.04.2013r.

 

 

Pojęcie „przestrzeni (struktury) Henga” a idea terapii odruchowej

(Część pierwsza, strony 1 - 26)

 

 

 

 

Dwa słowa wprowadzenia.

I.   Czym jest „przestrzeń (struktura) Henga”?

II.  Klawiterapia (klawipresura) jako metoda terapii odruchowej a idea przestrzeni (struktury) Henga: parę uwag wstępnych.

III. Człowiek jako przestrzeń (struktura) Henga a klawiterapia (klawipresura). 

Kilka sugestii problemów do części drugiej opracowania.

Bibliografia

 

 

Dwa słowa wprowadzenia

 

   Od kilku lat obserwuje się w wielu miejscach i na wielu forach w naszym kraju nasilającą się dyskusję nad skutecznością różnych niestandardowych metod leczenia, zawartych przede wszystkim w obszarze medycyny holistycznej, w tym różnych metod terapii odruchowej. Najlepszym tego przykładem może być chociażby posiedzenie prezydium Polskiego Towarzystwa Lekarskiego w dniu 08.09.2010r. czy komentarz z dnia 27.10.2010r. w witrynie PAP do wypowiedzi prof. Janusza Hołysta, przewodniczącego Stowarzyszenia Koordynatorów Programów Badawczych UE – KRAB, na temat trudności z rozwojem nowatorskich kierunków badań naukowych w Polsce. Myśl tej wypowiedzi można  bezpośrednio odnieść także do treści obszernego artykułu w prestiżowym profesjonalnym miesięczniku RAC Reflexology Canada nr 1 z 2010 roku na temat klawiterapii oraz do treści innych, bardziej już  popularnych publikacji na jej temat, np. w USA. W związku ze wszystkimi tymi publikacjami a także  coraz liczniejszymi doniesieniami o skuteczności tej i innych metod refleksologicznych, pozwalam sobie przedstawić koncepcję teoretyczno-metodologicznego umocowania nie tylko wspomnianej klawiterapii (klawipresury), ale praktycznie wszystkich metod i technik oddziaływania odruchowego, jako pewnego fenomenu biologiczno-cybernetycznego. Chodzi tu o umieszczenie praktyki refleksologicznej i rozważań teoretycznych nad nią w modelu na tyle ogólnym, że będzie ona stanowić jedynie jego przypadek szczególny, co zarazem będzie też potwierdzeniem statusu jej metodologicznej adekwatności, tak, jak pojęcie to rozumie się w metodologii nauk (M. Mazur, 1976, s.163 i nast.; T. Kotarbiński, 1973; S. Nowak, 1970, s. 429 i nast.). Klawiterapia (klawipresura) stanowi tu bardzo dogodny obserwacyjnie i analitycznie przykład i dlatego ją właśnie wybrałem jako punkt odniesienia do rozważań różnych, bardziej ogólnych i bardziej szczegółowych kwestii. O problemie modeli adekwatnych i twierdzeń adekwatnych oraz rozróżnienia w nich aspektu koniecznościowego i możliwościowego, co stanowi bardzo ważny aspekt naszego problemu (Z.F. Zaniewski, 2004; Z. Ziembiński, 1973, s. 127 i nast.) na dalszych stronach niniejszego opracowania.

 

Terminy i pojęcia kluczowe: pojęcie przestrzeni (struktury) Henga, pojęcie modelu adekwatnego i informacji adekwatnej sterowniczo, pojęcie konieczności i możliwości strukturalnej (musi i może), prawa projekcji, pojęcie klawiterapii – klawipresury, pojęcie zmapowanych szlaków obwodów neuronalnych, pojęcie biologicznie aktywnych punktów, zasada sprzężenia zwrotnego i sprzężenia zwrotnego ujemnego, ustalenia dotyczące hengin, człowiek jako przestrzeń Henga, dalsze ustalenia dotyczące klawiterapii – klawipresury, uwarunkowania genetyczne i epigenetyczne.

 

 

I. Czym jest „przestrzeń (struktura) Henga”?

 

   Dla lepszego uzmysłowienia, o czym w istocie w tym haśle chodzi, posłużmy się trzema, odległymi na pierwszy rzut oka przykładami. Pierwszy zaczerpniemy z astronomii, a konkretnie przyjrzymy się pokrótce z pewnego punktu widzenia naszemu układowi planetarnemu, Układowi Słonecznemu. Chodzi konkretnie o pewien aspekt spojrzenia cybernetycznego. Otóż z cybernetycznego punktu widzenia Układ Słoneczny stanowi niewątpliwie system, tzn. jest zbiorem elementów i zachodzących między nimi relacji. Jego elementy to zespół ciał niebieskich poruszających się w przestrzeni kosmicznej wraz ze Słońcem, umieszczonym centralnie w całym układzie i skupiającym niemal całą (bo 99,87%)  masę Układu Słonecznego. Ciała te powiązane są siłami wzajemnych oddziaływań (relacjami), z których najsilniejsze jest grawitacyjne oddziaływanie Słońca. Niektóre z ciał (7) ma krążące wokół nich inne obiekty – satelity. Między orbitami Marsa i Jowisza rozciąga się pas planetoid, z których część, poruszając się po orbitach silnie wydłużonych, zbliża się w swych obiegach do Słońca bliżej niż Ziemia. Nie wdając się w bardziej szczegółowe opisy, niż ten zgoła encyklopedyczny, pragnę jedynie stwierdzić, że wewnętrzna spójność całego Układu Słonecznego gwarantowana jest stałością owych wzajemnych relacji między jego elementami. Relacje te mają charakter sprzężeń zwrotnych i stanowią funkcjonalną całościowo sieć (ogólniej strukturę), co oznacza, że naruszenie jakiegokolwiek sprzężenia może się odbić na sprzężeniach pozostałych. W najprostszym poglądowym przykładzie takie naruszenie może nastąpić np. z chwilą likwidacji jednego z podstawowych elementów, i gdyby to miało dotyczyć na przykład Słońca to oczywiście kompletnej destrukcji uległby cały Układ Słoneczny. Ten krótki rys problemu podpowiada, że w istocie każdy element materialny systemu „Układ Słoneczny” o odpowiednim znaczeniu stanowi jego element brzegowy i ze względu na rolę w całości jest też „planetarnym punktem projekcyjno-stymulacyjnym”, nie tylko odbierającym wszystko to, co się w układzie dzieje, ale także wpływającym na ten układ. Odbierającym oczywiście również to, co się dzieje na zewnątrz układu, stanowi więc w praktyce wejście i wyjście układu. Można sobie np. wyobrazić, że jakieś wysoko rozwinięte cywilizacje, których okres rozwoju obejmował czas o wiele dłuższy niż żywot naszej planety opanowały technikę skutecznej modyfikacji różnych systemów planetarnych przez reinżynierię ich struktury, nie powodując przy tym destrukcji całego układu. W jakimś sensie układ nasz przeżył już takie zdarzenie bardzo, bardzo dawno temu, jeśli wierzyć przekazom najstarszej cywilizacji świata, Sumeru, które dotrwały do naszych czasów na glinianych tabliczkach zapisanych pismem klinowym. W jego wyniku miały powstać Ziemia i Księżyc. Tak nawiasem mówiąc, najnowsze badania z dziedziny astronomii i astrofizyki nie odrzucają już tak w czambuł wszystkiego, o czym donoszą przebogate źródła sumeryjskie (także egipskie czy środkowoamerykańskie). Chociażby w kwestii możliwości istnienia życia poza naszym układem czy szokującej w swych filozoficznych konsekwencjach tzw. kosmicznej świadomości, o czym mogą świadczyć doniesienia badaczy amerykańskich (z grudnia 2010r.) na temat wykrycia genomu nie pochodzącego z naszej planety a także niezwykle interesujące ostatnie badania na kanadyjskich i amerykańskich uniwersytetach nad polem morficznym. Konsekwencje tych odkryć są tak wielorakiego rodzaju i takiego ciężaru gatunkowego, że dopiero czas pozwoli oswoić się z niektórymi z nich. Waga innych już teraz zapowiada rewolucję w wielu dziedzinach badań, od genetycznych począwszy. Jak powiedział Scott O. Lilienfeld, odnosząc się do tzw. efektu potwierdzenia w badaniach naukowych: „W rzeczy samej, historia uczy nas, że nauka to nie jedno narzędzie ustalania prawdy, ale raczej zróżnicowana kolekcja przemyślanych środków mających chronić nas przed tendencyjnością” (Scott O. Lilienfeld, grudzień 2010, s. 25).  

    Drugi przykład jest nieco bliższy, bo dotyczy samej naszej planety. Chodzi konkretnie o jej budowę geologiczną i pewne interesujące nas tu konsekwencje tego faktu. Jak wiadomo w budowie Ziemi wyróżnia się trzy główne strefy: skorupę ziemską, płaszcz Ziemi oraz jądro Ziemi. Jądro Ziemi oraz płaszcz są miejscem intensywnych procesów i zjawisk fizyko-chemicznych, których jednymi ze skutków są wybuchy wulkanów i trzęsienia ziemi, co generalnie znajduje swe uzewnętrznienie w skorupie ziemskiej, konkretnie na jej powierzchni czy też zaraz pod nią. Zarówno miejsca pęknięć płyt skorupy ziemskiej (np. Rów Mariański) lub ich zachodzenia na siebie oraz wulkany możemy uznać za „brzegowe punkty aktywności geologicznej” o dużych wartościach sterowniczych w skali całego globu, tak dużych, że jakiekolwiek nieprzemyślane oddziaływanie na nie (typu: próba masowego „zablokowania” wulkanów) mogłoby mieć dramatyczne skutki dla całej planety. Niewątpliwie więc, zarówno wulkany jak i miejsca pęknięć płyt skorupy ziemskiej czy miejsca ich zachodzenia na siebie można nazwać „geologicznymi punktami projekcyjno-stymulacyjnymi”, bo z jednej strony stanowią one rodzaj projekcji na powierzchni Ziemi procesów zachodzących w jej wnętrzu, z drugiej zaś oddziaływanie na nie może powodować różnorakie następstwa nie koniecznie tylko o charakterze lokalnym, tj. w samej okolicy miejsca oddziałania. Także i w tym przypadku mamy do czynienia z miejscami o charakterze wyjść i wejść, ogólniej o pewnego rodzaju systemie (definicyjnie, co już wiemy, zbiorze elementów i zachodzących między nimi relacji).   

   Dla rozważenia trzeciego przykładu, bezpośrednio już korespondującego z pierwszą częścią tytułowego problemu opracowania musimy sięgnąć do doświadczeń medycyny starożytnego Wschodu, głównie zaś Chin i to aż sprzed około 2800 lat p.n.e., tj. do epoki Żółtego Cesarza, który – jak niesie tradycja – miał spisać pierwszy traktat poświęcony akupunkturze. Niektóre źródła przypuszczają, że data ta sięgać może co najmniej jeszcze 1200 lat wstecz, bowiem archeologowie znaleźli jaspisowe i krzemienne igły wykonane w tamtym właśnie czasie. Inne źródła archeologiczne sugerują (m.in. słynna biblioteka tabliczek klinowych Assurbanipala), że tradycja akupunktury przesunięta być powinna w jeszcze bardziej odległe czasy i w inne jeszcze rejony naszej planety, i przywołują wiedzę medyczną starożytnego Sumeru (jako kolebki – o czym już wspomnieliśmy - wszystkich cywilizacji naszego globu) sięgającą nawet dziesiątek a nawet setek tysięcy lat wstecz (Z. Sitchin, 1996). Pozostawiając ostateczne rozwikłanie tych różnic i domysłów archeologom i badaczom kultur starożytnych warto skupić się na samej już akupunkturze, ona bowiem stanowi punkt wyjścia i fundament rozważanego przykładu. Otóż istotą tej metody leczenia, która tworzy dziś uznany dział współczesnej medycyny (na przykład w roku 1987 Polskie Towarzystwo Akupunktury przy Zarządzie Głównym Polskiego Towarzystwa Lekarskiego skupiało już 960 lekarzy), jest dostrzeżony związek między stanami poszczególnych organów, funkcji i procesów zachodzących w organizmie ludzkim a całą praktycznie powierzchnią skóry ludzkiego ciała, jak również pewnych obszarów tuż pod nią. Podstawowe spostrzeżenia w tym względzie dotyczyły czterech nadzwyczaj istotnych okoliczności (E. L. Maczeret, I. Z. Samosiuk, 1990):

- po pierwsze zauważono, że stan organów, funkcji organicznych i procesów ma swego rodzaju „odbicia” (projekcje, refleksy) na skórze (lub w jej przestrzeni) bądź to w postaci konkretnych niewielkich miejsc (punktów) bądź też bardziej rozległych stref czy nawet całych  obszarów. Wszystkie te miejsca nazwano ze względu na ich szczególne właściwości miejscami (punktami, obszarami) biologicznie aktywnymi lub projekcyjnymi, zaś to, co się na nich obserwuje lub odczuwa – projekcjami. W medycynie zjawiskowo to znalazło swoje odzwierciedlenie nawet w osobnym prawie, tzw.  p r a w i e   p r o j e k c j i: „Sztuczne pobudzenie w jakimkolwiek punkcie na drodze od receptora do ośrodka wywołuje zawsze czucie lokalizowane nie na tej drodze i nie w ośrodku, lecz w miejscu naturalnego receptora albo zwykłego wyjścia bodźca. Jest to tzw. prawo projekcji. Jego ilustracją mogą być tzw. bóle fantomowe odczuwane w amputowanej kończynie, gdy blizna uciska zakończenia nerwów czuciowych w kikucie po operacji.” (E. Miętkiewski, 1984, s. 588). W tym miejscu  dotykamy zresztą innego jeszcze problemu, nader zresztą interesującego, związanego z rejestracją struktury organicznej człowieka w różnych ośrodkach mózgowych (tzw. mózgowej pamięci strukturalnej),

- po drugie stwierdzono, że charakter tych projekcji może się wyrażać w różny sposób: na przykład bólem (o różnym, czasem nawet bardzo ostrym charakterze i mówimy wtedy o różnym natężeniu bólu), pieczeniem (także o różnym nasileniu), wreszcie miejscowym zabarwieniu skóry (odczynie), również o różnym nasileniu, od zaledwie blado różowego do niemal sino czerwonego a nawet ciemnoniebieskiego,

- po trzecie dostrzeżono, że natężenia tych projekcji są wprost proporcjonalne do stanu zaawansowania schorzeń czy stopnia zakłócenia mechanizmów i procesów organicznych. Łatwo zauważyć, że spostrzeżenie drugie i trzecie stanowią niezwykle ważne odkrycie w aspekcie diagnostycznym i nadto ważne nie tylko z poznawczego punktu widzenia, ale też różnych praktycznych tego konsekwencji, przede wszystkim oczywiście leczniczych (w tym dotyczących samych technik terapeutycznych),

- po czwarte, medycy tamtych czasów odkryli, że oddziaływanie na owe punkty, strefy, obszary w postaci nakłuwania różnego typu igłami i oklepywania młoteczkami z niewielkimi wystającymi ostrzami (E. L. Maczeret…, tamże, s. 21), przyżegania tj. punktowego przygrzewania swego rodzaju cygarem, zwanym w Japonii moxa (od nazwy rośliny używanej do jego wyrobu), różnorodnym masażem palcami, całymi dłońmi, stopami, czy wreszcie uciskami różnego rodzaju kołeczkami powoduje wyraźne skutki terapeutyczne, od chwilowych ulg w cierpieniach, do stanów kompletnego wyleczenia. W bezpośrednich czynnościach np. ucisku czy nacisku na miejsca projekcyjne zaobserwowano na początek narastanie odczuć bólowych i miejscowych przebarwień skóry, następnie stopniowe zanikanie tych objawów, aż do ich zupełnego ustąpienia po jakimś czasie w trakcie postępów procesu terapeutycznego. Jedna z praktyk refleksoterapeutycznych, wspomniana już klawiterapia - klawipresura (jej wynalazcą jest polski psycholog-terapeuta, dr Ferdynand Barbasiewicz) ustaliła, że zjawiska te wiążą się z rozpoczęciem procesów terapeutycznych od częściowego do nawet całkowitego wyleczenia włącznie (www.klawiterapia.com). Jest to inny aspekt kolejnego prawa sformułowanego w medycynie, związanego z ogólniejszymi procesami czuciowymi, tj. prawa Webera-Fehnera (E. Miętkiewski, poz. cyt., s. 590).

- po piąte wreszcie, i jest to fundamentalne stwierdzenie dla dotychczasowego etapu rozważań, wszystkie powyższe ustalenia w sposób jednoznaczny dają się wyrazić w języku cybernetyki, gdyż zjawiska i procesy zasygnalizowane w poszczególnych punktach mają taki właśnie charakter. Mówimy tu bowiem o takich kategoriach pojęciowych, jak: sprzężenia zwrotne i ich rodzaje (ujemne, dodatnie, ustalone), pętle sprzężeń, zapętlenia, drogi przepływu informacji i energii, kodowanie informacji, zakłócenia na drodze przepływu informacji i energii, pojęcie systemu i systemu autonomicznego, wyjścia i wejścia energetyczne i informacyjne, struktura systemu itp. (por. Rodrigo Quian Quiroga, Itzhak Fried, Christof Koch, marzec 2013). Zrozumienie cybernetycznego charakteru całego problemu w znakomity sposób ułatwia jego opis w poszczególnych elementach, a metodologiczna płaszczyzna cybernetycznego odniesienia w sposób oczywisty wyklucza wszelkie paranaukowe do niego podejście. Jednocześnie, ze względu na ścisły charakter płaszczyzny metodologicznej, której podstawę stanowią matematyka i logika, tworzy ona w pełni uprawomocniony fundament teoretyczny oglądu tytułowego problemu opracowania, w tym wszystkich jego szczegółowych aspektów. 

   Jest przy tym jasne, że wszystkie metody leczenia odruchowego, od moksy począwszy a na

klawipresurze skończywszy, wobec faktu iż odnoszą się do organizmu żywego (o biologicznym charakterze, bo innych organizmów żywych o charakterze niebiologicznym na razie nie znamy) mają ewidentnie biocybernetyczny wyraz, dlatego jest w pełni uprawnione używanie przez autora klawiterapii w swych opracowaniach określenia, iż jest ona właśnie metodą biocybernetyczną.

   W zamierzchłych czasach, o których zaczęliśmy mówić, głównie w Chinach, ówcześni lekarze nie byli jeszcze w stanie określić mechanizmów uzdrawiających i wsparli się na idei hipotetycznych kanałów energetycznych (zwanych meridianami) oraz idei dwóch domniemywanych przez nich podstawowych rodzajach energii (Yin i Yang), których równowaga miała w koncepcji gwarantować zdrowie ludzkim organizmom. Do dziś zresztą hipoteza ta nie została całkowicie odrzucona i trwają rozległe badania nad jej weryfikacją (wiele interesujących sugestii wnosi tu właśnie klawiterapia, o czym w dalszej części opracowania). Niektóre aspekty prowadzonych badań zostały w krajach je prowadzących nawet utajnione, co nasuwa podejrzenie, że starożytni Chińczycy nie tylko wiedzieli, o czym mówią, ale że ich odkrycia mają o wiele bardziej interesujący i rozleglejszy sens niż to się potocznie uświadamia lub dopuszcza do powszechnej wiadomości.

   Używając znanego zwrotu prawniczego można powiedzieć, że skutkiem pobudzeń punktów, stref i obszarów aktywnych biologicznie oraz złożonych zależności między nimi -   związanych z odpowiednimi organami ludzkiego organizmu oraz funkcjami i procesami w nich zachodzącymi - jest występowanie zjawiska swoistego restitutio in integrum, czyli przywracanie stanu pierwotnego, w znaczeniu: przywracanie stanu zdrowia (kwestia ta wiąże się jednak z pewnymi zjawiskami genetycznej natury, które można obrazowo nazwać „przeganianiem muchy w zamkniętym pokoju”, o czym szerzej w następnych częściach  opracowania). Prawdę mówiąc cała medycyny jest oparta - tam gdzie jest to tylko możliwe - na dążeniu do owego zdrowotnego restitutio i zwalczania przeszkód na tej drodze. Wielkie, prowadzone od niemal dziesięciu lat programy badań genetycznych, począwszy od ukończonego w 2003 roku Projektu Poznania Ludzkiego Genomu, po rozpoczętą w roku 2007-ym pilotażową fazę opracowania wielkiego kompleksowego katalogu zmian genetycznych towarzyszących nowotworom (pod nazwą Atlasu Genomu Nowotworowego – TCGA, tj. The Cancer Genome Atlas), mają na celu uzyskiwanie takiego zdrowotnego restitutio w obszarze największej plagi czasów współczesnych, tj. chorobach nowotworowych. I wchodzą tu w grę zarówno idee profilaktyki genetycznej, jak i swoistej genetycznej resocjalizacji (F. S. Collins, A. D. Barker, 2007). Nawiasem mówiąc, rozległe postępy genetyki oswajają nas już od początku z często zupełnie nową terminologią, nowymi pojęciami i nowymi użyciami znanego dotąd słownictwa (np. biogenetycznej definicji słowa klika, które ma w języku potocznym szczególną i przeważnie negatywną konotację, tu zaś uzyskuje zupełnie inne, zaskakujące znaczenie, bowiem jako „zespół komórek nerwowych, które odpowiadają w podobny sposób na wybrane zdarzenie i tym samym działają jako silna jednostka kodująca” – patrz J. Z. Tsien, 2007). Tworzenie się nowego słownictwa czy nadawanie nowych znaczeń słowom o utartych od dawna użyciach (kłania się Jean Piaget)   nie jest w nauce niczym nowym i zaskakującym. Od dziesiątków lat obserwujemy ten proces w takich np. dziedzinach jak elektronika czy informatyka. Ileż takich faktów powstało w obrębie samego tylko Internetu. Tak było również z ideami, które pojawiły się w wiekach XVII, XVIII i XIX. Jest to zjawisko normalne, język bowiem musi dorównywać postępowi naukowemu, kulturowemu, technicznemu, technologicznemu, słowem dorównywać zmieniającemu się życiu, zmieniającej się rzeczywistości by spełniać swoją podstawową funkcję, funkcję najbardziej adekwatnego jej opisu i wyjaśniania (funkcję opisowo-eksplanacyjną).  

   W tym miejscu możemy już przejść do konkluzji: dokonane przez naszych starożytnych przodków odkrycia pozwalają zrozumieć, że w przyrodzie istnieją twory, systemy (przede wszystkim ożywione, choć wiemy już, że niekoniecznie tylko one), które są szczególnego rodzaju przestrzeniami. Ta szczególność polega na istnieniu różnego rodzaju związków – zależności między wewnętrzną strukturą tych systemów (tworów) a generalnie elementami ich powierzchni (elementami brzegowymi), tj. styku z otoczeniem, zaś w przypadku niektórych systemów (jak chociażby wcześniej wspomnianego naszego układu planetarnego czy na przykład miejskich aglomeracji lub organizacji jak również różnych grup społecznych) „powierzchni” rozumianej bardziej umownie. Systemy takie, twory przyjmiemy od tej chwili nazywać „przestrzeniami (lub strukturami) Henga”, w skrócie henginami, od nazwiska starożytnego chińskiego matematyka, astronoma i geografa, Czang Henga, który ok. roku 130 n.e. (a więc blisko 1900 lat temu) zbudował pierwszy znany nam sejsmograf (było to urządzenie naczyniowe), będący niewątpliwie urządzeniem „projekcyjnym” procesów zachodzących wewnątrz skorupy ziemskiej. Bez wątpienia też zarówno nasza planeta, jak i inne planety naszego Układu Słonecznego a także ich satelity, są niewątpliwymi przykładami takich właśnie „przestrzeni Henga”.

   Mówiąc innymi słowami i w sposób bardziej uogólniony (tj. w konwencji definicyjnej), z „przestrzenią (strukturą) Henga, w skrócie henginą” mamy do czynienia wówczas, gdy struktura wewnętrzna jakiegokolwiek (dowolnego) tworu, systemu ma swoją projekcję (odzwierciedlenie) na granicy z jego otoczeniem (potocznie powierzchnią, czasem umownie rozumianą). Przy czym zjawisko to ma odzwierciedlać (dlatego słowo projekcja) nie tylko strukturę materialną henginy (np. stan organów wewnętrznych organizmu ludzkiego), ale też funkcje tej struktury i wszystkie mechanizmy i procesy w niej zachodzące. Poza tym przez specjalny mechanizm sprzężeń zwrotnych powinno umożliwiać oddziaływanie na tę strukturę oraz zachodzące w niej mechanizmy i procesy. Informacje przy tym o wewnętrznym stanie struktury (oraz procesach i mechanizmach) nie mogą być banalne (typu np. przy nacisku na skórę tkanka podskórna się zagęszcza a na powierzchni powstaje zagłębienie), bowiem nie tworzyłyby warunków do istotnie twórczych odkryć o charakterze poznawczym i praktycznym (decyzyjnym, np. leczniczym w przypadku organizmu ludzkiego).

   Niewątpliwie więc, idea przestrzeni (struktury) Henga jest rodzajem modelu, który ma służyć jako narzędzie do wyjaśniania określonego wycinka rzeczywistości i wychwycenia jego istotnych aspektów ważnych z przyjętych (w tym opracowaniu) punktów widzenia i przyświecającego mu celu zasadniczego w rozumieniu nauki (por. A. K. Koźmiński, 1976, s. 37; Th. Abel, 1977, s. 11 i 12; J. Karpiński, 1985, s. 13 i nast.). Z tych powodów model ten (jako zarazem szczególny typ teorii – S. Nowak, 1970, s. 429) musi spełniać kilka zasadniczych warunków:

- po pierwsze, musi spełniać wymóg adekwatności poznawczej w metodologicznym sensie, który w metodologii nauk stanowi warunek poprawności jego założeń (por. S. Nowak, wyd. cyt., s. 431; Z.F. Zaniewski, 2004, s. 89),

- po drugie, musi umożliwiać analizę badanego wycinka rzeczywistości (przypadków opisywanych przez model) w aspekcie koniecznościowym i możliwościowym (Z.F. Zaniewski tamże s.17 i nast.),

- po trzecie, musi w wyjaśnianych transformacjach ujawniać tory (drogi) informacji adekwatnych sterowniczo, co w przypadku analizy takich metod jak klawipresura (klawiterapia) stanowi kwestię podstawową w świetle pojęcia problemu optymalizacyjnego do nich się odnoszącego   (Z.F. Zaniewski, wyd. jw.).    

   Dopiero spełnienie tych wymogów pozwoli na zrozumienie istoty mocnej i słabej teorii i mocnej i słabej empirii pozwalając też na odróżnienie empirii od jej fałszywej interpretacji (A. Bartoszek, 1994, s. 109). Pozwoli też na rozwiązanie kardynalnych problemów związanych z – mówiąc językiem cybernetycznym – wzajemnym oddziaływaniem systemów na siebie (M. Mazur, 1976, s. 106), np. terapeuty i poddającego się terapii, a mianowicie:

- żeby dzięki obserwacji jednego stanu zbędna była obserwacja drugiego stanu (np. aby obserwacja skutków zastosowania odpowiedniego algorytmu ucisków klawikami zwalniało od inwazyjnej ingerencji diagnostycznej w chory organ),

- żeby dzięki modyfikacji jednego stanu zbędna była modyfikacja drugiego stanu (np. żeby wskutek zastosowania adekwatnego algorytmu nacisków klawikami zbędna była niepewna lub w inny sposób ryzykowna terapia chemiczna).

 

 

II. Klawiterapia (klawipresura) jako metoda terapii odruchowej a idea przestrzeni (struktury) Henga: parę uwag wstępnych

 

   Kiedy pod koniec lat osiemdziesiątych, dr Ferdynand Barbasiewicz, wynalazca klawiterapii (klawipresury), pokazał mi  (przy okazji jakiejś rozmowy na temat procesów sterowniczych w ludzkim organizmie) nieduży pręcik ze stali dentystyczno-chirurgicznej, zakończony z jednej strony dość ostrym stożkiem, z drugiej zaokrąglonym spłaszczeniem oświadczając, że narzędzie to potrafi więcej w leczeniu wielu chorób i dolegliwości niż igły akupunkturowe i na dodatek jest instrumentem nieinwazyjnym, pokręciłem głową z dużym niedowierzaniem. Znane mi były niestandardowe zainteresowania dra Barbasiewicza, który już wtedy był posiadaczem wielu patentów wynalazczych i wzorów użytkowych (z różnych zresztą dziedzin – w tym technicznych - choć z wykształcenia, jak przypomnijmy, jest doktorem psychologii), jednak to stwierdzenie wydało mi się wyraźnie na wyrost. Dopiero, kiedy bliższa stała mi się  istota działania klawiterapii w świetle ustaleń słynnej teorii systemów autonomicznych oraz jakościowej teorii informacji genialnego polskiego uczonego, prof. Mariana Mazura (teoriami tymi zajmuję się od roku 1978 w odniesieniu do osobowości człowieka i procesów społecznych), a także gdy zapoznałem się z klinicznymi wynikami wielu zabiegów, zrozumiałem – przynajmniej ogólnie - wagę tego odkrycia. Później już, w początkach lat dziewięćdziesiątych, kiedy obaj z dr. Barbasiewiczem staliśmy się członkami grupy założycielskiej Polskiego Towarzystwa Medycyny Naturalnej, a później członkami jego Zarządu (pierwszym prezesem Towarzystwa został prof. Brzosko, specjalista w zakresie chorób zakaźnych (wynalazca między innymi PADMY i Boragoglandyny) miałem okazję bezpośrednio zetknąć się z praktyką w tej dziedzinie.

   Przy okazji należy wyjaśnić, dlaczego użyta jest podwójna nazwa metody leczniczej dra Barbasiewicza, tj. klawiterapia bądź klawipresura (za metodę leczniczą uznana została pismem Polskiego Towarzystwa Lekarskiego z dnia 30 października 2005 roku), chociaż sam Autor używa zwyczajowo tylko pierwszej nazwy. Otóż warto zauważyć, że pierwsza nazwa (klawiterapia) charakteryzuje metodę od strony procesów zmian w organizmie oraz postulowanego i osiąganego wyniku, druga nazwa charakteryzuje ją od strony sposobu działania (modus operandi) i użytych narzędzi terapeutycznych, jak też algorytmów dróg stymulacyjnych, czyli zmapowanych szlaków obwodów neuronalnych. Bez szkody dla istoty rzeczy można tych nazw używać zamiennie. Tak też będę to robić w dalszej części tekstu. Klawiterapia (bądź klawipresura) jest, co trzeba mocno podkreślić, metodą w ściśle metodologicznym rozumieniu tego słowa, bowiem:

- może być stosowana wobec ogromnej ilości chorób i przypadłości (w dwutomowym opracowaniu autora metody jest wymienionych 1100 jednostek chorobowych – patrz poz. 5 bibliografii),

- może być stosowana wobec osób w różnym wieku,

- algorytmy opracowane do poszczególnych jednostek mogą być stosowane wielokrotnie,

- zabiegi klawipresury można stosować w każdym praktycznie miejscu. Ostatnio Amerykanie zadali autorowi pytanie, czy można by je stosować na stacjach kosmicznych, co pozwoliłoby ograniczyć ilość medykamentów tam zabieranych i przekonali się, że nie ma przeciwwskazań,

- jest metodą inter- i multi- dyscyplinarną, bowiem w swych założeniach, rozwiązaniach i zaleceniach odwołuje się do ogromnej liczby różnych dziedzin nauki i praktyki, i z tego też powodu można ją nazwać ogólną filozofią ochrony życia ludzi, także ze względu na mocno akcentowany aspekt ekologiczny jej uwarunkowań i skutków – jak się dalej okaże - praktycznie dla całej przyrody.

 

   Biologicznie aktywne punkty (BAP-y), które w swych procesach sterowniczych sięgają molekularnych podstaw budowy organizmów przyjmiemy tu nazywać molekulantami, procesy sterownicze zachodzące na tym poziomie procesami molekulacyjnymi, zaś całość złożoną z molekulantów, organów i funkcji z nimi sprzężonych oraz zachodzących tu zjawisk sterowniczych – strukturami molekulacyjnymi, w odróżnieniu chociażby od powszechnie używanej i mającej konkretne znaczenie nazwy: struktury molekularne. Wydaje się, co należałoby zweryfikować w drodze odpowiednich badań, że nie wszystkie procesy zachodzące w wyniku stymulacji różnych punktów biologicznie aktywnych można określić mianem procesów molekulacyjnych, a więc nie wszystkie punkty biologicznie aktywne byłyby molekulantami. Spostrzeżenie to i rozróżnienie, o ile byłoby prawdziwe, miałoby istotne znaczenie przy leczeniu chorób o różnej etiologii, różnym wyrazie i przebiegu, a także w różnorakich programach badawczych, chociażby na przykład w badaniach nad inteligencją, gdzie rywalizują ze sobą dwie koncepcje: uwarunkowań genetycznych i tzw. efektu odbicia. W pierwszej nie stwierdzono jak dotąd wyraźnych wpływów genetycznych, w drugiej problem oddziaływań korekcyjnych staje się jeszcze trudniejszy (C. Zimmer, listopad 2008). Wydaje się jednak, co zdaje się wyraźnie wynikać z tekstu Zimmera, iż podstawową trudnością w przyjęciu właściwej koncepcji badań jest rozmytość samego pojęcia inteligencji: A co nie jest precyzyjnie nazwane nie może być precyzyjnie badane, jak mówi stara maksyma filozofów przyrody. Jak stwierdza też Carl Zimmer w swoim artykule: od instynktownego czucia do naukowej definicji droga daleka, komentując stanowisko psychologa Erica Turkheimera z University of Wirginia („Wszyscy wiemy, że niektórzy są bystrzejsi od innych, cokolwiek by to miało konkretnie znaczyć – wyczuwa się to po prostu podczas rozmowy”). Tu się nasuwa pewna uwaga w związku z wyraźnie niechętnym w pewnych kręgach społecznych (także niektórych naukowców z obszaru humanistyki) stosunkiem do wymowy prawa losowego rozrzutu cech Czebyszewa w odniesieniu do człowieka, o czym przecież w istocie mówi  Turkheimer. W związku z wynikami badań w początkach pierwszej dekady XX wieku niemieckiego filozofa i psychologa, jednego z twórców różnic indywidualnych, Williama Sterna (1871 – 1938), głównie zaś jego pra...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin