z biuletynu.doc

(695 KB) Pobierz

 

JarosŁaw Szarek, OBEP IPN Kraków
KSIĄDZ MICHAŁ RAPACZ - ŚMIERĆ ZA WIARĘ

W 1946 r. w Płokach komunistyczna bojówka zamordowała ks. Michała Rapacza. W archidiecezji krakowskiej zakończono już diecezjalny etap procesu beatyfikacyjnego kapłana. Po wydaniu w Watykanie dekretu męczeństwa ks. Michał Rapacz, podobnie jak ks. Jerzy Popiełuszko, znajdzie się wśród pierwszych polskich męczenników za wiarę - ofiar komunistycznego terroru. Śledztwo w sprawie śmierci kapłana prowadzi Instytut Pamięci Narodowej, Oddział w Krakowie.

11 maja 1946 r., tuż przed północą, do mieszkania ks. Rapacza zapukała grupa kilkunastu uzbrojonych mężczyzn, podających się za partyzantów. Po wejściu zamknęli siostrę kapłana w oddzielnym pokoju, jego zaś wyprowadzili. "Ze słowami Fiat voluntas Tua, Domine, opuszczał ks. Michał plebanię. Kilku bandytów pozostało jeszcze na dole i na górze i zapewne na polu, którzy czatowali, aż do godziny 3 po północy, aby nikt nie wychodził z plebanii. [...] Bandyci zaprowadzili ks. Michała do lasku [...] Postawili go twarzą do sosenki, jeden z bandytów uderzył go, stojącego, w tył głowy tępym narzędziem, drugi zaś dał strzał w głowę jego na wysokości oczu, z boku. Tak oszołomiony i zraniony ks. Michał runął całym swym korpusem na ziemię na wznak. A że jeszcze żył, dano w głowę strzał drugi z bliska w samo czoło tak, że czaszka została zgruchotana na kawałki [...] zwłoki ks. Michała znaleźli pasterze już rano ok. godz. 7.30, kiedy pędzili bydło na pastwisko" - opisywał ostatnie chwile zamordowanego kapłana w liście do metropolity krakowskiego księcia Adama Stefana Sapiehy ks. Leon Bzawski z pobliskiej Trzebini. 

Kilka miesięcy później, z powodu niewykrycia sprawców, umorzono śledztwo w tej sprawie. Prowadził je funkcjonariusz Urzędu Bezpieczeństwa oskarżany obecnie o udział w zabójstwie krakowskiego działacza PSL, Narcyza Wiatra Zawojny. Nie zachowały się akta sprawy. 

Ksiądz Michał Rapacz urodził się w 1904 r. Święcenia kapłańskie przyjął z rąk biskupa Sapiehy i został wikarym w Płokach, a następnie w podżywieckiej Rajczy. Gdy miał ją opuścić, mieszkańcy wysłali list do biskupa z prośbą o zmianę decyzji, gdyż "pozyskał sobie ks. Rapacz pełne zaufanie i przywiązanie nawet najmniej wierzących - stanowił opokę, o którą kruszyły się kopie wszelkich przeciwników, którzy pod jego wpływem nawracali się na łono Kościoła i stawali się wiernymi sługami Boga. Wszędzie, gdzie rzucał słowo Boże, wyrastały nowe pomniki wiary katolickiej". W 1937 r. już jako proboszcz administrator wrócił do Płok. Młody kapłan z żarliwością angażował się w pracę na trudnym duszpastersko terenie. W powiecie chrzanowskim bardzo silne były wpływy lewicy, również komunistycznej. W piśmie do księcia biskupa Sapiehy prosił o zezwolenie na "czytanie książek zakazanych, które z bibliotek Towarzystw Uniwersytetów Robotniczych krążą po wsi, ażeby odpierać zarzuty stawiane w tych książkach przeciw religii i duchowieństwu". 

Po wojnie powiat chrzanowski stał się silnym ośrodkiem komunistycznym i znaczącym zapleczem kadrowym dla PPR i UB w województwie krakowskim. Miejscowa organizacja partyjna postulowała nawet przyłączenie Polski do Związku Sowieckiego. KC PPR musiał studzić te zapędy. "Ten tutejszy zakątek jak żaden inny w diecezji krakowskiej jest mocno zaczerwieniony, a ta czerwoność dochodzi do szaleństwa i nabiera cech iście szatańskich [...] Praca w tutejszym odcinku jest ciężka, trudna. Z jednej strony sekciarstwo spotęgowane w swej akcji propagandowej jeszcze sprzed wojny, z drugiej wschodnie bezbożnictwo, na ziemię naszą naleciało, odnosząc się do Kościoła, do spraw religii objawionej już nie obojętnie, ale ze specjalnie hodowaną złośliwością i nienawiścią do wszystkiego, co tchnie duchem Bożej prawdy" - pisał ks. Bzawski w liście do kurii.

Ksiądz Rapacz w czasie wojny współpracował z Armią Krajową, później pomagał żołnierzom ukrywającym się przed UB. Nie godził się z powojenną rzeczywistością. Mówił odważnie, co o niej myśli. Przed zbliżającym się referendum komuniści wzmogli terror. Ksiądz Rapacz otrzymywał coraz częstsze pogróżki. O planach jego zamordowania mówiono nawet podczas zebrania PPR w Trzebini. Jeden z jego uczestników doniósł o tym kapłanowi. Przyjaciele nakłaniali go do wyjazdu. Tuż przed północą 11 maja 1946 r. na plebanię przyszła grupa mężczyzn. Przedstawili się jako partyzanci i zostali wpuszczeni. Kilka godzin później kapłan już nie żył.

2 czerwca 1946 r. wyznaczony na tymczasowego administratora w Płokach ks. Leon Bzawski pisał do księcia biskupa Sapiehy: "ks. Michał padł jako ofiara bandy bezbożniczej spod znaku dzisiejszego tajnego aktywu PPR. Ten tajny aktyw PPR miał właśnie ostatnio wydać aż 12 wyroków śmierci na księży i dobrych katolików, podejrzewanych o "wrogie" nastawienie do demokracji dzisiejszej. Przeto ten tajny aktyw PPR-owski odbywa tajne sądy kapturowe, na których zapadają decyzje wyroków śmierci pewnych osób, które mają wpływ i głos poważny w społeczeństwie. W wielu wypadkach - jak słyszymy - PPR-owcy pochwalają ten mord, na ks. Michale dokonany za to, że wdawał się w "politykę"". 

Tę wersję, jako najbardziej prawdopodobną, potwierdzają dotychczasowe badania i relacje mieszkańców Płok. Mord na ks. Rapaczu nie był jedynym, jakiego dokonano wtedy w powiecie chrzanowskim. W nocy z 1 na 2 lipca 1946 r. "nieznani sprawcy" ranili sekretarza Zarządu Powiatowego PSL, strzelając i wrzucając do jego mieszkania dwa granaty. We wrześniu w lesie znaleziono zwłoki uprowadzonego dwa dni wcześniej działacza PSL, Franciszka Cempiry, którego zamordowano strzałem w tył głowy. W nocy z 6 na 7 września 1946 r. "nieznani sprawcy" postrzelili śmiertelnie proboszcza parafii w pobliskim Libiążu, ks. Franciszka Flasińskiego. W toku prowadzonego śledztwa ustalono owych sprawców, którymi okazali się trzej funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa: Czesław Saternus, Zbigniew Karkula i Mieczysław Mendyk. W Libiążu przebywali na urlopie...

 

 

PaweŁ Piotrowski, OBEP IPN WrocŁaw
ARMIA CZERWONA NA DOLNYM ŚLĄSKU 

Armia Czerwona (od 1946 r. Radziecka) stacjonowała na Dolnym Śląsku przez 48 lat - od 1945 do 1993 r. W ciągu tego półwiecza widok żołnierzy z czerwoną gwiazdą na czapkach był stałym elementem krajobrazu. Nasza wiedza na temat tego swoistego państwa w państwie wciąż jeszcze jest fragmentaryczna.

Ofensywa radzieckiego 1. Frontu Ukraińskiego, rozpoczęta 12 stycznia 1945 r. z przyczółka sandomierskiego, zniosła niemiecką obronę i błyskawicznie rozwijała się w kierunku zachodnim. Już 19 stycznia Sowieci przekroczyli przedwojenną granicę polsko-niemiecką, na początku lutego linia frontu doszła do linii Odry, a w połowie marca w rękach niemieckich pozostała tylko podsudecka część regionu. Obszar ten został zajęty przez Armię Czerwoną dopiero w maju. Na tyłach wojsk radzieckich broniły się dwa miasta-twierdze: Głogów (padł 1 kwietnia) oraz Wrocław (skapitulował 6 maja). Za jednostkami bojowymi szły jednostki tyłowe, a władzę administracyjną na zdobytych terenach przejmowały komendantury wojenne. Zadaniem ich było maksymalne wykorzystywanie na potrzeby wojenne zasobów okupowanego terytorium, jak też zapewnienie sprawnego funkcjonowania infrastruktury komunalnej. W tym celu w wielu miejscowościach powoływano organy zarządzające, składające się z Niemców; pozostała ludność niemiecka została zgromadzona w obozach i wykonywała prace na rzecz wojska. 

W maju, nie bez przeszkód, rozpoczęło się przejmowanie władzy na terenach Dolnego Śląska przez administrację polską. Po zakończeniu walk w Europie, w celu utwierdzenia swojej strefy wpływów, Związek Radziecki dokonał reorganizacji dotychczasowej wojennej struktury swoich wojsk w Europie. 

Początkowo Armia Czerwona stacjonowała niemal na całym terytorium kraju, dopiero w końcu 1945 r. rozpoczęto wycofywanie części wojsk z obszarów centralnych i wschodnich. W 1950 r. struktura Północnej Grupy Wojsk ustabilizowała się na poziomie około 65 tys. żołnierzy. W jej skład wchodziły dwie dywizje pancerne oraz dwie dywizje lotnicze, kilka brygad artylerii, jednostki łączności, pontonowo-mostowe i zaopatrzenia. Struktura ta przetrwała do początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy to rozpoczęto wycofywanie wojsk. Jednostki radzieckie stacjonowały na obszarach Polski zachodniej, głównie na Pomorzu Zachodnim oraz Dolnym Śląsku. 

Najwięcej garnizonów Armii Czerwonej (później Radzieckiej) znajdowało się na terenie Dolnego Śląska. W Legnicy mieścił się sztab Północnej Grupy Wojsk oraz 4. Armii Lotniczej, w miasteczkach garnizonowych zlokalizowanych na obszarze poligonu świętoszowskiego (Świętoszów, Strachów-Pstrąże, Trzebień) stacjonowała 20. Dywizja Pancerna oraz kilka mniejszych jednostek bojowych i tyłowych. Towarzyszyły im składy amunicji, węzły łączności oraz podziemne stanowiska dowodzenia. Jednostki lotnicze stacjonowały na lotniskach w Szprotawie, Krzywej koło Bolesławca, Żaganiu, Brzegu i Legnicy. Mniejsze garnizony znajdowały się w Jaworze, Strzegomiu, Świdnicy, Oławie oraz na przedmieściach Wrocławia (Ołtaszyn, Oporów, Maślice, Sołtysowice, Kozanów). Głównie były to jednostki łączności, saperskie, transportowe, remontowe oraz szpitale i magazyny. Można przyjąć, że na Dolnym Śląsku stacjonowało 2/3 ogólnej liczby wojsk, czyli około 40-45 tys. żołnierzy, około 15-20 tys. pracowników cywilnych i rodzin oficerów. Razem stanowiło to 55-65 tys. osób.

Przez cały okres powojenny można było przedstawiać tylko pozytywne aspekty obecności Armii Czerwonej. Podkreślano zasługi żołnierzy i dowództwa w przejmowaniu tych ziem i ich zagospodarowywaniu. Powstał więc obraz jednostronny, w dużej mierze zakłamany i bardzo odmienny od tego utrwalonego w pamięci ludzkiej oraz w wytworzonych wówczas dokumentach. Dziś można już podjąć próbę przedstawienia negatywnych zjawisk związanych z pobytem wojsk sowieckich na Dolnym Śląsku.

Działania wojenne na froncie wschodnim w czasie drugiej wojny światowej charakteryzowało niespotykane dotąd okrucieństwo i pogarda dla ludzkiego życia. Propaganda sowiecka kierowana do żołnierzy walczących na froncie nie szczędziła przykładów bestialstwa Niemców. Wkraczający w styczniu 1945 r. na tereny Niemiec żołnierze sowieccy wiedzieli więc, że nadszedł czas zemsty. Tragedią Dolnego Śląska było to, że ziemie te, mające wejść w skład Polski, były traktowane jak ziemie niemieckie. Żołnierze sowieccy czuli się bezkarni i dopuszczali się najokrutniejszych zbrodni - mordowali, gwałcili, rabowali. Powszechnym zwyczajem dowódców było przyzwolenie na rabunki i gwałty. W Lubinie między 8 a 10 lutego wymordowano blisko 150 pensjonariuszy domu starców i 500 pacjentów szpitala psychiatrycznego. Tych, którzy ocaleli po przejściu pierwszej fali mordów i gwałtów, spędzano do zamkniętych obozów i tam poddawano weryfikacji przez NKWD. Część wywieziono na wschód, inni pracowali na rzecz komendantur wojennych. 

Wojska sowieckie paliły miasta i obiekty pałacowe. Pożary zniszczyły m.in. Kluczbork, Opole, Twardogórę, Brzeg, Trzebnicę. Skala zniszczeń była ogromna. Na przykład w rejonie Trzebnicy, gdzie nie toczyły się żadne walki, według powojennej inwentaryzacji zniszczenia substancji miejskiej oceniono na 70%. Druga, na szczęście mniejsza fala zniszczeń nastąpiła po 9 maja. Ofiarą "pochodni zwycięstwa" padło zabytkowe centrum Legnicy wraz z zamkiem piastowskim. Palenie i niszczenie wiejskich rezydencji pałacowych i dworów miało charakter "klasowy". Była to forma zemsty na feudałach, "wyzyskiwaczach ludu pracującego". Ofiarą tych działań padło kilkaset w większości zabytkowych zamków, pałaców i dworów. Spalony został m.in. wspaniały pałac, nazywany "śląskim Windsorem", Sybillenort w Szczodrem koło Wrocławia, neogotycka rezydencja Hohenzollernów w Kamieńcu Ząbkowickim, pałac Hatzfeldów w Żmigrodzie czy wspaniały barokowy zamek Carolat w Siedlisku niedaleko Głogowa. Zniszczenia te, jak również późniejsza dewastacja przez szabrowników, oprócz rzeczywistych strat poniesionych w wyniku działań wojennych, w dużej mierze zatarły zabytkowy charakter większości miejscowości Dolnego Śląska.

Dolny Śląsk poniósł ogromne straty w wyniku demontażu, a często zwykłej grabieży urządzeń przemysłowych. Mimo umowy z PKWN, a następnie Rządem Jedności Narodowej, specjalne jednostki zdobyczy wojennej wywiozły z obszaru Dolnego Śląska większość wyposażenia zakładów przemysłowych. Charakterystyczny jest przykład wrocławskich zakładów Linke-Hoffman (późniejszy Pafawag). Zakłady te Sowieci uroczyście przekazali polskiej administracji przemysłowej, przystąpiono już do prac związanych z ich uruchomieniem. Nagle z fabryki usunięto polską ekipę. Kiedy po kilku tygodniach Sowieci ponownie przekazali zakłady, były to tylko puste hale. Podobny los spotkał większość zakładów przemysłowych na terenie Dolnego Śląska. Demontażem objęto również linie oraz infrastrukturę kolejową. Na wielu liniach zdemontowano drugie tory, m.in. na trasie Wrocław-Kłodzko- Międzylesie, Kamieniec Ząbkowicki-Legnica-Gubin, Jelenia Góra-Zgorzelec. Kilkaset kilometrów linii lokalnych zdemontowano całkowicie. Wywieziono również do ZSRR całkowite wyposażenie, w tym tabor, elektrycznej linii podsudeckiej, prowadzącej z Wrocławia przez Wałbrzych i Jelenią Górę do Zgorzelca. Zdewastowano również wiele obiektów przemysłowych zlokalizowanych na wsi, w tym młyny, elektrownie wodne, a ich wyposażenie wywieziono na wschód.

Kolejnym zagadnieniem jest sprawa stosunku Armii Czerwonej do władz administracyjnych i ludności polskiej. W połowie 1945 r. tworząca się na Dolnym Śląsku polska administracja uzależniona była w dużym stopniu od władz sowieckich. Wszystkie urządzenia komunalne i zakłady przemysłowe w niemal wszystkich miastach kontrolowane były przez komendantury. Od komendanta zależało, jak ułoży się współpraca. Istniały wprawdzie ustalenia na szczeblu rządowym, dotyczące przejmowania władzy przez administrację polską, ale w "terenie" często praktyka stanowiła inaczej. W jednym z raportów wrocławskiej wojewódzkiej komendy MO do Komendy Głównej z lipca 1945 r. czytamy: "Współpraca z komendantami wojennymi jest w 40% powiatów naszego województwa niedobra, a zdarzają się wypadki, jak np. w powiecie Jelenia Góra, gdzie komendant wojenny mjr Smyrnow prześladuje MO i wszystkich Polaków, wyraźnie faworyzuje Niemców. Są natomiast powiaty, gdzie komendanci wojenni przekazali władzę całkowicie władzom administracyjnym polskim". O wzajemnych relacjach świadczy najlepiej przykład Legnicy. Miasto to stanowiło tymczasową siedzibę wojewody dolnośląskiego oraz większości urzędów wojewódzkich. W lipcu 1945 r. wybrane zostało na siedzibę Północnej Grupy Wojsk Armii Czerwonej. Marszałek Rokossowski zażądał przeniesienia wszystkich urzędów oraz ludności polskiej do wydzielonej dzielnicy na przedmieściach. Na przeprowadzkę dano 24 godziny, raport Wojewódzkiego UB donosił: "Przesiedlenie to przypominało pewne momenty z okresu okupacji niemieckiej, a stosowane do ludności żydowskiej przy wysiedleniach względnie organizowaniach getta". Władze sowieckie brutalnie zajmowały mieszkania, pozwalano zabrać tylko bagaż podręczny. Kilka tysięcy ludzi koczowało pod gołym niebem. Wypadki legnickie spowodowały dużą falę ucieczek osadników z ziem zachodnich, a plotka krążąca po całym kraju wyolbrzymiła je do rozmiarów rzezi ludności polskiej przez Sowietów. Kiedy na jesieni pozwolono na ponowne zasiedlanie miasta przez Polaków, większość obiektów użyteczności publicznej była zajęta przez wojskowe władze sowieckie. Do końca lat czterdziestych w zarządzie radzieckim pozostawał park miejski, a ludność polska za wstęp do niego musiała płacić. Przejmowanie obiektów komunalnych i przemysłowych trwało właściwie do końca lat siedemdziesiątych, kiedy miasto odzyskało zrujnowany budynek barokowej Akademii Rycerskiej, zamieniony przez Sowietów na magazyn części zamiennych. W kwietniu 1946 r. zarząd miejski w Legnicy szacował, że było w niej 16 700 Polaków, 12 800 Niemców i ponad 60 000 Rosjan. 

Niewątpliwie największym problemem w pierwszych latach powojennych na Dolnym Śląsku był stan bezpieczeństwa, a właściwie jego brak. Najbardziej niebezpieczne były rejony, w których stacjonowały jednostki Armii Czerwonej. Dowództwo sowieckie pomimo drakońskich kar za przestępstwa nie było w stanie zaprowadzić dyscypliny w rozluźnionych po wojnie szeregach żołnierskich. Szczególnie tragiczny był los przesiedleńców ze wschodu. Żołnierze sowieccy nagminnie napadali na transporty kolejowe, kradli dobytek, gwałcili kobiety, a nierzadko mordowali ludzi, którzy próbowali bronić resztek swego dobytku. Działania MO w niewielkim stopniu wpływały na poprawę stanu bezpieczeństwa, np. w lipcu 1945 r. polski komendant Wrocławia, zaniepokojony mnożącymi się przypadkami strzelaniny pomiędzy sowieckimi maruderami a milicją, wydał instrukcję ograniczającą w znacznym stopniu prawo użycia broni. W razie napadu rabunkowego zalecał pouczenie żołnierza radzieckiego o bezprawności czynu. Apelował do poczucia wdzięczności dla Armii Czerwonej z powodu pomocy w wyzwoleniu kraju. Znane są również wypadki postawienia przed sądem i skazania osób, które w obronie życia swojego i rodziny zastrzeliły napastników. Znamienne, że w aktach spraw sądowych nigdy nie pojawiało się określenie - żołnierze sowieccy, lecz "osobnicy przebrani w sowieckie mundury". Poprawa stanu bezpieczeństwa nastąpiła dopiero z końcem lat czterdziestych, po wycofaniu większości wojsk Armii Radzieckiej z Polski. Pozostałe jednostki zwolniły zajmowane dotychczas budynki mieszkalne i przeniosły się do koszar, w których dużo łatwiej było przestrzegać dyscypliny.

29 maja dyrektywami Stawki (Naczelnego Dowództwa) dotychczasowe fronty zostały przeformowane na: Grupę Okupacyjnych Wojsk w Niemczech, Centralną Grupę Wojsk (Austria, Węgry i Czechosłowacja), Południową Grupę Wojsk (Bułgaria i Rumunia) oraz Północną Grupę Wojsk na terenie Polski. Utworzona dyrektywą Nr 11097 Północna Grupa Wojsk formowana była na bazie 2. Frontu Białoruskiego, stacjonującego od zakończenia wojny w Meklemburgii i północnej Brandenburgii. Dowódca frontu, marszałek Konstanty Rokossowski, do 10 czerwca miał przeprowadzić jego reorganizację i rozmieścić wojska grupy na obszarze Polski. Obszar działalności Północnej Grupy pokrywał się z obszarem Polski, z wyjątkiem Szczecina, który podlegał Grupie Wojsk Okupacyjnych w Niemczech. W jej skład weszły: 43. Armia w rejonie Gdańsk-Świnoujście-Szczecinek, wraz z jednym korpusem stacjonującym na wyspie Bornholm, 65. Armia w rejonie Łódź-Poznań-Wrocław, 52. Armia w rejonie Kielce-Częstochowa-Kraków, 96. Korpus Strzelecki w rejonie Łomża-Mława-Pułtusk, 3. Gwardyjski Korpus Kawalerii w Lublinie, 3. Gwardyjski Korpus Pancerny w Krakowie, 5. Korpus Pancerny w Białymstoku, 10. Korpus Pancerny w Krotoszynie, 20. Korpus Pancerny we Wrocławiu. Siły powietrzne grupy wchodziły w skład 4. Armii Lotniczej, a podlegały jej: 8. Korpus Lotnictwa Myśliwskiego, 4. Korpus Lotnictwa Szturmowego oraz 5. Korpus Lotnictwa Bombowego. Razem Północna Grupa Wojsk liczyła cztery korpusy pancerne (od lipca 1945 r. dywizje pancerne), 30 dywizji strzeleckich, 12 dywizji lotniczych, 1 korpus kawalerii, 10 dywizji artylerii. Trudno jest ustalić liczebność tych wojsk, można przyjąć, że było to 300 do 400 tys. żołnierzy.

"Russskij Archiw", t. 4/5, Moskwa 1998.

 

 

Andrzej Krajewski, Wojciech Trębacz, OBEP IPN WrocŁaw 
NAJNOWSZA HISTORIA POLSKI W PODRĘCZNIKACH

Autorzy tego opracowania sięgnęli do kilku podręczników historii używanych powszechnie w liceach ogólnokształcących na Dolnym Śląsku. Po przeanalizowaniu ich treści pod kątem kilku wybranych zagadnień, raczej nie poruszanych oficjalnie w PRL, okazało się, jak różnie traktują historię Polski jej badacze. 

Nauczyciel ma dziś do dyspozycji mnóstwo podręczników. Jednak ilość nie przechodzi automatycznie w jakość. Najlepiej tę tezę potwierdza książka Jerzego Topolskiego: Polska - Europa - Świat. Historia 1939-1998. Sprawia wrażenie kompendium akademickiego do historii Polski, które skrócono i uzupełniono notkami o historii świata. Prawie zupełnie brak w nim map i tekstów źródłowych, zastępują je krótkie cytaty z dokumentów. Czyni to podręcznik zupełnie nieprzystosowanym do wymagań nowej matury. Zresztą książka nie ma oznaczenia, że została dopuszczona do użytku szkolnego przez MEN.

Zupełnie inny jest podręcznik Romana Tusiewicza: Historia 4. Polska współczesna 1944-1993, dopracowany pod względem merytorycznym i dydaktycznym. Teksty są ilustrowane mapami, a na końcu każdego rozdziału znajduje się co najmniej kilka dokumentów źródłowych. 

Nieudane są podręczniki Andrzeja Garlickiego: Historia 1939-1996/7. Polska i świat oraz Stanisława Sierpowskiego: Podręcznik dla szkoły średniej (1918-1997). Oba wyraźnie pokazują polityczne sympatie autorów. U Garlickiego nie ma mapek ani tekstów źródłowych, mało jest zdjęć. Sierpowski natomiast wytłuszcza i podkreśla przede wszystkim własne przemyślenia, sugerując odbiorcy gotowe wnioski, często dość kuriozalne, np.: "Konstytucja, uchwalona 22 lipca 1952 r., generalnie miała charakter demokratyczny, jakkolwiek ustanawiała przewagę organów wykonawczych nad ustawodawczymi". Tekstów źródłowych jest niewiele. Książkę zamyka chronologia wydarzeń, bardzo uboga i wybiórcza. Sierpowski akcentuje tematykę powszechnie znaną i nie rozwija tematów wcześniej przemilczanych. 

Lepszy, choć nie doskonały jest podręcznik Andrzeja Pankowicza: Polska i Świat współczesny. Podręcznik do klasy czwartej liceum. Obejmuje okres drugiej wojny światowej i współczesność do 1990 r. Jego najsłabszą stroną jest formuła oraz niewielka liczba tekstów źródłowych, wplecionych w narrację, często bez informacji, skąd pochodzą. Autor stara się nie narzucać ocen; przeważają zagadnienia międzynarodowe. 

Od większości tych wad wolne jest dzieło Anny Radziwiłłi Wojciecha Roszkowskiego: Historia 1939-1956 oraz Historia 1956-1997. Książka ta ma atrakcyjną formę graficzną, zróżnicowany druk, większy format; wydaje się to zgodne z obecnymi preferencjami młodzieży. Kolejnym jej atutem jest duża liczba tekstów źródłowych, wyraźne ich oddzielenie i oznaczenie, a także zdjęcia i mapki, czytelny układ. Autorom udało się zachować równowagę między dominującą wśród odbiorców tzw. kulturą obrazkową a narracją pisaną. Jedynym minusem może być przeogromna - jak na podręcznik - liczba informacji.

Opozycja w pierwszych latach po zakończeniu wojny

To zagadnienie w podręczniku Topolskiego potraktowane jest z akademicką drobiazgowością. Liczba informacji jest przytłaczająca, można wątpić, aby uczniowie mogli tym kompendium posługiwać się bez kłopotów. Ciekawy jest rozdział o programach poszczególnych partii politycznych. 

U Tusiewicza, mimo że jest mniej szczegółów niż u Topolskiego, bogatszy jest zestaw partii opozycyjnych. Garlicki natomiast swoje kompendium pisze z dużą swadą i talentem gawędziarskim. Dobrze się to czyta, lecz jeśli chodzi o wartość dydaktyczną, to najlepiej zaświadczy o niej jeden z cytatów (o słynnym procesie "szesnastu"): "Proces, jak na system stalinowski, był niezwykle praworządny. Oskarżonych nie torturowano w śledztwie, choć stosowano wobec nich wielogodzinne, pozbawiające snu przesłuchania". Garlicki skupia się głównie na działaniach jawnych partii politycznych i walce komunistów z PSL. 

Prawie wyłącznie o PSL pisze Sierpowski, lapidarnie napomyka o innych organizacjach. Pankowicz natomiast podaje wiele informacji o różnych organizacjach niepodległościowych, stara się systematyzować wiadomości. Radziwiłł i Roszkowski skupiają się na terrorze, represjach i organizacjach politycznych. W swoim podręczniku umieścili rzadko pojawiające się biogramy, m.in. Rzepeckiego, Pużaka i Pileckiego.

Podziemie zbrojne

Jerzy Topolski szczegółowo informuje o represjach stosowanych przez władze komunistyczne, szacuje nawet liczbę ofiar (ok. 20 tys. osób zabitych lub zmarłych w latach 1944-1956 w więzieniach). Dużo mniej miejsca poświęca zbrojnemu podziemiu, WiN kwituje kilkoma zdaniami. Lepiej ten temat przedstawia Tusiewicz, więcej pisze o WiN i NSZ oraz innych organizacjach, prezentuje ważniejsze postacie i programy ugrupowań. Garlicki o podziemiu prawie nie pisze. Jedyna wzmianka o NSZ brzmi, iż ta organizacja do spółki z Józefem Kurasiem ps. "Ogień" mordowała Żydów uciekających do Czechosłowacji. O WiN nie ma ani słowa (choć, po doświadczeniach z NSZ, może to i lepiej).

W podręczniku Sierpowskiego te zagadnienia potraktowano marginalnie (wspomina o nich "kalendarium"), nie ma informacji o represjach ani nazwisk przywódców podziemia. Dokładniejszy i dobrze uporządkowany jest podręcznik Pankowicza. Radziwiłł i Roszkowski natomiast wprost zalewają czytelnika informacjami o organizacjach, postaciach i wydarzeniach.

Opór społeczny w okresie 1945-1956

Ten temat marginalnie traktuje większość autorów. Topolski wspomina jedynie, że chłopi w Wielkopolsce bojkotowali nadanie im ziemi z reformy rolnej, równie lakoniczny jest Tusiewicz, milczą Garlicki i Pankowicz, a Sierpowski pisze tylko o oporze chłopów. Jedynie Radziwiłł i Roszkowski opisują sytuację społeczną. W porównaniu z innymi autorami poważnie traktują historię społeczną i gospodarczą. W ich podręczniku zabrakło, niestety, informacji o oporze społecznym.

Przesiedlenia ludności

Topolski poświęca niewiele ponad stronę tekstu tragedii ludności wysiedlanej po wojnie. Odrzuca termin "repatriacja" w odniesieniu do Polaków ze Wschodu i wprowadza na jego miejsce "wysiedlenie"; przyznaje, że Niemcy zostali "wypędzeni" z ziem przyznanych państwu polskiemu. 

Podobną terminologię stosuje Tusiewicz, który jednak bardziej szczegółowo niż Topolski przedstawia rozmiary i przebieg przesiedlania Polaków ze Wschodu; dość dokładna mapa ilustruje większość ruchów migracyjnych. Swoją wizją historii zaskakuje Garlicki. Problem wysiedlenia ludności polskiej ze Wschodu ujmuje w jednym zdaniu, dużo natomiast pisze o wypędzeniu ludności niemieckiej, określa je często jako "swoisty antyniemiecki nacjonalizm" lub "przejaw szowinizmu". Wylicza i ostro potępia polskie zbrodnie popełnione na Niemcach, dużo łagodniej traktuje te dokonane na Ukraińcach.

Sierpowski konsekwentnie podaje tylko krótkie informacje o przesiedleniach, nie pisze jednak o ludności polskiej na Wschodzie. Pankowicz oraz Radziwiłł i Roszkowski natomiast omawiają ten problem obszernie, szczegółowo, nie pomijając żadnych zagadnień.

Kościół wobec władz komunistycznych

Ten temat autorzy potraktowali bardzo rzetelnie, poświęcając mu osobne rozdziały. Jedynie Sierpowski dokładne informacje o stosunkach państwo-Kościół zamieścił w innych rozdziałach.

Wydarzenia 1956

Pisząc o 1956 r., Topolski stawia tezę, iż PRL odszedł wtedy od totalitaryzmu i przekształcił się w kraj rządzony autorytarnie, przez co obywatele zyskali dużo więcej swobody i wolności. Sam przebieg wydarzeń przedstawia natomiast bardzo drobiazgowo.

Temat znakomicie omawia Tusiewicz: bogata faktografia, liczne materiały źródłowe i szczegółowe mapki (m.in. z "wydarzeń poznańskich"). Na tle innych podręczników ten jest wyjątkowo rzetelny i przejrzysty. W Garlickim natomiast odzywa się żyłka publicysty. Wydarzenia 1956 r. przedstawia bardzo szczegółowo i ze swadą, przy czym swoje teorie przedstawia jako jedynie słuszne. Sierpowski omawia temat w szerokim kontekście, tyle że w różnych miejscach książki, co powoduje jego spłycenie; stosuje przy tym określenia w rodzaju - u z n a w a n o, ż ą d a n o, pisze też tak: "[...] czasy gomułkowskie ekonomiści nazywali okresem małej stabilizacji, choć część z nich podkreśla przewagę elementów stagnacji".

Pankowicz o 1956 r. pisze w osobnym rozdziale dużo i dokładnie, nie zastanawia się jednak, czy te wydarzenia miały jakieś szczególne znaczenie dla Polski. Inaczej rzecz całą widzą Radziwiłł i Roszkowski. Autorzy uznają ogromną wagę 1956 r. Widać to w ilości tekstu i źródeł, a także podkreśleniu politycznej, społecznej i gospodarczej przełomowości tych wydarzeń (chociażby ustalenie 1956 r. jako cezury dla podziału książki na dwa tomy).

Marzec 1968

W podręczniku Topolskiego im bliżej współczesności, tym gorzej - coraz mniej faktów, coraz więcej własnych komentarzy i teorii. Młodzieżowemu buntowi w marcu 1968 r. poświęca dosłownie niewielki akapit, na marginesie rozważań na temat antysemickiej czystki w PZPR. Podobnie postępuje Sierpowski. W podręczniku Romana Tusiewicza 1968 r. i konsekwencje buntu studentów, kampanii antysemickiej oraz walk frakcji partyjnych przedstawiono przejrzyście i dokładnie, włączając w to nawet graficzne schematy i tabelki. Choć trochę szkoda, że jedynie tam, a nie w tekście, wspomniano o procesie konspiracyjnej grupy "Ruch" i "taternikach". Ciekawie dobrano materiały źródłowe, z artykułami prasowymi Kazimierza Kąkola włącznie. Również Garlicki w wartko i barwnie napisanym rozdziale szczegółowo relacjonuje przebieg wydarzeń 1968 r., kładąc duży nacisk na bunt studentów i oszczerczą kampanię skierowaną przeciwko twórcom kultury. 

Pankowicz potraktował zagadnienie rzetelnie, wymienia bohaterów zdarzeń, opisuje ich działania. Obficie o 1968 r. piszą Radziwiłł i Roszkowski, o dużej wartości ich podręcznika decyduje różnorodna forma i użyte materiały pomocnicze: zdjęcia, cytaty, nawet komiks!

Grudzień 1970

Tak samo mało uwagi jak studentom poświęca Topolski robotnikom z Wybrzeża. Więcej pisze o rozgrywkach w PZPR. Ciekawie brzmi stwierdzenie, iż na siłową rozprawę ze strajkującymi nie zgadzali się ani Cyrankiewicz, ani Jaruzelski, ani nawet... Breżniew. Dużo bardziej rzeczowy jest Tusiewicz, przedstawia fakty bez sensacyjnych spekulacji. Znów bardzo ważna jest część graficzna z dokładnymi mapkami. Dla Garlickiego wydarzenia z grudnia 1970 r. to rozgrywki w kręgach najwyższych władz. Szczegółowo wylicza wszelkie zmiany personalne, informuje nawet ucznia, że "[...] z dyrektora Zjednoczenia Motoryzacyjnego awansował na ministra przemysłu maszynowego Tadeusz Wrzaszczyk"; bunty robotnicze i ich tragiczne skutki opisane są na marginesie. 

Sierpowskiemu wydarzenia grudniowe zajmują pół strony! Lata siedemdziesiąte przedstawia jako apologię systemu, więcej pisze o sukcesach niż klęskach. Słowa prymasa Wyszyńskiego "Ojczyznę wolną pobłogosław Panie" są dlań dowodem, że w latach siedemdziesiątych Polska była wolnym krajem.

Pankowicz z kolei podaje istotne informacje, ale niewiele.Radziwiłł i Roszkowski nadają wszystkim przełomom społeczno-politycznym po drugiej wojnie światowej dużą rangę, opisują je w osobnych rozdziałach i opatrują dużą liczbą faktów oraz różnorodną bazą źródłową.

Czerwiec 1976 i tworzenie się demokratycznej opozycji

Topolski o buncie robotników w 1976 r. napisał dosłownie sześć zdań jako wstęp do rozdziału opisującego powstanie i działania KOR. Są też wzmianki o innych organizacjach opozycyjnych - Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela (ROPCiO) i Konfederacji Polski Niepodległej (KPN), na równi z konwersatorium "Doświadczenie i Przyszłość" i stowarzyszeniem "Kuźnica". Dużo więcej o opozycji pisze Tusiewicz. Charakteryzuje wszystkie największe organizacje opozycji demokratycznej, nie tylko Komitet Obrony Robotników i ROPCiO, ale też Ruch Młodej Polski (RMP), Wolne Związki Zawodowe i Komitety Samoobrony Chłopskiej. 

Garlicki lata siedemdziesiąte traktuje z radosną swadą publicysty, np.: "Przez blisko 10 lat [Mieczysław Moczar - przyp. aut.] pracowicie gromadził materiały obciążające większość aktorów sceny politycznej. [...] Można powiedzieć, że Mieczysław Moczar był prekursorem głośnych dwadzieścia lat później "teczek" ministra Antoniego Macierewicza". Dużo pisze o opozycji z epoki gierkowskiej. Wyjaśnia, kim byli "taternicy" i członkowie "Ruchu", sporo pisze o KOR i ROPCiO. Nie zarzuca jednak propagowania swoich poglądów politycznych, np. przy analizie programu PPN dodaje: "Okazało się, że poglądy lewicowe (zasady sprawiedliwości społecznej, równego startu, prowadzenia przez państwo polityki opiekuńczej wobec najsłabszych, demokracja przedstawicielska, świeckość państwa) nie dają się pogodzić z prawicowymi (wolna gra sił w gospodarce, Kościół jako czynnik polityczny, Polska dla Polaków)".

Sierpowski w zasadzie ujmuje problem w jednym zdaniu: "podwyżki cen mięsa i cukru w 1976 roku wywołały gwałtowne protesty i represje wobec organizatorów i uczestników tego protestu", później podaje trochę informacji o powstającej opozycji. Również Pankowicz ograniczył opis wydarzeń do niezbędnego minimum. W podręczniku Radziwiłł i Roszkowskiego natomiast znów liczba faktów jest olbrzymia, podobnie jak w wypadku wcześniejszych przełomów w PRL.

Powstanie i działalność "Solidarności"

Topolski pisząc o powstaniu i legalnej działalności NSZZ "Solidarność", stale podkreśla groźbę radzieckiej interwencji w Polsce, nie tylko w 1980 r., ale i w 1981 r. Kania, według niego, dobrowolnie rezygnuje z funkcji I sekretarza, a kraj nieuchronnie zmierza do wojny domowej. W tym świetle wprowadzenie stanu wojennego wydaje się koniecznością. Odwrotnie Tusiewicz - gorący okres 1980-1981 opisuje z rozwagą, unika komentarzy politycznych, ogranicza się do podania faktów, zamieszcza teksty źródłowe. Gdy sprawy są dyskusyjne, jak choćby groźba interwencji radzieckiej, Tusiewicz mówi o tym. Również Garlicki o pierwszej "Solidarności" pisze dużo i dokładnie. Rozdział dobry i wyważony.

Sierpowski celuje w używaniu i wytłuszczaniu zadziwiających stwierdzeń w rodzaju: "opozycja zdecydowała się na rozszerzenie form protestu", nie wspomina o innych, poza "Solidarnością", organizacjach opozycyjnych.

Podręcznik Pankowicza zawiera rzetelne informacje, m.in. o działaczach organizacji niepodległościowych, których nie znajdziemy u innych autorów - np. wspomina o Tadeuszu Jandziaszaku, choć z drobnym błędem w nazwisku. Znakomitą bazą źródłową dla ucznia jest podręcznik Radziwiłł i Roszkowskiego. Materiały w nim zawarte są bardzo zróżnicowane, od powszechnie znanych dokumentów, do dzieł plastycznych znakomicie oddających klimat epoki.

Stan wojenny i jego konsekwencje

Według Topolskiego gen. Jaruzelski ratuje Polskę przed nieuchronną wojną domową lub radziecką inwazją. Pisze też, że wszystkie czynności władz przebiegały zgodnie z obowiązującym prawem, a Rada Państwa w nocy z 12 na 13 grudnia przegłosowała wprowadzenie stanu wojennego. Topolski cytuje przy tym liczne wypowiedzi Jaruzelskiego i Kiszczaka, nie dając głosu drugiej stronie. Wychodzi z tego hagiograficzny obrazek rządzącej ekipy. 

Inaczej niż Topolski, Tusiewicz nie nagina faktów do własnych poglądów politycznych. Jest rzeczowy, dokładny i przejrzysty. Brakuje jednak w tej części tak bogatego wcześniej wyposażenia podręcznika w mapki, sporo natomiast jest tekstów źródłowych. Również Garlicki dobrze opisuje stan wojenny.

Sierpowski akcentuje i tłumaczy stanowisko Jaruzelskiego, wyraźnie narzucając odbiorcy tok rozumowania i ocenę sytuacji: "niedopuszczenie do interwencji obcych sił zbrojnych". Nie wspomina o oporze społecznym. Pankowicz natomiast sięga do rzadko cytowanych w podręcznikach źródeł - np. do Uchwały I Krajowego Zjazdu Delegatów NSZZ "Solidarność".

Najwięcej o stanie wojennym piszą Radziwiłł i Roszkowski. Podkreślają istnienie oporu społecznego w czasie jego trwania i po jego zakończeniu. Tak jak w poprzednich rozdziałach, bardzo różnorodna jest baza źródłowa.

Analizowane podręczniki:

·       Jerzy Topolski, Polska - Europa - Świat, Historia 1939-1998, Warszawa 2000.

·       Roman Tusiewicz, Historia 4. Polska współczesna 1944-1993, Warszawa 1998.

·       Andrzej Garlicki, Historia 1939-1996/7. Polska i świat, Warszawa 1997.

·       Stanisław Sierpowski, Podręcznik dla szkoły średniej (1918-1997), Warszawa 1997.

·       Andrzej Pankowicz, Polska i Świat współczesny. Podręcznik do klasy czwartej liceum, Warszawa 1991.

·       Anna Radziwiłł, Wojciech Roszkowski, Historia 1939-1956. Podręcznik dla szkół średnich, Warszawa 1998.

·       Anna Radziwiłł, Wojciech Roszkowski, Historia 1956-1997. Podręcznik dla szkół średnich, Warszawa 1998.

 

Marek Lasota, OBEP IPN Kraków
KATEDRALNA PROCESJA BOŻEGO CIAŁA W KRAKOWIE W LATACH SZEŚĆDZIESIĄTYCH

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin