Malpas Jodi Ellen - Ten mężczyzna 04 - Jego pocałunki.pdf

(1205 KB) Pobierz
Ten Mężczyzna
Tom 4
Jego Pocałunki
JODI ELLEN MALPAS s e r i a T e n M ę ż c z y z n a
Tom 1 T e n M ę ż c z y z n a
Tom 2 J e g o K ł a m s t w a
Tom 3 J e g o N a m i ę t n o ś ć
Tom 4 J e g o P o c a ł u n k i
Tom 5 J e g o W y z n a n i a
Tom 6 J e g o P r a w d a
Rozdział 1
John otwiera przede mną drzwi Rezydencji i uśmiecha się lekko, żeby dodać
mi otuchy.
– Uspokoił się? – pytam. Mijamy bar i przechodzimy przez ogród zimowy.
Siedzący na sofach goście popijają drinki i rozmawiają, zapewne dyskutują o
tym, co ich czeka wieczorem. Czuję na sobie ciekawskie spojrzenia. Cała się
spinam.
– A niech to, dziewczyno, zalazłaś sukinsynowi za skórę – śmieje się John,
demonstrując złoty ząb.
Wzdycham, przyznając mu rację.
– Mój mężczyzna bywa trudny.
John spogląda na mnie z uśmiechem.
– Trudny? Ciekawe określenie. Ja mówię, że jest upierdliwy. Ale podziwiam
jego determinację.
– Determinację? – Marszczę brwi. – Determinację, żeby utrudnić mi życie?
John zatrzymuje się przed gabinetem Jessego.
– Jeszcze nigdy nie był tak zdeterminowany, żeby żyć.
– Co masz na myśli? – Nie udaje mi się ukryć zmieszania. Nie dostrzegam
żadnej determinacji, żeby żyć. Widzę tylko determinację, żeby zestresować się
na śmierć. Ten facet ma skłonności autodestrukcyjne. Oddech więźnie mi w
gardle. Jesse użył słowa „samozniszczalny”, kiedy zabrał mnie na przejażdżkę
motorem.
– Uwierz mi, to dobrze. – John spogląda na mnie z sympatią. – Nie bądź dla
niego zbyt surowa.
– Od jak dawna go znasz, John?
– Wystarczająco długo, dziewczyno. Zostawię was teraz. – Odwraca się i
odchodzi korytarzem.
– Dziękuję, John – mówię do jego pleców.
– Nie ma za co, dziewczyno. Nie ma za co.
Stoję przed gabinetem Jessego z dłonią na klamce. Słowa Johna, choć
niejasne, wzbudziły moją ciekawość. Przez głowę przemykają mi myśli o
alkoholu, zabawianiu się, skórzanych strojach i bliznach. Naciskam klamkę i
ostrożnie wchodzę do środka. I nie podoba mi się to, co widzę.
Jesse siedzi w swoim wielkim fotelu zwrócony twarzą do Sarah, która
przysiadła na jego biurku. Czuję przypływ zaborczości, ale bardziej niepokoi
mnie stojąca na biurku Jessego butelka wódki. Mogę znieść kobiece zaloty, o
ile są niechciane. Wódka to zupełnie inna sprawa.
Oboje jednocześnie podnoszą wzrok, Sarah posyła mi nieszczery uśmiech.
Zaraz potem zauważam worek z lodem na dłoni Jessego. Miałam rację,
dopuszczając do siebie uczucie zazdrości. Wydają się być w zażyłych
stosunkach. Teraz nie mam już absolutnie żadnych wątpliwości, że tych dwoje
spało ze sobą. Sarah ma to wypisane na twarzy. Robi mi się niedobrze, ogarnia
mnie zazdrość i drapieżna zaborczość.
Spojrzenia moje i Jessego spotykają się. Wciąż ma na sobie te same
ciemnoszare spodnie, ale podwinął rękawy czarnej koszuli. Blond włosy ma
zmierzwione, ale mimo całego swojego uroku sprawia wrażenie wystraszonego
i skrępowanego. Nie winię go za to. Właśnie przyłapałam go z inną kobietą i
butelką tego świństwa w zasięgu ręki. Spełniły się moje najgorsze obawy. Jesse
powoli odwraca się w fotelu w moją stronę.
– Piłeś? – pytam stanowczo, choć czuję się niepewnie.
Jesse kręci głową.
– Nie – odpowiada cicho, ale nie wiem, czy z powodu tej kobiety, czy
wódki. Opuszcza lekko głowę i zapada krępująca cisza. Zaraz potem Sarah
kładzie dłoń na jego ramieniu, a ja mam ochotę przyskoczyć do biurka i
wytargać ją za kłaki. Jesse wzdryga się i zerka na mnie.
Za kogo ona się uważa, do cholery? Nie uwierzę, że próbuje być
przyjaciółką służącą mu wsparciem, nie jestem aż tak naiwna. Nagle jestem na
siebie wściekła, że pozwoliłam innej kobiecie – zwłaszcza tej kobiecie – go
pocieszać. To moje zadanie.
– Możesz się odsunąć? – Patrzę prosto na nią, więc nie ma żadnych
wątpliwości, do kogo się zwracam.
Podnosi na mnie wzrok, ale nie zabiera ręki z ramienia Jessego.
– Słucham?
– Słyszałaś. – Rzucam jej nienawistne spojrzenie, a ona uśmiecha się kpiąco
pod nosem.
Jesse odsuwa się i jej dłoń opada na biurko. Biedak nerwowo wodzi
wzrokiem od Sarah do mnie. Nie odzywa się ani słowem, ale wtedy ta zdzira
nachyla się i całuje go w policzek, przywierając doń ustami znacznie dłużej, niż
to konieczne.
– Zadzwoń, gdybyś mnie potrzebował, kotku – mówi idiotycznie
uwodzicielskim tonem.
Jesse sztywnieje od stóp do głów i spogląda na mnie z obawą. I słusznie,
kilka godzin temu to on zmieszał mnie z błotem z powodu klienta i byłego
chłopaka. Gdyby to mnie przyłapał w podobnej sytuacji, z Matta i Mikaela
zostałaby już tylko krwawa miazga.
Otwieram na oścież drzwi biura i wbijam wzrok w tę sztuczną blond zdzirę.
– Żegnam, Sarah – mówię tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Spogląda na mnie z pewną siebie miną, zsuwa się z biurka i wolnym
krokiem rusza w stronę wyjścia, ani na chwilę nie odrywając ode mnie wzroku.
Odprowadzam ją morderczym spojrzeniem aż do drzwi i gdy tylko jej
Zgłoś jeśli naruszono regulamin