9
http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,15426955,Halo__dzien_dobry__Kup_pan_cegle.html?piano_t=1
Halo, dzień dobry. Kup pan cegłę
Nie zamówiłeś towaru, a i tak możesz dostać fakturę. Wystarczy, że rozmawiałeś z telemarketerem. Wypowiedziane przez ciebie słowo "tak", choć niekoniecznie była to zgoda na zakup, może mieć konsekwencje finansowe
Wyobraźmy sobie: po jednej stronie słuchawki pracownik call center, a po drugiej przyszły klient.Telemarketer z firmy Databroker sprzedaje poradnik wydawnictwa Wiedza i Praktyka.Kup Pan coś niepotrzebnegoTelemarketer przekonuje klienta, który przekonać się nie daje.- Wysyłam panu czasopismo na temat ochrony środowiska, a pan w zamian poda mi swoje imię, nazwisko i adres, na jaki mam go skierować - mówi telemarketer.- Nie skorzystam z oferty - odpowiada klient.- Ale dzięki naszej publikacji zyska pan pewność, że wszystko, co się dzieje w ochronie środowiska, ma pan pod kontrolą. A ewentualne kontrole u pana w urzędzie nie wskażą żadnych błędów. Pana spokój kosztuje 39,50 zł netto. Pierwszy egzemplarz "Ochrona środowiska w praktyce" otrzyma pan całkowicie bezpłatnie - tłumaczy sprzedawca.Niektórzy rozmówcy w tym właśnie momencie rzucają słuchawką. Mniej asertywni dają się dalej "obrabiać". I źle kończą.Bezpłatne płatne wydawnictwoPod koniec czerwca 2013 r. telemarketer zachęcał Agnieszkę - restauratorkę z Warszawy - by zapoznała się z "Serwisem podatkowym VAT" wydanym przez Wiedzę i Praktykę. Jeśli ją to interesuje, dostanie egzemplarz poradnika, a potem może wykupić prenumeratę. Książka miała być bezpłatna.- Mam księgową. Podziękowałam. Sprzedawca przekonywał, że mogę w ciągu 2 tygodni zrezygnować z prenumeraty - mówi Agnieszka.Według Agnieszki to była przedziwna rozmowa.- Ja swoje, on swoje. Nie podałam żadnych danych. Rozmowa zakończyła się niczym.Na początku sierpnia 2013 r. dostała fakturę na około 270 zł za prenumeratę "Serwisu podatkowego VAT"- ponad 185 zł, wydanie specjalne "Serwisu"- 61 zł (to, co miało być bezpłatne) plus koszt zapakowania i wysyłki książek - 23 zł.Agnieszka zadzwoniła do Centrum Obsługi Klienta wydawnictwa WiP. Zażądała anulowania niezłożonego zamówienia.- I znów rozmowa z głuchym - opowiada. - Ponoć zamówienie złożyłam. Mają to nagrane. Podobno potwierdziłam zamówienie mailem. Poprosiłam o kopie: maila i kopię nagrań rozmów. Nie dostałam. Nawet nazwisko telemarketera było tajne.Agnieszka postanowiła nie płacić.- Bo na fakturze przekręcono nazwę naszej spółki, źle podano moje nazwisko, nie było NIP-u.Kilka dni później, po tym gdy wysłaliśmy do obu firma Databroker i wydawnictwa Wiedza i Praktyka, pytania dotyczące "wkręcania" klientów, Agnieszka dowiedziała się, że wystarczy odesłać fakturę i "sprawy nie będzie".
Zleceniodawca i zleceniobiorcaJednym z największych klientów - zleceniodawców Databroker - jest wydawnictwo "Wiedza i Praktyka" (WiP). Na rynku jest od 15 lat. Specjalność: informatory, poradniki, książki branżowe i prawne.- Wydaje publikacje dla przedsiębiorców, których nie stać na wynajęcie zewnętrznej kancelarii prawnej - mówi Jacek Barankiewicz, ekspert w sprawach marketingu bezpośredniego, szef Grupy Call Center skupiającej duże centra obsługi telefonicznej i prezes Związku Stowarzyszeń "Rada Reklamy".- Z WiP mamy umowę o świadczenie usług telemarketingowych - wyjaśnia Maciej Okniński, dyrektor zarządzający Databroker.Jednak powiązania obu firm są głębsze. Okniński był pierwszym prezesem wydawnictwa. Potem założył call center, które obsługuje wydawnictwo.Zwinnie omijając prawdęTelemarkaterzy Databroker szukają klientów wszędzie: od hoteli po ministerstwa. Wszystko zależy od tego, co trzeba upłynnić.W jaki sposób telemarketerzy wciskają zbędne produkty?- Po pierwsze: dzięki szkoleniom - podpowiada Adam Rzeczyński, były telemarketer i współautor tego tekstu. - Sam takie przechodziłem w Databroker.- Uczyliśmy się, jak sprawnie manipulować rozmówcą, formułować pytania, żeby sugerowały prawidłową odpowiedź - dodaje Magda, która pracowała w Databroker. Nie podam jej nazwiska ani prawdziwych danych Adama, bo każdy z telemarketerów podpisuje zobowiązanie, że nie ujawni informacji, "które mogłyby narazić na szkodę interes" Databroker i firm zleceniodawców.Każde zadane klientowi pytanie musi być tak postawione, by odpowiadał "tak" i każde zdanie wypowiedziane przez telemarketera musi dawać mu możliwość przekazania kolejnych informacji zachęcających do zakupu.Niedawno przekonałam się, jak to działa.Zadzwoniła do mnie telemarketerka z ofertą kosmetyków topowej firmy. Podziękowałam i zakazałam kolejnych telefonów. Kobieta pokornie przeprosiła i jednym tchem kontynuowała: Szkoda, bo nasze kosmetyki są dziś o 50 proc. tańsze.Zaczęłam jej słuchać. Taka marka... taniej...- Na rozmówcę działają słowa: promocja, taniej i... za darmo - wyjaśnia Magda.- Są też inne sztuczki - dorzuca Adam. - Nieprzyjmowanie do wiadomości sprzeciwu. Niedawno telemarketerka oferowała internet mobilny. Odmawiałem trzykrotnie. By skończyć rozmowę, przyznałem się, że byłem telemarketerem.- I co? - jestem ciekawa.- Zaproponowała mi dodatkowo "za darmo" tablet i router.- Jest jeszcze inny sposób na klienta. Nazywam go: "teorią magicznych spójników" - mówi Magda. - Klient odmawia zakupu poradnika, bo całą wiedzę znajdzie w internecie. Co należy wtedy zrobić?Zastosować magiczne "ale", które kasuje z pamięci rozmówcy treść, która występuje przed spójnikiem. Czyli: "Jasne, ma pan rację. Internet to prawdziwa kopalnia wiedzy, ale proszę zauważyć, że nasz magazyn i tutaj wychwalamy pod niebiosa unikatową treść biuletynu" - wyjaśnia dziewczyna.- Uczono nas, by każdego klienta traktować indywidualnie. Mądrego chwalić za wiedzę, a oszczędnemu opowiadać o korzyściach - dodaje Adam.
Dla Jacka Barankiewicza to normalne techniki sprzedażowe.- W każdej dziedzinie handlu mamy do czynienia z manipulacją. Wszystkie przedstawione techniki są częścią psychologii sprzedażowej i tego uczy na szkoleniach.A przykłady, jak je stosować, są w skrypcie sprzedażowym, który dostaje telemarketer.Rozmowa w pełni kontrolowanaSkrypt to scenariusz każdej rozmowy.- Firmy zawsze go przygotowują - wyjaśnia Barankiewicz. - Szkolenie trwa tydzień i ktoś, kto siada do sprzedaży, jest jeszcze zielony. Dodatkowo w ten sposób call center zabezpieczają się przed konsekwencjami (prawnymi i finansowymi) tego, że ich pracownik popłynie i nagada głupot klientom.- Skrypt podpowiada, co odpowiedzieć na każde pytanie kupującego - tłumaczą byli telemarketerzy. - Jak przebić się przez sekretariat, kiedy nie chcą przełączyć do szefa, jak się przedstawiać, jak ma wyglądać prezentacja produktu i podsumowanie transakcji.Magda: - Musieliśmy wykuć go na pamięć.Nie przyznawaj się, skąd dzwoniszPorównaliśmy te skrypty sprzedażowe, na których pracował Adam, sprzedając produkty Wiedzy i Praktyki, z tymi, które dostaliśmy od Roberta Wierzbickiego, rzecznika prasowego WiP. Zaskoczenie. Różnią się.Skrypty, które Adam dostał z Databroker, nakazują, by telemarketer nie przedstawiał się rozmówcy. Wystarczyło powiedzieć: Telefonuję z "serwisu prawno-informacyjnego współpracującego z ekspertami Ministerstwa Środowiska", a nie z Wiedzy i Praktyki.Pytamy Macieja Oknińskiego z Databroker: - Czy telemarketerzy przedstawiają się jako pracownicy pana firmy?- Nie. Standardem na rynku usług outsourcingu sprzedaży jest przedstawianie się w imieniu zleceniodawcy - odpowiada dyrektor zarządzający.Ale przecież Adam dzwonił z " serwisu prawno-informacyjnego", a nie z Wiedzy i Praktyki.Okniński: - W przypadku wydawnictwa Wiedza i Praktyka telemarketerzy przedstawiają się zgodnie z nazwą lub tematyką publikacji, którą oferujemy. Dzięki temu rozwiązaniu end-user (klient docelowy) może w prosty sposób zidentyfikować cel rozmowy - odpowiada.Rzecz w tym, że nie ma przepisów prawnych regulujących tę kwestię. Jest tylko kodeks etyczny Stowarzyszenia Marketingu Bezpośredniego (SMB). Artykuł 25: "Telemarketer powinien powiedzieć, skąd dzwoni lub w jakiej sprawie".- Ale czy skrypt może zawierać informacje nieprawdziwe lub nakazywać sprzedawcy ukrywanie firmy zleceniodawcy? - dociekam.Zdaniem Barankiewicza to dość dziwne. Firma Databroker jest przecież członkiem Polskiego Stowarzyszenia Marketingu SMB i obowiązuje ją kodeks etyczny.- Czy wy, telemarketrzy, nie mieliście wrażenia, że w ten sposób wprowadzacie klienta w błąd? - pytam.- Oczywiście - odpowiadają zgodnie Adam i Magda.
Wytrzymasz szkolenie, będziesz pracowaćSzkolenie praktyczne w Databroker zaczyna się od prostej rozmowy telefonicznej. Klienta udawał szkoleniowiec. Początkowo od razu zgadzał się na kupno produktu.- Z czasem podnosił poprzeczkę: nie chciał kupić. I przekonuj! A on rzucał słuchawką lub wrzeszczał. - Niektórzy szkoleni reagowali agresją - opowiada Magda. - Oni odpadali.Reszta przechodziła próbę najpierw przed przełożonym, a potem przed osobą z wydawnictwa Wiedza i Praktyka.- Jeżeli się udało, wtedy zaczynała się desperacka walka o każde zamówienie - puentuje Magda.Byle zdobyć dane do fakturyZamówienie oznacza sukces i pieniądze dla telemarketera.- Nie wyrabiałem, więc wyleciałem - mówi Adam.Telemarketer na początek zarabia za godzinę około 8-9 złotych, ale musi dziennie zdobyć 15 zamówień.- To oznacza do 150 rozmów - dziennie wyjaśnia Adam.Jak z nich zrobić 15 faktur? - Wszystkimi dostępnymi sposobami. System wynagradzania to wymusza. Używasz mieszanki półprawd, manipulacji i... oszustw - mówi Magda.- A czy telemarketrzy Databroker potwierdzali sprzedaż, choć nie mieli wszystkich danych do wystawienia faktury? - pytam.- Tak. Ja też. Kobieta się rozłączyła i nie podała mi numeru NIP firmy - opowiada dziewczyna.- Mimo to kazali ci wysłać do niej wydawnictwo? - dziwi się Adam.Magda: - Tak. Podczas innej rozmowy klient zapytał, w jaki sposób zrezygnować z kolejnych przesyłek. Chce tylko ten darmowy egzemplarz. Zaczęłam tłumaczyć tak, żeby nic nie zrozumiał i szybko przeszłam do spisywania jego danych. Nie połapał się. Teraz kiedy o tym mówię, jest mi głupio, ale wtedy potrzebowałam zamówień, żeby wyrobić dzienną normę.Paczka duchW internecie znaleźliśmy mnóstwo komentarzy na temat przesyłek z Wiedzy i Praktyki. Z kilku lat."Przysłano mi materiały tylko na podstawie rozmowy z recepcją naszej firmy. Po prostu zapytano o dane adresowe" - opisuje jedna z internautek. "W paczce była informacja, że jeśli do dnia... materiały nie zostaną odesłane, to przyjdzie faktura. Nie zamierzałam, odsyłać (koszt!), napisałam tylko, że wyrzucam ich przesyłkę do śmieci i zrobię tak z każdą następną".- To już przestępstwo, które należy zgłosić na policję. Jeżeli kwota na fakturze przekracza 250 zł, to wyłudzenie. Podejrzewam jednak, że nie jest to wina wydawnictwa, a właśnie zdesperowanego telemarketera - mówi Jacek Barankiewicz, prezes Związku Stowarzyszeń Rada Reklamy.- Jesteśmy drugim co do wielkości wydawcą publikacji fachowych w Polsce - wyjaśnia Robert Wierzbicki rzecznik prasowy Wiedzy i Praktyki. - Rocznie mamy ponad 200 tys. klientów. Stąd duża liczba negatywnych komentarzy na forach. Ostatnio spadła. M.in. dzięki audytowi i certyfikatom Firma Przyjazna Klientowi. Z naszych obliczeń wynika, że to 1 proc. klientów.
Winny kowal, a Cygana powiesili?Winą za wpadki rzecznik obciąża telemarketerów. Ale czy ktoś kontroluje ich pracę?- Oczywiście - zapewniają w call center.- W każdym call center pracuje kilkoro weryfikatorów, rozmowy są wyrywkowo weryfikowane, reklamacje są analizowane także pod kątem jakości pracy telemarketerów. Niestety, nie zawsze da się wyłapać błędy - wyjaśnia Robert Wierzbicki.- Wytykali nam najmniejszy błąd, który spowodował, że nie udało się sprzedać produktu. Kontroler mógł podsłuchać każą rozmowę. A potem telefon i opieprz - wyjaśnia Adam.- Za to, że telemarketer wprowadził klienta w błąd? - pytam.- Jedynie gdy nagadał mu totalnych bzdur. Jeżeli pominęło się część informacji, ale udawało coś sprzedać, nikt nie miał pretensji.*Adam Rzeczyński były telemarketer, jego imię i nazwisko zmieniliśmy
Energetyczny