odwyk - terri paddock.pdf

(1162 KB) Pobierz
Terri Paddock
Odwyk
(Come Clean)
Przełożyła Elżbieta Piotrowska
PDF stworzony przez wersję demonstracyjną pdfFactory Pro www.pdffactory.pl/
W
latach
osiemdziesiątych
w
Stanach
Zjednoczonych
ogłoszono
ogólnospołeczną mobilizację w wojnie z narkotykami; toczono zwłaszcza batalię o serca i umysły
nastolatków pochodzących z klasy średniej. Prywatne ośrodki rehabilitacyjne pojawiały się w całym
kraju jak grzyby po deszczu, by ratować
„trudne dzieci”, z którymi rodzice nie potrafili już sobie radzić.
Do najskuteczniejszych należała sieć Straight Inc., która tworzyła swoje ośrodki w barakach
rozrzuconych po całym kraju. Główne idee organizacji Straight zostały zapożyczone z ruchu
Anonimowych Alkoholików i innych programów terapeutycznych opartych na programie dwunastu
kroków do wyzdrowienia, ale metody te zostały połączone z bardzo silnym oddziaływaniem grupy
rówieśniczej.
W efekcie – oprócz takich praktyk, jak zastraszanie i rytualne upokarzanie podczas prowokowanych
„konfrontacji” – na porządku dziennym było głodzenie, skazywanie na deprywację snu, odbieranie prawa
do prywatności i zaspokajania podstawowych potrzeb (również korzystania z toalety) oraz fizyczne
maltretowanie („powściąganie”) nastolatków odmawiających współpracy.
Za tę mocno nagłośnioną „surową miłość” przychodziło płacić wysoką cenę.
Pomimo rozdmuchanego w mediach sukcesu – rekord popularności został
osiągnięty wówczas, gdy Nancy Reagan i księżna Diana odwiedziły i wychwalały ośrodek Straight w
Springfield w Wirginii (na przedmieściach Waszyngtonu) –
zawsze pachniało skandalem. Zarzuty prania mózgów, porwań, gwałtów, torturowania, doprowadzania do
samobójstw i prób samobójczych – nie mówiąc o niezliczonych sprawach sądowych – spowodowały
likwidowanie programu w kolejnych stanach. Ostatni ośrodek został zamknięty w Atlancie, w stanie
Georgia, w 1993 roku, ale Straight kontynuuje swoją działalność pod innymi nazwami.
Moja siostra została przyjęta do ośrodka Straight w Springfield w 1984 roku.
Przez dwa lata osobiście uczęszczałam na niezliczone spotkania, obowiązkowe dla rodzeństwa i
rodziców, gdzie byliśmy regularnie „konfrontowani” i podejrzewani o zgubne „narkotykowe”
oddziaływanie. Wytresowani w czujności nastoletni doradcy, starsi uczestnicy programu, namawiali
moich rodziców do umieszczenia mnie w ośrodku, bo dowiedzieli się, że byłam na imprezie, podczas
której kilku moich przyjaciół ze szkoły średniej piło piwo.
Ani ja, ani moja rodzina nie lubimy opowiadać o naszych osobistych doświadczeniach z organizacją
Straight, a moja siostra po dziś dzień upiera się –
być może dla własnego zdrowia psychicznego – że nie pamięta tego, co działo się z nią w ośrodku.
Jednakże zbierając materiały do
Come Clean,
rozmawiałam z wieloma osobami, które nie dały się
zniszczyć przez terapię Straight, i niejedna z PDF stworzony przez wersję demonstracyjną pdfFactory Pro
www.pdffactory.pl/
nich opowiedziała mi historie tysiąckroć gorsze od tego, co przedstawiłam w swojej raczej
powściągliwej narracji. Te dzieciaki były więźniami podczas narkotykowej wojny i niestety niektóre tego
nie przeżyły.
Terri Paddock, styczeń 2004
PDF stworzony przez wersję demonstracyjną pdfFactory Pro www.pdffactory.pl/
Prolog
Ty, Joshua, miałeś problem.
Joshua miał problem, miał wiele problemów. Joshua był trudny – to mówili wszyscy i patrzyli na mnie, a
ich oczy stawały się jednym wielkim znakiem zapytania, wyrażającym bezużyteczną troskę, niemającą
końca.
Joshua stanowi problem, i niech Bóg mi wybaczy, słuchałam, potakiwałam, mówiłam tak. A przez
skojarzenie to musi oznaczać, że ja też stanowię problem.
PDF stworzony przez wersję demonstracyjną pdfFactory Pro www.pdffactory.pl/
Rozdział 1
Jestem w basenie, we śnie widzę nas, ciebie i mnie, pod wodą trzymamy się nawzajem za pulchne
nadgarstki, nasze policzki są wielkie i okrągłe od wstrzymywanego wydechu, twoje oczy wielkie i
okrągłe wpatrzone w moje, zapach chloru, bąbelki powietrza, okalające nasze twarze, stopy tnące wodę.
Ale gdy niechętnie wynurzam się na powierzchnię, nie słysząc już bulgotliwego śmiechu, pulsującego w
głowie tętna i świstu wymykającego się z ust powietrza, jestem całkiem sucha, nie kąpię się w basenie.
I nie słyszę budzika. Nie słyszę żadnych dźwięków. Nie dociera do mnie niedzielny rozgardiasz, kiedy to
tata krzyczy na mamę, żeby znalazła jego krawat w niebieskie paski, mama krzykiem ponagla nas i tatę,
rozchodzi się zapach parzonej kawy, której wielki kubek musi tata wypić, by nie zasnąć podczas kazania.
Nic takiego do mnie nie dociera.
Próbuję otworzyć oczy, ale rzęsy mam pozlepiane jak splątane frędzelki.
Przecieram powieki i staram się oprzytomnieć. Jestem w twoim pokoju, na dolnym posłaniu wysuwanego
łóżka, patrzę na ściany, sufit, żaluzje w oknach, ramy łóżka.
Na nocnym stoliku połyskuje tarcza budzika. 10.47. Jest nastawiony naszym zwyczajem na ostatnią
chwilę. Powinnam natychmiast wyskoczyć z łóżka, ale...
Głowa opada mi z powrotem we wgłębienie w poduszce, staram się leżeć bez najmniejszego drgnięcia,
żeby to wszystko przeszło, lecz w tym bezruchu jeszcze bardziej dają o sobie znać dolegliwości. Głowa
pęka z bólu. W ustach kłaczki paskudnego nalotu, język spuchnięty, przyklejony do zębów i aparatu.
Bolące mięśnie, gęsia skórka, napięta, włoski na przedramionach kłują jak szczecinka. W
brzuchu tak mi się przelewa, że boję się gwałtowniej poruszyć. I ta moja głowa.
Wtulam nos w poszewkę poduszki. Od tamtego czasu nie była prana i jeszcze czuję twój zapach. W tym
zapachu szukam pocieszenia.
Ponad moją głową donośne stąpanie wzdłuż górnego korytarza. I potem lawina ciężkich kroków w dół po
schodach. Obejmuję głowę oburącz, bo ściany aż drżą.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin