00:00:11:"SYNOWIE PUSTYNI" 00:00:18:Reżyseria: 00:00:37:Występujš: 00:00:54:A oto ma ręka, mój wierny przyjacielu 00:00:58:Więc swojš podaj mi 00:01:03:Wypijmy z kielicha dobroci 00:01:08:Za stare, dobre czasy 00:01:17:Bracia, Synowie Pustyni, 00:01:20:Wszyscy wiemy co jest|przedmiotem tego spotkania. 00:01:24:Nasza oaza musi działać zdecydowanie. 00:02:35:Pan wybaczy. 00:02:39:Powtórzę. Nasza oaza musi|działać zdecydowanie. 00:02:45:Musimy liczyć na każdego. 00:02:47:Każdy ma robić co do niego należy. 00:02:49:W naszym gronie|nie ma miejsca dla słabeuszy. 00:02:52:Serce i duszę wkładamy|w nasze przedsięwzięcie. 00:02:57:Nie ma mowy o niepowodzeniu. 00:03:00:Musimy stanšć ramię w ramię. 00:03:05:Musimy działać. Musimy się powięcić. 00:03:07:Słabszy znajdzie wsparcie silniejszego. 00:03:12:I tak, ta najstarsza osada Synów Pustyni. 00:03:17:musi być w 100% reprezentowana|w dorocznym zjedzie w Chicago|w przyszłym tygodniu. 00:03:31:A teraz złożymy przysięgę. 00:03:38:I pamiętajcie, ta przysięga, raz złożona,|jeszcze nigdy przez nikogo nie została złamana 00:03:44:przez stulecia istnienia naszej organizacji. 00:03:48:Jeli ktokolwiek wštpi w swojš siłę|by dotrzymać tego przyrzeczenia, 00:03:53:niech usišdzie. 00:03:59:Wstawaj! 00:04:03:- Ale ja nie chcę...|- Ciii! 00:04:05:Przyjmijcie pozycję do złożenia przysięgi. 00:04:12:Czy zobowišzujecie się do uczestnictwa|w dorocznym, 87-ym zjedzie? 00:04:16:Tak. 00:04:20:Ja też. 00:04:23:Wszyscy całym sercem jednomylnie. 00:04:27:To my, Synowie Pustyni 00:04:30:Do nas należy ten czas 00:04:33:Naprzód marsz, dwa tysišce jest nas 00:04:37:Kochanki i żony zostały hen,|Boże błogosław im! 00:04:40:Raz, dwa, trzy,|Maszerujš chłopcy 00:04:43:Tańczšc do melodii tej 00:04:52:Synowie Pustyni, to włanie my! 00:04:56:Dlaczego nie chciałe złożyć przysięgi? 00:04:59:- Bałem się.|- Czego? 00:05:02:Bałem się, że złożę przysięgę,|że pojadę na zjazd, 00:05:05:a żona mnie nie puci. 00:05:08:Jasne, że cię puci.|Musi. Złożyłe przysięgę! 00:05:13:Wiem. I to włanie mnie martwi. 00:05:16:Pan przewodniczšcy powiedział,|że jeli się złoży przysięgę... 00:05:19:I jeliby jš złamały...pokolenia|wieków, setek lat... 00:05:25:A moja żona... 00:05:27:Czy ty pytasz się żony o wszystko? 00:05:31:Jelibym się nie pytał|nie wiedziałbym co ona o tym myli. 00:05:35:Nigdy nie rozumiałem|zasad panujšcych w twoim domu. 00:05:43:Czemu nie bierzesz przykładu ze mnie? 00:05:46:Chodzę gdzie chcę, robię co chcę|a dopiero potem mówię żonie. 00:05:53:Każdy mężczyzna|musi być królem na swoim zamku. 00:06:25:Bšd dzielny.|Wejd i powiedz, że jedziesz na zjazd. 00:06:29:Bšd mężczyznš!|Zobaczymy się rano. 00:06:51:- Dobranoc.|- Dobranoc. 00:07:01:- Ollie, kochanie?|- Tak, złotko? 00:07:03:- A gdzie Stanley?|- Poszedł do domu. 00:07:06:Powiedz mu, że Betty pojechała|polować na kaczki i póno wróci. 00:07:11:Dobrze. 00:07:14:- Och, Oliver!|- Tak, kochanie? 00:07:16:Zamknij drzwi.|Straszny przecišg. 00:07:34:Co chciałe? 00:07:38:- Skšd się tu wzišłe?|- Szukałem Betty. 00:07:41:- Wszedłem od tyłu.|- Betty poluje na kaczki 00:07:44:i póno wróci. 00:07:46:- To dobrze, dobranoc.|- Dobranoc. 00:07:59:Co? 00:08:01:Zatrzasnšłe mi drzwi! 00:08:04:Zadzwoń to cię wpuci. 00:08:12:Nie denerwuj się. Zaraz otworzy. 00:08:14:Jak mylisz, gdzie ja mieszkam? 00:08:31:Co ty sobie mylisz? Że to Halloween?|Wła do rodka. 00:09:09:- Czego chcesz?|- Drzwi mi się zatrzasnęły. 00:09:14:- Kochanie?|- Tak? 00:09:16:Czy Stanley może u nas|poczekać aż wróci Betty? 00:09:20:Drzwi mu się zatrzasnęły. 00:09:22:No dobrze. 00:10:00:"Owoce z wosku - Made in USA" 00:11:53:Co ty jesz? 00:11:56:- Jabłko.|- Skšd je wzišłe? 00:11:59:- Było tutaj.|- Nie jest prawdziwe. 00:12:02:To imitacja z wosku. 00:12:12:Co tym razem zrobił? 00:12:15:Zjadł sztuczne jabłko. 00:12:19:Och. Teraz już rozumiem. 00:12:21:To trzecie jabłko w tym tygodniu. 00:12:26:- Co u ciebie?|- Nic nowego. 00:12:29:- A u ciebie?|- Nie ma o czym mówić. 00:12:31:Jak to nie ma?|Nie mówiłe nic o zjedzie. 00:12:35:Jakim zjedzie? 00:12:38:To prawda.|Dobrze, że mi przypomniałe! 00:12:45:Synowie Pustyni majš zjazd|w Chicago w przyszłym tygodniu 00:12:50:na który Stan i ja jedziemy. 00:12:52:- Naprawdę?|- Wycieczka dobrze nam zrobi, 00:12:56:a poza tym pomoże nam w interesach. 00:12:59:Poznamy nowych przyjaciół, 00:13:00:Pokręcimy się w nowych kręgach, 00:13:04:i ogólnie rzecz bioršc,|dobrze nam zrobi zmiana klimatu. 00:13:08:"Nie samš pracš Jan żyje." 00:13:12:Jaki Jan? 00:13:15:- Mam nadzieję, że dobrze się bawisz.|- Dziękuję, złotko. 00:13:22:- Co to ma znaczyć?|- A to, że nigdzie nie jedziesz. 00:13:27:- Jak to, nie jadę?|- Ano tak. 00:13:31:Nie jedziesz na żaden zjazd. 00:13:33:Jedziesz ze mnš w góry. 00:13:34:Ale on nie może jechać w góry.|Złożył przysięgę. 00:13:38:- Pan przewodniczšcy...|- A ty, matole nie mieszaj się do tego. 00:13:42:Złotko, nie ma się co unosić. 00:13:46:Robisz z igły widły. 00:13:48:Pewnie. Życie nie jest krótkie. 00:13:52:- A ty jedziesz?|- Co? 00:13:54:- Pytam, czy ty jedziesz?|- Tak, złotko... eee, pani Hardy. 00:13:57:- Kto tak powiedział?|- On. 00:14:01:Ty rób co chcesz... 00:14:07:Ale ty jedziesz ze mnš w góry! 00:14:08:Chwileczkę. Posłuchaj. 00:14:10:Mówię to po raz pierwszy i ostatni! 00:14:15:Nie jadę na zjazd.|Jadę w góry! 00:14:19:A ja mówię, że nie jedziesz w góry|tylko jedziesz na zj... 00:14:24:...Tylko jedziesz w góry. 00:14:26:- Czemu nie pojdziecie na kompromis?|- Co masz na myli? 00:14:29:- On mówi...|- Zamknij się! 00:14:31:Mylisz, że możesz cišgle|się włóczyć z tymi żulami? 00:14:36:Haruję jak niewolnica całymi dniami,|zmywam, prasuję aż palce krwawiš! 00:14:42:Ale czy ty to docenisz? 00:14:44:- No więc...|- Milcz! I nie pyskuj. 00:14:46:Nie dbam o siebie,|i co w zamian dostałam? 00:14:50:Zaplanowałam wakację w miłym kurorcie|gdzie ludzie grajš w brydża 00:14:54:I rozmawiajš na temat sztuki. 00:14:56:Ja walczę z tłumami w domach towarowych, 00:14:58:zabijam się żeby zdobyć jaki ładny ciuch. 00:15:01:I po co? Po co?! 00:15:03:- Po co?|- Nie wtršcaj się! 00:15:06:Powiem ci po co.|Aby nie musiał się mnie wstydzić. 00:15:10:Ale czy ty to docenisz? 00:15:12:Wykorzystujesz pierwszš lepszš okazję|aby jechać na zjazd. Zjazd! 00:15:16:Po moim trupie! Prędzej wsadzš|cię do paki! I ciebie też! 00:15:20:z całš resztš Synów...|Och, tych Synów Pustyni! 00:16:01:- Co o tym mylisz?|- Nie zwracaj na niš uwagi. 00:16:05:Tylko się wygłupia.|Przejdzie jej. 00:16:16:Pozwolisz jej tak cię traktować? 00:16:18:Tu się, kurna, z tobš zgodzę|- nie pozwolę sobie! 00:16:22:Ja jestem głowš tego domu 00:16:24:i gdy mówię, że jadę na zjazd|to jadę... 00:16:44:- Och, Lottie?|- Czeć, Betty. Wejd. 00:16:47:- Mam dla ciebie dwie sztuki.|- Dzięki, Betty. 00:16:51:Co się stało? Czym się martwisz? 00:16:53:Posprzeczałam się z moim starym.|Stanley też tu jest. 00:16:59:Robisz wielki błšd. 00:17:03:- Co masz na myli?|- Ona chce zyskać przewagę. 00:17:08:Wspomnisz moje słowa. 00:17:10:Przewagę nade mnš? To niemożliwe. 00:17:14:Myl co chcesz. 00:17:17:Ja może nie jestem królem w swoim zamku 00:17:20:ale napewno nie pozwoliłbym|aby to moja żona nosiła spodnie. 00:17:25:Jakby moja stara tak|rzucała rzeczami. To byłaby hańba. 00:17:30:Nigdy nie słyszałem o takim postępowaniu... 00:17:34:Gdyby moja kula u nogi powiedziałaby... 00:17:37:Jeli odważyłaby się podnieć... 00:17:39:- Wiesz co ci powiem?|- Co? 00:17:43:Powiem ci... 00:17:45:Czeć, kochanie. 00:17:51:No...Starczy na dzi.|Zobaczymy się rano. 00:18:29:No już! 00:18:31:Tak lepiej. 00:18:34:Nie mam pojęcia|co mi się mogło stać. 00:18:37:Dla mnie to wyglšda|na załamanie nerwowe. 00:18:40:To się stało tak nagle. 00:18:44:Pewnie to z powodu naszej sprzeczki. 00:18:49:Nie zdziwiłabym się, że to dlatego. 00:18:54:- A gdzie Stanley?|- Poszedł. 00:18:57:Gdzie poszedł? 00:18:59:Powiedział, żeby ci nie mówić 00:19:02:Ale tak się zmartwił|i postanowił sprowadzić doktora. 00:19:06:Czemu mu na to pozwoliła?|Wiesz, że nie lubię lekarzy. 00:19:10:Nie denerwuj się.|Wiem co będzie dla ciebie dobre. 00:19:15:Przyjdzie pan doktor|a ty zrobisz to co on ci zaleci. 00:19:19:Dobrze, skarbie.|Ty zawsze wiesz najlepiej. 00:19:26:Dam ci aspirynę|i doleję ci goršcej wody. 00:19:36:Hej. 00:19:58:- Zadzwoniłe po doktora?|- Tak, zaraz będzie. 00:20:02:Wytłumaczyłe mu, że ma|zalecić mi wyjazd do Honolulu? 00:20:07:Nasz plan jest genialny. 00:20:10:Pewnie. Wszystko załatwiłem. 00:20:14:Ale dlaczego chcesz jechać do Honolulu? 00:20:18:Nie rozumiesz, że to tylko wybieg? 00:20:23:Musimy zmylić nasze żony. 00:20:26:A wtedy pojedziemy na zjazd. 00:20:30:To nie jedziesz w góry? 00:20:33:Pewnie, że nie. 00:20:35:Tylko na niby pojedziemy do Honolulu|tak aby one mylały... 00:20:50:Ty nie. 00:20:52:- Wezwałe doktora?|- Tak. Najlepszego w miecie. 00:20:56:Dobrze.|Trzymaj kochanie, twoja aspiryna. 00:21:00:Wyjmij nogi. 00:21:07:Spróbuj teraz. 00:21:13:Och, biedaku!|Przyniosę zimnej wody. 00:21:20:- Co robisz?|- Zgubiłem aspirynę. Posuń się. 00:21:27:Przesuń się trochę.|Nie mogę jej znaleć. 00:21:32:Och, Oliwier! 00:21:34:Oliwier, mój ty biedny! 00:21:36:Och, kochanie! 00:21:39:Zabierz to stšd! 00:21:42:Och, chod. 00:21:45:Sišd tutaj! 00:21:53:Wycišgnij mnie z tego! 00:21:56:Poparzyła się moja kruszynka? 00:21:59:- Kochanie!|- Już dobrze. 00:22:01:Tak mi pzykro. 00:22:14:Zabierz to! 00:22:16:Och, tak mi przykro. 00:22:27:- Usišd.|- Dobrze. 00:22:29:Pójdę się przebrać. 00:22:33:Zejd mi z drogi. 00:22:45:Ty woskożerco! 00:23:22:Spociłe się. 00:23:25:Może masz goršczkę. 00:23:28:Goršco mi.|Lepiej zmierz mi temperaturę. 00:23:33:- Podaj termometr.|- Podać co? 00:23:37:Termometr. Leży na półce. 00:24:02:I co pokazuje? 00:24:06:"Mokro i wietrznie" 00:24:13:To jest barometr! 00:24:26:'Dr. Horacy Meddick - Weterynarz" 00:24:33:Dlaczego wezwałe weterynarza? 00:24:35:Co za różnica jakiego jest wyznania. 0...
Kuberski