Nothing.But.Trouble.1944.DVDRIP.XVID-BODZiO.txt

(38 KB) Pobierz
00:00:21:"SAME KŁOPOTY"
00:01:14:1932 - Zdobyć pracę było równie trudno|co znaleć igłę w stogu siana...
00:01:22:- Czy to Biuro Porednictwa Pracy Lorrisona?|- Tak!
00:01:36:- Czeć, Rankin.|- Czeć.
00:01:37:- Wcišż szukasz pracy?|- A kto nie szuka!
00:01:40:- Jest szansa co tu znaleć?|- Widzisz ten tłum?
00:01:43:Szef kuchni i kamerdyner...
00:01:45:Nie mam dla was pracy nawet na zmywaku.
00:01:47:Wywodzimy się z rodzin|o bogatych tradycjach.
00:01:51:Proszę spojrzeć.|To nasi pra, pra, pradziadkowie.
00:01:55:Pamięta pan incydent z "Herbatkš bostońskš"?
00:01:57:Oni podawali herbatę.
00:01:58:A ci służyli jednej z pierwszych|rodzin osadników w Wirginii.
00:02:03:A ten...|To dziadek Hardy.
00:02:05:A to dziadek Laurel.
00:02:06:Proszę spojrzeć.|Oto czapka, którš nosił dziadek.
00:02:10:A to prawdziwa kurtka dziadka.
00:02:13:Tylko ja znam przepis|na słynny stek a-la Oliwier.
00:02:19:Nie jestem zainteresowany.
00:02:21:Posłuchajcie. Jestem zajęty, więc|zabierajcie swoich przodków i idcie sobie...
00:02:28:Tak... Tak... Masz to?|Podaj mi adres.
00:02:34:Potrzeba doręczycieli.|12 dolarów tygodniowo.
00:02:37:Jest robota!
00:02:56:Dajmy sobie spokój z naszymi przodkami.
00:03:00:Tylko wstyd im przynosimy.
00:03:03:W tym kraju to my roboty nie znajdziemy.
00:03:06:A może spróbować w innych krajach?
00:03:12:Stanley, mylę, że to doskonały pomysł!
00:03:37:Co on powiedział?
00:03:38:Słyszałe co powiedział!
00:03:40:Słyszałem ale nie wiem co miał na myli.
00:03:43:Powiedział po prostu,|że przymuje naszš rezygnację.
00:03:47:Cóż, następny kraj.
00:04:14:Następny kraj?
00:04:20:1944 - Zdobyć pracę było równie trudno|co znaleć igłę w stogu siana...
00:04:31:Tam w dali, Stanley.|Dobre, stare USA.
00:04:35:Chciałbym już tam być.
00:04:37:Będziecie.
00:04:38:Co zrobili wam Japońce|gdy was wzięli do niewoli?
00:04:41:To było upokarzajšce!
00:04:42:Zmusili nas by zrobić im obiad|mój specjał, stek a-la Oliwier.
00:04:47:Kurde, musiał być twardy.
00:04:49:Twardy? Mój specjał?|Wypraszam sobie!
00:04:52:Jak tylko skończyli jeć,|kazali nam wracać do domu.
00:04:56:Mylę, że preferowali swoje własne potrawy.
00:04:59:Nazywali to...|Hara-kiri.
00:05:09:Niech każdy czeka na swojš kolej.
00:05:12:Miałe mi załatwić kelnerkę.|Powiedziałe, że masz jednš dla mnie.
00:05:14:Ta dziewczyna, Keatons...
00:05:16:Mówiłem już.|Teraz jest porucznikiem w wojsku.
00:05:18:Muszę mieć służšcš.
00:05:20:Jak będzie miała wychodne może nosić|moje futro z norek!
00:05:22:Moja droga,|ona ma futro z norek.
00:05:25:Jeszcze gorzej niż w 1932 roku.
00:05:29:Wracaj.
00:05:30:Szkoda czasu, spójrz ile ludzi.
00:05:33:Nie zaszkodzi złożyć podania.|Chod.
00:05:36:Może pokażemy im zdjęcia przodków.
00:05:39:- Ale pan musi...|- Przykro mi. Nie mam nic.
00:05:41:Za żadnš cenę!|Czego chcecie?
00:05:45:Chcielibymy się wpisać na listę oczekujšcych.
00:05:48:Na listę?|Przed wami jest ponad sto nazwisk.
00:05:51:Nie musi być to praca w naszym zawodzie.
00:05:53:O nie.|Wemiemy cokolwiek.
00:06:07:Ludzie, proszę...!
00:06:10:Ależ Bazylu, kochanie,|ja już odchodzę od zmysłów.
00:06:12:Gdy mu powiedziałam,|że potrzebuję dzi dwóch służšcych,
00:06:15:ten bydlak rozemiał mi się w twarz.
00:06:18:Oczywicie, kochanie.
00:06:19:Powiedziałam mu,|że nasi gocie to mietanka towarzyska.
00:06:24:Kazał mi szybko wracać do domu|i poćwiczyć z otwieraczem do puszek.
00:06:27:Wyobrażasz sobie?
00:06:30:Przepraszam paniš ale my...
00:06:32:Szukamy pracy jako szef kuchni i kamerdyner.
00:06:49:Nie...|Nie, nie.
00:06:51:Chodcie ze mnš.|Mój samochód czeka przed budynkiem.
00:06:55:Wpucie mnie...
00:06:57:Otwierajcie!
00:06:59:Odsuń się!
00:07:05:Tu ich nie ma. Gdzie oni sš?|Okno!
00:07:10:Patrz!
00:07:13:Zatrzymaj ich.|Zrób co.
00:07:15:- Co ja zrobię...|- Zrób co!
00:07:17:Niech ja jš dostanę!
00:07:20:Omielę się zapytać...|Co pani zamierza?
00:07:25:Tak...|Gdzie jedziemy?
00:07:27:Do mojego domu, oczywicie.
00:07:29:Na pewno będziecie się dobrze bawić.
00:07:32:Ostatniego ze służšcych|nie będzie parę lat.
00:07:35:Byłam mu bardzo przychylna.
00:07:38:Wcišż dostaję od niego listy.
00:07:40:Jest na wyspie, gdzie na pacyfiku.|Nazywajš jš Alcatraz.
00:07:47:Był uroczym kamerdynerem.
00:07:50:Czyli chce pani nas zatrudnić.
00:07:53:Proszę, panowie.
00:07:55:Pomylałam sobie, że kropelka tego wzmocni was|przed przystšpieniem do pracy.
00:08:00:Chateau Neuf, rocznik 1924.
00:08:04:Kurna, jakie to stare.|Nie ma pani czego nowszego?
00:08:06:Stanley!|Wymienity rocznik, madam.
00:08:09:Czy sš panowie zadowoleni?
00:08:12:Mam nadzieję, że będziecie odprężeni|po tej małej przepojce...eee.. przekšsce.
00:08:17:Dzisiejsza uroczysta kolacja jest bardzo ważna.|Będš dystyngowani gocie.
00:08:23:Stanley, telefon.
00:08:24:Nie przeszkadzaj sobie. Ja odbiorę.|Trzeba się oszczędzać.
00:08:30:Ollie, nie wydaje ci się,|że ona jest pomylona?
00:08:32:Ależ skšd.|Doceniła naszš rzeczywistš wartoć.
00:08:36:Ksišżę Saul...|Miło mi pana słyszeć.
00:08:39:Chciałem tylko potwierdzić|termin dzisiejszego spotkania.
00:08:44:19:30.|Ta pora będzie odpowiednia.
00:08:46:Och, Wasza Wysokoć,|bardzo nam zależy na spotkaniu z królem.
00:08:49:Jak tylko przyjšł pan nasze zaproszenie|popędziłam do domu, do Bazyla...
00:08:54:To mój mšż, jak pan wie...|I mówię...
00:08:56:Bazylu, musimy zrobić wszystko|by król Krzysztof poczuł się jak w domu.
00:09:01:To ładnie z pani strony.
00:09:03:Dziękuję bardzo.|Do widzenia.
00:09:18:Dziękuję wam panowie, za wspaniałš pracę|na rzecz naszego emigracyjnego rzšdu.
00:09:23:Dziękujemy, Wasza Wysokoć.
00:09:30:Do widzenia.
00:09:32:Wasza Wysokoć.
00:10:04:Podoba ci się ta melodia?
00:10:06:Uwielbiam jš. To marsz zwycięstwa Notre Dame.|Czyż nie wspaniały, wujku Saul?
00:10:11:O tak, w samej rzeczy.
00:10:12:Dzi wieczorem mamy uroczystš kolację.
00:10:15:Będzie wielu ważnych ludzi.|Bogatych i wpływowych.
00:10:18:Może będš mogli pomóc|ludziom w naszym kraju?
00:10:22:Mogš pomóc i pomogš.|Po to też się spotykamy.
00:10:26:Dla mnie OK.
00:10:28:Och, Wasza Wysokoć...|Mówisz jak Amerykanin...
00:10:33:Wujku Saul...|Mógłbym kiedy pojechać do Notre Dame?
00:10:36:Być może.
00:10:38:Mylisz, że pozwoliliby mi zagrać|w swojej drużynie?
00:10:40:Tego najbardziej pragnę na wiecie.
00:10:43:Mój drogi Krzysztofie...
00:10:45:Przypuszczam,|że chciałby również być strażakiem...
00:10:49:Albo nawet kowbojem.
00:10:52:Wasza Wysokoć uwielbia prostych ludzi.
00:10:56:Bóg musi kochać prostych ludzi|skoro stworzył ich tak wielu.
00:11:01:Interesujšca,|ale i niepokojšca doktryna.
00:11:03:Nie jest moja.|Abrahama Lincolna.
00:11:07:Chciałby wrócić z tš doktrynš|Lincolna do Orlandii?
00:11:11:Oczywicie.
00:11:13:Podziwiam cię za twš uczuciowoć, Krzysztofie.|Mało tego, kocham cię za to.
00:11:18:To o tych chłopcach mówiłe?
00:11:21:Mowa!
00:11:23:Wasza wysokoć...
00:11:24:Doskonale to rozumiem.
00:11:28:Ale jak mam poznawać ludzi?
00:11:31:Ochroniarze, guwernentki, sekretarze.
00:11:33:Twój ojciec poznawał ludzi|idšc do nich, będšc jednym z nich.
00:11:38:Co powiesz na wyjcie,|dzi wieczorem, z panem Ronetzem?
00:11:42:Wasza Wysokoć.
00:11:44:Pan mnie wzywał?
00:11:46:Tak, Ronetz.|Popiesz się, chłopcze.
00:11:48:Dzięki, wujku Saul.
00:11:51:Ludzie zdajš się nie rozumieć|jak ja lubię dzieci.
00:11:55:Dzi wieczorem zabierzesz Jego Wysokoć|i wyjdziecie tylnym wyjciem z hotelu.
00:11:59:Bez ochroniarzy?
00:12:02:Lud Orlandii|nie jest gotowy by rzšdzić sam.
00:12:06:A Krzysztof, obawiam się,|im w tym nie pomoże.
00:12:07:On ma gołębie serce.|Tak jak i jego ojciec, Ronetz.
00:12:11:A niezmiernie smuci mnie myl,|że Krzysztofowi mogłoby się co stać.
00:12:16:Ale swoje uczucia muszę odłożyć na bok.
00:12:18:Historia to doceni.
00:12:22:Co do szczegółów, Ronetz...|Możesz się tym zajšć?
00:12:25:Oczywicie.
00:12:26:Zakończymy to po cichu, bez bólu|a wina spadnie na opozycję.
00:12:34:Umarł król.|Niech żyje król.
00:12:45:Zanie to do serwantki|tylko ostrożnie.
00:12:54:Będzie dobrze...
00:12:57:Oliwierze, pójdziesz i zrobisz zakupy|na dzisiejszš kolację.
00:13:01:Spóniłam się na wydawanie posiłku w kantynie|więc muszę sobie poradzić.
00:13:04:Tu jest lista.|Możesz ić na skróty przez Rexford Park.
00:13:08:I nie zapomnij o kawiorze.
00:13:09:Przeważnie mam zapasy.
00:13:13:Nie jestem zwolennikiem robienia zapasów.|A ty, Oliwier?
00:13:16:Stanley pewnie też nie?
00:13:19:I, Oliwierze, przynie największego|steka z polędwicy jakiego znajdziesz.
00:13:25:Tu masz kartki na racje żywnociowe.|Uciułałam trochę.
00:13:27:Znaczy się...|Zaoszczędziłam.
00:13:31:To te czerwone.|Ładne, co nie?
00:13:36:Wierzę Oliwierze, że mogę|zostawić wszystko w twoich rękach.
00:13:40:Miałam na myli...|Wszystko w...
00:13:42:W Stanley'a rękach...
00:13:44:Lepiej zabiorę to z ršk Stanley'a.
00:13:47:Może zabierzesz ze sobš Stanley'a .
00:13:50:zabierz go stšd!
00:13:51:Ja się zajmę talerzami.
00:13:53:O ile się nie mylę,|nie ma się już czym zajmować.
00:13:58:Fajnie,|że wujek Saul dał nam się wymknšć ochronie.
00:14:01:To dla dobra Waszej Wysokoci.
00:14:04:Co się stało, Ronetz?
00:14:06:Drobiazg.|Skończyły mi się papierosy.
00:14:08:Chcesz sobie kupić?
00:14:09:Czy Wasza Wysokoć mógłby tu na mnie poczekać.
00:14:11:Pewnie.|Zabawnie być samemu przez parę minut.
00:14:13:Oczywicie.|Zaraz wracam.
00:14:21:Carroll, Falcon.|Jestecie w samš porę.
00:14:24:Ksišżę Saul i ja żałujemy,|ale to dla dobra Orlandii.
00:14:33:Jego Wysokoć pójdzie z wami|bez zadawania pytań.
00:14:36:Oczywicie.|Zna nas dobrze.
00:14:37:Powiecie, że ksišżę Saul|wzywa go w bardzo ważnej sprawie.
00:14:40:Jeli będzie chciał na mnie czekać|powiecie, że nie ma czasu.
00:14:44:Że samochód czeka. Nie kontaktujcie|się ze mnš. Ja zadzwonię.
00:14:53:Nie ma go!
00:14:54:To dziwne.
00:14:57:Przed chwilš tu był.
00:15:10:Nie mylisz chyba...
00:15:11:Chyba nie zamierzasz szukać go|wsród ty...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin