K&A_Plus_02_PL.pdf

(29893 KB) Pobierz
Komoda & Amiga Plus #2
W dniu 15.08.2015 zmarł nasz redakcyjny przyjaciel Mariusz „Ramos” Rozwadowski.
Był człowiekiem o wielu pasjach, a retro scena była jego największą miłością.
Wszystkiemu, do czego dążył i w co się angażował, poświęcał całego siebie, we
wszystkie inicjatywy wkładał całą swoją pozytywną energię. Uwielbiał rozmawiać
z ludźmi i dzielić się z nimi swoją pasją oraz ogromną wiedzą. Pozostawił po sobie
ślad w postaci dwóch książek z serii „Bajty Polskie” oraz dużej ilości artykułów
publikowanych w prasie i internecie, jak również własnej twórczości na C64.
Pierwszy numer magazynu K&A Plus, którego Ramos był jednym z założycieli,
rozpoczęliśmy słowami „Koniec jest początkiem”. Nie wiedzieliśmy jeszcze wtedy,
jak bardzo prawdziwe będą to słowa i jak ciężko będzie nam wszystkim kończyć
numer drugi już bez Mariusza. Poniżej przedstawiamy redakcyjne wspomnienia
Ramosa. Myślę, że uśmiechnąłby się wiedząc, w jaki sposób go zapamiętamy...
Wspomnienie Ramosa
Ktoś kiedyś gdzieś napisał, że z roku na rok, będzie
nas – miłośników starych maszyn – coraz mniej.
I niestety jest to prawda. Tym razem padło na
Mariusza. W „środowisku” znali go wszyscy. Już
sama reakcja w sieci, jaką wywołała informacja
o jego śmierci, o czymś świadczy. Nie udało mu
się założyć rodziny, ale miał na pewno drugą
– scenę. Ramos udzielał się w wielu projektach
i z tego powodu był czasem postrzegany jako
osoba przedkładająca ilość nad jakość. Myślę,
że starał się realizować własne przedsięwzięcia
i pomagać w innych inicjatywach, na tyle, na ile
potrafił. W Samar, na pewno nie raz mobilizował
mnie do pracy i wciąż przychodził z nowymi po-
mysłami. Jednak przede wszystkim, był dla mnie
dobrym kolegą, mającym zawsze coś ciekawego
do powiedzenia, bardzo otwartym człowiekiem.
To dziwne uczucie, gdy ktoś z kim dopiero co się
rozmawiało, bawiło na imprezie zaledwie kilka dni
wcześniej, odchodzi na zawsze. Mariusz zdążył
jeszcze rozgromić nas wszystkich – imprezowiczów
z S1 – w Microprose Soccera, zdobyć high score
w Swiv-ie, poczęstować czeskim Medovinem,
opowiedzieć parę anegdot z przeszłości: o „wa-
gonikach czyszcicieli” na dachu rozbieranego
nadal biurowca – byłego gmachu DOKP –, o prze-
krętach arabskiego zleceniodawcy, przestrzen-
nych grafikach artysty, którego pseudonimu nie
zapamiętałem. Tego wieczoru obejrzeliśmy jeszcze
demo Biba 3 – in memoriam Toush’a. Ramos zasłu-
guje na podobne upamiętnienie.
uka
Nie wiem, czy kiedykolwiek jeszcze spotkam
osobę tak bardzo oddaną swojej pasji. Mariusz
żył komputerową historią, emanował miłością do
retro sceny, poświęcił jej najlepsze lata swojego
życia. Ale przede wszystkim był naszym przyjacie-
lem, druhem, wesołym, pozytywnym chłopakiem.
Na wspólnych spotkaniach sypał anegdotami,
przywoływał dawno minione wydarzenia, opo-
wiadał niestworzone historie, zapewne czasem
konfabulując. Zaśmiewaliśmy sie do łez. Kochał
ludzi, a ludzie uwielbiali go za to, jaki był. Bardzo,
bardzo będzie nam go brakowało.
tomxx
2
Komoda & Amiga Plus #2
wiedzą z innymi ludźmi. Stwarzało
także możliwość nawiązywania no-
wych ciekawych kontaktów. Pomimo
tego, że wiadomość o jego śmierci
spadła na mnie jak grom z jasnego
nieba, dopiero teraz powoli zaczyna
do mnie docierać świadomość jego
braku. Luka, jaką po sobie pozo-
stawił, jest nie do wypełnienia. Był
jednym z najbardziej zaangażowa-
nych fanów retrosprzętu. Już nigdy
nie napiszemy razem artykułu ani nie
pojedziemy nic zwiedzić. Spoczywaj
w pokoju przyjacielu.
Mr. Mat
Mariusza poznałem w 2010 roku dzięki
Mariusza poznałem ponad dekadę
temu zupełnie przypadkowo. Działa-
łem wtedy razem z Vansenem przy
skanowaniu prasy komputerowej do
projektu RetroReaders. Kiedy zga-
daliśmy się na necie okazało się że
zna kogoś kto mieszka w tym samym
mieście w którym ja pracowałem
i ma podobne do moich zaintereso-
wania. Szybko dostałem kontakt do
Ramosa i umówiliśmy się na spotka-
nie w centrum. Od pierwszej chwili
dało się wyczuć jego otwartość na
innych i wynikającą z tego komuni-
katywność. To spotkanie pamiętam
do dzisiaj. Padało i było ponuro, a ja
wracałem zadowolony do domu bo
właśnie poznałem fajnego gościa.
Od tamtej pory zaczęła się nasza
wspólna przygoda i to nie tylko na
polu starych komputerów. Okazało
się, że podobnie jak ja, lubi chodzić
po górach, zwiedzać stare zamki,
pałace i muzea – szczególnie te po-
święcone II wojnie światowej, której
to historią bardzo się interesował. Był
towarzyski; często prowadziliśmy
ożywione dyskusje na różne tematy
nie związane z komputerami. Trzeba
przyznać, że miał szerokie horyzonty
i różnorodne zainteresowania.
Bardzo lubił pracować w muzeum.
Oprowadzanie wycieczek dawało
mu okazję do podzielenia się swoją
W swoim krótkim życiu dokonał tyle,
że starczyło by tego dla kilku osób.
Był nie tylko leaderem grupy Samar,
najdłużej działającej na polskiej
scenie i mającej chyba najwięcej
produkcji, ale również znajdował
czas, aby udzielać się w mnóstwie
innych projektów, jak choćby HVSC
i ATMA. Był także redaktorem na-
czelnym C&A Fan i Games. Potrafił
dotrzeć do ludzi często już zapomnia-
nych, którzy swego czasu mieli wpływ
na środowisko użytkowników C64
w Polsce i na świecie. Wywiady, które
przeprowadzał, zawsze były bardzo
ciekawe i wnosiły wiele do naszej
wiedzy o tamtych czasach. Miał
niezwykły talent, dar przekonywania
i upór w docieraniu do właściwych
ludzi. Oprócz wspomnianych projek-
tów znalazł czas aby wraz z Bartkiem
Kluską napisać książkę o polskich
grach w latach 90-tych oraz serię
artykułów do innych gazet. Zostawił
niedokończone książki o użytkowni-
kach Amstrada w Polsce oraz o histo-
rii joysticka. On zawsze dla wszystkich
miał czas!
stronie internetowej „C&A Fan”. Zalo-
gowałem się, aby przedstawić pierw-
szy, bardzo amatorski numer mojego
e-zina „Komoda”. Jego reakcja była
błyskawiczna. Otrzymałem od niego
kilka pozytywnych komentarzy i garść
konstruktywnej krytyki. Po kilku dniach
wymieniliśmy się numerami telefo-
nów i umówiliśmy się na spotkanie
w Katowicach. To było coś wspania-
łego: poznałem człowieka, który miał
takiego samego bzika na punkcie
Commodore, jak ja. Jego ogromna
wiedza na temat historii komputerów
sprawiała, że uwielbiałem go słuchać
oraz dzielić sięz nim moimi spostrzeże-
niami i wrażeniami. Po jakimś czasie
stwierdziliśmy, że warto było by napi-
sać wspólny artykuł i opublikować go
na łamach „C&A Fan”. Poszło nam
dobrze, więc zaczęliśmy pisać coraz
więcej. Przeżyliśmy również mnó-
stwo wspaniałych chwil i przygód,
jako członkowie stowarzyszenia SMZI
(Stowarzyszenie Miłośników Zabytków
Informatyki) oraz wolontariusze MHKI
(Muzeum Historii Komputerów i Infor-
matyki). W wolnych chwilach graliśmy
w gry, spotykaliśmy się ze wspólnymi
znajomymi i organizowaliśmy wypady
na miasto. Mógłbym tak wspominać
i wspominać... ale jedno wiem na
3
Komoda & Amiga Plus #2
pewno: miałem wspaniałego przy-
jaciela i będzie mi go brakowało.
Był dobrym, uczciwym i troskliwym
człowiekiem.
Komek
Gdy w sobotnie popołudnie zadzwo-
nił do mnie Arek, byłem wręcz pew-
ny, że chce mi przekazać najnowsze
wieści odnośnie naszego magazynu.
Że szykuje się jakiś ciekawy materiał,
że jest jakiś drobny problemik, coś
trzeba poprawić, zmienić, dodać. Po
tym jednak, co po chwili usłyszałem,
dosłownie ugięły się pode mną nogi.
nie nazwać głową środowiska 8-bit
w Polsce i osobiście w pełni się z tym
zgadzam. Ogromny żal tego, co się
stało...
Noctropolis
Nie wszystko można wciąż odkładać
na przyszłość. Z Ramosem miałem
kontakt jedynie wirtualny. Regularnie
odkładane na przyszłość spotkanie
zostało już na zawsze przesunięte na
listę rzeczy nieaktualnych. Szkoda, że
nie będę miał okazji wypić chłodne-
go spienionego napoju wraz z Mariu-
szem, bowiem te kilka tematów, jakie
poruszyliśmy w sieci, z pewnością
można by rozwinąć w dłuższe dysku-
sje. Z pewnością będzie mi brakowa-
ło regularnych pchnięć z jego strony
kierujących zarówno mnie, jak i cały
nasz magazyn do przodu, ku rozwo-
jowi, w stronę nowego. Za szybko,
za młodo odszedłeś Mariuszu, ciężko
będzie Cię zastąpić.
Bobikowoz
Nawet teraz, gdy minęło już kilka dni,
wciąż wydaje mi się to jakieś nierze-
czywiste i trudno mi w to uwierzyć...
Tym bardziej trudno, że Ramos wyda-
wał się człowiekiem, który żył pełnią
życia. Miał na głowie tyle rzeczy
naraz, tyle utrzymywanych kontak-
tów, był zaangażowany jednocześnie
w mnóstwo projektów i inicjatyw...
Tematyka retro komputerów nie była
dla niego tylko zwykłym zaintereso-
waniem czy hobby. To był niemalże
cały jego świat, on żył tym stale, na
bieżąco i potrafił opowiadać godzi-
nami o zapomnianych historiach i ich
z pozoru nieistotnych szczegółach. Ja
poznałem go w 2011 roku, pisząc na
jego redakcyjnego maila i zgłaszając
chęć współpracy z C&A Fan/Games.
Wkrótce też spotkaliśmy się po raz
pierwszy osobiście.
Mariusza spotkałem tylko kilka razy...
Z racji tego, że przez większą część
roku przebywam w Belgii, nie mieliśmy
zbyt wiele okazji do spotkań. Pomimo
tego bardzo go lubiłem. Mariusz był
taką otwartą na ludzi i sympatyczną
osobą; naprawdę chciałem go lepiej
poznać i bardzo żałuję, że już nigdy
tego nie zrobię. Zawsze byłem pod
wrażeniem jego ogromnej wiedzy
w tematyce retro komputerów, jak
również jego zaangażowania w dzia-
łalność całej sceny retro. Co prawda
widzieliśmy się tylko kilka razy, ale
pewnego dnia Mariusz zadzwonił
do mnie na Skype i było to 40 minut
bardzo ciekawej dyskusji. Informacja
dotarła do mnie w sobotę i bardzo
mnie poruszyła – w końcu jeszcze
w środę się widzieliśmy i świetnie ra-
zem bawiliśmy grając w gierki com-
modorowskie... A tu taka wiadomość.
Też wydawało mi się to nierealne
i szczerze mówiąc, miałem nadzieję,
że wszystko to okaże się nieprawdą.
Niestety tak nie było. Mimo tego, że
jestem osobą niewierzącą, przynaj-
mniej w katolickim i chrześcijańskim
tego słowa znaczeniu, mam nadzieje,
że Mariusz jest w lepszym miejscu i jest
tam szczęśliwy. I że czasami spojrzy
z tamtego miejsca na Waszą pracę
i na moje tłumaczenia i uśmiechnie
się, że kontynuujemy to, co on tak
bardzo kochał. Wiem, że nigdy go nie
zapomnę...
Slayerpl
Mariusza poznałem rok temu, choć
o efektach jego pracy słyszałem
zdecydowanie wcześniej. Z muzeum,
do którego miałem tak blisko, a któ-
rego nie udało mi się odwiedzić, bo
w sumie nie wiem czemu... Zawsze
były inne rzeczy na tapecie. Znałem
również jego książkę „Bajty polskie”,
udało mi się zdobyć egzemplarz
z dedykacją. Co mogę napisać?
Cenię sobie bardzo ludzi z pasją. To
właśnie dzięki nim ten świat nie jest
taki monotonny i pozwala się rozwijać
innym. Kolejny mały krok do mono-
tonni...
Cook
Już od pierwszego kontaktu, gdy
wprowadzał mnie do redakcji
i opiniował moje pierwsze teksty był
bardzo otwarty i koleżeński – spra-
wiał wrażenie osoby, którą zna się
od dawna. Dało się wyczuć, że jest
to człowiek pełen pasji i zaangażo-
wania. Pozytywnie uparty i mający
mnóstwo energii do działania. To, co
się stało, jest mi więc tym bardziej
ciężko zaakceptować. Bez niego na-
sza obecna redakcja K&A Plus i nasze
pismo nigdy nie będą już tym samym,
na zawsze pozostanie luka, której nie
da się już zapełnić. Abstrahując już
od samej naszej grupy, jest to także
niepowetowana strata dla całego
szeroko pojętego środowiska retro.
Gdzieś przeczytałem wypowiedź,
że Mariusza można było praktycz-
4
Komoda & Amiga Plus #2
Byłem w Białymstoku – czas waka-
cyjny, okazja do poznania swojej
dalszej rodziny (na co dzień mieszkam
w Kołobrzegu). Kiedy już zbierałem się
do snu, zadzwonił do mnie Arek. Był
bardzo poruszony. Dowiedziałem się.
Gdy wróciłem z podróży, napisałem
na facebookowej grupie Slavia, bę-
dącej miejscem wymiany informacji
w zespole: „To naprawdę znaczą-
cy człowiek dla polskiej, ale także
światowej sceny commodore’ow-
skiej. Pamiętajmy!” Miałem któregoś
dnia przyjechać do Katowic abyśmy
wreszcie mogli się wszyscy spotkać
i poznać. Wszyscy, całą redakcją.
Niestety, wszyscy się już nie poznamy.
Minimoog
Z Mariuszem można było obga-
dać wszystko. Wszelkie propozycje
i sugestie zawsze brał pod rozwagę
i zazwyczaj się na nie zgadzał. Nie
było rzeczy, której nie można było
z nim załatwić. Potem ruszyło Games
i strona internetowa zarządzana przez
Toudidel’a, czyli czasy świetności
C&A. Mariusz tym żył, cieszył się, że
jesteśmy na fali, udzielał się wszędzie
gdzie się dało: gazeta, muzeum,
książka, scena. Choć dawało się wy-
czuć, że ma za dużo na głowie, nie
tylko jako naczelny. Ale dawał radę.
Człowiek orkiestra, zawsze pozytywnie
nastawiony do wszystkiego. Z czasem
ludzie zaczęli się wykruszać, poja-
wiało się coraz mniej artykułów, a co
za tym idzie kłopoty z regularnością
wydawania kolejnych numerów. Też
tym żył. Martwił się. Potem przyszedł
krach. Przyszłość Fan i Games stanęła
pod znakiem zapytania i w konse-
Od zawsze byłem fanem grupy „Sa-
mar Productions” i ściśle śledziłem wy-
dawane przez nią prace: od starych
dem pokroju „Dream Travel 100%”,
przez 2SID do 3SIDs! Z początkiem
roku zaplanowałem przeprowadzenie
wywiadu z członkami tej grupy i tak
dane było mi poznać Mariusza. Wy-
mieniliśmy kilka maili i ... to było to –
początek pięknej przyjaźni sieciowej,
która została brutalnie przerwana
niespodziewaną śmiercią Ramosa.
Pisywaliśmy do siebie co kilka dni,
poruszaliśmy wiele tematów poświę-
conych demoscenie, muzyce, retro-
-magazynach, C64, Atari i oczywiście
„jego” muzeum. Mariusz był chodzą-
cą encyklopedią, był nauczycielem,
na którego rady zawsze można było
liczyć. Był prawdziwym kumplem,
z którym nie można było się nudzić.
Był otwarty i przyjazny. Pewnego razu
wysłałem mu prezent: przystosowane
do obsługi C64 urządzenie „DigiMax”.
On zrewanżował się całą stertą płyt
DVD zawierającymi przeróżne mate-
riały, od nieopublikowanych dem, po
skany polskich czasopism IT.
Ostatnio napisał mi, że czuje się zmę-
czony. Że ma za dużo na głowie, że
nie wyrabia. Tłumaczył w ten sposób
opóźnienia związane z naszym wy-
wiadem. Poprosił o chwilę cierpliwo-
ści, a ja bez wahania mu ją dałem.
Po pewnym czasie zakończył i wy-
wiad i dodatkowy materiał poświę-
cony swojej grupie. To wtedy właśnie
zaprosił mnie do współpracy w reda-
gowaniu K&A Plus, a ja z radością tę
propozycję przyjąłem. Miał odwiedzić
Grecję, mieliśmy się spotkać, niestety
śmierć pokrzyżowała i te plany.
Mój przyjacielu... Zawsze będę o To-
bie pamiętał, nawet mimo tego, że
nigdy się nie spotkaliśmy. Niech Bóg
ma Cię w swojej opiece.
GeoAnas
W 2008 roku wpadłem kiedyś przy-
padkiem na któryś z pierwszych
numerów Commodore&Amiga Fan.
Pierwsze wrażenie było takie: „Nie
wierzę, przecież ta gazeta nie uka-
zuje się od 1995 roku.” Przekopując
swoje pudła ze starymi gazetami
amigowymi, znalazłem owy feralny
numer, w którym obwieszczono, że
pismo zamyka działalność. Hurtem
przeczytałem wydane już numery
Fan. I zakiełkowała we mnie myśl:
„A może by tak spróbować swoich
sił jako pismak w takiej gazecie?”.
W jednym z numerów znalazłem
namiary na Mariusza. Napisałem
do niego długiego maila, w którym
opisałem swoją przygodę z Amigą
i C64. Napisałem także, że nie byłem
nigdy związany ze sceną i nie mam
w tym doświadczenia. Niemniej jed-
nak chciałbym spróbować napisać
od czasu do czasu jakiś artykuł. Nie
prosiłem się do wciągnięcia mnie
w zastępy redakcji FanCA. Mariusz
napisał krótko: „Witaj w zespole!”.
Szok! Zostałem redaktorem C&A Fan.
kwencji zostały zamknięte. Dostałem
maila od Mariusza, że żeby ratować
sytuację, łączymy się z Komodą. Nie
byłem zachwycony: „K&A Plus? To co
będzie z C&A fan i Games?”. Nieco
rozczarowany i zrezygnowany zosta-
łem następnie zawalony piętrzącym
się natłokiem spraw zawodowo-ro-
dzinnych. Postanowiłem się wycofać.
Mariusz przyjął to ze spokojem. Nie
był na mnie zły. Nie próbował palić
mostów, wręcz dał mi wyraźnie do
zrozumienia, że jakbym był w stanie
to zaprasza do dalszej współpracy na
rzecz K&A Plus. To była druga połowa
2014 roku.Poukładałem swoje sprawy
i poczułem wenę. Wiosną 2015 skon-
taktowałem się z Mariuszem z chęcią
powrotu do składu redakcyjnego.
Odesłał mnie do obecnego naczel-
nego, Arka. Jednocześnie widać było
po mailu, w którym mi odpisał, że
się cieszy, że wracam. Myślę, że nie
chciałby żebym się znowu rozmyślił
i znowu odszedł z redakcji i przestał
pisać. Mariusz, możesz być spokojny.
Tym razem nigdzie się nie wybieram.
Don Rafito
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin