Bog urojony.doc

(2766 KB) Pobierz

 


RICHARD DAWKINS

BÓG UROJONY

Przełożył Piotr J. Szwajcer

Wydawnictwo CiS Warszawa 2007

 

Magazyn „Discover" nazwał niedawno Richarda Dawkinsa „rottweilerem Darwina", w uznaniu jego bezpardonowej, a przy tym przekonującej obrony teorii ewolucji. Dla „Prospect" Dawkins jest jednym z trzech najwybitniejszych współczesnych intelektualistów znanych szerokiej publiczności  (pozostali dwaj to Noam Chomsky i Umberto Eco). Profesor Dawkins zajmuje katedrę Charles Simonyi Professor for the Public Understanding of Science na Uniwersytecie Oksfordzkim, jest też członkiem New College

. Międzynarodową sławę wykraczającą daleko poza środowiska naukowe przyniosła mu książka Samolubny gen, a opinię wybitnego uczonego i świetnego pisarza ugruntowały kolejne publikacje, między innymi Rozszerzony fenotyp, Ślepy zegarmistrz, Rzeka genów, Wspinaczka na szczyt nieprawdopodobieństwa, Rozplatanie tęczy. Richard Dawkins jest członkiem Royal Society oraz Royal Society of Literature. Za osiągnięcia naukowe i pisarskie otrzymał wiele prestiżowych nagród i wyróżnień, a wśród nich Royal Society of Literature Award (1987), Michael Faraday Award of the Royal Society (1990), International Cosmos Prize for Achievement in Human Science (1997), Kistler Prize (2001), Shakespeare Prize (2005).

Książka Bóg urojony ukazała się w USA i w Wielkiej Brytanii jesienią 2006. Natychmiast zyskała wielką popularność wśród czytelników (do marca 2007 prawie milion sprzedanych egzemplarzy, I miejsce w brytyjskim oraz kanadyjskim Amazonie, II w amerykańskim, nieprzerwanie w pierwszej dziesiątce bestsellerów „New York Timesa"). Prawa do przekładu Boga urojonego zakupili już wydawcy z ponad trzydziestu krajów (z czterech kontynentów).

 

IN WHAT WE TRUST


SPIS TREŚCI

WSTĘP              4

WSTĘP DO II WYDANIA (W OPRAWIE MIĘKKIEJ)              8

Rozdział pierwszy  GŁĘBOKO RELIGIJNY NIEWIERZĄCY              13

Zasłużony szacunek              13

Niezasłużony szacunek              18

Rozdział drugi HIPOTEZA BOGA              23

Politeizm              23

Monoteizm              26

Sekularyzm, Ojcowie Założyciele i religia Ameryki              27

Nędza agnostycyzmu              31

NOMA              35

Wielki Eksperyment Modlitewny              39

Małe zielone ludziki              43

Rozdział trzeci DOWODY ISTNIENIA BOGA              46

„Dowody" Tomasza z Akwinu              46

Dowód ontologiczny i inne dowody a priori              47

Dowód z piękna              50

Dowód z „osobistego doświadczenia"              51

Dowód z Pisma              54

Dowód z podziwianego religijnego uczonego              56

Zakład Pascala              59

Dowód z twierdzenia Bayesa              60

Rozdział czwarty DLACZEGO NIEMAL NA PEWNO NIE MA BOGA              64

Ostateczny boeing 747              64

Dobór naturalny jako filar świadomości              65

Nieredukowalna złożoność              67

Kult luk              70

Zasada antropiczna: wersja planetarna              75

Zasada antropiczna: wersja kosmologiczna              79

Cambridge - interludium              84

Rozdział piąty KORZENIE RELIGII              89

Imperatyw darwinowski              89

Bezpośrednie pożytki z religii              91

Dobór grupowy              92

Religia jako produkt uboczny              94

Psychologiczna skłonność do religii              97

Stąpaj ostrożnie, bowiem stąpasz po moich memach              104

Kulty cargo              110

Rozdział szósty KORZENIE MORALNOŚCI: DLACZEGO LUDZIE SĄ DOBRZY?              113

Czy nasze poczucie moralne ma darwinowskie korzenie              115

Korzenie moralności - studium przypadku              119

Dlaczego być dobrym, jeśli nie ma Boga              121

Rozdział siódmy „DOBRA KSIĘGA" I ZMIENIAJĄCY SIĘ DUCH CZASÓW              126

Stary Testament              126

Czy Nowy Testament jest lepszy?              132

Miłuj bliźniego swego              134

Zeitgeist a moralność              140

A co z Hitlerem i Stalinem - czyż nie byli ateistami?              145

Rozdział ósmy CO JEST ZŁEGO W RELIGII? SKĄD TA WROGOŚĆ?              149

Fundamentalizm a obalanie nauki              149

Ciemna strona absolutyzmu              152

Religia i homoseksualizm              153

Wiara a świętość ludzkiego życia              154

Wielkie Beethovenowskie oszustwo              158

Jak „umiarkowana" wiara napędza fanatyzm              160

Rozdział dziewiąty DZIECIŃSTWO, MOLESTOWANIE I UCIECZKA OD RELIGII              164

Molestowanie fizyczne i umysłowe              166

W obronie dzieci              172

Edukacyjny skandal              175

Znów o budzeniu świadomości              178

Edukacja religijna jako część dziedzictwa kulturowego              180

Rozdział dziesiąty NIEZBĘDNA LUKA?              182

FIŚ              182

Pocieszenie i ukojenie              185

Inspiracja              190

Czador nad czadorami              190

APPENDIX              199

Bibliografia - książki cytowane i polecane              200


WSTĘP

Moja żona w dzieciństwie serdecznie nienawidziła swojej szkoły i bardzo chciała z niej odejść. Sporo lat później (była już po dwudziestce) wyznała to rodzicom. Matka była zaskoczona - „Ależ kochanie, dlaczego nam po prostu nie powiedziałaś!?". Na to Lalla - „Nie wiedziałam, że można!". Potraktuję jej słowa jako punkt wyjścia: Nie wiedziała, że można.

Podejrzewam - ba! jestem pewien - że jest całe mnóstwo ludzi, którzy zostali wychowani w jakiejś religii, a dziś nie są z nią szczęśliwi, stracili wiarę albo wstydzą się zła wyrządzanego w jej imię. Ci ludzie nierzadko uświadamiają sobie własne pragnienie odejścia od wiary rodziców, ale nie zdają sobie sprawy, że taka możliwość w ogóle istnieje. Jeśli również masz taki problem - jest to właśnie książka dla Ciebie. Jej celem jest uświadomienie każdemu, że być ateistą to aspiracja całkiem realna; więcej nawet, to postawa świadcząca o odwadze i doprawdy godna szacunku. Zatem - można być szczęśliwym, zrównoważonym oraz moralnie i intelektualnie spełnionym ateistą! Oto pierwsze z przesłań mojego programu budzenia świadomości, z filarów, na których tę nową świadomość chciałbym wznieść. O trzech pozostałych opowiem za chwilę.

W styczniu 2006 roku brytyjski Channel Four wyemitował przygotowany przeze mnie dwuczęściowy dokument The Root of All Evil? [Źródło wszelkiego zła?]. Nadany przez realizatorów tytuł od początku niezbyt mi się podobał. Religia nie jest źródłem wszelkiego zła, choćby już z tego powodu, że jedna rzecz nigdy nie może być źródłem wszystkiego. Za to bardzo spodobała mi się reklama, jaką Channel Four zamieścił w ogólnokrajowej prasie. Była to panorama Manhattanu z wielkim napisem: „Wyobraź sobie świat bez religii". Skąd ten pomysł? Otóż na zdjęciu rzucały się w oczy dwie bliźniacze wieże WTC.

To „wyobraź sobie" było oczywiście nawiązaniem do słynnego przeboju Johna Lennona Imagine. A zatem pójdźmy tym tropem i spróbujmy wyobrazić sobie świat bez zamachowców-samobójców, 11 września, 7 lipca[i], krucjat, polowania na czarownice, spisku prochowego, podziału Indii, konfliktu izraelsko-palestyńskiego, bez masakr i czystek etnicznych w byłej Jugosławii, prześladowania Żydów jako tych, którzy „zabili Pana Naszego", bez konfliktów w Irlandii Północnej, „honorowych zabójstw"[ii] i bez różnych teleewangelistów z natapirowanymi włosami i w lśniących garniturach, oskubujących łatwowiernych ludzi z ostatnich groszy („Bóg tego od was żąda!"). I wreszcie wyobraźmy sobie świat bez talibów każących burzyć starożytne posągi, bez publicznych egzekucji „bluźnierców", świat, w którym nie poddaje się kobiet karze chłosty za to, że odważyły się odsłonić kawałek ciała. (Nota bene Desmond Morris powiedział mi, że w Stanach tekst Lennona wykonywany bywa niekiedy bez linijki „and no religion too", a raz słyszał nawet, że ktoś miał czelność zmienić ją na „and one religion too".)

Może wydaje Ci się, że agnostycyzm to wybór najbardziej godny człowieka rozumnego, bo ateizm jest postawą równie dogmatyczną jak wiara. Jeśli tak, mam nadzieję, że zmienisz zdanie po przeczytaniu Rozdziału 2., gdzie wykazuję, że „hipoteza Boga" jest niczym innym, jak pewną naukową hipotezą dotyczącą Wszechświata, a zatem należy do niej podchodzić równie sceptycznie, jak do każdej innej naukowej hipotezy. Być może wmawiano Ci, że filozofowie i teolodzy dawno już przedstawili istotne powody („dowody"), by wierzyć w Boga. W takim przypadku zapewne przeczytasz z zapartym tchem Rozdział 3. Dowody na rzecz istnienia Boga i przekonasz się, że są to argumenty bardzo wątpliwej jakości. A może uznajesz istnienie Boga za oczywiste, gdyż jakże inaczej mógłby powstać świat? Skąd wzięłoby się życie w całym swym bogactwie i różnorodności, z mnogością gatunków, z których każdy sprawia wrażenie, jakby został celowo „zaprojektowany"? Jeżeli tak właśnie uważasz, niechże oświeci Cię Rozdział 4. Dlaczego niemal na pewno nie ma Boga? Darwinowska teoria doboru naturalnego w znacznie mniej karkołomny sposób, a przy tym ze zniewalającą elegancją (i bardzo oszczędnymi środkami) rozprawia się z iluzją „projektu", wyjaśniając powstanie skomplikowanych organizmów bez uciekania się do pojęcia Stwórcy czy Projektanta. A choć teoria doboru naturalnego odnosi się wyłącznie do świata biologii, to wyznacza intelektualne standardy o dużo szerszym zastosowaniu. Wiele wskazuje, że mogą one pomóc nam wznieść się na wyższy poziom przy objaśnianiu całego kosmosu. Pisałem już wcześniej, że pragnę budzić w moich czytelnikach świadomość. Tak jest! Potęga takich intelektualnych narzędzi jak model doboru naturalnego, to drugi z czterech filarów, na których tę nową świadomość zamierzam wesprzeć.

A może myślisz, że bóg- lub bogowie - muszą istnieć, gdyż zgodnie z relacjami antropologów i historyków we wszystkich ludzkich kulturach ludzie wierzący zawsze stanowili większość? Jeżeli ich argumenty Cię przekonują, spróbuj sięgnąć do Rozdziału 5. Korzenie religii, w którym wyjaśniam, dlaczego religia jest fenomenem tak wszechobecnym. Jeśli zaś wierzenia religijne wydają ci się niezbędną podstawą naszej ludzkiej moralności, jeśli sądzisz, że potrzebujemy Boga po to, aby być dobrymi, przeczytaj Rozdziały 6. i 7., by się przekonać, że wcale tak nie jest.

Ciągle jeszcze czujesz słabość do religii? Ciągle sądzisz, że w gruncie rzeczy wiara jest czymś dobrym, nawet jeśli sam już ją straciłeś? W Rozdziale 8. rozważam tę kwestię i pokazuję, że pożytki, które jakoby mamy z religii, są jednak dość wątpliwe.

Jeżeli masz poczucie, że tkwisz w okowach religii, w której cię wychowano, warto byś zastanowił się, jak do tego doszło. Zapewne stwierdzisz, że winna jest ta czy inna forma indoktrynacji, jakiej nieodmiennie poddawane są dzieci. Jeśli jesteś osobą wierzącą, to w niemal wszystkich przypadkach można założyć, że twoja wiara jest wiarą twoich rodziców. Ktoś, kto, urodziwszy się w Arkansas, uważa, że chrześcijaństwo jest religią prawdziwą, a islam fałszywą, mimo iż doskonale zdaje sobie sprawę, że wyznawałby dokładnie przeciwny pogląd, gdyby przyszedł na świat w Afganistanie, jest właśnie ofiarą indoktrynacji, którą przeszedł w dzieciństwie. O urodzonych w Afganistanie można powiedzieć, mutatis mutandis, dokładnie to samo.

Problem religii i dzieciństwa omawiam w Rozdziale 9. Tu czytelnicy znajdą także trzecie z moich przesłań. Feministki krzywią się zwykle, gdy ktoś mówi „on" zamiast „on lub ona" lub używa rodzaju męskiego tam, gdzie mowa o ludziach po prostu, nie tylko o mężczyznach. Ja natomiast pragnę, by każdy odruchowo buntował się, słysząc o „katolickich dzieciach" bądź też „muzułmańskich dzieciach". Nie! Mówmy o dzieciach katolickich rodziców albo o dzieciach muzułmańskich rodziców, a jeśli usłyszymy, że ktoś użył sformułowania „katolickie («muzułmańskie») dziecko", grzecznie mu przerwijmy i zwróćmy uwagę, że dzieci są zbyt młode i zbyt niedojrzałe, by mieć własne stanowisko w tak złożonej kwestii, podobnie jak nie mają jeszcze wyrobionych poglądów politycznych lub ekonomicznych. A ponieważ, jak już kilkakrotnie zaznaczałem, moim zasadniczym celem jest budzenie świadomości, nie zamierzam się usprawiedliwiać, że o kwestii „dzieci wobec wiary religijnej" wspominam zarówno tutaj, we Wstępie, jak i w Rozdziale 9. O takich sprawach nigdy nie za dużo. Powtórzę raz jeszcze - nie ma dzieci muzułmańskich - są tylko dzieci rodziców wyznających islam! Dziecko jest za młode, by wiedzieć, czy jest muzułmaninem, czy nie.

I nie ma też katolickich dzieci.

Rozdział 1., otwierający książkę, jak i zamykający ją Rozdział 10., w różny sposób mówią o tym samym. Oba opowiadają o tym, jak zrozumienie wspaniałości otaczającego nas świata może, bez odwoływania się do Boga, spełniać funkcje, które na mocy tradycji - acz całkiem bezzasadnie - uzurpuje sobie religia.

Czwarte z przesłań, jakie chciałbym zawrzeć w tej książce, to postawa, którą nazywam „dumą ateisty"[iii]. To żaden wstyd być ateistą. Przeciwnie! Możesz-i powinieneś - szczycić się tym, że jako ateista kroczysz przez świat z podniesionym czołem, śmiało kierując wzrok ku najdalszym horyzontom. Wszak ateizm niemal we wszystkich przypadkach oznacza właściwą niezależność myślenia, a w istocie właściwe myślenie, w ogóle. Jest wielu ludzi, którzy w głębi serca zdają sobie sprawę, że w gruncie rzeczy są ateistami, lecz nie ważą się do tego otwarcie przyznać nawet przed swoją rodziną, czy - tak też bywa - nawet przed samym sobą. Częściowo pewnie dzieje się tak dlatego, że postarano się, by samo określenie „ateista" uchodziło w odbiorze społecznym za okropny, uwłaczający epitet. W Rozdziale 9. przytaczam tragikomiczny przypadek aktorki Julii Sweeney, która opowiedziała kiedyś, co się działo, gdy jej rodzice dowiedzieli się z gazety, że została ateistką: „To, że nie wierzę w Boga, może by jakoś jeszcze przełknęli. Ale ateistką! ATEISTKĄ!!! (Przeraźliwy wrzask matki świdrował wprost w uszach)".

W tym momencie chciałbym się zwrócić szczególnie do moich amerykańskich czytelników, gdyż religijność w tym kraju przybrała doprawdy monstrualne rozmiary. Wendy Kaminer, prawniczka, w istocie niewiele przesadziła, twierdząc, że w dzisiejszej Ameryce żartowanie z religii jest czymś równie ryzykownym, jak spalenie amerykańskiej flagi na konferencji Legionu Amerykańskiego[iv].

Sytuacja ateistów w USA przypomina obecnie położenie homoseksualistów przed pięćdziesięciu laty. Dziś, po dekadach działalności ruchu Gay Pride, homoseksualista ma nawet szanse - choć nadal nie jest to proste - zostać wybranym na urząd publiczny. Gallup przeprowadził w roku 1999 szeroko zakrojone badania, w których pytano Amerykanów, czy oddaliby w wyborach swój głos na spełniającego pod innymi względami wszelkie wymogi kandydata, gdyby był kobietą (95% odpowiedziało twierdząco), katolikiem (94%), żydem (92%), Murzynem (92%), mormonem (79%), homoseksualistą (79%). Możliwość zagłosowania na ateistę zadeklarowało zaledwie 49% respondentów. Najwyraźniej przed nami jeszcze długa droga. Tymczasem ateistów, zwłaszcza wśród wykształconych elit, jest znacznie więcej, niż sobie na ogół wyobrażamy. Tak było zresztą już w XIX stuleciu. Oto, co pisał John Stuart Mili: „Świat byłby zadziwiony, wiedząc, jak wielka część spośród najwybitniejszych jednostek, również tych powszechnie otoczonych szacunkiem z racji swej cnoty i mądrości, pozostaje głęboko sceptyczna w kwestiach religijnych".

Dziś słowa te są pewnie jeszcze bardziej trafne (pokażę to między innymi w Rozdziale 3.). Przyczyną, dla której wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy, jak powszechna jest to postawa, jest nasza, ateistów, niechęć do „ujawnienia się" (come out). Marzy mi się, by ta książka zachęciła czytelników do podjęcia takiej decyzji. Dokładnie tak samo było z ruchem gejowskim - im więcej ludzi ujawniało swoją orientację, tym łatwiej było uczynić to innym: dla uruchomienia reakcji łańcuchowej potrzeba pewnej masy krytycznej.

Zgodnie z badaniami opinii publicznej liczba ateistów i agnostyków w Stanach Zjednoczonych jest wielokrotnie wyższa niż liczba wyznawców judaizmu, jak również większości innych wyznań. W odróżnieniu jednak od żydów, którzy od dawna uchodzą za jedno z najbardziej wpływowych lobby, czy ewangelicznych chrześcijan, którzy dysponują jeszcze większym politycznym potencjałem, siła przebicia ateistów i agnostyków, nietworzących żadnej zwartej grupy, jest praktycznie zerowa. Oczywiście, można powiedzieć, że wszelka próba zorganizowania ateistów byłaby równie daremna, jak nakłanianie kotów do życia w stadzie, jako że ateizm łączy się na ogół z niezależnością myślenia i niechęcią do podporządkowania się czemukolwiek. Być może jednak pierwszym krokiem we właściwym kierunku byłoby stworzenie „masy krytycznej" tych, którzy gotowi są głośno powiedzieć: „Tak, jestem ateistą!", i dać innym dobry przykład. Koty bez wątpienia nie są zwierzętami stadnymi, lecz jeśli zbiorą się do kupy, trudno ich nie usłyszeć.

Tytuł tej książki wzbudził zastrzeżenia kilku psychiatrów, którzy zwrócili mi uwagę, że „delusion" [urojenie] to termin mający w psychiatrii ściśle zdefiniowane znaczenie i nie należy nim szafować na prawo i lewo. Trzech z nich napisało nawet do mnie z propozycją, by na określenie urojeń typu religijnego wprowadzić neologizm „relusion"[v] (od „religious delusion"). Być może kiedyś się on przyjmie, na razie jednak wolę pozostać przy „urojeniu" i krótko to uzasadnię. Otóż Penguin English Dictionary definiuje „delusion" jako „fałszywe przekonanie lub wrażenie" (a false belief or impression)[vi] . Ku mojemu zaskoczeniu autorzy słownika jako przykład użycia terminu „urojenie" przytoczyli następujący cytat z Phillipa E. Johnsona: „Historia darwinizmu to historia wyzwolenia ludzkości z urojenia, iż jej losy wyznacza jakiś wyższa moc". Czyżby to był tenże sam Phillip E. Johnson, który dziś w Ameryce przewodzi antydarwinowskiej krucjacie kreacjonistów? Tak jest w istocie, a cytat przypuszczalnie został wyrwany z kontekstu. (Mam nadzieję, że moja szlachetność zostanie odwzajemniona - kreacjoniści nie zwykli przestrzegać żadnych reguł w atakach na mnie i w pełni świadomie i z rozmysłem wymachują wyrwanymi z kontekstu cytatami z moich książek.) Niezależnie od tego, co Johnson miał akurat na myśli, pod zdaniem w cytowanym powyżej kształcie mógłbym podpisać się obiema rękami.

Słownik angielski dostarczany z edytorem Microsoft Wo...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin