Spellman Cathy Cash
Próba sił
Z angielskiego przełożył Janusz Skowron
LiBROS
Grupa Wydawnicza Bertelsmann Media
Tytuł oryginału Bkn the Child
Ilustracja na okładce Paramount Pictures
Redakcja Katarzyna Leieńska
Redakcja techniczna Lidia Lamparska
Korekta
Małgorzata Juras
Bogusława Kryspiak
Copyright © 1993 by The Wiki Harp and Company Incorporated Ali
nghts reserved. Copyright © for the Polish edition by Bertelsmann
Media Sp. z o.o., Warszawa 2001
Bertelsmann Media Sp. z o.o. Libros, Warszawa 2001
Skład i łamanie (,ABOs.c, Milanówek
Druk i oprawa Finidr, Czechy
ISBN 83-73U.052-6 Nr 3144
CZĘŚĆ PIERWSZA
Kobiety
Na początku była Izyda. Najstarsza ze Starych.
Bogini, od której wywodzi się całe istnienie.
Wielka Dama. Pani Domu Życia. Pani Boskiego Słowa.
Niepowtarzalna. We wszystkich swych wielkich
i wspaniałych dziełach mądrzejsza i wspanialsza
niż jakikolwiek inny bóg.
Teby, Egipt Czternasty wiek przed Chrystusem
Za wszystkie przeczytane wiersze,
ukojone bóle,
przekazaną hojnie mądrość;
za wszystko, co wiem o odwadze, honorze,
sile i dobroci -
poświęcam tę książkę
mojemu mądremu i dobremu ojcu:
Harry'emu Cashowi,
Z miłością i wdzięcznością,
których się nie da wyrazić słowami.
Niniejsza książka jest utworem literackim. Żadna
osoba ani instytucja w niej występujące nie powinny
być utożsamiane z rzeczywistymi postaciami.
Nie istnieje Amulet Izydy ani Kamień Sechmet.
O ile wiem.
Rozdział 1
Z łomocącym sercem Maggie 0'Connor trzęsącymi się rękami nastawiła
alarm przeciwwłamaniowy i obróciła klucz w drzwiach małego sklepu z
antykami na rogu Sześćdziesiątej Ósmej Ulicy i Madison Avenue, który
był jej jedynym źródłem utrzymania. Usiłowała odzyskać panowanie
nad sobą, jednak wspomnienie usłyszanego przez telefon głosu
całkowicie ją rozstroiło.
Zadzwoniła do niej Jenna, jej córka. Buntownicza, krnąbrna i wrogo
nastawiona Jenna, która od prawie dwóch lat nie dawała znaku życia.
Gorączkowy ton jej głosu, nie wydawał się Maggie znajomy, ale jego
niemal dziecięce brzmienie wyzwoliło bolesne wspomnienia... brutalne
znaki zapytania na temat tego, gdzie była... niepokojącą tajemnicę. Na
dźwięk jej głosu wyobraźnię Maggie zalał przerażający kalejdoskop
obrazów: Jenna, to dziecko, które kochała nad życie; Jenna, krnąbrna i
pamiętliwa, przenosząca się z jednej bezskutecznej kuracji odwykowej
do drugiej; Jenna, heroinistka, gotowa wyrwać człowiekowi serce, żeby
zdobyć pieniądze na kolejną działkę. Maggie potrząsnęła głową,
opędzając się od niepożądanych obrazów i wyszła na deszcz, żeby
zatrzymać taksówkę.
- Muszę zobaczyć się z tobą dzisiaj wieczorem, mamo - oznaj
miła Jenna.
Jej odseparowany od ciała głos docierał gdzieś z daleka. Czy było w
nim słychać wściekłość, czy skrajne podniecenie? A może rozpacz?
- W domu. O wpół do siódmej. Bądź w domu, na miłość bo
ską!
8
Potem już tylko przerywany sygnał, świadczący o tym, że jakaś
rozmowa rzeczywiście się odbyła.
Kiedy zaczęło się psuć między nimi? Po raz milionowy Maggie
zaczęła drążyć w swej duszy w poszukiwaniu odpowiedzi. Gdzie
zniknęła cała miłość? Nie było wątpliwości, że mała dziewczynka, którą
pamiętała tak wyraźnie, kochała ją dawno temu. To dziecko o
połyskliwej szopie srebrnoblond włosów i oczach zielonych jak Morze
Irlandzkie, kiedyś trzymało ją za rękę i sepleniąc, opowiadało różne
historie - kiedyś ją kochało.
Jenna miała czternaście lat, gdy przyszedł ten niepojęty czas, kiedy
zniknęło urocze dziecko, a na jego miejscu pojawił się ponury i
krnąbrny nastoletni odmieniec. Czternaście lat: wiek, w którym jej
ukochana córka przepoczwarzyła się w niesympatyczną, zimną istotę.
Ile razy Maggie wyciągała do niej rękę, po to tylko, by usłyszeć wrogie
słowa i raniące wyrzuty?
- Jej uszy nie są nastrojone na twoją częstotliwość, kochanie -mówił
przy takich okazjach jej mąż, Jack, kręcąc z konsternacją głową. - To
bardzo przykre, Maggie, ale wygląda na to, że ona nie rozumie nic z
tego, co mówisz. Pewnie to jakiś głupi freudowski problem z matką.
Wyrośnie z tego, zobaczysz. Będziemy się wszyscy z tego śmiali, kiedy
będziemy siwi i starzy.
Ból wywołany wspomnieniem tych słów niemal pozbawił ją tchu.
Głos Jacka nadal brzmiał w jej uszach. Jego twarz nadal tkwiła
nienaruszona w jej pamięci. Czyż czas nie powinien leczyć ran? Czy z
upływem czasu uczucie samotności nie powinno stawać się mniej
intensywne?
Łzy zaczęły wzbierać jej w oczach, ale powstrzymała je. Cóż, nigdy
już nie będą się wspólnie śmiać, nie zestarzeją się razem, nie
zrozumieją, dlaczego życie potoczyło się w tak niepojętym kierunku:
Jack nie żył. Mimo że nadal wyciągała do niego rękę na poduszce
podczas długich, ciemnych godzin przed świtem... Mimo że rozmawiała
z nim w myślach, kiedy potrzebowała pomocy. Mimo że czasami
wyobrażała sobie, że on jej udziela. Jack odszedł.
Przynajmniej nie widział, jak jego mała dziewczynka, ze śladami po
igle na rękach, sprzedaje swoje ciało na Ósmej Ulicy, żeby zdobyć
pieniądze na heroinę. Maggie cierpiała w samotności.
9
Usiłując zmusić scrcce, by biio jakimś znośnym rytmem, zapłaciła
kierowcy i postawiła kołnie;"z, by ochronić się przed jednostajną szarą
ulewą. Potrze:my był jej spokój comowego zacisza.
Jenna stjła oparta *v wejścim, trzymając w ramionach tobołek ubrań.
Tak się przynajmniej zdawało Maggie, dopóki zawiniątko nie zapłakało.
- Zimno tu na dworze! - rzuciła oskarżycielskim tonem Jenna,
jakby to Maggie była odpowiedzialna za pogodę.
Żadnego przywitania. Żadnego: „Tęskniłam do ciebie, mamo. Jak ci
się wiodło?"
- Przyjechałam tar szybko, jak tylko się dało, kochanie. Nie
mogłam uwierzyć, że tco napraw dę ty dzwonisz. Tak okropnie do
ciebie tęsknsłam!
Otoczyła ramionani przemoczoną postać, aby za chwilę ukryć ból,
kiedy Jenna wyślizmęła się z jej objęć.
Otworzyła niepewnymi rękami drzwi i wsunęła dłoń do środka, by
odszukać włącznik sświatła. Łzy zdusiły wszelkie słowa, które, jak
sądziła, powinna wypowiadać". Zamiast tego zapatrzyła się na maleńką
istotkę w ramionach Jenny. Ona jest taka malutka, ale jak wiele ma w
sobie z przeszłości i z przyszłości - pomyślała poruszona.
- Nie powiesz nic więcej, mamo? Myślałam, że się ucieszysz
naszym widokiem.
Jenna, bladziutka jak opłatek, stała w przemoczonym ubraniu, z
którego skapywała wotda. Nadal pełna gniewu i urazy.
- Ucieszyłabym się, gdybym cię zobaczyła dwa lata temu - wy
buchła Maggie, ściągając ociekający wodą płaszcz, ale od razu po
żałowała swej porywczości.
Ona jest w domu - uipomniała się w duchu - tylko to się liczy. Żyje.
Wszystko inne da się załatwić.
- Oczywiście, cieszę się, że cię widzę, kochanie. Jestem po pro
stu oszołomiona tym, że naprawdę tu jesteś. Tak długo marzyłam
o tej chwili! Och, Jenna, nie wiedziałam, czy żyjesz, czy nie... Tak
bardzo się starałam ciebie odnaleźć - prywatny detektyw, policja.
Ale powiedzieli, że nie ma śladu...
10
Jej słowa były wyrazem zaledwie maleńkiej części bólu i cierpienia,
które na zawsze zapadły w jej sercu.
Jenna już nie słuchała. Ogarniała pośpiesznie wzrokiem pokój,
oceniając sytuację.
...
izat1984