Johannes von Buttlar - Życie na Marsie - Misja Vikinga - Sensacyjne odkrycia NASA (1994).pdf

(4869 KB) Pobierz
Spis treści
1 Czas śnienia pomiędzy dwoma światami 7
2 Mars — mity i legendy 12
3 Zwodnicza planeta 21
4 Mariner 33
5 Dwaj „Wikingowie” na Marsie 43
6 Krajobraz z poszukiwaczami złota 52
7 2:1 dla życia na Marsie 60
8 Wojna poglądów na temat biogenezy 73
9 Do kogo należał but z Glen Rose? 94
10 Kamienny spadek 122
11 Dziesiąta planeta 133
12 ...i Adam przybył z Marsa 149
13 Błysk wieczności 158
14 Drogi Smoka 182
15 Kluczowe problemy naszych czasów 197
Bibliografia 204
Skorowidz 209
5
1
Czas śnienia pom iędzy dwoma światami
Symetryczne ludzkie oblicze jakby okolone fryzurą
pazia; wyraźnie widoczny grzbiet nosa i głęboko
osadzone oczy pod wysokim czołem; na policzku łza,
a wokół ust, w półcieniu, melancholijny zarys twarzy.
Czyja to twarz została wyrzeźbiona w kamie­
niu w tak ogromnym powiększeniu? Kto i kiedy
to stworzył? Prowokujące pytania, które otwierają
niesamowite perspektywy. Kamienne oblicze bowiem
nie spogląda na firmament z naszej Ziemi, lecz
z bladoczerwonej planety innego świata.
Ten właśnie zarys twarzy o średnicy 1,5 kilometra
odkryto na Marsie razem z innymi zagadkowymi
strukturami.
Czy czeka nas największa sensacja XX wieku?
Kiedy po raz pierwszy ujrzałem na własne oczy
zdjęcia NASA z misji Vikinga, byłem wprawdzie
niezwykle poruszony obrazem tej twarzy, ale uznałem
to za naturalnie powstały twór; człowiek bowiem
jest skłonny postrzegać postaci lub zarysy twarzy we
7
wszystkich możliwych formacjach — chmurach, łań­
cuchach gór, wzorach na tapecie itd. Mimo wszystko
ta marsjańska głowa nie dawała mi spokoju. Czy
taka symetryczna struktura faktycznie mogła powstać
pod wpływem warunków atmosferycznych lub na
przykład od uderzeń meteorytów? Musiałem wiedzieć
więcej, więc rozpocząłem badania. Po raz kolejny
przekonałem się, że nowe, fascynujące wskazówki
dotyczące interpretacji tajemniczych odkryć na Marsie
można otrzymać z zupełnie nieoczekiwanych źródeł.
Marsjańska twarz wciągała mnie dosłownie w najbar­
dziej ekscytującą przygodę mojego dotychczasowego
życia. Stanąłem oko w oko zarówno ze szczytowymi
osiągnięciami nauki i techniki, jak i z hipotezami,
intrygami, tajemnicami. Kamienna twarz na Marsie
prowadziła mnie od początków ludzkości aż do jej da­
lekiej przyszłości. Przede wszystkim zaś zetknąłem się
z przekonaniami, stojącymi w jaskrawej sprzeczności
z wieloma uznanymi poglądami naukowymi.
Kiedy pierwszy raz zobaczyłem to oblicze,
przypomniałem sobie epizod z ważnego okresu
mojego życia w Australii.
W 1960 roku brałem udział w ekspedycji
geologicznej na zachód od wyżyny Kimberley.
W australijskim buszu zapadła noc. Rozbiliśmy
obozowisko, siedzieliśmy przy ogniu, piliśmy mocną,
czarną herbatę i rozmawialiśmy.
Gdy kolejny raz zapanowało milczenie, zdawało
mi się, że słyszę w oddali monotonny śpiew.
Zaciekawiony i wabiony tym dźwiękiem opuściłem
obozowisko, udając się do buszu. Ponad bladoskórymi
8
eukaliptusami sklepiało się ogromne, gwieździste
niebo. Wydawało mi się, że dźwięki odlatują, aby po
chwili powrócić jeszcze silniej.
Wreszcie stanąłem na krawędzi polany. Wzrok
mój padł na grupę potężnych skał, które półkolem
obejmowały to miejsce. Przed nimi paliło się małe
ognisko. Wokół płomieni rytmicznie poruszała się
ciemna postać, rzucając ogromny cień na oświetloną
ścianę skały.
Nagle autralijski tubylec przerwał śpiew i taniec,
i krzyżując nogi przysiadł przy ogniu. Po krótkim
wahaniu przysiadłem również.
Był stary. Fragmenty jego ciała, których nie
zasłaniały nastroszone włosy, przypominały kruszący
się węgiel drzewny. Żywe miał tylko oczy. Nos
o szerokich skrzydełkach u nasady był głęboko
nacięty. Na usianą rytualnymi bliznami kościstą pierś
opadała zmierzwiona broda. Przez chwilę milcząc
wpatrywaliśmy się w ogień. Potem zapytałem starca,
dlaczego śpiewał.
— Bo jestem zaklinaczem deszczu — odpowie­
dział w Pidgin-English. — Śpiewam, aby robić deszcz.
— I po chwili: — Szukasz Guriguda.
Nic nie rozumiejąc zapytałem, o czym mówi.
Aborygen wstał, zapalił pochodnię i gestem wskazał,
abym poszedł za nim.
Za występem skalnym przecisnęliśmy się przez
wąską szczelinę prowadzącą do zaskakująco obszernej
jaskini. Starzec bez wahania skierował się do lewej
ściany i oświetlił ją pochodnią. W migocącym
świetle ujrzałem rysunki w pastelowych kolorach —
figury i symbole. Rozpoznałem mężczyzn i kobiety,
9
Zgłoś jeśli naruszono regulamin