Droga przez piekło.pdf
(
1488 KB
)
Pobierz
Stefan Wasilewski
Droga przez piekło
Dlaczego, Panie?
Dlaczego, Panie, życie mi dałeś,
Wszak nie prosiłem Cię przecież o to,
Więc jestem tutaj, tak jak chciałeś,
tylko czy Ty wiesz, Panie, po co?
Kapłani mówią, że nic się nie dzieje,
Bez Twojej, Panie, w niebie woli,
A ja straciłem już nadzieję,
Czy wiesz, mój Boże, jak to boli?
Powiedz, dlaczego przyszli Rosjanie
Do mego kraju z krwawą wojną,
Zabijali wszystkich ludzi, Panie,
Spalili całą wieś spokojną.
A potem przyszli do naszych domów,
Wyrwali nocą ze snu z nagła,
Wywieźli sańmi do wagonów,
A tam się do nas śmierć dosiadła.
Wieźli nas potem na zesłanie,
Na głód, choroby i na nędzę.
Czy wszystko to masz zapisane
też w swej niebieskiej, Boże, księdze?
Nie mnie dochodzić racji Twoich,
Wszak, Panie, Ty masz swoje plany.
Powiedz, dlaczego braci moich
wywieźli w stepy na kurhany.
Nie wiem, czy tam w rajskiej prerii
Są pluskwy, wszy i tarakany...
Po nas łaziły, tam, na Syberii
całe ich mrowia, Boże kochany!
Zabrali nam imię, miłość i wiarę,
Całun żałobny włożyli na twarze,
A o nadziei, chyba za karę,
Nie wolno było mieć nawet marzeń.
Ze śmiercią w kości o życie my grali.
W nędzy przez długie, mój Panie, lata,
Niewielu udało się, to wyjechali
Z Andersem szczęściarze do wolnego świata.
Potem Pahlewi, Teheran, mój Boże,
Luksus jak w Polsce Ludowej wczasy,
Okrętem płyniemy przez indyjskie morze,
Do serca Afryki, czarnej Mombassy.
Wsiadamy w pociąg, pełni euforii,
Tory się wiją, wśród gór i zieleni.
I nad jeziorem wysiadamy Wiktorii,
Do chaty ze strzechą prawie do ziemi.
Wiktoria to dla nas prezent aniołów,
Choć drogi mogiłą wysłane są gęsto.
W Ugandzie powstali jak Feniks z popiołów,
Lecz gorzkie to było, mój Boże, zwycięstwo.
Lata mijają, a my wciąż na wojnie,
Choć wojna skończyła się dawno w maju.
A my się pytamy wciąż niespokojnie,
Wracać, nie wracać, do jakiego kraju?
Czy jeszcze tę Polskę kiedyś zobaczą?
Tęsknota krwawi łagrów ran blizną.
W oczach łez brakło, choć oczy płaczą
Za mą ukochaną, mój Panie, ojczyzną.
Przywiodłeś nas, Panie, do ojczyzny łona,
Lecz ta ukochana Polska radziecka
Nie chciała wziąć nas w swoje ramiona
I przytulić do piersi niechcianego dziecka.
Dlaczego zagrałeś znów tą samą kartą,
Cóż warte były mego życia znoje?
Więzienia dla nas znowu są otwarte
I łagry sowieckie otwarły podwoje.
Oddaj mi wiarę, mój najdroższy Panie.
Nie wiem, czy jeszcze ją u siebie masz
Tę, co zabrali mi w tajdze Rosjanie,
Pamiętasz? Powiedz, kiedy mi ją dasz?
Kiedy się modlę, klęcząc na kolanach,
Cóż Ci powiedzieć, wielki Boże, mam?
Moja modlitwa jest tak rozczochrana,
Nie wiem, czy doleci do Twych nieba bram.
Gdy się wybiorę już w ostatnią drogę,
Przecież i tak kiedyś stąd odejść muszę,
Tylko pod furkę nie podstawiaj nogę
I przepuść do raju mą rogatą duszę.
Plik z chomika:
jedyna77
Inne pliki z tego folderu:
Lekarz_ktory_wiedzial_za_duzo.pdf
(2377 KB)
Chevy Stevens - Pod czujnym okiem.zip
(999 KB)
Księga_przeznaczenia_-_Parinoush_Saniee.zip
(1655 KB)
Wstyd - Salman Rushdie.zip
(6309 KB)
Bóg nigdy nie mruga - Regina Brett.zip
(732 KB)
Inne foldery tego chomika:
~Nowości~
01
02
03
04
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin