Wróbelek Maciuś w Afryce i inne bajki.pdf

(7141 KB) Pobierz
1
2
Wróbelek Maciuś w Afryce
W
róbelek Maciuś od chwili, kiedy na jego brzuszku
pojawiły się piórka zamiast puchu, marzył o tym,
żeby
polecieć do Afryki. Dużo słyszał o ciepłych
krajach od znajomych bocianów. Zachwycały się nimi jaskółki
i skowronki. Czasami opowiadały mu o swoich przygodach,
o pięknych krajobrazach, które widziały hen daleko za mo-
rzami, o zwierzętach, które u nas można oglądać tylko w ogro-
dach zoologicznych. Maciuś tak bardzo pragnął sam przeko-
nać się na własne oczy jak tam jest,
że
Afryka
śniła
mu się
każdej nocy. Kiedy przychodziła mroźna zima stroszył swoje
piórka, chroniąc się przed mrozem i rozmyślał nad tym, jak
ciepło i przyjemnie jest teraz w ciepłych krajach.
— Jeśli bociany mówią prawdę, tam nikt nie musi się mar-
twić co włożyć do dzioba i gdzie się schować przed zimnem –
myślał z zazdrością.
Wreszcie pewnego dnia postanowił:
— Nie mam na co dłużej czekać. Lecę do Afryki!
Nie pomogły lamenty mamy wróblowej, ani przestrogi ku-
zynów, którzy pukali się w czoło, słysząc o pomyśle Maciusia.
— Jak
świat światem,
wróble nigdy nie latały do Afryki –
mówiły. -Wystawisz się tylko na pośmiewisko, a kto wie, czy
nie czyhają tam na ciebie jakieś niebezpieczeństwa...
Ale Maciuś nikomu nie dał się przekonać. Jak postanowił,
tak zrobił. Kupił bilet Ptasich Linii Lotniczych, spakował swój
plecak, który dostał kiedyś od mamy na piąte urodziny i ruszył
3
w drogę. Chociaż wróble nie pochwalały jego wyprawy, wszyst-
kie gromadnie zebrały się na lotnisku, aby pożegnać kuzyna
i
życzyć
mu szczęśliwej podróży. Mama wróblowa nie ukry-
wała
łez,
a kuzynki załamywały skrzydełka na samą myśl o tak
dalekiej podróży.
Maciuś wchodząc do samolotu pomachał im dwoma skrzy-
dełkami i tyle go widzieli.
Okazało się,
że
w samolocie jest już komplet: bociany gło-
śno
rozprawiały ze sobą, kłapiąc przy tym dziobami tak,
że
prawie nie było można zrozumieć, o czym rozmawiały, jaskół-
ki chwytały się za głowy, krzycząc,
że
w takim hałasie można
dostać migreny, a skowronki cichutko siedziały na swoich miej-
scach, próbując się zdrzemnąć, co było oczywiście zupełnie
niemożliwe. Chyba nawet nikt nie zauważył,
że
do samolotu
wsiadł wróbel, bo ptaki kompletnie nie zwracały na niego uwa-
gi. Maciuś poczuł się trochę samotny, ale pomyślał sobie,
że
dla takiego celu jak wyprawa do Afryki można wszystko znieść.
Podróż samolotem trwała kilka godzin. Dla innych pta-
ków nie było to nic nowego, ale nasz mały wróbelek, który
nigdy na swych malutkich skrzydełkach nie uniósł się wyżej
niż najwyższe drzewa wokół domu, to było niesamowite prze-
życie.
Starał się nie wyglądać przez okienko w samolocie, bo
dostawał zawrotów głowy i wydawało mu się,
że
cały
żołądek
podchodzi mu pod gardziołko, więc z utęsknieniem oczekiwał
tylko końca podróży.
Wreszcie samolot wylądował. Bociany, jaskółki i skowronki
przepychając się jeden przez drugiego wysiadały z samolotu,
a Maciuś w obawie aby go nie zadeptano postanowił wysiąść
na końcu.
Kiedy wreszcie wystawił swój mały szary
łepek
na ze-
wnątrz, buchnął na niego taki
żar,
jakiego nie czuł nawet w naj-
bardziej upalne dni w kraju.
— Oho – pomyślał sobie – na pogodę tu chyba nie narze-
kają!
4
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin