Roberto Pazzi - Konklawe.pdf

(1148 KB) Pobierz
ROBERTO PAZZI
KONKLAWE
przełożyła Alina Pawłowska-Zampino
CONCLAVE
1
Nie potrafił odgadnąć, która jest godzina, bo przez całą noc miał
wrażenie, że świt szarzeje już za oknem. Pewnie za sprawą światła, które
paliło się przez cały czas w oknie po drugiej stronie podwórza.
Wstając z łóżka, dostrzegł na ciemnożółtych, matowych szybach
mieszkania naprzeciwko cienie jakichś postaci. W tej samej chwili
usłyszał przeciągły skowyt psa, przypominający bardziej skargę niż
wycie, jakby miał przyciągnąć uwagę tych, co poruszają się za oknami
na wyższych piętrach. Może chodziło właśnie o niego albo o
nieznajomych mieszkańców pokoju za matowymi szybami. Podwórze
jest tak wąskie i ciemne, że z góry psa nie widać – o ile rzeczywiście
tam jest.
Teraz dzwony rozpoczynają swój koncert na przywitanie rzymskiego
dnia i zagłuszają zawodzącego psa. Zwiastują pierwsze msze. Podczas
porannych nabożeństw modlitwy księży i myśli wiernych będą pewnie
skupione na tym, co dzieje się w pałacu, w którym on spędza bezsenne
noce.
Nie wszyscy jego współtowarzysze, znakomici goście tego skrzydła
Pałacu Apostolskiego, cierpią na bezsenność.
Pewnego ranka do zebranych w Kaplicy Sykstyńskiej dołączył ze
sporym spóźnieniem jeden z najmłodszych, świeżo nominowany
kardynał z Irlandii. Natychmiast ktoś z tych, co gotowi są zawsze
interpretować wszelkie zdarzenia jako znaki i proroctwa, wyciągnął z
tego wniosek, że w tym właśnie dniu zostanie wybrany Irlandczyk.
Przewidywania te nie sprawdziły się podczas żadnego z dwóch
głosowań. Przedłużony sen nie był, jak się okazało, sprawą Ducha
Świętego, ale słabości ciała.
Jeden z najstarszych kardynałów elektorów, podobnie jak on
spędzający wiele bezsennych nocy, madrytczyk Oviedo, wspominał coś,
co tylko dwóch innych kardynałów mogło jeszcze pamiętać – a
mianowicie, iż podczas ostatniego konklawe, kiedy to zresztą wszystko
zdecydowało się w krótkim czasie, w pomieszczeniach pałacu panował o
wiele większy spokój. Ale Rzym był wtedy całkiem innym miastem,
hałas ruchu ulicznego tutaj nie docierał.
„Postaraj się o woskowe zatyczki do uszu, podobne do moich, a nie
będziesz miał problemu” – poradził z właściwą sobie ironią kardynał z
Palermo, Celso Rabuiti, obecny przy skargach starego Hiszpana.
Ciekawe, kto śpi za tymi matowymi szybami? Nie potrafił tego
odgadnąć, chociaż wydawało mu się, że w tej części pałacu na trzecim
piętrze mieszkają prawie wyłącznie włoscy kardynałowie
1
.
1 Autor łączy w swej powieści bystre obserwacje watykańskiej rzeczywistości i specyfiki naszych
czasów z elementami fantazji. Do sfery fantastycznej należą między innymi liczne opisy procedur
konklawe, które obecnie, od pontyfikatu Jana Pawła II, wyglądają inaczej, niż to opisuje Pazzi.
Procedury te określone są dokładnie w konstytucji apostolskiej
UNIWRSI DOMINICI GREGIS
z 1996
roku. Na jej mocy kardynałowie uczestniczący w konklawe nie mieszkają już w Pałacu Apostolskim,
lecz w nowoczesnym Domu
św.
Marty. Tekst konstytucji znaleźć można m.in. pod adresem:
http://www.opoka.org.p1/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/konstytucje/universi_dominici_22021996.html
(przyp. red.).
To oni najczęściej spotykają się z sobą w przerwach między
kolejnymi głosowaniami, żeby się porozumieć co do osoby, na którą
powinni oddać głosy. Utrata papiestwa ciąży Włochom; mówi się, że
pewien polityk wysokiej rangi w imieniu rządu usiłował wywrzeć nacisk
na jednego z włoskich członków Świętego Kolegium:
„Niechby nawet był z Południa, niechby był stary, ale niech to
będzie Włoch, bardzo proszę, Eminencjo! Włochy, które straciły w
Europie należne sobie miejsce, pokładają w was wielką nadzieję…
wybierzcie Włocha…”
Duchy dawnych czasów, kiedy to kardynał Puzyna z Krakowa
zgłosił
veto
cesarza Austrii podczas konklawe, z którego potem wyszedł
jako papież kardynał Sarto… Obecnie ingerencje są o wiele mniej
bezpośrednie i bardziej zawoalowane; nie wierzy więc, żeby któryś z
włoskich polityków zachował się w ten sposób.
Te ruchliwe cienie za matową szybą, te nierozpoznawalne postacie,
tak aktywne w ciągu nocy, są jak chiński teatr cieni, w którym słowo
zastąpione jest ciszą i gestem; jak teatr, który naśladuje życie, odwołując
się do jego podstawowych potrzeb. Są wśród nich: władza, miłość,
gniew, uleganie pokusom, tajemnica, spiskowanie, modlitwa…
Z pewnością nie jest to jedyny pokój, w którego oknach pojawiają
się o tej porze cienie gestykulujących postaci. Innych cieni jednak nie
widzi, ich istnienia może się tylko domyślać – tak jak istnienia milionów
ludzi, którzy w tym momencie w jednej połowie świata odpoczywają i
śnią, a w drugiej biegają jak oszalałe mrówki, żeby następnie zamienić
się rolami.
Zaskakiwało go zawsze, że z takim trudem przychodziło mu
wyobrażanie sobie życia osób nieobecnych, zwłaszcza najbliższych,
kiedy był od nich daleko. Myślenie o nich nie przywraca im pełnego
życia, sprawia tylko, że czuje się jeszcze bardziej samotny. Dlatego tak
bardzo lubi fotografie i rozmowy telefoniczne, chociaż pogłębiają jego
tęsknotę.
Cienie na szybach wciąż się poruszają. Na ich widok przychodzi mu
do głowy tyle pytań, tak bardzo jest ciekawy, co będzie potem – kiedy
znikną z okna, by pojawić się w drzwiach pokoju naprzeciwko, jako
ludzie z krwi i kości – że wątpi, czy tej nocy zdoła na powrót zasnąć.
Nie chce jednak budzić Contariniego. Sądząc po absolutnej ciszy w
sąsiednim pokoju, jego sekretarz i kapelan śpi jeszcze. Spogląda na
telefon. Może zadzwonić do Clary, siostry, która mieszka w Bolonii?
Ale o tej godzinie nie może jej zakłócać spokoju. Ciekawe, czy
Francesco zdał egzamin z budownictwa? To było jego drugie podejście,
prosił, żeby się za niego pomodlić.
Zdjęcie Francesca z matką, oprawione w srebrną ramkę, wszędzie
mu towarzyszy. Z wiekiem siostrzeniec robi się coraz mniej podobny do
ojca. Ale do niego też nie jest podobny, ma w sobie coś z babci i z ich
brata, biednego Carla – może nos albo usta – kiedy się śmieje.
Wujkowie często okazują się bardzo ważni przy szukaniu podobieństw,
czasem dzieje się to kosztem niezamierzonego odkrywania rodzinnych
sekretów…
Próbuje na powrót zasnąć, zmuszając się do pozostania w łóżku. Jest
dopiero piąta rano, przed siódmą nie może odprawić mszy w asyście
Contariniego. Mógłby się pomodlić zamiast fantazjować na temat cieni
w oknie naprzeciwko czy podobieństw rodzinnych. Wiele osób prosi go
o to: „Eminencjo, proszę pamiętać o mnie w swoich modlitwach!” I
prawie wszyscy powierzają mu jakieś strapienie, ból, cierpienie czy
tajemnicę.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin