BALLADY_BESKIDZKIEGO_DZIADA.pdf

(794 KB) Pobierz
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: mr1nobody0@gmail.com
Ballady Beskidzkiego Dziada
Barbara Faron
Copyright © Barbara Faron, Kamienica 2010
Wydanie I Kamienica 2010
ISBN: 978-83-913877-9-5
-2-
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: mr1nobody0@gmail.com
Spis treści
Wstęp ... 4
O ostatnim gaździe z pradawnego rodu ... 5
O służebnej, która bogaczką została ... 15
O Jaśku, co był na zarobku w Peszcie ... 26
O parobkowych dzieciskach ... 37
O niemej Marynie wójtównie ... 50
O strachach ... 61
O potomkach fartownego przybłędy ... 73
O Hance, Janowej wychowanicy ... 83
O dziwach Spod Ciemnej Gwiazdy ... 92
-3-
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: mr1nobody0@gmail.com
Wstęp
Na południu Polski, nad brzegami górskiej rzeki, leży Kamienica – malownicza
miejscowość, od ponad siedmiuset lat zamieszkiwana przez górali gorczańskich, od koloru
guni nazywanych „białymi”. Ich wierzenia, mentalność oraz ukształtowany przez stulecia
system wartości, stanowiący konglomerat wierzeń pogańskich i chrześcijaństwa, składają się
na tło „Ballad Beskidzkiego Dziada”.
Naiwny ludowy narrator, wespół z tajemniczym wędrownym Dziadem, przypuszczalnie
(jako
że
Autorka sama tego nie wie)
Żydem
Wiecznym Tułaczem, wiodąc czytelnika do
zagród, skupionych w odgrodzonej od
świata
dolinie, przedstawia losy prostych ludzi, którym
przyszło narodzić się i egzystować w surowych, górskich warunkach. Co ważne – egzystować
obok szeregu niematerialnych istot, takich jak
śmierć,
diabeł, boginki, strzygonie, siodełka,
mamuny, duchy itp., w których istnienie nikt nie
śmiał
ówcześnie wątpić, jako
że
stanowiły
integralną część niezmiennego od pokoleń
świata.
Do napisania niniejszego zbioru opowiadań zainspirowały mnie dzieje przodków.
Wszyscy główni bohaterowie istnieli w rzeczywistości – oczywiście za wyjątkiem
symbolicznego wędrownego Dziada oraz kilku postaci drugoplanowych (dwie pierwsze
żony
Lacha). Czytając, należy jednak pamiętać,
że
nie jest to książka dokumentalna, tylko literacka
wizja miejscowych podań i wspomnień. Każda z ballad, które mogą także funkcjonować
oddzielnie, to historia kogoś innego, ale bohaterzy poszczególnych części są ze sobą mniej
lub bardziej powiązani. Akcja całości obejmuje kilkadziesiąt lat, a spaja ją postać Dziada,
którego oczyma czytelnik
śledzi
wydarzenia, osadzone na tle autentycznych kamienickich
tradycji i wierzeń.
Ponieważ moim nadrzędnym celem nie było stworzenie zwyczajnej sagi rodzinnej,
wybrałam formę utworu z założenia odbiegającego od wzorca powieści realistycznej i
ciążącego raczej ku… baśni!
Baśni, która nie miałaby szansy zaistnieć, gdyby nie okraszone miejscowymi legendami
zapamiętane z dzieciństwa opowieści moich Rodziców, Julii i Jana Faronów...
-4-
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: mr1nobody0@gmail.com
O ostatnim gaździe z pradawnego rodu
Szedł z daleka Dziad z kulawą nogą. Na stopach miał sfatygowane buty z cholewami. Za
czasów niepamiętnej
świetności
– kiedy należały do jakiegoś bogatego chłopa albo oficera,
honorowo (a może i nie?) poległego w boju za nie swoją sprawę – prezentowały się dumnie,
nie przypuszczając,
że
przyjdzie im dokonać
żywota
na dziadowskich nogach, w cieniu
sięgającej kostek zszarzałej kapoty, której pierwotnej barwy próżno było dociec, i której nie
pamiętał ani Dziad, ani robactwo ciekawe ludzkiego
świata
i z zadziwieniem wyglądające
spomiędzy nadwątlonych splotów wiekowej tkaniny.
Zachodzące krwawo słońce chowało się za łagodnym szczytem góry, gdy podróżnik
przystanął nad brzegiem rzeki, spod zmrużonych powiek spojrzał na słoneczną tarczę i
pobiegł wzrokiem za jego ostatnim promykiem. Takim, który skoczył na czubek fali
spieszącej z wartkim nurtem, mrugnął blaskiem chwilowego lśnienia do zapatrzonego nań
wędrowca, zachybotał bezradnie i przepadł znienacka w zimnej toni.
Dziad prędko odwrócił pokrytą kurzem twarz od zdradzieckiej wody, poprawił obwisłe
rondo kapelusza, spod którego sterczały skołtunione pasma siwych włosów, zarzucił na ramię
płachtę wora postawionego na skraju drogi, gdy przystanął tam dla odpoczynku, i powolnym
krokiem ruszył na południe.
Sękaty kostur rytmicznie uderzał o trakt, ubity wieloletnim ciężarem chłopskich
furmanek, od stuleci zdążających tędy na jarmarki, na odpusty i na kolej do Starego Miasta
1
.
Innej drogi do wsi, do której zmierzał podróżnik – nie było. Z jednej strony bowiem wstępu
do niej broniły szemrzące cicho wody Dunajca, a z drugiej strome zbocza stoków
porośniętych osiką, trzęsącą się na wspomnienie Męki Zbawiciela. Męki, do której się
przyczyniła jako jedyna spośród drzew zląkłszy się rzymskich
żołnierzy
i ze strachu udzie-
liwszy drewna na belki
Świętego
Krzyża.
Dziad obejrzał się na wikliny porastające przeciwległy, ginący pośród drżących cieni
brzeg szerokiej rzeki, na głazy wystające z głębiny i coraz głośniej mamrocząc pacierze oraz
uporczywie trzymając się prawej strony traktu, przyległego do górskiego zbocza, przyspieszył
nierównego kroku. Nie uszedł jednak daleko, gdy za plecami usłyszał turkot metalowych
1
Tj. Starego Sącza.
-5-
Plik od www.ebooks43.pl do osobistego uzytku dla: mr1nobody0@gmail.com
Zgłoś jeśli naruszono regulamin