mpdf.pdf

(238 KB) Pobierz
Życie po życiu i odrodzenie ducha - José
Amigo Y Pelicer
Istota, która opowiada o swoich doświadczeniach z powrotu w zaświaty.
„Chciałbym jak najdokładniej opisać wam moje przeżycia podczas szybkiej i obowiązkowej podróży
dookoła światów będących celem pielgrzymki dusz; obawiam się jednak, że nie zrozumielibyście tak
szczegółowej relacji.
Postaram się o tym opowiedzieć, na ile będzie to możliwe, zgodnie z waszym sposobem wyrażania
się. Opowieść ta pomoże wam przewidzieć kierunek, w którym podąża ludzkość oraz jej rozwój w
świetle głębokiej tajemnicy wszechświata.
Czas, który upływa od momentu śmierci do chwili przebudzenia się w świecie Duchów zależy od
zalet i cech Ducha oraz od rodzaju śmierci, która doprowadziła go do ostatecznego uwolnienia (życie
po śmierci).
W czasie tego okresu przejściowego, który dla jednych jest prostszy, dla innych zaś trudny i
pracowity, Duch częściowo lub całkowicie traci świadomość samego siebie zachowując jedynie
wyblakłe i nie do końca zrozumiałe wspomnienia duchowe. Położenie to można porównać do stanu,
w którym znajduje się człowiek wybudzający się powoli ze snu, czy odzyskujący świadomość po
omdleniu. Jakże przykry jest końcowy etap tego przejścia, czyli przebudzenia, które następuje po
śnie niewłaściwie zwanym przez was śmiercią. Chłód, wątpliwość, strach, wspomnienie wszystkich
błędów życia cielesnego przenikają duszę całkowicie odzierając ją z zasłony, która do tej pory
ukrywała każdą, nawet najmniejszą skazę i zniekształcenie.
Cóż może uczynić Duch będąc sam na sam ze sobą? Chciałby udać, że zamyka oczy, aby nie widzieć,
lecz to niemożliwe, gdyż w wymiarze duchowym oczy nigdy się nie zamkną. Chciałby uciec, lecz to
także okaże się bezcelowe, ponieważ w otaczającej go nieskończoności nie ma szansy na ucieczkę
przed samym sobą. Tak więc obraz jego własnej osoby będzie mu towarzyszył nieprzerwanie.
Bezmiar, niczym czyste zwierciadło, wiernie oddaje wszystkie czyny, których Duch się dopuścił – ma
to na celu ukazanie mu jego zaniedbań lub pocieszenie go – tak więc po przebudzeniu w świecie dusz
ani ucieczka, ani zapomnienie nie są możliwe; Duch czuje się zmuszony do kontemplacji swojej istoty
w celu rozpoznania samego siebie i pogrążenia się w smutku lub radości do chwili kolejnej próby, czy
przyszłego wcielenia….
Bracia. Po moim przebudzeniu tym, co pozwoliło mi odzyskać świadomość samego siebie był widok
materialnej powłoki, która chroniła mnie podczas mojej ziemskiej wędrówki.
Obecność mojego bezwładnego ciała, zimnego, bez życia i bez ruchu, któremu oddawano cześć, na
którą nie zasługuje nawet wtedy, gdy jest jeszcze żywe, wzbudziło we mnie uczucie tak
przytłaczającej odrazy, że uciekłbym, gdyby siła potężniejsza od mojej woli mnie nie blokowała;
czułem się nadal przywiązany do tych niesprawnych pozostałości.
Jednocześnie obserwowałem siebie samego, zauważając ze zdziwieniem, iż stałem się posiadaczem
innego ciała – młodego i lekkiego – formą przypominającego to, z którego wyszedłem. Wszystko to
wywołało we mnie zaskoczenie i niedowierzanie; zamknąłem oczy i wciąż widziałem, miałem
wrażenie jakbym latał, a mimo wszystko nie oddalałem się od miejsca, w którym spędziłem ostatnie
chwile. Widziałem ludzi, którzy przybyli mnie pożegnać. Niektórzy z nich okazywali mi przyjaźń, ktoś
inny przyszedł tylko zobaczyć moje zwłoki, ale w niewielu sercach gościło prawdziwe wzruszenie; i
dopiero wtedy stało się dla mnie zupełnie jasne ile hipokryzji może ukryć się pod maską zewnętrznej
pobożności i kultu religijnego. Wiele osób żegnało moje szczątki, ale tylko nieliczni przyszli jako
duchowi towarzysze i przyjaciele. I ta duchowa samotność ukarała dotkliwie moje aroganckie ego.
W końcu udało mi się oderwać od ciała i opuścić tych, którzy niecierpliwie czekali na szybkie
zakończenie ceremonii pogrzebowej. W końcu byłem wolny i mogłem udać się tam, gdzie
pozostawiłem ziemskie przyjaźnie i uczucia, aby ocenić ich wartość i stopień prawdziwości; lecz cóż
za rozczarowanie, bracia moi! Jak zniknęły, jedno za drugim, moje próżne przekonania!
Zdałem sobie sprawę, że poza wyjątkowo rzadkimi przypadkami, przyjaźnie nie były niczym innym
niż kłamstwem, sympatie – fałszywą walutą miłosierdzia, i że tak jedne, jak i drugie miały swoją
siedzibę właśnie tam, gdzie królują korzyść i egoizm.
Jednocześnie zrozumiałem, że w tym zjawisku przejawiło się spełnienie wielkiego prawa
sprawiedliwości; suma doświadczonej przeze mnie ludzkiej miłości w idealny sposób zrównała się z
uczuciami, które żywiłem do innych. Pragnąłem tylko opuszczenia tych miejsc, które okazały się
świadkami mojej pychy i egoizmu, gdzie w duszach ludzkich królują fałsz i hipokryzja ograniczające
moralność. Ujrzałem nagość serc innych równie dobrze, jak mojego własnego. I pomimo
świadomości, że nikt nie wie o moich odczuciach onieśmielał mnie wstyd. Byłem sam na sam z
własnym sumieniem, a mimo tego ogarnął mnie zamęt, jakby moje błędy i demoralizacja zostały
wystawione na widok niezliczonych istot o niebywałej inteligencji i czystości. Na szczęście cierpienia
te nie trwały zbyt długo: zaczęła powstawać lekka mgła, z początku przezroczysta, lecz sukcesywnie
gęstniejąca, aż do momentu, gdy wszystkie otaczające mnie byty stały się niewidoczne; mgła ta
zamknęła mnie w prawie całkowitej ciemności. Nie trwało to długo – przyrównałbym to do pięciu
minut waszego czasu-a mgła zaczęła się stopniowo rozpraszać ukazując mi ponownie światło
wszechświata. Jak ogromne były moje zdziwienie i zachwyt!! Podczas tej krótkiej przerwy ciemności,
w której poczułem się całkowicie unieruchomiony, pokonałem wręcz niezmierzoną odległość od
miejsca, które okazało się być dla mnie centrum pokuty oraz kary za pychę i egoizm.
Nie tylko oddaliłem się od Ziemi, od moich przyjaciół i osób które podczas mojego życia ziemskiego
okazały mi jakikolwiek uczucia, ale Ziemia sama w sobie zniknęła w sposób, który uniemożliwił mi jej
rozpoznanie pomiędzy niezliczonymi świecącymi punktami błyszczącymi na firmamencie. Właśnie
wtedy poczułem przytłaczający strach, czy to z powodu wszechogarniającej samotności, czy z
powodu zawrotnej prędkości mojego nieznanego lotu; poczułem się skazany na odczuwanie tej
samotności i tej nieziemskiej szybkości. Znacie szybkość światła-nie ma ona nic wspólnego z
szybkością, z jaką przemierzałem niezgłębioną przestrzeń. Nie leciałem, lecz przeszywałem eter w
sposób, którego nie jestem w stanie wytłumaczyć na tyle, byście zrozumieli. Czułem się przenoszony
z jednego punktu do drugiego tylko pod wpływem myśli i woli zupełnie ode mnie niezależnych i
nieuniknionych.
Chciałem, lecz nie mogłem się ukryć, gdyż to, co mną kierowało było silniejsze ode mnie. Moje
działania nie były konsekwencją wolnej woli, ale raczej efektem realizacji wspaniałego i
harmonijnego prawa bożego miłosierdzia.
ż
y
c
i
e
p
o
ż
yciu
Przebyłem i odwiedziłem serię światów, z których każdy kolejny był szczęśliwszy niż Ziemia, ale z
którą miały one punkty wspólne, i którą, w jakiś sposób, przypominały. Wraz z Ziemią stanowiły one
kolejne pierścienie w łańcuchu rozwoju światów i ludzkości. Wszystkie te różnorodne światy mogą
się wspólnie postrzegać. Ich mieszkańcy różnią się trochę od was pod względem budowy organizmu,
warunków życiowych i formy zewnętrznej. Wyróżnia ich większe piękno cielesne i pewna
doskonałość zmysłów, choć te nie różnią się zasadniczo od waszych.
Ze względu na rozwój intelektualny i emocjonalny Duchów tam przebywających wiedzcie, że
kradzież, oszustwo i morderstwo są całkowicie nieznane już w świecie znajdującym się o jeden
szczebel wyżej od waszego i całkowicie ignorowane w światach, które znajdują się na samej górze tej
drabiny. W większości zamieszkują je ludzie posiadający wiedzę i cnoty, którzy pośród was stanowią
jeszcze wyjątki. Nie istnieją tam prawa spisane, ani żadne kodeksy odnoszące się do porządku
społecznego, ponieważ nie ma takiej potrzeby. Piśmiennictwo jest wykorzystywane jedynie w celu
rozwoju kultury i nauki służących w jednakowy sposób wszystkim klasom społecznym-jeśli klasami
można nazwać harmonijną hierarchię ustanowioną w tym świecie.
Nie wiem, czy możecie zrozumieć i czy ja potrafię w jasny sposób ukazać swoje myśli. Przy każdym
kolejnym wznoszeniu się moje ciało duchowe ulegało zmianom i modyfikacjom, stając się coraz
bardziej przezroczyste, piękne i wspaniałe, jednakże zmiany te były dalekie od przyniesienia mi
zadowolenia i dobrego samopoczucia; stały się przedmiotem mojego cierpienia i wstydu, ponieważ
temu wzrostowi przezroczystości i zewnętrznej dobroci nie odpowiadała dobroć i cnota wewnętrzna;
wręcz przeciwnie-przytłaczała mnie ona ogromnymi wyrzutami sumienia, gdy zdałem sobie sprawę z
różnicy między człowiekiem, którym byłem w rzeczywistości, a tym, kim mógłbym być podejmując
wysiłek uwielbienia i miłości. Wyobraźcie sobie procesy, które musiałyby zachodzić w Duchu
biednego niewolnika, gdyby w obecności księcia, ukazał się w ubraniach i kostiumach zupełnie nie
pasujących do jego niskiego stanu; wówczas może zdalibyście sobie sprawę z mojego złego
samopoczucia i zakłopotania. Otóż byłem takim niewolnikiem-ubogim w zasługi i cnoty, wezwanym
do kontemplacji tych wspaniałych i promiennych miejsc.
ż
y
c
i
e
p
o
życiu
Zewnętrzne piękno mojego ciała duchowego i wewnętrzne zmieszanie rosły proporcjonalnie do
poziomu szczęścia i rozwoju w miejscach przeze mnie odwiedzanych. Im bardziej się unosiłem, tym
bardziej czułem się poniżony i przygnębiony. Byłem nieszczęśliwy w głębi szczęścia, jak ptak, który
trzepie skrzydłami w nieskazitelnym powietrzu jednocześnie czując w swoich wnętrznościach
okrutne ostrze.
Mój Boże, mój Ojcze, Ojcze moich braci! Widziałem cudowne oddziaływanie Twojej miłości.
Poznałem hymny uwielbienia i śpiewy miłosierdzia, łagodne jak pocałunek cnoty i słodkie, jak
ambrozja podawana przez czyste Duchy, które z racji swych zasług są Twoimi dziećmi
pierworodnymi. Widząc to piękno i słuchając tych harmonii tak łagodnych, cierpiałem głęboko, gdyż
wyrzuty sumienia unaoczniły mi moją nieczystość i egoizm. I nawet za wyrzuty sumienia muszę Ci
podziękować, Panie, ponieważ obudziły one we mnie decyzje, które były pogrążone w letargu. Wiem
dobrze, że nie mam żadnego prawa do tego świetlistego szczęścia, i że minie wiele stuleci zanim
moja dusza je osiągnie; ale wiem też, że dzień mojego powstania nadejdzie i wówczas ja również
zostanę dopuszczony do rajskiego bukietu.”
Przekaz otrzymany i zapisany w annałach spirytyzmu przez argentyńskie medium José Amigo Y Pelicer.
La Revue Spirite 2007 4° Trimestre N° 73 „L’immortalite et la Renaissance de l esprit”
http://www.larevuespirite.com
Piątek ze spirytyzmem - 1
***
Niedawno odbył się kolejny już spirytystyczny kongres organizowany przez Międzynarodową Radę
Spirytystyczną. Tym razem spirytyści z całego świata zawitali na Kubę. Niestety nie było tym razem
wśród uczestników Polaków. Z pewnością kilka rzeczy zasługuje w czasie tego kongresu na uwagę.
Po pierwsze, liczba kubańskich spirytystów zaskoczyła chyba wszystkich, którzy o spirytyzmie na
Kubie nie wiedzieli wiele. Okazuje się, że tamtejszy ruch spirytystyczny jest jednym z najprężniej
działających na świecie. Oczywiście ma swoją specyfikę, która wynika z uwarunkowań społeczno-
politycznych, ale fakt, że na Kubie serce spirytyzmu tętni pełnym życiem, na pewno napawa
radością. Warto wspomnieć chociażby o tym, że jeden z bohaterów narodowych Kuby José Martí
sympatyzował z filozofią Allana Kardeca, a w Hawanie można znaleźć popiersie kodyfikatora
spirytyzmu, które jest miejscem chętnie odwiedzanym przez spirytystów odwiedzających ten kraj.
Ważnym wydarzeniem był również wybór Charles’a Kempfa na przewodniczącego Międzynarodowej
Rady Spirytystycznej. Charles zastąpił na tym stanowisku Nestora Masottiego, który niestety ze
względów na problemy ze zdrowiem nie może już uczestniczyć w pracach Rady. Charles jest znany
nam wszystkim bardzo dobrze, ponieważ był naszym honorowym gościem w czasie I. Polskiego
Kongresu Spirytystycznego, na którym wygłosił bardzo ciekawy wykład „Czym nie jest spirytyzm?”.
Zapis wykładu można znaleźć w kwartalniku „Spirytyzm” (nr 3/2012).
Na kongresie doszło również do ciekawego incydentu. Jeden z kubańskich spirytystów złożył hołd
zmarłemu niedawno Hugo Chavezowi, co odbiło się później sporym echem w prasie zagranicznej.
Wiele gazet pisało o tym, że na kongresie uhonorowano wenezuelskiego dyktatora jako jednego z
wielkich spirytystów Ameryki Południowej. Incydent był dość niefortunny, ale szybko spotkał się z
reakcją Międzynarodowej Rady Spirytystycznej, która wydała komunikat informujący o tym, że
spirytyzm nie łączy się z żadną opcją polityczną, a ruch spirytystyczny jest całkowicie apolityczny.
Były to bardzo ważne słowa, o których warto pamiętać także w Polsce.
***
Wiele osób zadaje często pytania o możliwość kontaktu z duchami zmarłych. Wielokrotnie
odpisywałem już na tego rodzaju maile, zawsze radząc jedno. Współcześni spirytyści wychodzą
raczej z założenia, że inicjatywa kontaktu leży zawsze po stronie Duchów. Jak powiedział Chico
Xavier: „Telefon dzwoni zawsze z tamtej strony”. Wynika stąd, że spirytyści raczej nie wywołują
konkretnych Duchów na zawołanie. Zdają się tutaj zawsze na decyzję swoich duchowych opiekunów,
którzy decydują o tym, które Duchy pojawiają się na spotkaniach mediumicznych. Oczywiście można
poprosić o kontakt z danym Duchem, ale nigdy nie ma gwarancji, że on nastąpi. Kontakt tego rodzaju
jest zwłaszcza dość kłopotliwy w okresie zaraz po śmierci. Duchy i ich ziemscy krewni powinni
wówczas unikać bardzo emocjonalnych przeżyć, a takim może być właśnie kontakt z bliskimi. W tym
okresie Duch powinien przede wszystkim zrozumieć swoją sytuację i zapanować nad swoimi
emocjami związanymi ze śmiercią, musi przede wszystkim odłączyć się od wszelkich negatywnych
więzów rodzinnych, które mogą go trzymać przy Ziemi (zwłaszcza nienawiści, żalu, wzajemnych
pretensji). Kontakt na tym etapie jest zatem niewskazany, tym bardziej że ludzie chcą zadać duchowi
pytania rodzaju: „Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego zostawiłeś nas samych?”, które są dla niego
szkodliwe, gdyż zwiększają w nim żal, niechęć lub poczucie winy i trzymają go mocniej na Ziemi,
czyli w miejscu, które powinien opuścić. Z tego też względu najlepiej jest zawsze pozostawić decyzję
o nawiązaniu kontaktu Duchom wyższym, które będą doskonale wiedziały, kiedy nastąpi właściwy
moment.
***
Ludzie często myślą, że każdy spirytysta musi wywoływać duchy, gdy słyszą o konferencjach
spirytystycznych wydaje im się, że będą tam organizowane jeśli nie jakieś egzorcyzmy, to
przynajmniej sesje, na których pojawiać się będą dusze zmarłych. Rzeczywistość wygląda zupełnie
inaczej. Spirytyzm jest przede wszystkim filozofią życia, w której kontakty z duchami są ważnym
Zgłoś jeśli naruszono regulamin