Keri Arthur - Zew Nocy 08 - Związany z cieniem ( CAŁOŚĆ ).pdf

(4290 KB) Pobierz
~1~
Keri Arthur
Związany z cieniem
Pod osłoną ciemności,
nic nie jest zapomniane…
~2~
Rozdział 1
Przyszło mi zaakceptować fakt, że jestem strażnikiem. Nawet przyznam, że lubię
tropić te samotne nadprzyrodzone elementy, które polują zarówno na ludzi jak i nie-
ludzi.
Ale to nie oznacza, że wciąż nie ma okresów, kiedy absolutnie nienawidzę mojej
pracy.
Dostanie wezwania o trzeciej nad ranem podczas przenikliwie zimnej nocy z
pewnością było jednym z takich okresów. Zwłaszcza, kiedy wezwanie wysyła mnie na
obszar, który szybko zdobywa reputację, jako
to
miejsce dla dziwek krwi – co było
pospolitym terminem dla ludzi oddających się przyjemności ugryzienia przez wampira.
Zwykle nie mam problemu z ludźmi, zdobywającymi swoje
odloty
w każdy
cholerny sposób, w jaki chcieli, ale dla ludzi – i wydawało się, że to dotykało tylko
ludzi, nie reszty nas – uzależniających się od ugryzień wampira z pewnością był to
jeden z szybszych sposobów na znalezienie śmierci. Oni po prostu nie mieli siły,
prędkości ani nawet siły woli, by walczyć z wampirem, gdyby rzeczy poszły źle. Do
diabła, wielu nadprzyrodzonych też nie miało.
I podczas gdy większość wampirów ogólnie przestrzegało prawa i brało tylko tyle,
by dać uzależnionej albo uzależnionemu kopa, zawsze znajdowali się tacy
zwyrodnialcy, którzy nalegali na dłuższe, mocniejsze zamroczenie, i były także
wampiry skłonne do wyświadczenia przysługi.
I czasami to oznaczało śmierć.
To stało się dużym problemem w ostatnich miesiącach, więc rząd ustanowił sztab
ekspertów, który miał znaleźć sposoby na ograniczenie rosnącej liczby grup
gromadzących się w barach wampirów. Były nawet wezwania zakazujące tych praktyk
– jednak jak, do diabła, ktokolwiek miał to kontrolować, nie miałam pojęcia. To nie
było tak, że normalni gliniarze mieli wielką nadzieję na wytropienie i aresztowanie
wampirów, jak również nie było wystarczająco dużo nas strażników. Nie wtedy, gdyby
jeszcze chcieli, byśmy wykonywali naszą prawdziwą robotę.
~3~
Osobiście, myślę, że mieli dużą nadzieję na powstrzymanie tego szaleństwa tak jak
powstrzymali wszystkie modne narkotyki, które ciągle pokazywały się na ulicach. Jeśli
ćpun chciał swojego strzału, zawsze go znajdzie nieważne, jakie trudności albo jak
nielegalnym rząd by to zrobił. Ale przynajmniej wszystkie te dziwki miały legalny wiek
– wampiry były ostrożne w tej kwestii. Musiały być, ponieważ w innym przypadku
musiałyby tłumaczyć się przed Departamentem. Normalni handlarze narkotyków po
prostu trafiali do więzienia, w najgorszym przypadku.
Oczywiście, nie było żadnego dowodu, że morderstwo, do którego mnie wezwano
dziś wieczorem, dotyczyło kolejnego poszukiwacza przyjemności, który nacisnął za
mocno. Jack po prostu kazał mi migiem zabrać tam mój tyłek, a ton w jego głosie
zmusił mnie do wskoczenia w ciuchy i nie zadawania pytań. Ale morderstwo zdarzyło
się w starszej części Fitzroy, na parkingu za klubem Dantego – a ten klub był głównym
miejscem dla dziwek krwi i ich wampirzych klientów.
Zwolniłam samochodem, kiedy przejechałam skrzyżowanie Smith Street, i
skręciłam w lewo w Budd Street. Kilka latarni nie świeciło i ciemność otoczyła
samochód. Budynkami były tu głównie stare fabryki i magazyny, ich ceglane mury były
brudne i pokryte graffiti. Kilka domów, wciśniętych między większe budynki, było
ciemnych – a z graffiti na ich ścianach i z brudem pokrywającym ich frontowe
ogrodzenia, trudno było powiedzieć czy są zamieszkałe czy nie. Ale byłam dampirem –
w połowie wilkołakiem, w połowie wampirem – i odziedziczyłam wiele darów z obu
części mojego dziedzictwa. Wampirza część mojej duszy mogła zobaczyć ciepło krwi
wewnątrz tych budynków – jednak w przeciwieństwie do mojego brata bliźniaka, nie
mogłam usłyszeć syreniego śpiewu bicia ich serc.
I byłam cholernie z tego zadowolona, ponieważ to oznaczało, że również byłam
pozbawiona wampirzego głodu krwi. Rhoan nie był, ale
zgubił
swoje kły, a jego głód
krwi wzrastał tylko z pełnią.
Ukazało się miejsce zbrodni i zatrzymałam się za furgonetką Departamentu.
Lodowate palce wiatru uderzyły mnie w kark, gdy wysiadłam, i pośpiesznie zapięłam
zamek mojej kurtki, a potem postawiłam kołnierz. Niewiele to pomogło. Mogłam być
wilkołakiem, i z tego powodu powinnam być odporna na zimno, ale zimno i ja nigdy
nie byliśmy w dobrych stosunkach.
Wepchnęłam ręce do kieszeni i ruszyłam przez parking. Obracające się niebieskie
światła radiowozów rozświetlały noc i kilka przypadkowych osób w upiornym blasku,
ale z tego, co mogłam zobaczyć albo wyczuć, nie było żadnych rzeczywistych duchów
na tym terenie. A jeśli to faktycznie
było
zbyt daleko posunięte karmienie, w takim razie
~4~
prawdopodobnie nie będzie. Z tego, co wiedziałam, dusze, które się pałętają, to
przeważnie były te, które spotkała gwałtowna śmierć, albo takie, które musiały coś
dokończyć zanim wyruszą dalej. A dziwki krwi nie należały do żadnej z tych kategorii,
ponieważ doprowadzały do śmierci znając niebezpieczeństwo i ani trochę o to nie
dbając.
I to właśnie prawdopodobnie wkurzało mnie najbardziej. Ci ludzie świadomie igrali
ze śmiercią, jednak gdy ktoś taki odpowiadał, każdy stawał się uczciwie moralny i
chciał, by odpowiedzialny za to wampir został złapany i zabity. A strażnicy byli
zobowiązani być posłuszni, bo takie było prawo. Ale zabicie dziwki krwi nie było
prostym aktem morderstwa. To było dokonane za obopólną zgodą i niosło ze sobą
całkiem inny zbiór problemów. I chociaż uważałam, że zamieszany wampir musi być
ukarany, zabicie go wydawało się być krokiem za daleko. Większość wampirzej
społeczności się z tym zgadzała.
Co oznaczało, że najgorszy w całej tej sytuacji był fakt, że nasz pościg za tymi
wampirami wzbudzał wiele złych emocji w nadprzyrodzonej społeczności. A mając
przeciw sobie gniew miejskich wampirów, to mogło tylko skończyć się źle. Ich było o
wiele więcej niż nas, i chociaż my strażnicy byliśmy dobrze wyszkoleni, nie
mielibyśmy szans, gdyby wampiry postanowiły, że sprawiamy im zbyt wiele
problemów.
Oczywiście, dwa wampiry, które zdominowały moje życie – Quinn, mój kochanek, i
Jack, mój szef – myślały, że wyolbrzymiam sytuację. Jack nawet próbował uspokoić
mnie faktem, że rada wampirów trzyma na tym rękę. Nie wierzyłam temu – ani im. Nie
chodzili po ulicach, nie stawiali czoła niechęci dzień w dzień. Po prostu nie rozumieli
jak źle się działo. Ale ja tak i nie miałam nic przeciwko przyznaniu, że to mnie
przeraża.
Na parkingu stało kilka samochodów. Mobilne oświetlenie nie zostało skierowane
na jakikolwiek z nich, ale raczej w narożnik parkingu, tam gdzie stykał się z tylną
ścianą klubu Dantego. Kręciło się tam kilku ludzi w kombinezonach i śmignęła przeze
mnie ulga, gdy złapałam błysk srebrnych włosów. Cole mógł być naszym głównym
specjalistą, gdy chodziło o zabezpieczanie miejsca przestępstwa, ale on równie nie
cierpiał tych wczesno porannych wezwań, co ja. Co znaczyło, że zrobi, co w jego mocy,
by znaleźć ślady i iść w diabły do domu, jak najszybciej.
Kiedy przeszłam pod niebiesko-białą taśmą policyjną otaczającą parking, jeden z
gliniarzy, który miał na oku nieliczny tłum skupiony na środku drogi, zrobił krok w
~5~
Zgłoś jeśli naruszono regulamin