Odcinek 79 – Lizzy kontra Wyborczy dzień.odt

(26 KB) Pobierz

Odcinek 79 – Lizzy kontra Wyborczy dzień

OSTRZEŻENIE! Ostatni przedział zawiera kilka brzydkich słów. Sorry, taki człowiek.

Dzień wyborów bez wątpienia był najbardziej upragniony przez Madison. Wyglądała całkiem nieźle, ale Logan wciąż był na nich obrażony.

-Logan, może mógłbyś ze mną pójść do sali gimnastycznej? - poprosiła Din zaraz po grze w kosza na wuefie. - Pan Gold mnie poprosił o posprzątanie wszystkich piłek, a jest ich strasznie dużo...

-O nie! - Przerwał jej. - Drugi raz nie dam Ci się na to nabrać. A kto poszedł po Mad? Lizzy?

-Ale ja stoję tutaj. - zauważyłam.

-To kto? James? - uniósł dłonie, jakby chciał walnąć ze złości w ścianę.

-Nie dał mi się namówić. - wyznała, wzruszając ramionami. - On stoi po Twojej stronie. To co? Pomożesz mi z Tymi piłkami?

-Nie! - warknął i zatrzasnął za sobą drzwi szatni dla chłopaków.

Podeszłam do Din, która stała jak idiotka pod pokojem nauczycielskim.

-Jack wcale Cię nie prosił o posprzątanie piłek? Co nie? - zagadnęłam, klaszcząc w dłonie.

-Nie. - jęknęła. - A Ty masz jakiś plan?

Spojrzała na mnie z nadzieją. Julie gapił się na nas już dawno przebrany. Zadziwiające, jak szybko potrafił zdjąć i założyć ubranie... Rety, on naprawdę nadaje się do wywiadu.

-Tak. - odpowiedziałam z dumą. - Może się uda... Może nie. Kto nie ryzykuje, tan nie ma.

-A czy ten Twój plan ma coś wspólnego z twoim gadaniem do lusterka w środku nocy? - zapytał, opierając się o ścianę. - Wejdziecie do szatni, czy mam tak stać?

-Jasne. - wzruszyłam ramionami.

Weszłam do szatni z Din i Julie'm, na co kilka dziewczyn z naszej klasy zapiszczało i zaczęło się chować za bluzami.

-No proszę Was... - westchnęłam z zażenowaniem. - Ile można? Za każdym razem reagujecie tak samo... To się robi nudne, wiecie.

-Gdybym był bez Lizzy, ukamienowałybyście mnie adidasami, prawda? - wtrącił z chichotem.

I jak na zawołanie Lou rzuciła w niego sportowym butem. Julie cicho wrzasnął i zrobił unik, tak, żeby jej but swobodnie mógł uderzyć w ścianę. Ale niestety, guma nie plastik i but odbił się od ściany przywalając w jego tyłek.

-Ała! - zawołał.

-Wyszło lepiej niż chciałam! - ucieszyła się Lou, wkładając ścisły golf, który nosiła dzisiaj pod marynarką. - Dlaczego po każdej lekcji wchodzisz z Lizzy do damskiej szatni?

-Mamy ważne strawy do omówienia. Wiesz, sprawa Agencji wywiadowczej. - machnęłam ręką. - Ale nie martw się! Już gadałam z chłopakami i pozwolili mi się u siebie przebierać.

-Agencji wywiadowczej? - uniosła brwi, na co Din profesjonalnie zaczęła chichotać. - A to dobre.

I wyszła, a za nią reszta już przebranych dziewczyn. Julie opadł na ławkę, jak to miał w zwyczaju. Din sięgnęła do swojej torby z ciuchami.

-To co wymyśliłaś? - zapytała, kiedy zmieniłam spodnie na te od mundurka.

-Mowa przedwyborcza. - oznajmiłam. - Wygłoszę ją.

~***~

Wyszliśmy z szatni, słuchając wywodów Din, ze chyba oszalałam, bo w ten sposób tylko przyznam Madison rację i nici z nauki, że nie powinna nadużywać przyjaźni, jak to powiedział Logan.

-Mówię Ci, nie rób tego! - powtórzył biegnąc przede mną na korytarzu. - Jeśli to zrobisz, to... to...

-To co? - zmarszczyłam brwi, stając i sięgając po kubek przy podajniku z wodą.

-To namówię Din, żeby nie przychodziła do Ciebie na pidżama party! - zagroził.

-Hej! - wtrąciła sama Din, szukając w plecaku opróżnionej butelki po wodzie.

-No coś ty! - wzruszyłam ramionami, nalewając sobie trochę wody. - Od tego mam Chrisa.

I przeszłam pod ścianę, opierając się o tylną część ławki. Din zamrugała i przypadkiem wylała sobie trochę wody na bluzkę.

-Patrz gdzie lejesz. - odparował Logan, rozkładając się na tej samej ławce, o którą się opierałam. - I tak uważam, że powinniśmy zostawić Madison samą z Tą całą jej kampanią.

-Tak... - westchnęła Din, wycierając sobie chusteczką mokrą bluzkę na brzuchu. - Może dla odmiany powiesz nam coś, czego nie wiemy?

-A ja cały czas mówię poważnie. - wtrąciłam. - Wiecie ile razy John strzelił mi kazanie? Znam całą masę wojskowych zwrotów.

-I masz zamiar ich użyć? - Logan uniósł brwi.

-Coś ty. - prychnęłam. - Poprzerabiałam wszystkie zwroty na język nastolatków, tak żeby Mad zrozumiała.

-Ja na przykład cały czas nie rozumiem, o co chodzi z tym całym gaciowym. - wtrącił Julie, przypominając nam o swoim istnieniu.

-To szef zaopatrzenia militarnego. - wyjaśniłam automatycznie.

-A Leśne dziadki? - zapytał znowu, podnosząc rękę jak do odpowiedzi.

-Starzy wyjadacze. - odparłam. - Może lepiej poprosisz Johna o cały słownik? W wolnej chwili opowie Ci o Tym z przyjemnością. Ma świra na tym punkcie.

-A beret nierdzewny? - zapytał natychmiast.

-Hełm. - wycedziłam przez zaciśnięte zęby. - Na prawdę, musisz mnie teraz o to pytać?

-Gdybym wiedział, że to znasz, zapytałbym wcześniej. - wzruszył ramionami.

~***~

Na dużej przerwie Cztery Szpady były wyjątkowo stłoczone. Pewnie przez ten spory podest u stóp sceny, gdzie ekipa teatralna miewa swoje próby...

-Na prawdę wygłosisz tą przemowę? - zapytał James po raz setny.

-Tak. - kiwnęłam głową. - Lepiej nie pytaj co mam do powiedzenia. Sam zobaczysz.

Kiedy wszyscy siedzieli już przy stolikach, Emma stanęła przed prowizoryczną mównicą.

-Wiem, ze nie mogę być teraz kandydatką – oznajmiła z wyraźną wyższością. - Ani tym bardziej przewodniczącą, ale wiem, że nie ma tu wystarczająco dobrej kandydatki, która...

Reszta jej słów została zagłuszona przez zgodne buczenie uczniów jedzących obiad. Rozejrzałam się po stołówce. Wszyscy wyglądali, jakby mieli ochotę obrzucić ją makaronem, ale jako, że nasza szkoła jest bardzo cywilizowana, to wszyscy zdołali się przed tym powstrzymać.

-Dziękujemy pannie Evans... - usłyszeliśmy głos pana Shortsa, który zdołał się dopchać do mikrofonu. - A teraz zgodnie z tradycją naszej szkoły, w imieniu kandydatów przemówią wyznaczeni przez nich uczniowie. Na pierwszy ogień idzie pan Sciuto. Czy ktoś chciałby przemówić w jego imieniu?

Otworzyłam usta ze zdziwieniem, kiedy na podest wszedł chłopak w workowatych spodniach i marynarce od mundurka niedbale zarzuconą na całkowicie przerobioną koszulę. Spojrzałam w stronę grupki, z której się wyłonił. No tak... Raperzy! Tacy tez znajdą się w szkole.

-Joł, ludożerka! - zawołał, unosząc dłoń w luzackim geście. - Jamie Sciuto to mój ziomek, normalnie najlepszy koleś jakiego znam. I wiecie co? On ma plan, jak naprawić atmosferę w tej budzie. Dlaczego aktorzy nie zadają się z szermierzami, a zapaśnicy z naukowcami? Atmosferę tworzą ludzie, a Jamie uważa, że pora porzucić ten pojebany status Quo. I ja się z nim zgadzam, bo jeśli możemy coś osiągnąć to razem! Popierdolony system mamy głęboko w dupie! Pora go porzucić. Kiedy zagadałem jednego popuralsa, ciul kazał mi spadać na drzewo i...

Nie zdołał dokończyć, bo pan Shorts odepchnął go od mikrofonu.

-Panu Denver dziękujemy. - powiedział natychmiast. - Na przyszłość proszę delikatniej dobierać słowa. Kolejną kandydatką jest Panna Jenner. Czy ktoś przemówi w jej imieniu?

Wstałam z ławki i podeszłam do mównicy. Złożyłam dłonie na kartce z jadłospisem i wzięłam głęboki oddech.

-Cześć, jestem Lizzy. - powiedziałam z delikatnym uśmiechem. - Jestem kumpelą Madison Jenner. I wiecie co? Ta dziewczyna ma prawdziwe parcie na władzę. Bo wie, że do tego została stworzona. Jest trochę jak generał armii krajowej. Ma świetne zdolności przywódcze. Potrafi załatwić niejedną sprawę. Czasami uderza jej sodówa, ale komu nie uderza? Każdemu. Na szczęście Madison ma przyjaciół, którzy w razie potrzeby sprowadzą ją na ziemię.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin