Davis_Tom_-_Adanna._Historia,_która_zmieniÅ-a_Å-wiat.pdf

(1243 KB) Pobierz
Nota od Wydawcy
Drogi Czytelniku,
historia, którą przeczytasz, częściowo jest oparta na faktach. Niektóre strony mówią o
niewyobrażalnym dla nas horrorze. Niestety dla wielu to rzeczywistość. To smutne, że duża
część naszego globu wciąż jest pogrążona w ciemności. Słowa z Pierwszego Listu św. Jana
(1, 5) przypominają nam, że Bóg jest światłością i nie ma w Nim żadnej ciemności. Jeden z
bohaterów książki, pastor Walter, nawiązuje do tego wersetu, pocieszając małą Adannę, gdy
zastanawia się, czy Bóg rzeczywiście istnieje. „Boże, czy Ty istniejesz?” – takie pytanie rodzi
się w zetknięciu z ogromem przemocy, biedą, śmiercią i cierpieniem, które dotyka tak wielu
ludzi.
Niezliczone rzesze odpowiadają: „Tak, On tu jest… i jest światłem”. Pisarz i żarliwy
obrońca dzieci Tom Davis maluje przed nami wzruszający obraz cierpienia i bólu, które
dotykają Afrykę. Ta historia przypomina nam, że mamy być światłem w tym mrocznym
świecie.
Niektóre ze scen będą Cię prześladować, od niektórych fragmentów wolałbyś uciec – ale
tak wygląda rzeczywistość. A taka rzeczywistość wymaga reakcji prawdziwych chrześcijan,
potrzebna jest ich uczciwość i miłosierna miłość. Niech historia Adanny zainspiruje Cię i
doda Ci odwagi.
Dziękujemy za przeczytanie.
Don Pape,
Wydawnictwo David C. Cook
Emily,
mojej najlepszej przyjaciółce od 17 lat,
oraz prawdziwej Adannie,
której historia dała początek tej książce.
Wstęp
Adanna
Ostatnia rzecz, jaką pamiętam, zanim zasnęłam, to ból w moich wnętrznościach oraz myśl
o tym, w co się ubiorę do kościoła. Na nic moje zmartwienia, bo i tak nie mam co jeść, a na
sobie mam tylko szmaty. Dzisiaj jest Wielkanoc. Pastor Walter nazywa ten dzień Niedzielą
Zmartwychwstania Pańskiego. Dniem nadziei.
Zastanawiam się, czym jest nadzieja dla ludzi z mojej wioski. Próbuję wyobrazić ich
sobie, jak zmartwychwstają pełni chwały, tak jak mówi pastor. Niestety widzę tylko ich
powykręcane ciała i kości sterczące pod ziemistą skórą. Nie zmartwychwstają. Leżą pod
kopcami żółtej ziemi. Myślę o własnym marniejącym ciele, gdyż od kilku dni nie miałam nic
w ustach.
Czasami zastanawiam się, dlaczego bogowie mnie nie lubią. Może dlatego, że jestem
obdarta i brudna, niczym stara szmata. Mama i pastor powiedzieli mi, że „Wielkanoc to nowe
życie”. Nasze życie jednak zupełnie się nie zmieniło.
Wychodzę przed dom i widzę przed sobą lśniącą drogę. Jest gładka niczym podarunek w
złotym opakowaniu. Wołają mnie jakieś głosy, zaczynam biec, jedna noga nie nadąża za
drugą. Głosy są piękne niczym chór zlewający się w doskonałą harmonię. Nigdy jeszcze nie
szłam po tak gładkiej drodze. Zupełnie jakbym miała pod sobą taflę chłodnej wody. Drogi,
które znam, są brązowe i wyboiste.
Przez moje zmęczone ciało przepływa jakaś cudowna energia, przywracając mi siły. Jak to
możliwe, że czuję się jak w domu, doświadczając czegoś tak nieznanego. Tu jest jednak
zupełnie inaczej. Cały horyzont aż błyszczy od olśniewających kolorów – fiolet, błękit i
bursztyn tańczą niczym wirujące duszki. Skąpana w kolorach ziemia aż płonie.
Odwracam się i widzę rząd drzew wyższych niż wszystkie inne, które znam. Mogę
kołysać się na ich gałęziach. Są tak wspaniałe, że mogłabym pisać o nich wiersze. Ich liście
szeleszczą radośnie, a zwisające z nich jabłka wyglądają jak czerwone balony. Jedno z nich
wystarczyłoby mi na cały tydzień. Tutaj ludzie nie zbierają księżycowych skał i nie umierają.
Zaschło mi w gardle, więc biegnę do rzeki. Jej wody lśnią niczym kryształ, a tafla jest tak
doskonała, że aż boję się jej dotknąć. Nie mogę jednak się powstrzymać. Łączę dłonie i
nabieram wody do picia. Wyciągam je z wody, a one nie są już szorstkie i popękane. Są
gładkie, a nawet błyszczące. Mam nowe dłonie.
Z moich ust pragnienie przenosi się na każdą najmniejszą komórkę ciała. Skaczę. I
przecinam tę wodę, zupełnie jak otaczające mnie kolorowe rybki. Płynę swobodnie,
zapominając, że znajduję się pod wodą, robię wdech. I wbrew oczekiwaniom nie krztuszę się.
Kolejny wdech unosi mnie w górę, a potem na brzeg.
Postrzępiona rana na moim ramieniu znika. Czuję się jak nowe stworzenie. Nie jestem już
głodna i chora. Nawet moja poraniona dusza jest odnowiona. W oddali pulsuje cudowne
światło, lśniące i nieskazitelnie białe. Co może dawać tak ciepły i łagodny blask?
– Adanno.
Głos przypomina szum tysiąca potężnych rzek, huk grzmotu. Nie czuję jednak strachu.
– Kim jesteś? I skąd znasz moje imię?
– Podejdź bliżej, Adanno.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin