Malpas_Jodi_Ellen_-_Ten_Mężczyzna_06.pdf

(1983 KB) Pobierz
Rozdział!
Otaczająca nas cisza jest bolesna. Przez całą drogę do szpi- tala
szlochałam, a Jesse wciąż powtarzał, jak bardzo mnie kocha. Mam
wrażenie, że po prostu nie wie, co powiedzieć. Te słowa nie
przynoszą ulgi ani pocieszenia. Nie powiedział, że to bez
znaczenia, bo to byłaby nieprawda. Nie powiedział, że to nie moja
wina, bo wiem, że to ja zawiniłam. Nie powiedział też, że wszystko
będzie dobrze, i ja też nie mam takiej pewności. Właśnie gdy
zobaczyłam światełko na końcu niekończącego się tunelu, spadło
na nas najgorsze możliwe nieszczęście - niepowetowana strata.
Boję się, że nic nie jest w stanie tego naprawić. Nasza miłość
zostanie poddana ostatecznej próbie, ale dojmujący ból, jaki czuję,
nie napawa mnie nadzieją. Nie jestem pewna, czy zdołamy to
przetrwać. Jesse znienawidzi mnie na zawsze.
Wynosi mnie z karetki, ignorując wózek przywieziony przez
pielęgniarkę. W milczeniu, ze wzrokiem wbitym przed siebie, idzie
za
lekarzem
zatłoczonym
korytarzem,
odpowiadając
monosylabami na zadawane mu pytania. Nie czuję nic prócz jego
łomoczącego serca pod swoją dłonią. Wszystkie moje nerwy
obumarły. Jestem jak odrętwiała.
Mam wrażenie, że kołyszę się w ramionach Jessego całą
wieczność, ale w końcu opuszcza mnie na wielkie szpitalne łóżko
w prywatnym pokoju. Jest delikatny, a każdy
5
jego gest jest pełen czułości, gdy głaszcze mnie po włosach,
podpiera mi głowę poduszką i nakrywa nogi cienkim prze-
ścieradłem leżącym w nogach łóżka. Ale słowa pocieszenia wciąż
nie padają.
Ze wszystkich stron otacza nas aparatura i sprzęt medyczny.
Pielęgniarka zostaje, ale ratownicy z karetki po zdaniu krótkiego
raportu z mojego stanu i badań, które przeprowadzili w drodze do
szpitala, wychodzą. Pielęgniarka notuje, wkłada mi jakiś przyrząd
do ucha i przykłada inny do piersi. Zadaje pytania, a ja
odpowiadam cicho, ale przez cały czas wpatruję się w Jessego,
który siedzi na krześle z twarzą ukrytą w dłoniach.
Odrywam wzrok od mojego pogrążonego w żalu męża, gdy
pielęgniarka wręcza mi koszulę nocną. Uśmiecha się. Jej uśmiech
jest pełen współczucia. Potem wychodzi z pokoju. Trzymam
koszulę w dłoniach, a czas mija, tak że mam wrażenie, że jest już
przyszły tydzień, a może nawet przyszły rok. Chcę, żeby już był
przyszły rok. Czy ten dojmujący ból i poczucie winy miną do
przyszłego roku?
Wreszcie zsuwam się na krawędź łóżka, plecami do Jessego, i
sięgam rękami na plecy, żeby rozpiąć suwak sukienki. W ciszy
słyszę, jak wstaje, jak gdyby moje ruchy wyrwały go nagle z
jakiegoś koszmaru i do głosu doszło poczucie obowiązku.
Podchodzi i staje przede mną, ale nabiegłe łzami oczy mam wbite
w podłogę.
- Ja to zrobię - mówi cicho.
- Nie trzeba, poradzę sobie - odpowiadam miękko. Nie chcę,
żeby robił coś, na co nie ma ochoty.
- Zapewne - zdejmuje mi sukienkę przez głowę - ale to mój
obowiązek i chcę, żeby tak pozostało.
Podbródek zaczyna mi się trząść, gdy usiłuję powstrzymać
nieubłagane łzy. Nie chcę podsycać w nim poczucia winy.
- Dziękuję - szepczę, wciąż unikając jego wzroku. To na nic,
zwłaszcza gdy pochyla się i wtula twarz w moją szyję, zmuszając
mnie do uniesienia głowy.
- Nie dziękuj mi za opiekę, Avo. To po to znalazłem się na
tym świecie. Tylko to mnie tu trzyma. Nigdy mi za
lo nie dziękuj.
- Wszystko zepsułam. Zniszczyłam twoje marzenie.
Sadza mnie na łóżku i klęka przede mną.
- Ty jesteś moim marzeniem, Avo. Dzień i noc, tylko ty.
Pokój rozmazuje mi się w oczach, ale widzę wyraźnie
Izy spływające mu po twarzy.
- Zniosę każdą stratę, ale nie mogę stracić ciebie. Nigdy. Nie
patrz tak, proszę. Nie patrz tak, jak gdyby to był koniec. Nic nas nie
złamie, Avo. Rozumiesz mnie?
Kiwam głową, łkając, nie jestem w stanie wykrztusić z siebie
ani słowa. Jesse pociera policzki wierzchem dłoni.
- Zaczekamy, aż ci ludzi powiedzą nam, że nic ci nie będzie, a
potem razem wrócimy do domu.
Znów kiwam głową.
- Powiedz, że mnie kochasz.
Z ust wyrywa mi się głośny szloch, obejmuję go i przyciągam
do siebie.
- Potrzebuję cię.
- Ja też cię potrzebuję - szepcze, głaszcząc mnie po plecach, a
jego dłonie, choć chłodne i roztrzęsione, niosą pokrzepienie,
którego tak potrzebuję. Wyjdziemy z tego. Zrozpaczeni, ale cali. -
Pomogę ci to włożyć.
Podnosi mnie z łóżka i wciąż na klęczkach zaczyna ściągać ze
mnie zaplamioną krwią bieliznę. Nie jestem w stanie spojrzeć.
Zaciskam powieki i czuję, jak powoli zsuwa majtki w dół ud. Gdy
stuka mnie w kostkę, unoszę po kolei nogi, ale oczy mam cały czas
zamknięte. Wiem, że oddala się na krótką chwilę, potem słyszę
szum wody z kranu, ale zaraz wraca i delikatnie przemywa mokrą
szmatką wnętrze moich ud. Serce ściska mi się boleśnie w piersi,
raz po raz przełykam łzy.
- Ręce. - Łagodne polecenie Jessego zachęca mnie do
otwarcia oczu. Trzyma przede mną koszulę nocną. Wkładam ręce
w rękawy, a on odwraca mnie, żeby zawiązać ją na plecach.
Obracam się przodem do niego i w tej samej chwili rozlega się
pukanie do drzwi. Jesse prosi, żeby wejść.
To ta sama pielęgniarka, ale tym razem towarzyszy jej lekarz
w białym kitlu. Delikatnie zamyka za sobą drzwi i wita się
skinieniem głowy z Jessem, który nagle się ożywia, a ja wiem
dlaczego. Lekarz włącza maszynę stojącą obok mnie i przysiada na
moim łóżku.
- Jak się czujesz, Avo? - pyta.
- W porządku - wyrywa mi się ten jeden zwrot, za który grozi
mi lanie. Jesse wzdycha, ale nic nie mówi. - Dobrze, dziękuję.
- Nic nie boli, żadnych skaleczeń ani siniaków?
- Nie.
Lekarz uśmiecha się i odsuwa prześcieradło zasłaniające mi
brzuch.
- Sprawdźmy, co się dzieje. Czy mogłabyś unieść koszulę,
żebym mógł zbadać ci brzuch?
Nawet teraz, gdy jesteśmy pogrążeni w najczarniejszej
rozpaczy, czuję, że Jesse tężeje na myśl, że będzie mnie dotykał
obcy mężczyzna. Spoglądam na niego błagalnie, ale on tylko kiwa
głową.
- Chyba wyjdę na korytarz - mówi cicho, ruszając do drzwi.
- Ani mi się waż! - wołam. - Nie waż się mnie zostawiać. -
Wiem, że walczy ze sobą, i wiem, że myśl o tym, że dotyka mnie
inny mężczyzna, jest dla niego nieznośna, nawet jeśli wynika z
jego przesadnej i niedorzecznej zaborczości, ale teraz mógłby nad
tym zapanować. Teraz musi nad tym zapanować.
Lekarz, lekko zdezorientowany, wodzi między nami wzrokiem
i czeka, aż Jesse przejmie inicjatywę i podejdzie do łóżka. Co
zrobię, jeśli wyjdzie z pokoju? Chyba tego nie zniosę. Ale wtedy
Jesse bierze głęboki oddech, jak gdyby zbierał siły, i siada obok
mnie. Bierze moją ręką w obie dłonie, przyciska ją do piersi i
spuszcza głowę. Nie jest w stanie patrzeć.
Z obu moich stron siedzą mężczyźni, jeden zadziera mi
koszulę i bada brzuch, drugi oddycha głęboko, ściskając moją dłoń.
Opieram głowę na poduszce i wbijam wzrok w sufit, chcę, żeby
było już po wszystkim, żeby Jesse zabrał mnie do domu i żebyśmy
mogli rozpocząć bolesny proces przepracowania tego, co się
wydarzyło. Kto prowadził DBS? Wypadek rzuca zupełnie nowe
światło na moją utratę przytomności w barze. Mikael z całą
pewnością nie jest ogarnięty żądzą zemsty do tego stopnia, żeby
posunąć się do czegoś takiego.
- Poczujesz chłód - uprzedza lekarz, wyciskając trochę żelu
na mój brzuch. Przesuwa po nim głowicą urządzenia, obserwując
ekran. Niewielkie pomieszczenie wypełnia natychmiast
zniekształcony szum. Doktor mruczy pod nosem, kręci pokrętłami
i przyciska szarą głowicę mocniej do mojego brzucha. Nie czuję
bólu. Nie czuję bólu, bo wciąż jestem kompletnie odrętwiała. A
potem lekarz przestaje poruszać głowicą i manipulować przy
wielkim aparacie. Gdy zerkam na niego, wpatruje się uważnie w
monitor. W końcu spogląda na mnie.
- Wszystko jest w porządku, Avo.
- Słucham? - szepczę, dławiąc się z szoku, gdy moje konające
serce gwałtownie podchodzi mi do gardła.
- Wszystko jest w porządku. Lekkie krwawienie we wczesnej
ciąży nie musi być groźne, ale w twojej sytuacji musimy zachować
ostrożność.
Dłonie Jessego zaciskają się wokół mojej tak mocno, że syczę
z bólu. Natychmiast rozluźnia uścisk, powoli unosi głowę i
napotyka moje spojrzenie. W jego zielonych oczach maluje się
szok, policzki ma całe mokre. Kręcę lekko głową, jak gdyby ze
wszystkich tragicznych wydarzeń dzisiejszego dnia właśnie ta
chwila musiała mi się przyśnić. Wpatrujemy się w siebie, żadne z
nas nie wie, jak zareagować na te wieści. Jesse próbuje coś
powiedzieć, ale nie potrafi wykrztusić ani słowa. Ja też chcę się
odezwać, ale głos więźnie mi w gardle. Jesse wstaje, siada, a potem
znów wstaje i puszcza moją dłoń.
- Ava jest nadal w ciąży? Ona... ona... my...
Lekarz śmieje się lekko.
- Tak, Ava jest nadal w ciąży, panie Ward. Proszę usiąść,
pokażę panu.
Jesse spogląda na mnie z osłupieniem, a potem wlepia wzrok w
monitor.
- Postoję, jeśli nie ma pan nic przeciwko. - Nachyla się lekko
nad łóżkiem, mrużąc oczy. - Nic nie widzę.
Choć to trudne, odrywam wzrok od mojego oszołomionego
męża i sama zerkam na ekran, ale widzę tylko czarno-białe
śnieżenie. Doktor wskazuje coś na monitorze.
- Proszę spojrzeć. Dwa bijące serca.
Marszczę brwi. Dwa bijące serca?
Zgłoś jeśli naruszono regulamin