Odcinek 55 – Lizzy kontra Piosenkowa Przesiadówka.odt

(26 KB) Pobierz

Odcinek 55 – Lizzy kontra Piosenkowa Przesiadówka

Ja i Julie siedzieliśmy na balkonie. Czekaliśmy na Kendalla i Jamesa, którzy mieli przyjść trochę posiedzieć. Na dole widzieliśmy Din, która w zamian za dodatkowe kieszonkowe przycinała żywopłot Johna, którym ten zajmował się w czasie wolnym.

Do what you want, but think about the omen

a vision in your mind will lead your way

go where you want, but don´t forget the omen

a light at your side will show you where.

Głos Julie'ego zsynchronizował się z głosem wokalistki w radiu. Przekręciłam głowę, spoglądając na niego z poręczy, na której się opierałam. Julie siedział w fotelu, wystawionym na taras. Miał na kolanach gazetę, a w wolnej ręce trzymał ledwo nadgryzionego marsa.

-Znasz to? -uniosłam brwi. - Nie wiedziałam, że lubisz taką muzykę. W ogóle nie wiem, jakiej słuchasz muzyki. Jeszcze tak mało o Tobie wiem.

-Nie przeczytałaś tego w aktach? - rzucił żartobliwym tonem.

Wiedziałam, do czego on zmierza. Ostatnio przyłapał mnie przeglądaniu jego dokumentów. I tak prędzej, czy później musiałam to wszystko przeczytać.

-Nie znajdę tego w aktach. - powiedziałam. - Nawet nie napisali kto jest Twoim ojcem.

-Sam tego nie wiem. - odparł, przekręcając stronę magazynu. - Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym się tego dowiedzieć.

-Nie znasz swojego taty? - spojrzałam mu w oczy. Dzieliła nas niewielka przestrzeń na tarasie. - Mama nic Ci o nim nie opowiadała?

-Za każdym razem, kiedy zaczynałem ten temat dostawała histerii. - wzruszył ramionami, jakby wspominał niewielkie zajście na szkolnym korytarzu. - Po pewnym czasie uznałem, ze to pewnie był jakiś zły człowiek. Wszyscy mi mówili, że jestem bardzo podobny do mamy, ale o ojcu nikt nie wspominał. Widziałaś mój akt urodzenia?

-Tak. - odpowiedziałam, nie bardzo wiedząc, co ma na myśli.

-Pamiętasz, co jest w rubryce „Ojciec dziecka”?

-”Ojciec nieznany”. - odpowiedziałam, sama się dziwiąc, jak sędzia Peterson mogła coś takiego podać. Jak można nie wiedzieć, z kim się chodzi do łóżka?

Wiedziałam, że zaraz przyjdą. Dlatego wzięłam komórkę i wysłałam SMSa do Jamesa:

„Nie chce mi się wstać, żeby wam otworzyć. Klucze są w donicy z lewej strony.”

Julie chyba nie chciał gadać o swoim ojcu ja nie wiedziałam kim jest, on też tego nie wiedział. Obserwowałam Din, która wciąż przycinała żywopłot. To było takie zwykłe, nudne popołudnie. Siedziałam w rękami założonymi na poręczy balkonu, a za moimi plecami siedział Julie z jakąś gazetą na kolanach.

W końcu zagrano inna piosenkę. Tą, która kojarzyła mi się z Chuckiem. Automatycznie zaczęłam mruczeć słowa razem z wokalistą zespołu.

I'm just your average ordinary everyday superhero

Trying to SAVE the world, but never really sure

I'm just your average ordinary everyday superhero

Nothing more than that, that's all I really am

Kiedy w końcu zobaczyłam Jamesa i Kendalla na dole, obserwowałam, jak Kendall wyciąga z donicy klucz i sam otwiera sobie drzwi. Tuż obok James witał się z Din, która wciąż trzymała w ręku sekator, jakby była gotowa w każdej chwili uderzyć go nim w głowę.

Usłyszałam jak Julie wstaje. Zawsze towarzyszyło przy tym takie charakterystyczne stęknięcie, które wydobywało się z jego gardła. Siedziałam tak bez ruchu, leniwie oparta o barierkę balkonową. W samej koszuli od mundurka i starych jeansach. Nie chciało mi się przebierać bardziej. Dzisiaj byłam na to zbyt leniwa. Nie wiem, czemu, ale nic mi się nie chciało. Nawet wstać z krzesła i otworzyć przyjaciołom. Usłyszałam, jak Julie prowadzi ich schodami.

W połowie lutego nauczył się już rozróżniać imiona wszystkich moich przyjaciół. Większość z nich wciąż zachowywała się wobec niego nieufnie, ale wiedziałam, że to minie. Plusem było to, że zaczął się uśmiechać. Tak naprawdę szczerze.

-Ktoś Ci już mówił, że masz uśmiech jak Angelina Jolie? - powiedziałam do niego pewnego dnia.

-Nie. - pokręcił głową ze zdziwioną miną. - Ale dzięki, uznam to za komplement.

I znowu uśmiechnął się w ten sam sposób.

Poczułam, jak czyjeś usta muskają mój policzek. Uśmiechnąłem się, wiedząc, że to Kendall.

-Wszystko dobrze? - zapytał, siadając na krześle obok. Julie usiadł na tym samym fotelu, rozmawiając z Jamesem i Din Powoli odnosiłam wrażenie, że zaczynają go lubić.

-Tak... - pokiwałam głową, ale natychmiast tego pożałowałam. - To znaczy nie wiem. Dzisiaj przyjedzie mama. Ma do pogadania z Ciotką Diane. Chyba chodzi o Volkoffa. - dodałam półgłosem.

-Teraz będziemy rozmawiali po francusku? - uśmiechnął się krzywo. - czym się martwisz? Na Twoim miejscu bym się cieszył.

-Też się cieszę, ale... - przygryzłam wargę. - Mama nie przyjedzie do nas. Tylko na naradę. Nie chodzi o rodzinę, tylko o jakieś szpiegowskie sprawy. Poza tym, nie chcę, żeby Julian wiedział, że o tym rozmawiamy. Jest kiepski z francuskiego. Na razie. Mam go przyuczyć w weekend. Obiecałam jemu i pani Arias.

-Nie dziwi się, że tak po prostu rozmawiamy w obcym języku?

-Nie. - pokręciłam głową. - Kiedy mnie o to zapytał, powiedziałam mu, że to fajne i mamy taki zwyczaj. Wiesz, ze to na pewien sposób seksowne.

-Francuski jest seksowny. - dodał szeptem.

Uśmiechnęłam się pod nosem, a on założył mi kosmyk włosów za ucho.

~***~

Kiedy wszyscy już sobie poszli, Chuck wrócił ze sklepu. Wiedzieliśmy, że zaraz ma przyjechać mama, dlatego Julie pomógł nam przy sprzątaniu salonu. O dziwo był w tym dość dobry i częściowo żałowałam, że tego wcześniej nie zauważyłam. Myślałam, że po prostu nie robił bałaganu, a on tak dobrze sprzątał.

Kiedy skończyliśmy robić kolację, o dziwo bez Johna, Morgana i tak dalej, zadzwonił dzwonek do drzwi. Chuck pokazał mi głową, żebym ja otworzyła. Dość niechętnie podniosłam tyłek i ruszyłam otworzyć spotkanie rodzinne „przy okazji”. Nienawidziłam takich okazji.

-Witaj, kochanie. - powiedziała z uśmiechem, przytulając mnie do siebie. - Strasznie się stęskniłam. Działo się coś, kiedy mnie nie było?

Nic nie powiedziałam, tylko wskazałam na Julie'ego. Mina mamy natychmiast spoważniała, pomimo że on życzliwie się uśmiechał.

~***~

-Diane, proszę... - usłyszałam głos mamy, kiedy przechodziłam obok pokoju konferencyjnego. - Lepiej, żeby Lizzy trzymała się z dala od tego chłopaka.

-A to dlaczego? - dobiegł do mnie zniekształcony głos ciotki Diane. Ochrona Juliana, to zadanie Lizzy. Nie wiedzą o swoich korzeniach.

-Zastanawiałaś się, jak to brzmi? - oburzyła się mama. - To jest jej przyrodni brat. Nieślubny syn Stephena. Na prawdę lepiej, żeby o sobie nie wiedzieli.

Po tych słowach poczułam jak staje mi serce. Julian jest moim bratem? Moim, Chucka i Ellie? Nie, to nie jest możliwe. Czy to znaczy, że... Tata zdradził mamę?

-Mary, wiem, jakie to dla Ciebie bolesne. Powinnaś wiedzieć, że... - przerwała, kiedy wbrew sobie weszłam do pokoju.

Twarze mamy i Cioci zastygły bez ruchu. A ja tylko stałam w przejściu, czekając na ich odpowiedź.

-To prawda? - zdołałam wykrztusić.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Jestem świnia, że tak kończę. Kiedyś Chris napisał, ze lubi takie zakończenia, więc proszę.

Zgłoś jeśli naruszono regulamin