JAN Z ENDOR (Wielki święty w Królestwie Bożym).pdf

(1231 KB) Pobierz
Maria Valtorta
JAN Z ENDOR
(WIELKI ŚWIĘTY BOGA)
1
SPIS TREŚCI
NAWRÓCENIE FELIKSA NAZWANEGO PRZEZ JEZUSA JANEM Z ENDOR ............... 3
Z BEROT DO JEROZOLIMY ................................................................................. 13
W ŚWIĄTYNI, W GODZINIE SKŁADANIA OFIARY ............................................... 15
SPOTKANIE JEZUSA Z MATKĄ W BETANII ......................................................... 17
PRZYPOWIEŚD O SYNU MARNOTRAWNYM ...................................................... 19
JAN Z ENDOR PRAGNIE SPALID SIEBIE DLA BOGA ............................................. 25
SANHEDRYN WIE O POBYCIE JANA U ŁAZARZA ................................................ 28
JEZUS WRAZ Z JANEM Z ENDOR OPUSZCZA BETANIĘ ....................................... 30
JEZUS W NAZARECIE W DOMU SWEJ MAMY .................................................... 32
JANIE Z ENDOR, UDASZ SIĘ DO ANTIOCHII ....................................................... 35
ODEJŚCIE Z NAZARETU ..................................................................................... 45
W KIERUNKU JIFTACH EL .................................................................................. 52
POŻEGNANIE JEZUSA Z DWOJGIEM UCZNIÓW ................................................. 57
BÓL, MODLITWA, POKUTA JEZUSA ................................................................... 60
Z PTOLEMAIDY DO TYRU .................................................................................. 65
ODPŁYNIĘCIE Z TYRU NA STATKU KRETEOSKIM ................................................ 71
BURZA I CUDA NA STATKU ............................................................................... 76
PRZYBICIE I ZEJŚCIE NA LĄD W SELEUCJI........................................................... 82
Z SELEUCJI DO ANTIOCHII ................................................................................. 86
DROGA DO ANTYGONEI ................................................................................... 92
POŻEGNANIE Z ANTIOCHIĄ ............................................................................ 100
POWRÓT OŚMIU *APOSTOŁÓW+ DO AKZIB .................................................... 111
LIST SYNTYKI Z ANTIOCHII. ŚMIERD JANA Z ENDOR ........................................ 119
JEZUS MÓWI MARGCJAMOWI O ŚMIERCI JANA Z ENDOR .............................. 132
ŹRÓDŁO:
MATERIAŁ DOT. ŚW. JANA Z ENDOR ZACZERPNIĘTO ZE ŚLICZNEJ KSIĄŻKI
MARII VALTORTY - "POEMAT-BOGA- CZŁOWIEKA" (CZEŚĆ III i IV).
2
NAWRÓCENIE FELIKSA NAZWANEGO PRZEZ JEZUSA
JANEM Z ENDOR
(Napisane 13 czerwca 1945)
Tabor został teraz z tyłu, za wędrującymi. Minęli go już. Równiną leżącą między
tą górą a drugą, znajdującą się naprzeciw, idzie grupa, rozmawiając o
wspinaczce podjętej przez wszystkich, chociaż wydaje się, że na początku
najstarsi chcieli się od niej wymówid. Teraz zaś są zadowoleni, że wchodzą tam,
na szczyt. Wędrówka jest łatwa, gdyż są na drodze głównej, wystarczająco
wygodnej. Godzina jest wczesna. Mam wrażenie, że nocowali na zboczach
Taboru.
«To Endor – mówi Jezus, pokazując biedną wioskę, usytuowaną na pierwszych
wzniesieniach tej drugiej grupy górskiej. – Czy naprawdę chcesz tam iśd?»
«Jeśli chcesz sprawid mi radośd...»
«Chodźmy więc.»
«Trzeba będzie dużo maszerowad?» – pyta Bartłomiej, który z powodu wieku
nie tęskni chyba zbytnio za górskimi wycieczkami.
«O, nie! Ale jeśli chcecie pozostad...» – mówi Jezus.
«Tak, tak! Pozostaocie. Wystarczy mi, że Nauczyciel pójdzie ze mną» –
odpowiada pośpiesznie Judasz z Kariotu.
«Ja, zanim zadecyduję, chciałbym wiedzied, co można tam pięknego zobaczyd...
Ze szczytu Taboru widzieliśmy morze, a po przemowie tego chłopca muszę
wyznad, że widziałem je właściwie po raz pierwszy tak, jak Ty je dostrzegasz:
sercem. Tu... chciałbym wiedzied, czy się czegoś nauczę. Jeśli tak, też pójdę,
nawet gdybym miał się zmęczyd...» – mówi Piotr.
«Słyszysz ich? Nie wyjawiłeś jeszcze swych zamiarów. Z grzeczności wobec
towarzyszy powiedz im to teraz» – zachęca Jezus.
«Czy to nie do Endor chciał iśd Saul, aby poradzid się wróżbiarki?»
«Tak. I cóż z tego?» *– pyta Judasza Jezus.]
«Otóż, Nauczycielu, sprawiłoby mi radośd pójście na to miejsce, aby usłyszed,
jak mówisz o Saulu» *– wyznaje Judasz.]
«O, więc pójdę tam i ja!» – wykrzykuje Piotr ochoczo.
«Chodźmy zatem.»
Żwawym krokiem przemierzają ostatni odcinek głównej drogi. Potem schodzą z
niej, idąc drogą podrzędną, prowadzącą prosto do Endor. To ubogie miejsce, jak
3
powiedział Jezus. Domy znajdują się na zboczach, które poza wioską są bardziej
strome. Zamieszkują je biedni ludzie. Mieszkaocy mogą zajmowad się tylko
pasterstwem na wysoko położonych pastwiskach góry i pośród małych lasów z
wiekowych dębów. *Widzę+ nieliczne poletka jęczmienia lub podobnego doo
zboża, na sprzyjających *uprawie+ skrawkach ziemi, jabłonie oraz figowce.
Wokół domów – nieliczne winorośle zdobią ciemne mury, jakby to miejsce było
raczej wilgotne.
«Teraz zapytamy, gdzie mieszkała wróżbiarka» – mówi Jezus.
Zatrzymuje jakąś kobietę, powracającą z dzbanami ze źródła. Patrzy na Niego
zaciekawiona, potem odpowiada niegrzecznie:
«Nie wiem. Mam ważniejsze sprawy niż te bajki!»
Odchodzi. Jezus zwraca się do staruszka, który tnie kawałek drewna.
«Wróżbiarka?... Saul?... Któż się tym jeszcze zajmuje? Ale poczekaj... Jest tu
ktoś, kto nauczał, i może będzie wiedział... Chodź.»
I staruszek z trudem idzie w górę kamienistą dróżką, do domu bardzo biednego
i bardzo zaniedbanego.
«To tu. Zaraz wejdę i zawołam go.»
Piotr – pokazując drób grzebiący w ziemi małego brudnego podwórka – mówi:
«Ten człowiek nie jest Izraelitą.»
Nie mówi nic więcej, bo wraca staruszek. Za nim idzie mężczyzna, jednooki,
brudny i zaniedbany – jak wszystko w jego domu. Starszy mężczyzna mówi:
«Widzisz? Ten człowiek mówi, że to jest tam, za tamtym walącym się domem.
Ścieżka, potem strumyk, potem lasek i jaskinie. Najwyższa – z widocznymi
zniszczonymi murami na boku – to ta, której szukasz... Tak powiedziałeś?»
«Nie. Wszystko pomieszałeś. Pójdę sam z tymi obcymi.»
Mężczyzna ma głos ostry i gardłowy, co powiększa przykre wrażenie. Idą dalej.
Piotr, Filip i Tomasz dają Jezusowi liczne znaki, aby nie szedł. On jednak nie
zważa na to. Idzie z Judaszem za człowiekiem, a inni za Nim... niechętnie.
«Jesteś Izraelitą?» – pyta człowiek.
«Tak.»
«Ja także... lub prawie, bo nie wydaję się nim *byd+. Przebywałem długo w
innych krajach i nabrałem zwyczajów, nad którymi ci głupcy ubolewają. Wiedzie
mi się lepiej niż im. Nazywają mnie jednak demonem, bo dużo czytam, hoduję
kury, które sprzedaję Rzymianom, i potrafię leczyd ziołami. Za młodu, z powodu
żony, pokłóciłem się z pewnym Rzymianinem – wtedy byłem w Cintium – i
4
zasztyletowałem go. Umarł. Ja straciłem tam oko i posiadłości. Skazano mnie na
wieloletnie więzienie... na dożywocie. Ale umiałem leczyd i wyleczyłem córkę
jednego strażnika. Zaskarbiłem sobie tym jego przyjaźo i trochę wolności...
Wykorzystałem to, aby uciec. Źle zrobiłem, bo ten człowiek zapłacił oczywiście
życiem za moją ucieczkę. Ale gdy jest się więźniem, wolnośd wydaje się
piękna...»
«Potem nie jest już piękna?»
«Nie. Lepsze jest więzienie, gdzie jest się samotnym, niż kontakt z ludźmi,
którzy nie pozwalają na samotnośd i otaczają nas, aby nas nienawidzid...»
«Studiowałeś filozofów?»
«Byłem nauczycielem w Cintium... Byłem prozelitą...»
«A teraz?»
«Teraz jestem niczym. Żyję w tym, co mnie otacza. I
nienawidzę,
jak byłem i jak
jestem znienawidzony.»
«Kto cię nienawidzi?»
«Wszyscy... A Bóg jako pierwszy. Moja żona... Bóg pozwolił mnie zdradzid i
zrujnowad. Byłem wolny i szanowany, a Bóg pozwolił, że stałem się więźniem
skazanym na dożywocie. Porzucenie przez Boga, niesprawiedliwośd ludzka...
wymazało Jego i ich... Tu nie ma już nic...»
Uderza się w czoło i pierś.
«To znaczy tu, w głowie, jest myśl, wiedza. Ale tu nie ma nic.»
Spluwa z pogardą.
«Mylisz się. Tam masz jeszcze dwie rzeczy.»
«Jakie?» *– pyta Jezusa mężczyzna.+
«Wspomnienie i nienawiśd. Usuo je. Bądź rzeczywiście pusty... a Ja dam ci coś
nowego, abyś to tam włożył.»
«Co?»
«Miłośd.»
«Cha, cha, cha! Rozśmieszasz mnie! Od trzydziestu pięciu lat już się nie
śmiałem, człowieku, odkąd miałem dowód, że żona mnie zdradza z handlarzem
rzymskiego wina. Miłośd! Miłośd dla mnie! To tak jakbym rzucał klejnoty moim
kurom! Padłyby od niestrawności, gdyby nie udało im się ich wydalid. Tak samo
ze mną. Ciążyłaby mi Twoja miłośd, gdybym nie potrafił jej strawid...»
«Nie, mężu! Nie mów tak!»
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin