Sławomir Cenckiewicz - Wywiad PRL na tropie księdza Jerzego (Rzeczpospolita 2009r.).pdf

(195 KB) Pobierz
Wywiad PRL na tropie księdza Jerzego
Sławomir Cenckiewicz 26-02-2009, ostatnia aktualizacja 27-02-2009 00:38
Sławomir Cenckiewicz
źródło: Fotorzepa
autor:
Notatka funkcjonariusza SB dotycząca rozmów abp. Dąbrowskiego z przedstawicielami polskiej
emigracji politycznej w 1984 r. na temat zabójstwa ks. Popiełuszki
źródło: Rzeczpospolita
Notatka funkcjonariusza SB, dotycząca treści rozmowy prymasa z papieżem w 1984 r. na temat
zabójstwa ks. Popiełuszki
źródło: Rzeczpospolita
Wywiadowcy z Rzymu informowali o różnicy zdań między papieżem a prymasem w sprawie
zabójstwa księdza Jerzego. Kardynał Glemp miał mówić, że mimo dobrych intencji Jaruzelskiego i
Kiszczaka na razie nie uda się ustalić zleceniodawców morderstwa. Jan Paweł II miał zaś twierdzić,
że „zleceniodawcy zabójstwa istnieją"
Skomentuj
Dnia 30 października 1984 r. wyłowiono z Wisły ciało zamordowanego przez oficerów SB księdza
Jerzego Popiełuszki. Wiadomość ta wstrząsnęła Janem Pawłem II. Od samego początku papież był
zdania, że za tą zbrodnią stoją wysocy funkcjonariusze PRL. Podczas osobistej rozmowy z
kardynałem Józefem Glempem 27 listopada 1984 r. Jan Paweł II zobowiązał polski Kościół do
wyjaśnienia całej prawdy o śmierci księdza Jerzego.
Wobec niejednoznacznej postawy prymasa Polski, który bronił tezy o prowokacji wymierzonej w
Jaruzelskiego, papież miał zareagować słowami: "Kościół nie może dopuścić, by zleceniodawcy
zabójstwa księdza pozostali nieznani". O rozmowie tej od razu poinformowała rezydentura rzymska
wywiadu PRL, która uruchomiła swoją najcenniejszą agenturę w Watykanie. Departament I MSW
otrzymał specjalne zadanie rozeznania stanowiska Jana Pawła II w sprawie zabójstwa ks. Jerzego, a
szczegółowe raporty wywiadowcze na ten temat trafiały na biurka Wojciecha Jaruzelskiego i
Czesława Kiszczaka.
Ból kapłana
Zdecydowany pogląd papieża na sprawę śmierci księdza Jerzego zaniepokoił komunistów.
Departament I otrzymał zadanie rozpoznania sytuacji w Watykanie po zabójstwie polskiego
kapłana.
Chociaż ks. Popiełuszko nie żył od kilku dni, zdecydowano się w pewnym sensie na kontynuację
strategii realizowanej wobec niego od lat przez krajowe struktury bezpieki. W celu obniżenia
autorytetu księdza Jerzego w oczach duchowieństwa i wiernych wykorzystywano plotki,
krzywdzące pomówienia, a czasem krytyczne opinie na jego temat ze strony niektórych hierarchów.
Sam ksiądz Jerzy niedługo przed porwaniem i śmiercią pisał o bólu, jakiego doświadczył od
przełożonych oskarżających go o zaniedbywanie pracy duszpasterskiej, niesubordynację i trudny
charakter. Wspominał jedną z rozmów z prymasem: "zarzuty mi postawione zwaliły mnie z nóg. SB
na przesłuchaniu szanowała mnie bardziej".
O tym wszystkim wiedziała bezpieka. Dlatego zebrany przez lata zestaw "oskarżeń" pod adresem
ks. Popiełuszki wywiad PRL postanowił wykorzystać nawet po jego tragicznej śmierci. Chciano w
ten sposób zdezawuować zarówno męczeński charakter śmierci księdza Jerzego, jak również
obniżyć rangę wydarzeń, jakie rozegrały się pomiędzy 19 a 30 października 1984 r. na trasie
Bydgoszcz – Włocławek. Najważniejszym jednak celem, jaki chciano osiągnąć, było
upowszechnienie tezy władz PRL o "spisku twardogłowych" przeciwko Jaruzelskiemu.
W działaniach tych istotną rolę odegrała agentura Departamentu I w Watykanie.
Osobnik niedowarzony
Rezydentura wywiadowcza w Rzymie interesowała się księdzem Jerzym na długo przed jego
śmiercią. Przykładowo, w styczniu 1984 r. SB uzyskała ze źródeł agenturalnych szczegółowe
informacje na temat opinii redaktora naczelnego polskiego wydania "L'Osservatore Romano" ks.
Adama Bonieckiego dotyczącej krytyki ks. Popiełuszki przez niektórych polskich hierarchów: "W
dniu 5 I 1984 r. wrócił do Rzymu z pobytu w Polsce ks. A. Boniecki. W dniu 6 I 1984 r. był on na
obiedzie u papieża i jak twierdzi, przekazał mu szczegółowe sprawozdanie ze swojego pobytu w
Polsce. W Warszawie Boniecki spotkał się z ks. Popiełuszko. Uznaje go za bohatera i niepodziela
oceny abp. Bronisława Dąbrowskiego i ks. Janusza Bolonka, którzy uważają, żePopiełuszko jest
"...osobnikiem niedoważonym i nienadającym się do odgrywania
ofiaryprześladowania...""(pisownia oryginalna - przyp. red.).
Według wywiadowców ks. Boniecki miał też skrytykować polskich hierarchów, a zwłaszcza
prymasa Glempa, za to, że udają, iż nie wiedzieli o "istnieniu prywatnego mieszkania Popiełuszki w
Warszawie przy ul. Chłodnej", co z kolei wykorzystywała propaganda komunistyczna, publikując
na ten temat sensacyjne artykuły w prasie. "Zdaniem Bonieckiego zachowanie J. Glempa w
stosunku do "rzekomo" rozpolitykowanych kapłanów jest skandaliczne".
Wywiad PRL starał się na wszelkie sposoby potwierdzić te informacje. Dzięki sieci agenturalnej w
Watykanie już kilka tygodni później Departament I ustalił, że stanowisko Jana Pawła II jest zbieżne
z opinią zaprezentowaną przez ks. Bonieckiego. Papież miał zwlekać z przyjęciem kardynała
Glempa, który 16 stycznia 1984 r. przybył do Watykanu. Zdaniem rezydentury Jan Paweł II miał
pretensje do kardynała Glempa za zbytnią uległość wobec reżimu Jaruzelskiego, napominanie
"rozpolitykowanych kapłanów" związanych z "Solidarnością", "autocenzurę", której dopuścił się,
przygotowując tekst orędzia na Boże Narodzenie w 1983 r. oraz za wyrażoną w kazaniu z 6
stycznia 1984 r. jednostronną krytykę instalacji rakiet NATO w krajach zachodniej Europy bez
przypomnienia, iż jest to reakcja na agresywne zamiary bloku sowieckiego wobec wolnego świata.
Tonować watykańskie nastroje
Kiedy stało się jasne, że ksiądz Jerzy zginął zamordowany przez funkcjonariuszy SB, Departament
I otrzymał zadanie rozpoznania stanowiska Stolicy Apostolskiej w tej sprawie. Od początku starano
się również monitorować relacje pomiędzy prymasem Glempem a kurią rzymską i samym
papieżem. Z zadowoleniem przyjęto wiadomość, że w rozmowach z duchownymi Glemp propaguje
pogląd o "terroryzmie dwóch ekstrem – partyjnej i opozycyjnej", które próbują wykorzystać
tragedię Popiełuszki przeciwko "linii politycznej gen. Jaruzelskiego".
W tej sytuacji cel działań wywiadowczych był jasny – uzyskać sprawdzone informacje, na ile
skutecznie prymas tonuje nastroje panujące w Watykanie po śmierci ks. Popiełuszki, przedstawiając
mord dokonany przez oficerów bezpieki jako prowokację wymierzoną w Jaruzelskiego. Meldunki
wywiadowcze dokumentujące postawę kardynała Glempa oraz stanowisko Jana Pawła II i
kurialistów w sprawie śmierci ks. Jerzego kierowano bezpośrednio na biurka generałów
Jaruzelskiego i Kiszczaka.
Tak było m.in. w przypadku informacji dotyczącej rozmowy prymasa Glempa z papieżem 27
listopada 1984 r. w Watykanie. Opierając się na szyfrogramach przesłanych z Rzymu i
informacjach, które na bieżąco przekazywał kontakt informacyjny "Prorok", dyrektor Departamentu
I MSW gen. Zdzisław Sarewicz pisał: "Kardynał Glemp, omawiając sprawę porwania i zabicia ks.
Popiełuszki, stwierdził, że był to gest "twardych komunistów" wymierzony przeciwko gen.
Jaruzelskiemu osobiście. Potępiając tę prowokację, prymas położył zarazem duży nacisk na fakt, iż
ks. Popiełuszko postępował nierozważnie i nie stosował się do rad i poleceń kierownictwa
Kościoła".
Glemp miał też zrelacjonować spotkanie abp. Dąbrowskiego z gen. Kiszczakiem, który zapewnił
episkopat Polski, że "osobiście przyjmuje odpowiedzialność za przebieg dochodzenia w sprawie
bezpośredniej i pośredniej odpowiedzialności za śmierć Popiełuszki". "Zdaniem kard. Glempa –
pisał szef wywiadu PRL – min. Kiszczak sprawiał wrażenie bardzo szczerego, ale musiał przyznać,
że prowadzącym dochodzenie nie będzie łatwo dotrzeć do inspiratorów zabójstwa, ponieważ jego
bezpośredni sprawcy nie chcą zeznawać. Prymas stwierdził, że go to nie dziwi. Zdumiony Jan
Paweł II miał wówczas zareagować słowami: "Kościół nie może dopuścić, by zleceniodawcy
zabójstwa księdza pozostali nieznani".
Groźba beatyfikacji
Wywiadowcy z Rzymu informowali o różnicy zdań między papieżem a prymasem w sprawie
zabójstwa księdza Jerzego. W kontrze do Jana Pawła II kardynał Glemp miał wygłosić pogląd, że
mimo dobrych intencji Jaruzelskiego i Kiszczaka "na razie rząd nie będzie w stanie ustalić i
udowodnić odpowiedzialności ewentualnych zleceniodawców politycznych". Mimo to, mówił
prymas, Kościół "nie może szkodzić gen. Jaruzelskiemu", gdyż "jego upadek mógłby mieć dla
Kościoła w Polsce poważne konsekwencje".
Papież miał polemizować z tym poglądem, twierdząc, że "zleceniodawcy zabójstwa istnieją" i że
należy dążyć do wyjaśnienia wszystkich okoliczności śmierci kapłana, wysuwając jednocześnie
"konkretne żądania wobec rządu i uzyskanie niektórych ustępstw, dotychczas negowanych".
Kilka dni później gen. Sarewicz przesłał najważniejszym osobom w państwie kolejnąnotatkę
poświęconą "stanowisku Watykanu i Jana Pawła II w sprawie Popiełuszki".Powstała ona w oparciu
o informacje pochodzące ze źródeł agenturalnych w Watykanie(m.in. "Konrado" i "Prorok"). Na
rozdzielniku, poza Jaruzelskim iKiszczakiem, znalazły się m.in. nazwiska generałów Józefa
Chomętowskiego, WładysławaPożogi i Władysława Ciastonia, a także szefa Urzędu ds. Wyznań
Adama Łopatki.
Szef wywiadu z zadowoleniem informował, że coraz szersze kręgi watykańskie uznają porwanie i
zamordowanie ks. Jerzego za "prowokację polityczną" wymierzoną w ekipę Jaruzelskiego.
Zdaniem Sarewicza, środowisko watykańskiego Sekretariatu Stanu miało z dużym uznaniem
wypowiadać się o "konsekwencji, z jaką władze [PRL] podeszły do sprawców przestępstwa". Szef
wywiadu uspokajał też elitę PRL, zapewniając, że ani w Watykanie, ani w polskim episkopacie nikt
nie myśli o beatyfikacji ks. Jerzego. Na potwierdzenie przywoływał w tym miejscu słowa abp.
Dąbrowskiego, który miał w Rzymie oświadczyć, że "episkopat nie dopuści, aby doszło w tym
przypadku do pomieszania wiary z polityką".
Narwany od młodości
Stanowisko prymasa Glempa podzielali także inni biskupi, co z satysfakcją podkreślano w
meldunkach wywiadowczych. Przykładowo, podczas pobytu w Rzymie w ostatnich dniach
października 1984 r. abp Henryk Gulbinowicz miał odbyć rozmowę na temat księdza Jerzego z
agentem Departamentu I, którego w meldunkach i szyfrogramach – zapewne dla większej
konspiracji – opisywano jako "źródło nr 13963". W rozmowie tej abp Gulbinowicz miał powołać
się na opinię sekretarza KC PZPR Kazimierza Barcikowskiego, który przyznał, że sprawą
niepokornego kapłana interesują się "towarzysze radzieccy".
Informator SB w ten sposób relacjonował rozmowę z arcybiskupem wrocławskim: "[Gulbinowicz]
Krytycznie ocenił postać zamordowanego ks. Popiełuszki. Stwierdził, że był on "narwany" od
młodości i niepotrzebnie prowokował już od czasu odbywania służby wojskowej. Papież był
jednostronnie informowany o Popiełuszce i dlatego niepotrzebnie się angażował – przykładowo
przekazał Popiełuszce przez bp. Zbigniewa Kraszewskiego różaniec i broszury z encykliką i
dedykacją oraz specjalne błogosławieństwo na piśmie. Urządzenie wystawy pt. "Od Katynia do
stanu wojennego" o silnych akcentach antyradzieckich ocenił jako przykład "niedoważenia"
(pisownia oryginalna) życiowego i politycznego. Kard. Glemp nie starał się przesunąć Popiełuszki
na inne stanowisko, tak jak to uczynił z ks. Mirosławem Nowakiem z Ursusa. Istniał natomiast
pomysł wysłania go na studia do Instytutu Katolickiego w Paryżu, ale sprawa ta przeciągnęła się w
czasie wobec stanowiska Popiełuszki, że "nie może opuścić wiernych". Sprawa tego księdza oraz
innych księży podejmujących działalność polityczną poruszana była na ostatnim posiedzeniu
Komisji Wspólnej. Barcikowski oświadczył wówczas, że "my sobie jakoś damy z nimi radę, ale
towarzysze radzieccy mówią bez przerwy, "że trzeba zrobić z tym porządek" (pisownia oryginalna
– przyp. red.).
Stary znajomy i Sowieci
W tym samym czasie w Rzymie przebywał sekretarz episkopatu Polski abp Bronisław Dąbrowski,
który podobnie jak abp Gulbinowicz, zaprezentował swoje stanowisko na temat zabójstwa ks.
Popiełuszki.
Znów obszernie informowało o tym "źródło nr 13963": "Zdaniem abp. Dąbrowskiego
odpowiedzialność za tę zbrodnię należy przypisać elementom politycznym wrogim wobec gen.
Jaruzelskiego, a zatem chodzi niewątpliwie w tym przypadku o prowokację, posiadającą dotąd
pewne cechy utajone. Kpt. Piotrowskiego – Dąbrowski określił jako "starego znajomego", gdyż
zarówno on, jak i Glemp spotykali go kilka razy, podczas kiedy pełnił on służbę jako
funkcjonariusz Biura Ochrony Rządu i Departamentu ds. Kościelnych i Narodowościowych MSW
w czasie wizyty papieża w Polsce oraz przy okazji spotkań z Wałęsą. W jego ocenie Piotrowski jest
typem bardzo ambitnym, który uważał, że należy mu się stopień pułkownika. Trzej sprawcy
przestępstwa działali pod Toruniem w łatwych warunkach, ponieważ strefa ta jest dobrze
kontrolowana. Mogli więc liczyć na poparcie organizacyjne czynników radykalnych w aparacie SB
i tajnej jaczejki OAS (Organizacja Anty-Solidarność), jak również na poparcie "bazy sowieckiej".
Jako wykonawcy działali oni niewątpliwie na rozkaz przeciwników gen. Jaruzelskiego
uplasowanych w MSW tzn. ludzi zaufanych Mirosława Milewskiego".
I dalej: "Jaruzelski, według opinii Dąbrowskiego, musi obecnie wykazać Moskwie, że panuje
całkowicie nad sytuacją. Zaś przywódcy sowieccy nie mogą dopuścić do tego, by ewentualne więzi
z grupą przeciwników-konspiratorów wyszły na jaw. Prowokacja zapewne nie uda się, jej sprawcy
bowiem źle wykalkulowali – jeśli się okaże, że nie dojdzie do zaburzeń, a więc i tym samym do
represji, będzie to oznaczać porażkę obydwu ekstremizmów, tzn. partyjnego, wrogo nastawionego
do Jaruzelskiego, i w łonie "Solidarności" kontestującego Wałęsę oraz kard. Glempa".
Według relacji "źródła nr 13963" zarówno Dąbrowski, jak i Gulbinowicz wpłynęli na złagodzenie
stanowiska Jana Pawła II w sprawie zabójstwa ks. Jerzego, aby przez to pomóc ekipie Jaruzelskiego
obawiającej się "zaburzeń społecznych". Również doradca prymasa Polski Romuald Kukułowicz
wygłaszał podobne opinie. W listopadzie 1984 r. tłumaczył on w Rzymie, że "cała sprawa z
Popiełuszką była z góry ukartowana, łącznie z celowym pozwoleniem na ucieczkę szofera
Chrostowskiego, aby wytrącić opozycję z ofensywy". Zaznaczył, że dopiero teraz Jaruzelski z
Kiszczakiem przejęli całkowitą kontrolę zarówno w partii, jak i w aparacie bezpieczeństwa.
Ciszej nad tą trumną
Również w następnych latach władzom PRL zależało, aby sprawę śmierci ks. Popiełuszki
prezentowano wyłącznie przez pryzmat wersji przygotowanej przez kierownictwo PZPR i MSW.
Podczas jednej z rozmów ze stroną watykańską w 1985 r. powiedział o tym wprost minister Adam
Łopatka, szantażując jednocześnie polski Kościół: "Władze państwowe są za tym, aby strona
kościelna przyjęła w tej sprawie inną metodę postępowania w myśl hasła: "ciszej nad tą trumną".
Jeśli obecna koncepcja i akcja wykorzystania tego tragicznego wydarzenia przeciw władzom i
spokojowi społecznemu miałaby być kontynuowana, to władze mogą opublikować dane "kim
naprawdę był ks. J. Popiełuszko", bowiem zgromadzone informacje o nim i jego działalności
bardzo mocno odbiegają od obrazu, który chce mu się nadać w koncepcji kościelnej. Zależy nam na
tym, aby do tego nie doszło".
Po argument ten sięgali komuniści także później, zwłaszcza w okresie przygotowań do pielgrzymki
Jana Pawła II w 1987 r. Komunistom, ale też niektórym "realistom" w Kościele zależało, aby papież
nie nawiedził grobu księdza Jerzego i nie akcentował jego postaci w kazaniach. "Może się to
bowiem negatywnie odbić na generalnej ocenie wizyty, a ponadto wzmocni wśród kleru niższego
szczebla nurt ekstremalny, czemu Glemp stara się przeciwdziałać" – raportował zaniepokojony
agent wywiadu o ps. Ravel.
Na szczęście Jan Paweł II nie uległ sugestiom ludzi, których zachowanie świadczyło o ich wrogości
wobec księdza Jerzego. Miejmy nadzieję, że obecnie nie przeszkodzą oni w wyniesieniu do chwały
ołtarzy kapłana, który ostatecznie obnażył zło komunizmu, pokonując je dobrocią i odwagą.
Polacy wierzą, że ksiądz Jerzy Popiełuszko przed 25 laty "zapomniany przez anioły, porzucony w
Zgłoś jeśli naruszono regulamin