KRYTYKA LITERACKA 10 2014.pdf

(1373 KB) Pobierz
ISSN 2084-1124
10 (60) PAŹDZIERNIK 2014
KRYTYKA LITERACKA
LITERATURA SZTUKA FILOZOFIA ESEJE RECENZJE FELIETONY WIERSZE OPOWIADANIA
OD REDAKCJI
Stefan
Żeromski ●
Jubileusz „Krytyki Literackiej”
Dariusz Pawlicki
Zauważenia
ROZMOWA
Wacław Krupiński, Józef Baran LISTY Z MROŻKIEM
[Józef Baran, Sławomir Mrożek,
Scenopis od wieczności]
RECENZJA
Aleksandra Jastrzębska PLANTACJE MACIERZYŃSTWA
[Bożena Keff,
Utwór o Matce i Ojczyźnie]
POGRANICZA
Marek Różycki jr. STEFAN
ŻEROMSKI
– w 150 rocznicę urodzin
ESEJ
Dariusz Pawlicki O PEWNYCH JABŁKACH I JABŁONIACH
ESEJ
Krystyna Habrat ROZMYŚLANIA O PRACY PISARZA (część IV)
POEZJA
Jan Stanisław Kiczor
FELIETON
Lech M. Jakób GRAFOMANIA
RECENZJA
Dariusz Szuirad Zajączkowski O SAMOTNOŚCI [Krystyna Habrat,
Krzyk o północy]
RECENZJA
Zbigniew Kresowaty NA TRANSCENDENTNEJ HUŚTAWCE
[Edyta Kulczak,
Kołysze się w tobie huśtawka]
RECENZJA
Jacek Durski JAWNA I UKRYTA [Feliks Netz,
Dysharmonia caelestis]
FELIETON
Waldemar
Łysiak
UKRAINA – PRAWDY NIE DA SIĘ UKRYĆ
SZTUKA
Bruno Schulz SPOTKANIE
Redakcja
Tomasz M. Sobieraj, Witold Egerth, Janusz Najder
Współpraca
Krzysztof Jurecki, Dariusz Pawlicki, Marek
Różycki jr., Wioletta Sobieraj, Igor Wieczorek
Strona internetowa
http://krytykaliteracka.blogspot.com/
Kontakt
editionssurner@wp.pl
Adres
ul. Szkutnicza 1, 93-469
Łódź
Krytyka Literacka 10 (60) 2014
OD REDAKCJI
Słowo na październik
Polska nie dlatego powstała,
żeby
w niej stara nędza, jak za czasu najeźdźców, nadaremnie
krwawe
łzy
lała. Polska nie dlatego powstała,
żeby
dygnitarz cywilny lub wojskowy, pędząc
w automobilu, obryzgiwał dziadów i
żebraków,
wtulonych w każde załamanie muru stolicy
państwa. Polska nie dlatego powstała,
żeby
w jej granicach miała swe rozpostarcie
burżuazyjna fabryka paskarstw, szwindlów i oszustw.
Stefan
Żeromski,
Początek
świata
pracy
*
Jubileusz „Krytyki Literackiej”
5 lat działalności, 60 numerów elektronicznych i 3 papierowe (półroczniki) jedynego
niezależnego pisma kulturalnego w Polsce. Z tej okazji od kilku dni do redakcji napływają
gratulacje,
życzenia
i podarki z całego
świata.
Na zdjęciu: Redaktor z przecudnej urody
hurysą, darem króla Arabii Saudyjskiej Abd Allaha ibn Abda al-Aziza Al Su’uda.
W dołączonym do hurysy liście monarcha podkreślił,
że
„KL” jest niedościgłym wzorem
intelektualnej suwerenności, ostoją zdrowego rozsądku i klasycznych wartości oraz oazą
piękna na sparszywiałym horyzoncie literackim dekadenckiego Zachodu. Podobne
i identyczne słowa dołączali przywódcy wielu państw, intelektualiści, wybitni artyści,
a nawet sklerotyczny komitet noblowski, który widocznie nażarł się większej dawki wyciągu
z miłorzębu i doznał chwilowego olśnienia. Wszystkim dziękujemy i obiecujemy,
że
będziemy się trzymać wyznaczonej marszruty, zgodnie ze słowami Fryderyka Nietzschego:
„Tak – nie – droga prosta – cel”.
1
Krytyka Literacka 10 (60) 2014
Nowe książki
Dariusz Pawlicki,
Zauważenia
Ostatnia książka Pawlickiego, konsekwentna kontynuacja poprzedniej*, jest opowiadaniem
o umiejętności obserwowania i rozumienia
świata.
Jest też niespieszną podróżą w czas
przeszły, połączoną z przywracaniem powoli blaknących barw jego obrazu. Przeznaczona jest
dla ludzi cichych i wrażliwych, a tych coraz mniej na tym „najpiękniejszym ze
światów”
[Leszek Antoni Nowak – fragment szkicu
Zauważenie, Zauważenia
zamieszczonego w
„Gazecie Kulturalnej”, nr 7/2014].
*
Chwile, Miejsca, Nastroje,
Miniatura, Kraków 2012.
Wydawnictwo Miniatura, Kraków, 2014.
2
Krytyka Literacka 10 (60) 2014
ROZMOWA
Wacław Krupiński, Józef Baran LISTY Z MROŻKIEM
[Józef Baran, Sławomir Mrożek,
Scenopis od wieczności]
Wacław Krupiński:
Z Archiwum Sławomira Mrożka znajdującego się w Fundacji Jana
Michalskiego w Montricher w Szwajcarii otrzymałeś na początku roku kserokopie swoich 50
listów do autora
Tanga
i...?
Józef Baran:
…I ucieszyłem się a także poczułem dumę,
że
pisarz, parokrotnie zmieniający
miejsca pobytu (Francja, Meksyk, Kraków, Nicea) wciąż te listy przechowywał, zatem nie były
mu obojętne, podobnie jak ich autor. To niesamowite mając 66 lat zaglądać do studni czasu
i widzieć swoje myśli i uczucia sprzed 30, 40 lat. Byłem wtedy młodym, wchodzącym w
życie
i poezję człowiekiem. Pracowałem jako nauczyciel w Skawinie, gdy…
W. K.:
…Gdy nadszedł list od samego Sławomira Mrożka, który pierwszy napisał do Ciebie
z Paryża przeczytawszy Twój debiutancki tomik z WL
Nasze najszczersze rozmowy.
J. B.:
Tak. Wydawało mi się,
że
to list z nieba… Bo jak inaczej nazwać fakt,
że
moje wiersze
wzruszyły i poruszyły europejskiej sławy pisarza. W tym pierwszym liście (niestety
zagubionym przeze mnie) tłumaczył się z siebie, Mrożka – „na wypadek, gdyby Pan mnie nie
znał”. Do dziś nie wiem, jak mój tomik dotarł do jego rąk…
W. K.:
W pierwszych listach jeszcze zwracacie się do siebie per Pan, później Ty do Niego
„Drogi Mistrzu”, on do Ciebie „Drogi Ziomku”, wszak obaj urodziliście się w tym samym
Borzęcinie’ w końcu Ty, młodszy o 17 lat, zaproponowałeś formę „ty”...
J. B.:
Dla mnie samego jest tajemnicą jak to się stało,
że
pisarz dał się porwać mojej
młodzieńczej euforii i wciągnąć w kilkuletnią listowną dyskusję, poświęcając tyle czasu na
pisanie nieraz bardzo długich listów do młodego wówczas poety? Faktycznie w trzecim czy
czwartym liście zaproponowałem przejście na ty, na co on przystał, choć nie był człowiekiem
skłonnym do fraternizowania się…
W. K.:
Aż wreszcie spotkaliście się osobiście, pierwszy raz w Krakowie...
J. B.:
Tak, ale „dopiero” i „na szczęście” po pięciu latach korespondowania. To brzmi
paradoksalnie, ale tak jest… bo potem po spotkaniach „na
żywo”
– j korespondencja jakby
straciła na dynamice. Dziś mogę
żałować, że
tak parłem do wyjazdu do Paryża – co wtedy nie
było
łatwe
w związku z
żelazną
kurtyną. Spotkanie na
żywo
„nie wypaliły” tak jak to sobie
wyobrażał – nie wiadomo dlaczego – młody poeta. Nie mnie zresztą pierwszemu i nie mnie
ostatniemu… Pamiętam i 60. urodziny Mrożka w Borzęcinie w 1990 – wielka feta i on
z kamienną twarzą, z którą odbierał wszelkie wyrazy hołdu, w tym
żartobliwą
laurkę
wygłoszoną przez prof. Błońskiego. Mało kontaktowy rozczarował borzęcinian; jedynie na
granicy wsi, gdzie witano go chlebem i solą zanucił; „Chłopoki, cyście mnie nie poznali…”,
dając dowód,
że
jednak pochodzi stąd. Mimo
że
jednak byliśmy ludźmi z różnych
generacji i o tak różnych doświadczeniach, czytający
Scenopis od wieczności
twierdzą,
że
z korespondencji emanuje niesłychana bliskość duchowa.
3
Krytyka Literacka 10 (60) 2014
W. K.:
W Paryżu, o czym piszesz we wstępie do książki, postawiłeś mu wino... I co, nie
pomogło to konwersacji?
J. B.:
Jego była narzeczona, z którą mnie poznał – zdradziła,
że
„Sławek jest najzabawniejszy
i najbardziej błyskotliwy – taki jak w sztukach – gdy sobie podpije”. Widocznie „podpiliśmy”
sobie za mało, bo nie potrafiłem go „odpancerzyć”… Podczas paryskich spotkań przekonałem
się,
że
ten wspaniały korespondent jest najtrudniejszym rozmówcą
świata.
Pamiętam, jak
pochwaliłem się,
że
jadę na festiwal poetów z całego
świata
w Macedonii, na co on dociekał:
„Iluż tych poetów będzie?”. – Chyba ze stu – wyjaśniłem. A on: „Stu poetów i wszyscy poeci,
poeta obok poety i kaaażdy poeta!?” – ironizował…. Lubił podcinać rozmowie skrzydła
W. K.:
Za to Cię uskrzydlał w listach i, nazwijmy rzecz po imieniu – wówczas, w latach 70.
dowartościowywał...
J. B.:
Dowartościowywał a może raczej… doceniał jako poetę, co wydaje mi się – mówiąc
nieskromnie –
że
dobrze o nim po latach
świadczy.
Przecież od docenienia wierszy zaczęła się
wymiana listów. Z każdym z nich dialog stawał się coraz bardziej równorzędny i intensywny.
Listy Mrożka są znakomite i nie zdezaktualizowały się. Mają wartość ponadczasową, ba,
wyprzedzają czas,. Np., gdy krytycznie ocenia Zachód, pisząc o triumfie infantylnej
popkultury, relatywizacji i rozpadzie wszelkich wartości czy o pierwszych jaskółkach
postmodernizmu – to tak jakby pisał o naszej polskiej rzeczywistości w trzydzieści lat później.
Kapitalne są rozważania i refleksje Sławka dotyczące jego stosunku do religii, wyznania
dotyczące naszego prowincjonalnego wychodzenia – jak on to napisał – „spod podłogi, spod
szafy” – ostre sądy na temat literatury, sztuki, przenikliwe dywagacje o sensie i bezsensie
życia,
kobietach, Polsce i Polakach. Ale i moje listy z czasem stają się – jak to dziś widzę –
coraz lepsze literacko, niekiedy zadziorne i polemiczne wobec Mistrza… Nie są to w
żadnym
wypadku listy konwencjonalne czy okolicznościowe, lecz częściej – przynajmniej jeśli chodzi
o Mrożka – rozprawki filozoficzne, eseiki, aforyzmy, cięte riposty mające zawsze charakter
bardzo osobistych, autobiograficznych zwierzeń.
W. K.:
Co kazało mu przez parę lat intensywnie wymieniać się z Tobą listami, a przecież miał
i innych korespondentów – Błońskiego, Lema, Skalmowskiego, Tarna?...
J. B.:
Z perspektywy lat sądzę, – o czym wspominam we wstępie –
że
dostrzegłszy w „ziomku”
literacki talent, a jednocześnie mając
świadomość
swych cech introwertyka i trochę liryka
(zapamiętałość w analizowaniu własnych stanów psychicznych, skłonność do skrótów
myślowych, precyzji, ale i do metaforycznego ujmowania rzeczywistości) – znalazł we mnie
lustrzane odbicie tej części osobowości, którą starannie maskował i nieczęsto mógł ujawniać
w spotkaniach z innymi, widzącymi w nim głównie satyryka i humorystę. Może byłem w jego
oczach też jakąś alternatywną wersją jego losu? Nie sposób nie wspomnieć też o specyficznej
sytuacji pisarza emigranta odczuwającego mocniej swoje osamotnienie.
W. K.:
Po latach i Ty ujawniłeś swój talent prozaika, czego wyrazem Twoje trzy wydane
w wyd. Zysk i S–ka tomy dzienników
Koncert dla nosorożca, Przystanek marzenie, Spadając,
patrzeć gwiazdy...
To niejako ciąg dalszy tej wymiany listów z autorem
Tanga...
J. B.:
Tak przynajmniej sądzi profesor Wojciech Ligęza, który pisze w posłowiu,
że
kształtujący się w listach do Mrożka styl refleksji i autorefleksji wykorzystałem później
w dziennikowych zapiskach.
4
Zgłoś jeśli naruszono regulamin