Dok1.docx

(246 KB) Pobierz

Prolog

Plask!

Właśnie z takim odgłosem wylądowała Hermiona, kiedy potknęła się o rozwścieczoną sklątkę  tylnowybuchową, która natychmiast zaczęła strzelać iskrami na wszystkie strony. Najmądrzejsza uczennica Hogwartu ze złością wypluła z ust błoto. Nawet nie usiłowała się podnieść – postanowiła poczekać jeszcze chwilę, może profesor Nowacky, młody nauczyciel magii w terenie jej nie zauważy. Magia w terenie… Hermiona nigdy nie kwestionowała  decyzji ciała pedagogicznego, ale aktualnie była bliska wybuchu. Co z tego, że potrzebujemy… więcej ruchu i… łączenia sprytu z zaklęciami. Voldemort już nie żyje, a chyba nikomu w najbliższym czasie nie odwali. Wojna zebrała wystarczająco krwawego plonu…  ,, Nothing Left To Say”, jak w piosence Imagine Dragons. I tak w tych zajęciach nie ma niczego związanego z prawdziwą czarną magią albo ze śmierciożercami.  Sklątki, chochliki, smoki– nigdy nie spotkamy ich w bitwie. No, może ewentualnie smoki. Ale ,, jesteśmy jeszcze zbyt niedoświadczeni, by porywać się na gorszą magię”. Herm nie lubiła tego nauczyciela. Czy ten młody Polak kiedykolwiek brał udział w bitwie? Nie.  Czy osoby będące na tych zajęciach – rocznik, aktualni siódmy i ci którzy z różnych powodów ( śmierciożercy i Czarny Pan, takie tam ) nie ukończyli szkoły- brali udział w tej wojnie? W większości.

Hogwart – jeszcze niedawno miejsce w którym życie dziewczyny i jej przyjaciół było zagrożone, teraz zwyczajnie dom.  Część uczniów nie wróciła, inni powrócili zmienieni. Wystarczyło popatrzeć na Lavender Brown, ugryzioną przez wilkołaka podczas drugiej bitwy o Hogwart.

Albo na Rona który nigdzie nie pasował. Teraz przeskoczył na Hermioną i pognał do kolejnej przeszkody. ,, Kretyn ” pomyślała Hermiona. ,, Rozstaliśmy się, owszem, ale to nie powód do zachowywania się jakby mnie nie było!” Ron nie zachowywał się jak Gryfon, którym kiedyś był. Gryfon, pomimo niechęci, urazy czy nienawiści, pomógłby każdemu kto by potrzebował pomocy. Uczniowie domu lwa mają honor, nawet jeżeli potrafią być trochę głupawi. Teraz jej rudy  przyjaciel potknął się i rzuciły się na niego wszystkie błękitne chochliki. Herm westchnęła i rzuciła na małe istotki zaklęcie Peskipiksi  Pesternomi. Zadziałało, Hermiona od zawsze była lepsza od Lockcharta. Rudy uśmiechnął się do niej z wdzięcznością i pobiegł dalej. Czyli nadal był kretynem.

-- Świetnie panno Granger, po prostu świetnie rzucone zaklęcie, ale czy mogła by pani łaskawie wstać? Tu jest lekcja!! – wydarł się na dziewczynę znienacka prof. Nowacky.

Hermiona posłała nauczycielowi naburmuszone spojrzenie i spróbowała wstać z powoli wciągającego ją błota ( magiczne piaski? Serio? ) lecz zakończyło się to tylko jeszcze jednym widowiskowym upadkiem na tyłek. ,, Idiota ” – pomyślała nagle Herm i  natychmiast się zganiła za te obrażanie kogoś starszego od niej. Gryfoni czują respekt, nie zachowują się jak..

Hermiona nagle znieruchomiała, nauczyciel przestał być ważny.

… jak Ślizgoni.

,, No to to wszystko wyjaśnia ” – gorycz wkradła się w jej myśli – „ przecież ja jestem Ślizgonką”

W chwili gdy to pomyślała cień jakiegoś rosłego chłopaka zasłonił jej słońce.

 

Rozdział pierwszy – Tiara Przydziału

Few days ago…

Piękny wrześniowy dzień. „ Pewnie ostatni taki ciepły”, pomyślała Hermiona. Wraz ze swoimi przyjaciółmi – Ginn, Luną, Harrym, Nevill’em i Ronem – wracali do Hogwartu dokończyć naukę.

,, Wracamy do domu”- Pomyślała Hermiona, wygodniej układając się na siedzeniu. Omiotła spojrzeniem  ludzi wokół niej, jej przyjaciół. To było takie… sielankowe, nawet jeżeli czuła, że czegoś tu brakuje. Harry obejmował Ginny i szeptał jej do ucha takie rzeczy, że dziewczyna na przemian rumieniła się i śmiała. Luna pisała coś w swoim notatniku. Może wiersz? Neville rozwiązywał krzyżówkę w Żonglerze, a Ron siedział przy oknie z nieobecną miną. Miona miała nadzieje, że nie myślał o nich. To by było bardzo bolesne. Pare dni po bitwie o Hogwart chłopak powiedział jej, że to było.. chwilowe zauroczenie. Że nie pocałował jej z miłości i ma nadzieje że wszystko między nimi jest OK.

Niedoczekane.

- Hej Ron! Chwytaj tą! – zawołała Hermiona, rzucając do swojego przyjaciela  jedną z fasolek. Miała smak peklowanej wołowiny, znienawidzonej przez Rona potrawy. Nie robiła tego dla bycia złośliwą (no, może troszeńkę )lecz po to, aby zobaczyć minę Gryfona. Chłopak, jak przystało na obrońcę, gładko pochwycił fasolkę w usta i zacisnął na niej szczęki, jednak prawie natychmiast wypluł ją prosto na Ginny. Harry, Neville i Luna ryknęli śmiechem.

- Ty pacanie!!! - Płomiennoruda dziewczyna wstała  i (wpierw obdarzywszy swojego chłopaka i przyjaciół morderczym spojrzeniem) zaczęła wrzeszczeć na Rona przy akompaniamencie odgłosów  upiorgacka uderzającego o tarczę. Trwało to tylko jakąś minutę, bo kiedy któryś Weasley się złości, słychać to wszędzie, lecz jest to wybuch krótkotrwały. I wszystko byłoby dobrze, Ginn już się odwracała, jednak z korytarza musiał dobiec cichy, głęboki śmiech. Za drzwiami stał Malfoy.

- Co, łasicowaty? Nawet twoja własna siostra zmądrzała i zrozumiała jaki z ciebie palant? – Obok Malfoya  pojawił się jego nieodłączny towarzysz, Zabini, z iście diabelskim uśmieszkiem. – To dowód na to, że nawet zdrajczynie krwi i piękne kobiety mogą jednak być inteligentne.

- Wynoś się stąd – wysyczała z jadem w głosie Ginny. Nie cierpiała Blaise’a. Hermiona pomyślała cicho w duchu, że Ginevra wygląda jak wężowłosa grecka potwora, Meduza. To nie było dobre skojarzenie, bo Meduzę bardzo mocno lubili Ślizgoni.

- A ja nie? Dziękuję Weasley, chętnie się rozgoszczę. – powiedział bladolicy chłopak i natychmiast opadł na jedyne wolne siedzenie – koło Hermiony – i zaczął wyjadać fasolki. ,, Moje fasolki, ty durny arystokrato? Nie daruję ci tego!” – Hermiona  zawrzała ze złości. Co jak co, ale od jej słodyczy to niech się trzyma z daleka.

- Nawet jeżeli ona cię nie wyprosiła, Malfoy, to ja to zrobię – powiedziała, wstając – Chyba nie będziesz babrał się w szlamie?

Chłopak przez chwilę patrzył na nią nieodgadnionym wzrokiem. Hermiona dopiero teraz dostrzegła, że w jego szarych, zimnych oczach są błękitne plamki. Nigdy wcześniej nie zauważyła tych małych opiłków lodu przy jego źrenicach. Były tak bardzo magnetyzujące… Chłopak nagle przemówił.

- Nie Granger, nie będę. Chociaż trudno jest ci to sobie wyobrazić, my w Slytherinie znamy coś takiego jak szarmancja i zawsze grzecznie spełniamy polecenia dam, więc wyjdę.

- Nawet tych przemądrzałych dam które nazywacie łapozębnymi szlamami? – spytał znienacka Ron. Hermiona zapomniała, że chłopak tu jest. Wiedziała, że chłopak przytacza słowa Malfoya, ale i tak ją to zabolało.

-  Weasley. Twoja wypowiedz jest błędna. Zastanów się dlaczego –powiedział bladolicy chłopak i wyszedł, a wraz z nim odszedł cichaczem Blaise. Hermiona zamknęła drzwi.

- Dupki –mruknęła Ginny, rozrywając  opakowanie czekoladowej żaby.

- Taaa… Hej, Neville, Ron idziecie ze mną? – powiedział Harry nagle się ożywiając –Seamus miał mi pokazać swoje nowe zaklęcie. Dosyć… wybuchowe.

Kiedy chłopacy wyszli Luna zwróciła się w stronę Ginn.

- Dlaczego uważasz, że są dupkami?

Ginny spojrzała na Pomylunę jakby tamta rzeczywiście zwariowała. Oczywiście szaleństwu  przeczyły kolczyki- rzodkiewki zwisające z uszu, olbrzymie wielokolorowe okulary i bransoletki z czyrakobulw.

- Eeee…  może dlatego, że to palanty z wielkim ego obrażające każdego kogo napotkają?

Luna wyglądała jakby się nad tym zastanawiała.

- No może. Nie wiem, ładni są. – I znowu zaczęła czytać. Kiedy blondwłosa dziewczyna zorientowała się, że po przeczytaniu przez nią Żonglera do końca dziewczyny nadal nie odzyskały zdolności mówienia, postanowiła wyjaśnić im swoją opinię. – No co? Przykro mi, że to mówię, ale Harry, Ron i Neville to modelami nie są. Naszym Krukonom też trochę do ideału brakuje. Nie wiem jakim cudem wszyscy przystojniacy trafiają do Slytherinu. – po czym wróciła do rozwiązywania krzyżówek.

- Ale.. Luno! – Hermiona wreszcie przemówiła. – Przecież.. przecież to są Ślizgoni! Nie możemy nawet myśleć, że są przystojni.

- Jak sobie chcesz – mruknęła Luna przewracając stronę w gazetce. – Ale mnie osobiście zaczyna męczyć to wasze Gryfońskie gadanie ,, Ślizgoni to pomiot szatana”. Ostatecznie Czarny Pan już nie żyję więc skończyło się pranie mózgów w ich rodzinach.

Hermiona pogrążyła się w myślach. Owszem, Ślizgoni dokuczali Gryfonom na wszystkie sposoby przez te sześć długich lat, jednak nigdy nikomu nie wpadła do głowy myśl, że to ma podłoże w ich rodzinach, nie w nich samych. Zresztą… Jak źli mogły być osiemnastoletnie dziewczyny i chłopaki? Gryfoni nigdy nie starali się poznać Ślizgonów. Dla nich byli tylko kolejnymi problemami w życiu. A może… Hermiona odepchnęła od siebie tę zdradziecką myśl. Ależ skąd! A może… Ślizgoni wcale się tak bardzo od Gryfonów nie różnili, może słuchali tej samej muzyki, lubili te same książki?

Ginny nagle obudziła się z transu.

- Czekajcie… A Crabbe’a  i Goyle’a też zaliczacie do przystojniaków?

ó             

- Na brodę Merlina, jak tam jest zimno!! –zawołał Ron, wyżymając wodę ze swojej czapki. Wszyscy zgadzali się z nim w duchu. Pomimo przepięknej pogody rano, wieczorem zrobiło się zimno i zapadał typowy angielski deszcz.

-Jakby wrócili dementorzy. Okropność. – zaburczał N eville gdzieś pod nosem i poślizgnął się na mokrej posadzce pociągając przypadkowo ze sobą Rudą i brązowowłosą gryfonkę. Hermiona uśmiechnęła się. Lubiła tego gapowatego chłopaka właśnie za tą lekką  zrzędliwość i nieuważność. Był równoważnią na jej hart ducha, pilność i uważność.

- Hej, Longbottom? Czyżbyś szukał swojego mózgu? Wierz mi, jest tak mały i lekki, że zdecydowanie poleciał w górę. – To tandetne zdanie wypowiedział Malfoy. Jego banda ryknęła śmiechem, jedynie Nott uśmiechnął się w zdecydowanie niebezpieczny sposób.

- Och, Draco, jestem zażenowany tym zachowaniem. Gdzie twoje maniery? Wybaczcie piękne panie, tę niezręczną sytuację. Kolega wyraźnie zapomniał o tym, że przed przyjemnością należy wykonać obowiązek –Teodor podszedł do nich i podał obu rękę, oferując swą pomoc przy wstawaniu. Dziewczęta spoglądały na niego osłupiałe. Czy właśnie jeden z książąt Slytherinu obraził ich kolegę i zaoferował swoją pomoc? Nie, to musiał być tylko sen. Dość dziwny, ale sen.

Hermiona miała właśnie odrzucić pomoc Ślizgona, jednak jej wzrok zawędrował na twarz Rona. Rudy chłopak spoglądał na Ślizgona ze zwykła nienawiścią, jednak tym razem kryło się pod tym coś jeszcze.. Zazdrość..?

- Dziękuję Nott, to miłe z twojej strony –mocna ręka chłopaka pomogła jej stanąć na nogi. Na ustach czarnowłosego Ślizgona błąkał się chytry uśmieszek kiedy pomagał wstać też Ginny. Dziewczyna nie przyjęłaby tej pomocy, zwłaszcza od kogoś takiego jak Nott, jednak wiedziała, że próbując wstać, wywinie kolejnego orła, a nie chciała żeby Harry to widział. Był jej chłopakiem, nawet jeśli tak głupim, że nie wpadł na to żeby jej pomóc. Obie dziewczyny pomogły wstać Neville’owi, który patrzył się na nie równie zdziwionym  co zgromadzeni tu Gryfoni i Ślizgoni. Tylko Luna uśmiechała się pod nosem. To było do przewidzenia.

- Chodźmy już na ucztę. Mam nadzieję, że będzie budyń. Mmmm… najlepiej waniliowy! – powiedziała Krukonka odwracając się w stronę Wielkiej Sali.

-Kisiel jest lepszy –mruknęła pod nosem Pansy tak cicho, że tylko stojący obok niej Draco mógł ją usłyszeć. Arystokrata spojrzał na nią zdziwiony. Na Salazara, od kiedy Pansy zamiast na taką uwagę wyśmiewać się z Pomyluny, wtrącała własną opinie? Ta wojna pomieszała więc w głowie nie tylko Nott’owi.

Wszyscy zaczęli schodzić się do Sali i porwali w swój tłum obie wrogie grupki. Wchodząc, Ginny odciągnęła na chwilę Hermionę.

- Zrobiłaś to specjalnie! – wysyczała Ruda – Chciałaś żeby Ron poczuł się zazdrosny.

- A to źle? – Hermiona łobuzersko uniosła prawą brew – A kto tu chciał Harry’emu pokazać, że się nie stara?

- To… To co innego. –Ginny została przyłapana na swoim małym zabiegu i przez to zaczęła rumienić się jak piwonia,

- Dokładnie to samo, siostrzyczko! Ale wybaczam ci, bo to było sprytne i jestem głodna –Hermiona objęła przyjaciółkę ramieniem i powędrowały zając swoje miejsca obok chłopaków.

ó

- Wilkinson Katherine!

W szlachetnej pracy wyczytywania nazwisk podczas Ceremoni przydziału panią dyrektor McGonagall zastąpił profesor Slughorn, nowy wicedyrektor. Jego gromki głos pogłośniony zaklęciem bardzo dobrze roznosił się po Sali, lecz kiedy ostatnia nowa uczennica (,,Slytherin!”) została przydzielona do domu, woźny nie zabrał tiary, a prof. Slugohrn otarł czoło chustką i wyciągnął nowy rulonik. Po Wielkiej Sali poniósł się szmer.

- Jak myślicie, o co może chodzić? – Harry pochylił się do dziewczyn i Rona. Ci to zawsze szukają jakiejś nowej sprawy do zbadania. Hermona wzruszyła ramionami.

- Nie wiem. Może tiara postanowiła przejść na emeryturę, albo… - dziewczyna przerwała kiedy dyrektor McGonagall podeszła do podestu aby zabrać  głos.

- Drodzy uczniowie! Pierwszoroczniacy! Nawet nie wiecie jak się cieszę mogąc widzieć Was tutaj. To dla mnie wielka radość, że pomimo tak wielu trudności które przysporzyły nam poprzednie lata, znów tu jesteśmy. Jednak.. wojna przysporzyła wiele szkód. – McGonagall spojrzała na nich znad okularów – I niektórych z tych szkód naprawić się nie da. Oczywiście, nie mówię tylko o życiu. Mówię także o was, o zmianach jakie zaszły w was samych! Potrzebujemy… Przetransferować niektórych uczniów, którzy brali udział w bitwie o Hogwart. Dlatego.. Proszę rocznik 80 i 81 na środek wielkiej Sali. Będziemy was wyczytywać domami, od końca listy.

Teraz to już nie był szum. To był wybuch i bynajmniej nie był to wybuch radości. Jak oni śmieli? Czy oni chcieli ich rozdzielić? Poprzenosić do innych domów przez ,,traumatyczne przeżycia”?

- Nie wszyscy zmienicie swoje domy. Jednak w niektórych przypadkach jest to konieczność – mówiła pani dyrektor, kiedy rozwścieczeni uczniowie szli na środek.

- Zabini Blaise.

Zabini wystąpił na środek: był pewny, że zostanie w swoim domu i nie bał się niczego. Miał rację, po jakiś dwóch sekundach trafił powtórnie do Slytherinu. Widocznie przebiegłość węża zwyciężyła.

Dalej już nie poszło tak gładko.

Pierwsze załamanie nerwowe musiała przeżyć Pansy Parkinson, kiedy zamiast do swojego domu trafiła do… Gryffindoru. W Sali zawrzało. Nikt już nie mógł być pewien, gdzie trafi. I dalej.. Dafne Greengrass trafiła do Ravenclaw’u. „ Co? Ta tępa krowa?” – Hermiona nie mogła powstrzymać tej złośliwej uwagi i, o dziwo, nie czuła potrzeby żeby się za nią kajać. Nie była jednak zdziwiona kiedy po krótkiej chwili na głowie Malfoy’a Tiara wskazała mu dom węża.  Szok przeżyła, kiedy Luna, spokojna Luna trafiła do Gryffindoru, a Terry Bott przeniósł się do Slytherinu. Z Puchonów przeniosła się tylko Susan Bones, przekierowana do Ravenclaw’u. Jednak  najgorsze dopiero miało nadejść.

- Weasley Ronald.

Ron na wyraźnie drżących nogach podszedł do Tiary i nałożył ją na głowę. Hermionę zaniepokoiła jego mina.  Jak miał udowodnić, że należy do odważnych Gryfonów skoro nie potrafił ustać na nogach przed zwykłą Tiarą? Czekali. Czekali dłuższą chwilę, a Tiara wciąż nic nie mówiła. Wreszcie jednak przemówiła:

- Ten nie przynależy do żadnego z domów.

Wśród uczniów i nauczycieli zawrzało. Jak to, nie pasuje? Coś takiego nigdy nie miało jeszcze miejsca w Hogwarcie. Ale Tiara jeszcze nie skończyła.

- Niech uczy się codziennie z innym domem, aż pokaże się w nim przeważająca cecha. Taka jest moja rada.

Hermiona czuła się ogłuszona. Coś takiego nie miało miejsca się zdarzyć. To przeczyło prawom jej uporządkowanego świata. Nie przyłączała się do rozwrzeszczanego tłumu, który i tak robił się coraz cichszy w miarę jak dyrektor podnosiła głos.

- Proszę się uspokoić! Proszę o spokój! Nic się nie stało, pójdziemy za radą Tiary. Ronaldzie, usiądź na razie na miejscu przy stole Gryffindorru. Kontynuujcie ceremonię.

- Weasley Ginevra.

Ginny rzuciła Hermionie spanikowane spojrzenie. Przyjaciółka mocno uścisnęła jej rękę. „ Nic dziwnego, że się boi” pomyślała Miona odprowadzając dziewczynę spojrzeniem. Ginny usiadła, a na jej głowie wylądowała Tiara. A po chwili…

- Slytherin!

Tym razem odpowiedzią była cisza, kiedy Ruda zdjęła Tiarę, położyła ją na stołku i odeszła w stronę stołu Ślizgonów. Minę miała zaciętą, a w głowie kołatała jej się tylko jedna, absurdalna myśl: „ Co na to powie mama?”

„ Oddychaj spokojnie Hermiono, na pewno trafisz do Gryffindoru, ewentualnie do Rawenclaw’u, a to nie jest takie złe, prawda?” powtarzała prefekt naczelna kiedy po tych paru osobach nadeszła jej kolej. „  Masz tylko te dwa wyjścia”, mówiła, zakładając Tiarę.

-SLYTHERIN!

 

 

 

Rozdział drugi – Galimatias (wracamy do prologu)

Nad dziewczyną stał Nott.

- Nie potrzebujesz przypadkiem pomocy? Znowu? – błysnął białymi zębami. Hermiona spojrzała zrezygnowana na Ślizg… nie, na kolegę z domu. Minął równy tydzień od kiedy zmieniła barwy domu z czerwono-złotych na zielono-srebrne i nadal nie mogła się do tego przyzwyczaić. A najgorsze były posiłki. Wciąż pamiętała jak się poczuła, kiedy usiadła z przyzwyczajenia przy stole Gryffindoru… Zamiast pysznego śniadania otrzymała zmieszane spojrzenia koleżanek i kolegów. Nic nie słysząc, podniosła głowę znad tosta.

- Herm… Co ty tu robisz? –spytała się Parvati. Hinduska wyglądała na zaskoczoną.

- No jak co? Jem, nie widać? – Hermiona uśmiechnęła się do niej. – Podałabyś mi, proszę, dżem?

Gryfoni spojrzeli po sobie, a ich twarze wyrażały nic innego jak litość.

- Hermiona… - zaczął Dean – Nie możesz tu siedzieć. To znaczy, zawsze będziesz tu mile widziana i w ogóle –miotał się - ale musisz zrozumieć.. .To nie jest już twój dom.

A do Hermiony dotarło co miał na myśli. Wydarzenia poprzedniego wieczoru powróciły ze zdwojoną mocą i zaczęły pogłębiać tą wielką dziurę w jej sercu. Zapomniała. Jak mogła zapomnieć coś takiego?! A jeszcze rano była taka szczęśliwa, kiedy wyszła z wspólnego dormitorium, jej i Ginny. ,, Powinnam się zorientować choćby po tym, że byłyśmy same” –kajała się teraz w myślach. W końcu dostały własny pokój „żeby się przystosować”. Zaraz obok nich mieszkał też Terry Bott.

- Cóż – powiedziała i wstała od stołu, ciągle z nieposmarowaną grzanką w ręce. –W takim razie odejdę do mojego domu.

Odeszła, walcząc ze zdradzieckimi łzami  które zaczynały jej się kręcić w oku. Nieważne co powiedziała Tiara. „ W głębi serca nadal jestem Gryfonką” -Myślała Miona-„ Muszę być. Ja jestem odważna. Ślizgoni są podli i tchórzliwi”. Ale i tak musiała usiąść przy stole domu, który jej przydzielono. W końcu chciała zjeść tego głupiego tosta, na Merlina! Opadła na pierwsze wolne miejsce z brzegu. Tutaj nie było cicho.

Zorientowała się że usiadła naprzeciwko Pansy. Dziewczyna płakała, a kiedy Miona podniosła na nią  zdziwione spojrzenie, załkała jeszcze głośniej i schowała twarz w ramionach Blaise’a siedzącego obok niej.

- O co chodzi? – spytała się czarnowłosego chłopaka Hermiona. Czuła do niego równą niechęć co do reszty Ślizgonów, jednak poczuła się w obowiązku pocieszenia dziewczyny, wszelako najpierw musiała się dowiedzieć co było powodem smutku Pansy.

- A co ma jej być, Granger? Wypłakuje oczy, bo nie może być dłużej ze swoim Blaise’ątkiem. – Herm podskoczyła słysząc wyniosły i drwiący głos Dracona. Blady chłopak opadł na miejsce między nią, a jakąś Ślizgonką. Przejechał dłonią po włosach, niszcząc zwyczajowy łąd i porządek który tam zwykle panował.Hmm… W tym momencie nawet Hermiona musiała przyznać że mu z tym bałaganem bardzo dobrze.

Ale że jako wciąż czuła się Gryfonką, nie przyznałaby się do tego, że Draco był bardzo przystojny.

- I na dodatek sądzi, pewnie słusznie, że wyprosisz ją zaraz z tego stołu. Nie jest jej. - Teodor  Nott zajął wolne miejsce z jej drugiej strony. Mimo że obaj chłopcy wydali jej się bardzo zaabsorbowani płatkami kukurydzianymi, dziewczyna poczuła się osaczona.

- Dlaczego miałbym ją wypraszać? Niech se siedzi – powiedziała ponuro Hermiona wgryzając się w tosta. – Honorowi Gryfoni mnie właśnie wywalili.

Ślizgoni spojrzeli na nią zdziwieni…

- Hej Miona! Ziemia do Miony! – Hermiona ocknęła się ze wspomnień. Nad nią pochylał się Nott, a jego twarz znajdowała się blisko.. niebezpiecznie blisko.

- Chyba na chwilkę przysnęłaś – Chłopak uśmiechnął się do niej ciepło. Herm  dopiero teraz zauważyła jak doskonała symetrię posiada jego twarz, i jak dobrze te głębokie, czarne oczy współgrają z bladą karnacją. Nott był tak bardzo przystojny… Nie! Hermiona otrząsnęła się. To jest tylko kolejny Ślizgon. Nie jest przystojny, nie może być!

- Tak.. Zatopiłam się na chwilę wspomnieniach – odsunęła od niego twarz, ale podała rękę żeby mógł ją wyciągnąć. Była cała upaprana błotem, lecz nagle pomyślała, że nie zawstydza jej stanie tak przy Nocie. Nawet nie dlatego, że on też był cały brudny, po prostu… Nie czuła potrzeby bycia lepszą od niego. Ta chęć zawsze ją ogarniała na widok któregoś ucznia z Domu Węża, a teraz zniknęła.

- Naprawdę? A ja byłem w tych wspomnieniach? – Teodor  uśmiechnął się do niej łobuzersko. Co on taki przy niej uśmiechnięty?

- Może tak, może nie… - Dziewczyna nie zamierzała dać mu tej satysfakcji. Chłopak już otworzył usta żeby coś powiedzieć…

- UWAGA!! – Ktoś odepchnął Notta na bok i przygniótł Hermionę do ziemi. Dziewczyna zamknęła oczy i poczuła gorący podmuch. Po chwili uchyliła jedną powiekę, potem drugą. Nad nimi pochylał się smok. Jednak nie to było dla niej najważniejsze.

Osobą która ją uratowała  okazał się nie kto inny, a Draco Malfoy.

Leżał na niej.

- Conjunctivitis! – Chłopak wycelował różdżkę między oczy smoka i wystrzelił. Smok odrzucił głowę i zaryczał, nic nie widząc.

- Złaź! Ze! Mnie! – Hermiona zaczęła młócić chłopaka pięściami, Nie podobał jej się fakt, że osoba która przez te wszystkie lata wyzywała ją od szlam i patrzyła jak Bellatrix ją torturuję teraz na niej leżała. Chłopak spojrzał na nią zdziwiony jakby ledwo poczuł uderzenia.

- Dlaczego mnie bijesz? – spytał się, patrząc kontem oka czy aby się Teodorowi nie dzieje żadna krzywda. Chłopak rzucał klątwami w czerwonego smoka, jednak te odbijały się od gadziej łuski.

- Bo nie mam powietrza, idioto! –Malfoy spojrzał się na nią jakby powietrze było najmniej ważną rzeczą w tej chwili, jednak sturlał się z niej i pomógł wstać. Spojrzeli na smoka.

- Jak go pokonać?! - Wrzasnął do niej Draco, przekrzykując ryk smoka. Naprawdę, kto wymyślił te zajęcia? Hermionie się zdecydowanie nie podobały.

- A bo ja wiem? – Odkrzyknęła – To nie ja mam tu smocze imię!

- Ale jesteś tu najmądrzejsza! Wymyśl coś! – powiedział i wyczarował przed nimi tarczę z wody, kiedy smok  powziął jeszcze jedną próbę spopielenia ich. Już drugi raz uratował jej dziś życie. „ Jak ja mam myśleć, cholerny arystokrato, kiedy tu stoisz?” Hermiona miała mętlik w głowie. Chyba właśnie się zadłużyła o przysługę dla Dracona Malfoy’a. Co prawda chłopak nie powiedział tego, ale Hermiona była pewna, że kiedyś upomni się o dług. „ Hermiona! Skup się! Później się będziesz tym martwić!” Ogniomiot chiński, ogniomiot chiński… W Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć nie było nic jak się je pokonuje!

Za to było napisane, że w swoim menu preferuje ludzi.

Draco odpierał już ataki smoka coraz rzadziej i słabiej. Widać już było, że długo nie uciągnie. Jak można było mu pomóc? Hermiona złapała się na nerwowym gryzieniu dolnej wargi. Czy ona naprawdę martwiła się o Malfoy’a.

Naprawdę. Nagle zrozumiała że teraz jest z jej domu i jest zagrożony.

- Duro! – krzyknęła i wycelowała w smoka. Cała trójka patrzyła jak gadzina, od rogatego łba do samego koniuszka ogona zamienia się w kamień.

ó             

Hermiona stanęła przed półką z kosmetykami w łazience. Które perfumy wybrać? Od dawna ją kusiło, żeby spryskać się tymi od Ginny. Miały taki głęboki, orientalny i kuszący aromat i pachniały naprawdę… przepięknie. ,,One do mnie nie pasują” –pomyślała z żalem dziewczyna i jak zwykle spryskała się swoją wodą toaletową o słodkim, kwiatowym zapachu.

Kiedy wyszła z łazienki, zauważyła Ginny leżącą na kanapie i czytającej jakąś książkę. Obok dziewczyny leżało otwarte opakowanie Miętowych Ropuch, a ze starego gramofonu leciała jakaś piosenka. „When I’m sad” Fatalnych Jędz. Hermionie nagle stanęła przed oczami scena z Balu Bożonarodzeniowego. Tańczyła z Wiktorem na samym środku Sali. Jego silne ramiona…  Płatki śniegu w ich włosach… Draco spoglądający na nich z zawiścią…

Zaraz! Co Draco tam robi?

- Myłaś się? Jest środek dnia – Ginn wreszcie ją zauważyła.

- Tak… Byłam cała w błocie po tych idiotycznych zajęciach. – westchnęła Hermiona.

- Nie lubisz ich? – Ruda wyglądała na naprawdę zdziwioną – Przecież są świetne! I jeszcze prof. Nowacky… Jest cudowny, no i młody… nie tak jak cała reszta.

Hermiona spojrzała na nią podejrzliwie.

- Czy ty przypadkiem nie miałaś chłopaka? –spytała.

- Tak i to takiego którego bardzo kocham –Ginny roześmiała się –Chodzmy już na obiad. Jestem głodna jak smok! ó

- Nie wspominaj mi proszę o smokach! – jęknęła Hermiona kiedy skierowały się do Wielkiej Sali.

ó             

Po skończonej uczcie wyszły z Sali i skierowały się w stronę lochów. To było dziwne –iść w dół, a nie w górę, do wież. Zupełnie jakby staczały się na dno.

Nagle przed dziewczynami wyrósł Teodor.

- Piękne panie- jak zwykle szarmancki Ślizgon skłonił się przed nimi – Czy mógłbym na chwilę prosić pannę Granger? Byłbym niezwykle ukontentowany mogąc porozmawiać z nią chodź przez chwilę.

Ginny spojrzała na Hermionę, a w jej oczach tańczyły iskierki rozbawienia. Miona ledwo dostrzegalnie skinęła głową. Była bardzo ciekawa co takiego chłopak chciał jej powiedzieć.

Odeszli w stronę zachodzącego słońca, na błonie zostawiając Rudą w tyle. Mówiła, że odwiedzi dziś Gryfonów… i Harry’ego. Herm uśmiechnęła się do swoich myśli. Była szczęśliwa, że jej przyjaciółce udało się znaleźć miłość. Spojrzała na idącego obok niej Teodora. Był taki przystojny… Usiedli razem koło jeziora, pod drzewem gdzie tak często siadała z przyjaciółmi… Teraz Ron się do niej nie odzywał, a Harry był taki zimny… Nie myśl o tym. Skup się na tym pięknym wieczorze.

- Hermiono? – czyjeś chłodne palce dotknęły jej policzka. Obróciła głowę i spojrzała a oczy Notta, te oczy o kolorze gorzkiej czekolady. Lubiła gorzką czekoladę. Wtuliła się w chłodną dłoń chłopaka.

- Pięknie tu, prawda? –Hermiona nie spodziewała się tego. Jej mina wyrażała zaskoczenie. –Nie spodziewałaś się, że my, Ślizgoni, jesteśmy w stanie dostrzec urodę… czegokolwiek. –To nie było pytanie.

- Nie – potwierdziła Hermiona – Ale jestem bardzo mile zaskoczona.

Chłopak uśmiechnął się i pochylił w jej stronę. Jego twarz była tak blisko, że mogła policzyć wszystkie drobne pieprzyki na jego skórze.

Jednak nie pocałował jej.

- Hermiono? – spytał lekko zachrypniętym głosem – Uczynisz mi ten zaszczyt, i pójdziesz ze mną na Bal siódmoklasisty?

Tego to się Miona nie spodziewała. Bal siódmoklasisty był starą tradycją, kultywowaną w Hogwarcie od wieków. Zapraszani na niego byli tylko siódmoklasiści, aby uczcić ten ostatni rok i fakt, że  już niedługo będą musieli zacząć się uczyć. Jednak… Ludzie rzadko przychodzili tam parami. Był taki stary przesąd: „ W balu siódmoklasisty księżycową noc/złączy was miłości słodka moc”. Pary któr...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin