1962_1.pdf
(
1054 KB
)
Pobierz
rr
N
TYCZI N
t e c h n ik i
C 1M
S
1 9 6 2
J > /.A
D Z IE C I
kazała autobus pocztou')|. lak p o
pularny w tym kraju.* W Szirecji
d o przew ozu poczty używa się
śmigłowców na płozach. Na znacz
ku pracow nik poczty z w orkiem
listów г a p lecach pokazuje m iej
sc e lądoiuania śmigłowca.
Samoloty coraz więcej przew o
ż ą poczty, szczególnie m iędzy
Europą i Ameryką jak rów nież
i w dalekiej O ceanii. Na znaczku
polskim widzimy sam olot na tle
Gdańska.
Ostaini etap wędrówki listu to
-^ ^ ё с Л л л л М ^ М '
'''-tv*4<^ce.
listonosz, któiy d ostarcza go a d re
satow i. Na znaczkach i zęsto w i
dzim y listonosza,
któT y 1
ez wzglę
,,Pony-Express".
toteż d u n a pogodę m u sł wykonywać
W ysłać iist,
10
rzecz bardzo słynna
p rosta, ale m ało kio zdaje so Ш ł960 r. z okazji
100-lecia
lej sw oją trudną p racę. W iejskiego
il if sp n iu 1 z lej» i. ik* pracy poczty wydano w USA specjalny listonosza w pelerynie widzimy na
?
znaczku francuskim wydanym
wijmcga ekspedycja listów . ich znaczek pamiątkowy.
W Polsce pocztu obchodziła
w 1950 r.
przew iezienie, ic.li posegregou'a-
M g r Stefan Ziętutcsrti
nic. Now oczesna poczta to b a r n iedaw no 400-lecie istnienia. Na
dzo skomplikow any aparat wy ładnym znaczku w i ‘158 r. poka
posażony ш najuowocześnioj.s/t: zano dyliżans pocztow y zabiera
urządzenia p o m oriiirze i гг naj ją c y także i pasażerów . Istniały
nowocześniejsze środki tran sp o r naw et bezpośrednie linie poczto-
tu. D .um iej nic bj.1 j u> t« kie ła- lue. np. Kraków — W enecja. W ro
u u e. W starożytnej Grecji, Rzy ku bieżącym , z okazji Dnia Zna
m ie, Perj-ji, ir Chinach. pocztę czka i 40-lecia Muzeum Poczty
przewozili. a rnczrj p o o r. Obili po- i Telekom unikacji w e W rocław iu,
stańcjj. TokicRO posłańca r o k a w ydano znaczek pokazujący w ó
zano n a znaczku chińskim w yda zek pocztowy. Podoimy u;ózek po-
nym iu 1947 r.
z
okazji 50-lecia k iza n o także na znaczku ho len
derskim z 1944 r.
istnienia zarządu poczty.
Na znaczku francuskim z 1958 r_
O prócz niego pocztę przeuro-
-
ziii konni jeźdźcy. W Stanach um ieszczono listonosza na roui «■
Zjednoczonych w I
860
r. pow sta- rze, m otocyklistę i s a m o c h ó d
la naw et specjalna poczta konna. pocztow y. Poczta szw£jc.ar&ka p o
POCZTA LOT\PC2A
SPIS TREŚCI
1. T echnika w fila telisty ce. — 2. T elegraf — słow o greckie. — 3. F izy k a w okół nas: M ała s iła podnosi
w ie lk i ciężar.
—
4. W łasny gabinet fizyczny.
— 5.
Ty i ełekiryczn ość: Bardzo d ziw n y k a m ień .—
6. W tarnobrzeskim kom binacie. — 7. Lądem , m orzem i pow ietrzem . — 8. Czy to n ie ciekaw e,
że... — 9, Skrzynka Pocztow a: K ącłk K orespondentów . — 10. C hem iczne serce. — 11. W yniki
losow ania nagród konkursow ych. — 12. K ąeik K onstruktora: D om ow y prostow nik. — Czaso
m ierz sekundow y do ciem ni fotograficznej. — 13. Konkurs.
Wokoło jeżyły się posępne, groźne,
poszarpane góry sycylijskie, tylko ш kie
runku północnym wiodła łagodnie luźno-
sząca się przełęcz, U podnóża przejścia
mały obóz grecki był prawie niemido-
czny wśród skał.
— Bogowie jedni miedzą, którędy oni
nadejdą — mówił monotonnie jakiś głos.
— Może tędy, a może pójdą na Akragas.
Jeżeli cała armia kartagińska /mali się
na nas, nie utrzymamy się. Zginą Syra-
kuzy, nasza piękna, mądra ojczyzna.
— Po to tu jesieśmy, żeby ich po
wstrzymać — odrzekł drugi głos, mło
dszy i energiczniejszy,
— Taką garstką ich nie powstrzyma
my. Przejdą po nas i zdobędą przełęcz.
Żebyśmy to chociaż mogli zawiadomić
naszych, że Kartagińczycy idą tędy!
— Rozpalimy ognie na górach — nasi
domyślą się, co to znaczy — wtrącił ktoś
trzeci.
— Ba! ale czego się domyślą? Czy
że idzie tędy mały oddział kartagiński,
czy że sam Barkas z całą potęgą? I co
my mamy robić: ginąć do ostatka czy
raczej cofnąć się za góry? Na Zeusa!
Miło jest ginąć za ojczyznę i będę walczył
za nią — ale wolałbym luiedzieć, że moja
śmierć przyda się na coś.
Stojący ш cieniu skał diuąj mężowie
przesunęli się dalej. Gdy nieco odeszli,
młodszy i wyższy z nich mruknął:
— Wierzę ш tujój urynalazek, Chary-
kiesie — byłeś przecież uczniem wielkie-
go Pitagorasa — ale kończ go szybko, bo
istotnie Kartagińczycy mogą nadejść lada
dzień.
— Wszystko jest już pramie gotoine.
Ajgistosie. Dziś ш nocy wyślę syna do
głównego obozu. Pójdź ze mną.
Namiot uczonego Charyklesa stał obok
namiotu wodza, ale był od niego zna
cznie obszerniejszy. W świetle kagan
kom oliwnych kręciło się tu kilku
niewolników dokonując jakichś prac
myglądających na stolarskie, bo ziemia
była zaśmiecona miórami. Po środku
namiotu rzucały się ш oczy diua mielkie
naczynia gliniane m kształcie malca na
nóżkach. Były one zupełnie jednakome.
Wysokość każdego z nich rómnała się
wysokości dziesięcioletniego chłopca,
średnica wynosiła dmie stopy. Dno ka
żdego z malców posiadało okrągły, nie
duży otmór, ściśle m tej chmili zatkany
drewnianym kołkiem. Ajgistos oglądał
m milczeniu oba walce.
— Dużo trudu kosztomało przemieźć
je iu w całości — mruknął. — Przez te
góry...
— A ieraz popatrz na to, Ajgistosie.
To. co wskazywał Charykles, było to
jakby denko drewniane. Niewolnicy opi-
łowywali je dopasowując do otworu wal
ca: widać było, że ma ono zupełnie sw o
bodnie poruszać się wewnątrz naczynia.
W środku denka był osadzony długi dre
wniany pręt, którego powierzchnię po
dzielono poprzecznie na 24 pola, zao
patrzone w napisy.
— A tu robimy drugie denko do
drugiego walca. O, właśnie mój syn
maluje na pręcie napisy. Glaukosie —
zwrócił się do młodego, może piętna
stoletniego chłopca — czy sprawdziłeś
długość obu prętowi odległości napisów
od wierzchołka?
— Sam spraiudzałem po kilkakroć,
ojcze. Oba pręty o młos nie różnią się
między sobą.
Ajgistos wziął do ręki pręt, na którym
jedne nad drugimi wysychały napisy
robione przez Glaukosa, i odczytywał je:
— „Mały oddział kartagiński idzie na
nas". „Cała armia kartagińska uderza
tęd y”. „Starajcie się utrzymać smoją
pozycję” . „Uderzajcie natychmiast na
nieprzyjaciela”. „Cofnijcie się za prze
łęcz” . „Wycofajcie się i połączcie z na
mi”. „Wysyłamy mam małą pomoc”.
„Idziemy z całą armią mam na pomoc”.
„Wysyłamy ш а т człowieka z rozkaza
mi'1
.
— To chyba mszystko — mruknął Aj
gistos. — Aha, dodaj jeszcze, Glauko-
sie, na obu prętach: „Uderzajcie na
rnroga niezależnie od jego liczebności” .
Może i taki rozkaz król będzie chciał
wydać.
Osadzono drugi pręt ui denku. Chary-
kles jeszcze raz z całą dokładnością
zmierzył średnice obu denek, ujysokość
prętom, odległości napisom do
więrzr-
chołkóin. Wszystko było m porządku:
stały przed nim dma jednakowe przy-
rządy.
— A rnięc Glaukosie, synu mój, na
tychmiast wyruszysz ш drogę i zaujie-
ziesz jeden z tych malcom do obozu
króla naszego, Gelona. W?
odę lam znaj
dziecie, prawda? Ustam go blisko naj
wyższego szczytu i stróżuj przy nim
każdej nocy od zmierzchu do śmitu,
tak jak cię nauczyłem.
Dmaj niewolnicy mynosili ostrożnie
malec ominęty m miękki materiał i umie
szczali go na ośle. Inni zabrali się do
opakowania drugiego malca. Charykles
to zaumażył.
— Nie, nie, ien drugi malec tu pozo
staje. Ustamicie go na mzgórzu, które
mam mskażę.
Siało się tak, jak rozkazał Charykles:
jeden malec został mymieziony przez
Glaukosa do głównego obozu króla Sy-
rajmz, Gelona, nad rzekę Himerę, drugi
_£ai^]ustawiono u zbocza najmyższego
wzgórza nad przełęczą, której miał bro
nić Ajgistos. Naczynie napełniono pod
5
micrcch modą i przykryto denkiem,
fctórę unosiło się na modzie. Wysoko
sterozał z denka m górę pręt z napisami.
Kilkij żołnierzy trzymało stale straż przy
tym zagadkowym urządzeniu. W pobliżu
bilo ,źródełko mody.
Minęło kilka dni. Nadchodził młaśnie
mieeąór i słońce zachodziło zmolna poza
poszarpane skały, gdy z doliny przygalo-
pomali trzej wysłani na zwiady Grecy.
Zatrzymali się przed namiotem Ajgistosa
i módz myszedł do nich.
— Idą. Cała armia kartagińska — mó-
mili gorączkomo. — O pięćdziesiąt sta
diów stąd, w dolinie Eutymajonu rozło
żyli się na noc. Rano pewno uderzą na
,nas.
Zmrok zapadał szybko. Wokół namio
tu modza zebrali się żołnierze słuchając
nomin, czekając na rozkazy Ajgistosa.
Lecz ten rozejrzał się.
— Charyklesie!
— Jestem, modzu. Idziemy na wzgó
rze. Wy dmaj — mskazał palcem nie-
molnikóm — idziecie z nami. Weźcie
zapalone pochodnie i miadra.
Mała grupka szybko podążyła m górę
i dotarła do miejsca, gdzie na zboczu
mzgórza luarta czumała przy naczyniu.
Charykies spramdził poziom mody ш mal
cu: było jej pełno.
Natenczas chmycił płonącą pocho
dnię z rąk niemolnika, stanął na samym
szczycie i zaczął zataczać ogniste kręgi.
Pochodnia płonęła jasno. Przy naczyniu
z modą czumał Ajgistos.
— Jest! — krzyknął Charykies.
Daleko, daleko na oddalonym szczy
cie ukazało się drugie takie śmiatło. Tam
też ktoś robił koła zapaloną pochodnią.
— Widzą nas już! Odkorkomać!
Podał pochodnię nieurolnikomi, który
zbiegł z nią na dół. Na szczycie zaległy
ciemności. Charykles stanął przy malcu.
Woda uchodziła z niego pomoli, mraz
z obniżaniem się jej poziomu denko
z prętem coraz bardziej opadało m na
czyniu. Przy śiuietle pochodni uczony
śledził pomoli zanurzające się napisy
na pręcie. W pemnym momencie kra-
mędź malca mypadła na jednym pozio
mie z linią, nad którą był napis: „Cała
armia kartagińska uderza na nas” krzy
knął:
— Zakorkować!
I skoczył znóm na górę z pochodnią,
dając ш ten sposób znać smojemu sy
nom! ш obozie Gelona, że i on pominien
zatkać smój malec. W tej samej chujili
błysnęło śmiatło na tamtej górze.
Charykles zszedł na dół.
— Potmierdzili śmiatłem, że otrzymali
miadomość. Teraz my czekamy na mia-
domości od nich. Sykelu — zmrócił się
do niemolnika — trzeba znóm dolać mo
dy do pełna.
Denko dreumiane mraz ze sterczącym
prętem ponownie uniosło się m górę
i płymało po powierzchni. Charykles
mszedł na szczyt i ukrymszy niemolnika
z pochodnią m załomie skał czekał mśród
ciemności, wytężając mzrok m stronę
mzgórz nad Himerą. Czekał niedługo.
— Ajgistosie, midzę śmiatło!
Chmycił z rąk niemolnika pochodnię
i zaczął nią wymijać, dając m ten sposób
znak, że jest gotóm do odbioru miado-
mości. Nagle krzyknął:
— Schomali śmiatło! Odkorkomać!
Niemolnik ze śmiatłem ukrył się.
Charykles mytężał mzrok m kierunku
mzgórz nad Himerą. Słychać było plusk
mody uchodzącej z malca. Krzyknął
znomu:
— Jest śmiatło! Zatkać]
Niemolnik na górze pomiemał pocho
dnią na znak, że miadomość została ode
brana. Charykles zbiegł do malca. Pręt
z napisem był znacznie zanurzony ш na
czyniu; kramędź naczynia odcinała li
nię, nad którą ш świetle pochodni od
czytali:
„Idziemy z całą armią mam na po
moc".
* * *
Wymiadoiucy kartagińscy dobrze pra-
comałi. Wiedzieli oni — i donieśli o tym
smemu modzomi - że przez góry pro-
madzi wygodna przełęcz, strzeżona przez
garstkę Grekom. Jeśli udałoby się przejść
tą przełęczą — można by zaatakomać
mojska greckie od strony, od której nie
spodziemały się napaści, bo od mnętrza
lądu. Należy tylko otoczyć mały od-
działek grecki i myciąć wszystkich, aby
mieść o pochodzie Kartagińczykóm przez
góry nie dotarła do króla Syrakuz, Ge-
łona.
Wczesnym rankiem napastnicy ude
rzyli do boju. Jakież było ich zdumienie,
gdy się okazało, że naprzecim nich stoi
nie mały oddział grecki, a cała armia
Gelona!
Kartagińczycy przegrali bitmę i mojnę.
Zaledmie szczątki ich pomróciły na
rodzinny brzeg afrykański. Nigdy nie
mieli się domiedzieć, że do ich przegra
nej przyczynił się omoc geniuszu gre
ckiego — piermszy na śmiecie telegraf.
Bo telegraf, słomo greckie, oznacza —
pisanie na odległość.
Anna osińska
Plik z chomika:
Narcyz1962
Inne pliki z tego folderu:
1957_7.pdf
(2809 KB)
1958_1.pdf
(623 KB)
1958_10.pdf
(677 KB)
1958_11.pdf
(676 KB)
1958_5.pdf
(786 KB)
Inne foldery tego chomika:
[Pro Model 005] - Kuter Torpedowy 'Vosper 72'
[Pro Model 012] - Korweta Pancerna 'S.M.S. Oldenburg'
+ Mały Modelarz
► 500 BAJEK HD
★ MINIATURY MORSKIE ★
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin