Milczenie RODZIN.doc

(37 KB) Pobierz
Milczenie RODZIN – milczenie owiec

Milczenie RODZIN – milczenie owiec? KTO czuwa?
 

Wpisał: analitycy   

31.03.2014.

[Umieszczam część dyskusji spod: http://freeyourmind.salon24.pl/576627,miedzy-kuala-lumpur-a-smolenskiem , by mój Czytelnik nie musiał się przedzierać przez krzaki, często kolczaste. MD]

@FYM - jakiś podmarzły ten Sopel

Niby taki wykształcony, taki doświadczony, tyle razy nagrodzony, a nie potrafi nawet bez zająknięcia przedstawić swojego gościa w studio. I nie chodzi o polskie nazwisko, lecz o brytyjskie.
Redaktor wydania (zapewne, choć nie pewne) podpowiedział mu słusznie, że byłoby to interesujące zestawienie, ale on nawet nie wspomniał o tym, co niezwykle istotne - kto znajdował się na pokładzie polskiego samolotu. A przecież widzowie już dawno zdążyli zapomnieć. Skoro Jonathan Sopel (dziadek spod Wilna?) tego nie powiedział, to było to celowe - chodziło tylko o "szczipajuszcziju "chwytliwość", o emocje, w żadnym wypadku nie o politykę.

Widać to w trakcie rozmowy. Marta Kochanowska jest znakomicie przygotowana, nie chce zmarnować ani sekundy z danej jej szansy, ale on jej nie pozwala rozwinąć zdania.
Ciekawe jest zdanie Marty Kochanowskiej na temat mediów- to właśnie Pan pominął, a ja uważam to zdanie za niezwykle istotne.

Otóż ona powiedziała, że Rodziny Smoleńskie w odróżnieniu od tych malezyjsko-chińskich nie przeżywały żadnego oblężenia mediów (migawki telewizyjne u nas niemal codziennie pokazują nachalny, agresywny tłum reporterów i fotoreporterów wokół krewnych feralnego lotu z 8 Marca). Dlaczego media (polskie i zagraniczne) nie były wówczas tematem naprawdę zainteresowane? - nasuwa się pytanie. Ginie Prezydent z Małżonką, ginie czołówka generałów, wysocy dostojnicy Kościoła, ministrowie - a tu nic? Medialnie nieinteresujące? To właśnie jest zdumiewające.

Ta konstatacja Marty Kochanowskiej potwierdza informacje, jakie do mnie dochodziły jeszcze rok i dwa i trzy później - istniał, i bez wątpienia istnieje nadal, kompletny szlaban na informacje o 10 Kwietnia 2010 roku. "Nie zajmować się tym tematem!" - tak brzmiał rozkaz do wewnętrznego użytku. Do tej pory wiedziałam, że dotyczy to dziennikarzy krajowych, przypuszczałam jedynie, że dotyczy to także dziennikarzy zagranicznych. Teraz mam pewność.

To oczywiście niezwykle ciekawe, dlaczego BBC wyciągnęła niewygodny temat z kąta, ale jak widać - wyłącznie do grania na emocjach telewidzów, których pamięć nie sięga roku 2010. To naprawdę dla 99,9% to starożytność. Dlatego, mimo widocznego wysiłku Marty Kochanowskiej, nie przykładam wielkiej wagi do tego wywiadu.

JOANNA MIESZKO-WIÓRKIEWICZ

FYM:

Moim jednak zdaniem ten wywiad jest o tyle istotny, że po raz pierwszy na antenie poważnego medium takie zaskakujące nieco (choć nie dla nas) zestawienie "katastrof" się pojawiło.

o ile w przypadku MH370 całe ekipy dziennikarskie szukają "miejsca upadku" (i to na pokładach wojskowych samolotów/okrętów), o tyle w Smoleńsku dziennikarze mieli wielkie problemy z dotarciem na "miejsce katastrofy" i sfilmowaniem tego szczególnego miejsca, mimo że było ono nieopodal wojskowego lotniska co sprawiło, iż nie ma jak dotąd ŻADNYCH zdjęć pokazujących (choćby ze śmigłowca) wygląd polanki samosiejek niedługo po "katastrofie", zanim przystąpiono do "ewakuacji ciał". Zdjęć pokazujących, gdzie znajdowali się pasażerowie i załoga.

FREE YOUR MIND

@KORMORAN321

Mimo wszystko, wie Pan, różnica między nakładami środków w prowadzenie poszukiwania MH370 a tych, które zainwestowano w "śledztwo smoleńskie" chyba jest niewspółmierna.

Rzuciłem okiem na linkowaną przez Pana dyskusję pod notką, ale jakoś do złudzenia przypomina ona te ciągnące się przecież miesiącami spory "scholastyczne" dot. tego, na jakiej wysokości "ściął tupolew brzozę" i pod jakim kątem mógł się obrócić w związku z tym. Pamięta Pan te wzory, wyliczenia, symulacje, wizualizacje? Ileż to się ludzie natrudzili i nakrzątali wokół tego - nie dysponując ŻADNYM (niezależnym od ruskich "danych") dowodem na to, iż do uderzenia skrzydłem w brzozę doszło.

Nikt się tym jednak nie przejmował, ponieważ (co zauważyłem już od długiego czasu i sygnalizowałem także w moich opracowaniach dot. np. "oszukiwania TAWS-a"), wielu przedstawicielom tzw. inteligencji technicznej związanych z katastrofologią wcale nie przeszkadza to, czy dane, które podstawiają do swych wzorów są prawdziwe, czy nie. Wystarczy, że dane są "podstawialne", a więc, że można na nich dokonywać najrozmaitszych przeliczeń, operacji etc. Teraz więc miejsce sporów co do tego, ile diabłów zmieści się w główce od szpilki, pardon, co do tego, pod jakim kątem skrzydło walnęło-urwało - zajął spór dot. "szablonu Cieszewskiego" oraz "lokalizacji brzozy".

I znowu kwestia tego, czy można uzyskać wiarygodne dane z 10-04 w ogóle nie jest istotna.

·  @EPITWO

Nie mogę zrozumieć jak można pochować męża,- ojca nie wiedząc co, lub kto jest w trumnie? Jak można było w Moskwie nie domagać się zobaczenia zwłok?

Dziwna sprawa z telefonem, i znowu rodzina akceptuje ten fakt, nie domagając się wyjaśnień.
Czyżby rodziny zostały zastraszone, czy milczenie zostało sowicie opłacone? To nie jest normalne zachowanie najbliższych przy takiej liczbie wątpliwości.

Tutaj na salonie obcy ludzie robią wszystko aby dojść do prawdy, a odnosi się wrażenie że rodzinom i najbliższym na tym wcale nie zależy.

ROMAN2507:38

·  @EPITWO

Dzięki Ci wielkie za to uzupełnienie (jakoś nie byłem pewien, czy bliscy brali udział w rozpoznaniu). Danych dotyczących osoby identyfikującej ciało Kochanowskiego w Moskwie nie znamy zapewne. Jak jednak wspominałem wyżej ciało rzecznika (jeśliby wierzyć oczywiście tej "procedurze" ustalenia tożsamości ofiary za pomocą znajdujących się przy ciele dokumentów) należało do tych nielicznych znajdujących się na polance samosiejek. Powinna więc istnieć także dokumentacja zdjęciowa dotycząca "znalezienia".

FREE YOUR MIND 7:38

·  @ROMAN25

proszę pamiętać, że zszokowane rodziny były dodatkowo odwodzone od rozpoznawania ciał na miejscu (wcześniej od wyjazdu do Moskwy), poza tym może sądzono, iż w Polsce procedury medyczno-sądowe zostaną powtórzone już w cywilizowanych warunkach.

FREE YOUR MIND 7:40

·  @FREE YOUR MIND

Zgadzam się z panem, jednak minęło już 4 lata od zdarzenia, a odnosi się wrażenie że rodziny nic nie robią aby poznać całą prawdę.

Chyba że wiedzą dokładnie co się wydarzyło , czego my niestety nie wiemy?

ROMAN25 7:47

·  @ROMAN25

Rodziny zostały przede wszystkim odgórnie podzielone na dwie grupy, które nigdy nie podjęły ze sobą kooperacji, by np. wyłonić taką instytucję, która niezależnie od politycznych dogmatów będzie prowadzić dochodzenie (i sprawdzać będzie nie tylko działania jednej strony ale wszystkich stron). Jedne rodziny są więc po stronie "brzozowo-wypadkowej", drugie zaś po stronie "wybuchowej" - to zaś przekłada się na działania "pełnomocników prawnych", którzy trzymają się także politycznego rozdzielnika i klapek z oczu nie zdejmują. Nad całym tym ładem zaś czuwają politycy, a osłony lub też "eteru" dostarczają zaprzyjaźnione media. W rezultacie powstaje błędne koło, co z kolei skutkuje stopniowym zmęczeniem i rezygnacją.

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin